- Kapral Krottenkopf dziś w nocy, między godziną
pierwszą a drugą, został zgwałcony, zgodnie z jego własnymi zeznaniami. A mianowicie w
piwnicy budynku komendy szkoły, w centrali telefonicznej, przez trzy pracujące tam
telefonistki.
(...)
- Zadzwoniły do mnie - opowiadał ze sztucznym oburzeniem i tonem
mocno pokrzywdzonego. - W środku nocy zadzwoniły do mnie i twierdziły, że centrala nie
działa. Powiedziałem im, żeby mnie pocałowały gdzieś. A na to one: Ale przecież nie przez
telefon. Już to samo powinno było wydać mi się podejrzane. Ja jednak myślałem tylko o
swoim obowiązku, o panu generale i o centrali - co to będzie, jeżeli zechce zatelefonować, a
tu centrala nie działa! Za coś takiego można zarobić przeniesienie do oddziału budowlanego
albo na front. W każdym razie poszedłem tam, bo służba to służba. Ale zaledwie
przestąpiłem próg piwnicy, rzuciły się na mnie. Wszystkie trzy, jak furie. Zdarły formalnie ze
mnie ubranie, nawet buty, i strasznie przy tym sapały, bo moje buty są cholernie ciasne; kto
nie zna sposobu, musi się diabelnie napracować, żeby je ściągnąć. Ale tych bab nic nie było
w stanie odstraszyć!
(...)
Ale "strategicznych zmian" nie było ani śladu, jak okiem sięgnąć: nie widać było
żadnego oficera, a wartownicy drzemali w jakichś zakamarkach. Zaś w piwnicy komendy
szkoły, w centrali telefonicznej, siedziały biedne, miłe, stęsknione telefonistki. O tym, co się
wydarzyło ubiegłej nocy, wiedziały już późnym popołudniem całe koszary.
Hans Hellmut Kirst (fragment powieści Fabryka oficerów, 1960)