23 października 2011

brzoza. . .

Przeciw smutkom cóż pocznę,
o! brzozo!
Usnę, ale się ocknę,
coś się we mnie rozpęta,
by pamiętać, pamiętać,
o! brzozo!

Córko moja nieżywa,
o! brzozo!
pieśni nić niegodziwa
chce mnie spętać trumiennie
i - zatruta - być we mnie,
o ! brzozo!

Jakże rozpacz wyrazić, gdy żyję,
o! brzozo!
kiedy słowa nijakie, niczyje,
a ja powiem rozpaczą
słowom, że nic nie znaczą,
o! brzozo!

                     Władysław Broniewski

20 października 2011

śmierć - to dialog pomiędzy. . .

Śmierć - to Dialog pomiędzy
Duchem a marnym Prochem.
"Rozkład?"- Duch mówi - "Ufam
Że przetrwam dłużej - trochę"-

Śmierć wątpi - z Gleby wydobywa
Argument coraz to inny -
Duch nie chce słuchać - jako dowód
Zostawia Powłokę z Gliny.

                                      Emily Dickinson

sonet o tym czego nie lubię. . .

chcę by to było „disco-polo”
tylko poprawne stylistycznie
jasne i proste logistycznie

z wyraźnie określoną rolą
krótkie i zwięzłe przedstawienie
z tematem nie zawsze ciekawym
lecz ważnym dla myśli łaskawym
 z konkluzją najlepiej na mgnienie

nie chciej szokować amplitudą
lub mieszać obleśność z cierpieniem
przestrzegam zatem przed ułudą

niełatwo mierzyć swoją miarą
niektórzy mnie nęcą zbawieniem
sympatię chcą zastąpić karą

Zurych, 11 stycznia 1995

                 Jan Stanisław Skorupski


19 października 2011

mnie te brzozy tak się podobają. . .

Mnie te brzozy tak się podobają,
bo liśćmi tak bają i bają,
te brzozy - to krzyże poległych,
tak pięknych, pod nimi ległych,
mnie te brzozy mówią o miłości,
o śmierci, o wiośnie, litości,
mnie te brzozy tak się podobają,
że niech będą równe wszystkim majom.

                                          Władysław Broniewski

pręcik, płatek, cierń. . .

Pręcik, płatek, cierń
W zwykły letni dzień -
Flaszeczka rosy, jedna, dwie pszczoły -
Wiatru wiew - sus spoza drzew -
I jestem różą!

                            Emily Dickinson 

testament. . .

Kiedy umrę to na wzgórzu
Wznieście mi mogiłę,
Pośród stepu szerokiego
Ukrainy miłej.
Aby łany rozłożyste
I brzeg Dniepru stromy
Można było widzieć, słyszeć
Jego grzmiące gromy.
Gdzie uniesie z Ukrainy
Do sinego morza
Wrażą krew... dopiero wtedy
I łany, i wzgórza .
Wszystko rzucę i ulecę
Do samego Boga,
Aby modlić się... aż dotąd
Ja nie uznam Boga.
Pochowajcie mnie i wstańcie,
I kajdany rwijcie,
I posoką, wrażą juchą,
Wolność swą obmyjcie.
Mnie zaś w wielkiej już rodzinie,
W kraju wolnym, nowym,
Pamiętajcie wspomnieć czasem
Dobrym, cichym słowem.

                                     Taras Szewczenko

18 października 2011

sonet o wielu barwach lipca. . .


za oknem chyliły się bratki
czas przestał już dla nich pracować
i chwasty zaczęły kiełkować
zakwitły niebieskie bławatki

znów lato pachniało barwami
lwie paszcze powabnie zmarszczone
ogniste i biało-czerwone
nęciły złotymi miodami

zleciały się osy i pszczoły
na płatkach brzęczały im trzmiele
że lipiec jest taki wesoły

natura jest fenomenalna
wytrwale dokładna w swym dziele
łaskawa i czasem fatalna

Mergoscia, 23 lipca 1995

                             Jan Stanisław Skorupski




namiastka hymnu. . .

Jeszcze Polska nie zginęła
póki my żyjemy
co myśl wolna rozwinęła
pracą osiągniemy

radość i troska
Rzeczpospolita Polska
przed i za przełomem
naszym wspólnym domem
kraj odrodzony
sztandar biało-czerwony
tarcza z Białym Orłem
narodowym godłem

nam nie trzeba zlitowania
mamy ląd i morze
niebo też do szybowania
szczęść nam Panie Boże

przede wszystkim czysta woda
i powietrze lżejsze
naszym skarbem jest przyroda
zdrowie najważniejsze

mówił ojciec do swej Basi
rzućmy w grób szykany
wszyscy obcy odtąd nasi
cały lud zbratany

Grunwald, 15 lipca 1990 roku

                     Jan Stanisław Skorupski

puchar mojego serca. . .

O, jak ostrożnie niosę ciche serce moje,
O, z jak niezmierną trwogą niosę je przez życie!
Omijam drogę, którą torują przeboje,
Omijam ścieżki, gdzie grozi rozbicie!
Bo z takim trudem dałem mu ciszę ukojną,
Z takim trudem zdobyłem dla niego ostoję,
Przystań dla umęczonych milczącą, spokojną
O, jak ostrożnie niosę ciche serce moje.

O, jak ostrożnie niosę mój puchar z kryształu,
O, jak z nim trwożnie stąpam wśród drogi mej cichej,
Z dala od uczt, gdzie pośród płomiennego szału
Biesiadnicy trącają w wezbrane kielichy!
Gorycz rysę pęknięcia wyżarła w nim wieczną,
A z takim trudem, długo cierpliwie, pomału
Napełniałem go winem łez, mą krwią serdeczną
O, jak ostrożnie niosę mój puchar z kryształu!

                                 Leopold Staff (z tomu Sny o potędze, 1901)

17 października 2011

najgorsze jest to że . . .

najgorsze jest to że
śmierć
wyrwie mnie z twoich ramion

i już nigdy nie wstąpię
do żadnego
nieba

                    Henryk Cyganik

mury, bruki. . .

Mury, bruki... – codziennie to samo oglądam,
wszystko mnie stąd wypędza, wszystko w miejscu trzyma.
Wiem – nic mi nie odmieni Paryż, Rzym czy Londyn:
te miasta patrzeć muszą twoimi oczyma.

Ich blask mnie nie oślepi, ich gwar nie zagłuszy
i czarna będzie woda w kanałach Wenecji.
O, stamtąd krzyk ostatni, który w gardle duszę,
przez Adriatyk obłokiem do ciebie przyleci...

Pojadę – tak – pojadę pociągiem, okrętem,
tak wiele jest przestrzeni na morzu i ziemi,
tak wiele miast... O, bądźcie mi wszystkie przeklęte:
tam wszędzie źle bez ciebie... i z tobą też źle mi...


                                                                            Władysław Broniewski

to, czegośmy się bali, przyszło. . .

To, czegośmy się bali, przyszło,
Lecz mniej przerażające -
Lęk trwał tak długo, że się zdało
Niemal logicznym końcem -

Przed każdą Grozą - jest Prób seria -
Przed Rozpaczą - Przymiarka -
Ciężej jest wiedzieć, że coś Czeka
Nas - niż że nami Targa -

A Przymierzanie Najgorszego -
Rankiem- gdy nas oniemi -
Straszniejsze - niż gdy jest nam Strojem
Do końca dni na Ziemi.

                                   Emily Dickinson

16 października 2011

bezradność. . .

Na rozstajnych drogach usiądę,
autostopem dojadę wszędzie...
Słusznie mówicie- rozsądek
 i ty - że nic z tego nie będzie.
  
