27 maja 2012

los angeles, 10 II 1969 r.. . .

 Los Angeles, 10 II 1969 r. 

Mamusiu najukochańsza. Wysłałem Ci list, przed świętami jeszcze chyba, ale widać, że go nie dostałaś. (...) List Twój wzruszył mnie naprawdę. Dlaczego piszesz: kochałeś mnie? Przecież wiesz że Cię kocham. Ale to nie moja wina, że giną listy(...) Ale na czym polegają Twoje obawy o mnie? Czego się konkretnie spodziewasz? (...) Ja przeważnie siedzę w domu i piszę i naprawdę, żebym nie wiem jak chciał, nic o sobie innego napisać nie umiem, bo ani nigdzie nie chodzę, anie nikogo nie znam, i myślę o tym żeby się przenieść gdzieś w oko- lice New Yorku, ale będę mógł to zrobić dopiero po skończeniu książki. Nie wiem teraz naprawdę, czy uda mi się pojechać Europy, bo jak wiesz zaszły tu zmiany niezależne ode mnie.(...) Jeśli ta impreza w Izraelu dojdzie do skutku, to rzecz jasna będę mógł przyjechać do Soni i tam coś zorganizować. Ale będę bardzo ostrożny w obiecywaniu czegoś, kiedy jestem zależny od innych ludzi; tak że lepiej trzy- maj się raczej z rezerwą wobec tej możliwości. Jestem tak zmęczony tym pisaniem książki, płaceniem długów i tymi dwoma latami wyczekiwania na pozwolenie pracy, że marzę o tym, żeby po prostu nic w ogóle nie robić i wymyślać coś.(...) Jeśli uda mi się tam dojechać, to daj Boże, jeśli nie, będę myślał o czym innym. Bądź cierpliwa i módl się codziennie o mnie - jak i ja modlę się o Ciebie.

Bogu Cię polecam - Marek

Marek Hłasko (z Listów do Matki)

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz