25 grudnia 2018

ukuj moją starczą chódź. . .

Ukuj moją starczą chódź - 

A gdy ją ujrzał tak w refleksach całą
To już mu wtedy brakowało mało

A gdy zobaczył to czego nie trzeba
To mu się zdało, że to rąbek nieba

A gdy ją ujrzał taką całą w groszkach
To mu się zrobiło jak po dobrych proszkach

A gdy ją ujrzał tak całkiem bez groszków
To nie trzeba mu było nawet dobrych proszków

Puć tó do mnie Dziedzko puć
Ukuj moją starczą chódź - 

                                                               Witkacy
  
  
  

17 grudnia 2018

co robiłbym bez świata. . .

co robiłbym bez tego obojętnego świata pozbawionego wyrazu
gdzie być to ledwie chwila a każda chwila leci
stacza się w pustkę w niepamięć o tym że w ogóle była
bez tej fali co w końcu
pochłania ciało i cień
co robiłbym bez tej ciszy w której ginie szeptanie
i dyszenie i szały wołające o pomoc wołające o miłość
bez tego nieba które
wznosi się ponad pyłem ciążącym mu jak balast

co robiłbym
to samo co wczoraj i co dziś
wyglądałbym przez wizjer wypatrując kogoś
kto jak ja by się błąkał i krążył z dala od życia
w przestrzeni marionetek
pośród głosów bez głosu
tłoczących się w mej kryjówce

                                                              1948

                                                           Samuel Beckett
                                                           przełożył Antoni Libera
   
   
   

żeby jacyś ludzie deptali mnie i obrzucali ordynarnymi wyzwiskami; czułbym. . .

   Noc coraz głębsza. Na niebie chmury i czarne, wydłużone topole. Słychać szum. Okna wygasają, ludzie kładą się spać. Nie chcę spać, boję się snu. Człowiek powinien teraz bez przerwy żyć, siedzieć z otwartymi oczami i myśleć. Jak długo można zasypiać i budzić się bez nadziei? Ja żyję i zamierzam jeszcze żyć jakiś czas, ale już mnie nie ma. Okropne uczucie. Wolałbym w tej chwili, żeby ktoś pluł na mnie, żeby jacyś ludzie deptali mnie i obrzucali ordynarnymi wyzwiskami; czułbym, że żyję. Moje istnienie muszą potwierdzić inni.

Tadeusz Różewicz (fragment opowiadania Nowa szkoła filozoficzna, 1956)


odejdę więc, nie podzieliwszy się żadną mądrością ani okrzykiem rozpaczy. . .

   Te nocne rozmyślania nie mają żadnej wartości. Nic z nich nie wychodzi. W świetle dnia nikną razem z księżycem. Czasem układałem list pożegnalny. Ale i to mi przeszło. Ponieważ naprawdę nie mam innym ludziom nic do powiedzenia. Nic mądrego ani nic rozpaczliwego. Teraz ludzie powinni odchodzić w milczeniu.Tak jest przyzwoiciej. Właściwie powinno się wymawiać tylko niezbędną do życia liczbę słów. Odejdę więc, nie podzieliwszy się żadną mądrością ani okrzykiem rozpaczy; zresztą nic mnie złego nie spotkało. Nic mi się na głowę nie wali. Odejdę, ponieważ doszedłem do wniosku, że mogę tu być jutro, a mogę też nie być.

Tadeusz Różewicz (fragment opowiadania Nowa szkoła filozoficzna, 1956)


to więc w pewnym sensie problem odległości oprawcy od ofiary. . .

   Teraz leżałem u siebie w pokoju na łóżku i myślałem. Myślałem o tym, że gdyby ustawiono w odległości stu metrów tłum ludzi,w tym „starców, kobiety i dzieci", gdyby mi dano karabin maszynowy i kazano tych ludzi wystrzelać, zrobiłbym to, nie pytając o nic. Wystarczyłoby mi, że polecenie wydał przełożony. Że ma na sobie mundur. Mnie się zdaje, że hitlerowcy byli mordercami, ale i my,ich ofiary, z oporem i bez własnej woli, zamienialiśmy się w morderców.
   Posiałbym więc kilka długich serii po tych „starcach, kobietach,dzieciach" i koniec. Myślę, że z większej odległości można wybić masę ludzi bez mdłości i zawrotów głowy... Lotnicy, którzy wygniatali całe miasta, odznaczali się przecież wśród innych żołnierzy pewną elegancją i rycerskością. Jest to więc w pewnym sensie problem odległości oprawcy od ofiary. Chodzi o to, aby krew nie obryzgała rąk i żeby nasze nogi nie plątały się we wnętrznościach ofiary.Są to raczej problemy estetyczne, higieniczne. Oczywiście nie każdy jest zdolny do walki na bagnety, do zadawania tortur. Ale każdy normalny mężczyzna jest zdolny do zadawania śmierci z pewnej odległości. Rozdzieranie własnoręcznie małego dziecka to zupełnie co innego niż strzał z odległości kilkuset metrów. Zresztą najbardziej pokojowych czasach żony ćwiartują mężów i roznoszą ich poćwiartowane ciała w walizkach po dworcach kolejowych,poczekalniach i kinach. Więc może i z tą wojną nie należy przesadzać.

Tadeusz Różewicz (fragment opowiadania Nowa szkoła filozoficzna, 1956)


 

ukrył w kwiatach armaty, panie profesorze. . .

NAUCZYCIEL Aa przypomniał sobie powiedz mi jeszcze, za co kochasz Chopina.
STARZEC I Chopin ukrył w kwiatach armaty, panie profesorze, i spopularyzował imię Polski na świecie.
NAUCZYCIEL Tak, lecz cóż odczuwasz, słuchając jego muzyki jak rok długi?
STARZEC I Odczuwam głęboką wdzięczność dla kompozytora.
NAUCZYCIEL kręci głową Jakże można mówić o tym, że nasza młodzież jest cyniczna i obojętna.

Tadeusz Różewicz (fragment dramatu Kartoteka, 1961)


 

jestem sobą. . .

SEKRETARKA A teraz?
BOHATER Teraz zawsze jestem sobą. Tak długo wędrowałem, zanim doszedłem do siebie.
SEKRETARKA Do siebie? Jak tam wygląda? Co tam jest?
BOHATER Nic. Wszystko jest na zewnątrz, są jakieś twarze, drzewa,obłoki, umarli... ale to wszystko tylko przepływa przeze mnie.Widnokrąg zamyka się. Najlepiej widzę, kiedy zamknę oczy. Z zamkniętymi oczyma widzę miłość, wiarę, prawdę...
SEKRETARKA Dziwne!
BOHATER Tak, to jest...

Tadeusz Różewicz (fragment dramatu Kartoteka, 1961)