Owijam się w wiersze, jak mumia w tkaniny,
żeby przez wieczność drzemać,
szukam rymu do szumu kaliny-
i nie ma.

Jednak wieje wiatr śródziemnomorski,
wieją tęsknoty...
A ty lubisz kręcić włosy,
a ty lubisz kolorki
i koty.

I tak już na zawsze zostaniesz w pamięci,
a skutek:
że będziesz na palcu kręcić, kręcić, kręcić
mój smutek.

Odjedziesz. Legenda będzie rosła.
Do widzenia.
Ty przeszłaś koło mnie jak wiosna,
którą widziałem z więzienia.


                             Władysław Broniewski

otwórz okno. . .

Otwórz okno.Deszcz pada.
Jakoś brak mi powietrza.
Brak mi tego, bym gadał.
Brak wiersza
o ostatnim dniu maja
deszczowym,
kiedy kwiaty już siły nie mają
pod nowiem

księżycowym, pięknym jak tamto,
cośmy przeżyli....
Jaśminy już kwitną. Za chwilę się zamkną
oczy tej chwili,

kiedy patrzyliśmy w oczy
sobie.
A nie mogę już stać na uboczu,
pisać o sobie.

                         Władysław Broniewski

15 października 2011

ludzka łzo. . .

Ludzka łzo, tocz się, tocz
Ulgę sercu nieś.
Bo przyjść może taki czas,
Że i łza zastygnie w nas.
Że nie wyda dźwięku mowa,
Że zastygną w krtani słowa,
Tocz się ludzka łzo.
Póki człowiek płakać może,
Bo żal z piersi z łzą wypłynie,
Ciężar z serca wynieść może.

                                    Stefania Łąpińska

over the fence. . .

Over the fence –
Strawberries — grow –
Over the fence –
I could climb — if I tried, I know –
Berries are nice!

But — if I stained my Apron –
God would certainly scold!
Oh, dear, — I guess if He were a Boy –
He’d — climb — if He could!

Za ogrodzeniem –
Rosną — truskawki –
Za ogrodzenie –
Dałabym radę się wspiąć — wiem to, tylko spróbować –
Owoce są pyszne!

Lecz — jeśli Fartuszek swój poplamię –
Bóg z pewnością nakrzyczy!
Oh, — myślę, że gdyby On Chłopcem był –
I on — wspiął by się — gdyby tylko mógł!

                                            Emily Dickinson 
                                            (przekład własny)
   
    

14 października 2011

jest samotność przestrzeni. . .

Jest samotność przestrzeni,
Samotność oceanu,
Samotność śmierci - lecz wszystkie
Igraszką są w porównaniu
Z tym innym odosobnieniem,
Polarnym tchnieniem głuszy:
Skończoną nieskończonością
Zamkniętej w sobie duszy.

                                   Emily Dickinson

po co chwytać za smyczek. . .

Po co chwytać za smyczek,
jeżeli lepiej jest milczeć,
jeżeli o milczeniu,
nie napisał nikt,
jeżeli przeciw milczeniu
jest tylko krzyk?!
Nie! Przeciw milczeniu
coś jest!
Twoich skrzypiec brzmienie,
mój gest.

                          Władysław Broniewski

13 października 2011

ptaki się do mnie dobrały. . .

Ptaki się do mnie dobrały,
każdy mnie budzi,
a ja jakiś taki zbolały
z powodu ludzi.

Noc nie przespana,
były wiersze,
a ludzie mi powiedzą
po pierwsze:
"Bądź biuralistą,
nie wierz w ptaki"...
A ja przecież jestem artystą
i już zostanę taki.

No, już mi trochę ulżyło.
Jak miło.

                                Władysław Broniewski

chopin. . .

Wiatr był tylko płaczem zagubionego uśmiechu
Gałęzie były tylko wskazówkami
Drzewa były tylko błędnymi duchami
Pory roku były tylko chichotem natury
Burza była,
Tylko muzyką
Palców pływających w przestrzeni.

                                                   Hatif Janabi
 
 

12 października 2011

do samotności. . .

O samotności! Chcąc z tobą wieść życie,
Nie w miejskich gmachów pomieszane mury,
Jeno, by śledzić władanie Natury,
Szedłbym na górskim wypoczywać szczycie.

Tu stąd patrzałbym na kwietne pokrycie
Dolin, na strumień, tryskający z góry
Falą kryształów, i jak jeleń bury
Wypędza pszczołę z naparstnic. W tym bycie

Choć rozmiłowan, rad bym przecież w twojem
Iść towarzystwie między wielkie duchy,
By na mądrości ich słowa niegłuchy,
Odczuć, że oni są rozkoszy zdrojem:
Szczęście, gdy k'tobie przepełne otuchy
Dwa bratnie serca spieszą ze swym znojem.

1816

                                                          John Keats
 
 

11 października 2011

dlaczego nie jestem malarzem. . .

Nie jestem malarzem, jestem poetą.
Dlaczego? Może i wolałbym być
malarzem, ale nie jestem. Weźmy

Na przykład Mike’a Goldberga:
zaczyna obraz. Zaglądam do niego.
„Siadaj i napij się” powiada.
Piję; obaj pijemy. Patrzę
na obraz. :Masz na nim „SARDYNKI”.
„Tak, czegoś mi tu brakowało”.
„Aha”. Wychodzę i mijają dni
i znów zaglądam. Malowanie
posuwa się, i ja też się posuwam, i dni
również. „A gdzie się podziały
SARDYNKI?” Zostały tylko
litery. „Przeholowałem z tym” mówi Mike.
A ja? Któregoś dnia myślę o
jakimś kolorze: pomarańczowym. Piszę
o nim linijkę. Wkrótce mam całą
stronę słów, nie linijek.
Potem drugą stronę. Trzeba by
o wiele więcej, nie koloru pomarańczowego,
ale słów, o tym jak okropny jest ten kolor
i życie. Mijają dni. To jest nawet
proza, jestem prawdziwym poetą. Skończyłem
wiersz,a nie wspomniałem jeszcze
koloru pomarańczowego. Wierszy jest
dwanaście, daję im tytuł POMARAŃCZE. I któregoś
dnia widzę w galerii obraz Mike’a, pt.SARDYNKI.

 1956

                                                                         Frank O’Hara
 

08 października 2011

na ranę serca śnieg pada. . .

Na ranę serca śnieg pada,
Pada powoli, powoli...
Cisza się Bogu spowiada
Z tego, że nic już nie boli.

Znikły anioły i hydry,
Wszystko przewiało, przebrzmiało,
A śnieg z niebieskiej klepsydry
Pada tak biało, tak biało...

                            Bronisława Ostrowska

kyrie. . .

Czasami moje życie otwierało oczy w mroku.
Uczucie, jakby ulicami ciągnęły tłumy
ślepe, niespokojne, spieszące do cudu,
podczas gdy ja niewidoczny tkwię w miejscu.

Jak dziecko, które zasypia strwożone
wsłuchując się w ciężkie kroki serca.
Długo, długo, aż świt wniknie promieniami w zamki
i uchylą się drzwi ciemności.

                                             Tomas Tranströmer (z tomu Hemligheter på vägen, 1958)
  

06 października 2011

dźwięk. . .

A drozd dmuchnął piosenką na kości umarłych.
Stojąc pod drzewem czuliśmy, jak czas zapada się coraz głębiej.
Cmentarz i szkolne boisko spotkały się i połączyły
jak dwa nurty w morzu.

Dźwięk dzwonów kościelnych wzbił się w niebo, unoszony łagodną
dźwignią szybowców.
Pozostawiły na ziemi jeszcze większą ciszę
i spokojne kroki drzewa, spokojne kroki drzewa.

                                                                  Tomas Tranströmer