Czyste powietrze, spokojny świat odizolowany od świata zewnętrznego, regularny
tryb życia, codzienny ruch - wygląda na to, że tego było mi trzeba. Bardzo przyjemnie jest móc napisać do kogoś list. To
naprawdę cudowne, kiedy chcąc komuś przekazać własne myśli, można usiąść przy stole, wziąć długopis do ręki i pisać.
Oczywiście, pisząc, jestem w stanie wyrazić tylko część tego, co chciałabym powiedzieć, ale to nie szkodzi. Dla mnie to
szczęście, że w ogóle mam ochotę do kogoś napisać. Dlatego teraz piszę do Ciebie. Jest pół do ósmej wieczorem, po kolacji, po
kąpieli. Dookoła cicho, za oknem zupełnie ciemno. Nigdzie żadnego światła. Zwykle pięknie widać gwiazdy, ale dzisiaj się
zachmurzyło. Wszyscy tutaj znają się na gwiazdach i pokazują mi: to jest Panna, a to Strzelec. Zapewne dlatego, że po
zachodzie słońca nie ma nic do roboty, więc chcąc nie chcąc, uczy się człowiek gwiazd. Z tego samego powodu przebywające
tu osoby znają się świetnie na ptakach, kwiatach i owadach. Kiedy rozmawiam z nimi, uświadamiam sobie, jak mało
wiedziałam o różnych rzeczach. To przyjemne uczucie.
Przebywa tutaj około siedemdziesięciu osób. Do tego personel (lekarze, pielęgniarki, administracja itd.) - ponad
dwadzieścia osób. Ponieważ teren jest dość spory, nie jest nas wcale dużo. A raczej należałoby powiedzieć, że jesteśmy
rozrzuceni daleko od siebie. Dużo miejsca, piękna przyroda, wszyscy żyją spokojnie. Jest tak spokojnie, że czasem zdaje mi
się, że to ten świat jest normalny. Ale oczywiście tak nie jest. Żyjemy tu na podstawie pewnych założeń i dlatego tak się
wydaje.
(...)
(...)jesteśmy tu nie po to, żeby te nasze odchylenia zlikwidować, tylko żeby się z nimi oswoić. Jeden z naszych
problemów to brak umiejętności dostrzeżenia i zaakceptowania ich. Każdy człowiek ma swój sposób chodzenia i tak samo ma
swój sposób odczuwania, sposób myślenia, patrzenia na świat i niełatwo je od razu zmienić. Jeżeli robi się to na siłę, gdzieś
indziej coś się może popsuć.
To oczywiście jest bardzo uproszczone wyjaśnienie i tylko jeden z problemów, z którymi się borykamy. Mimo to zdaje
mi się, że rozumiem, co chciał powiedzieć. To możliwe, że nie możemy się całkowicie pogodzić z naszymi odchyleniami.
Dlatego nie potrafiąc znaleźć w sobie miejsca na rzeczywisty ból i cierpienie, które wywołują, przyjeżdżamy tu, chcąc się od
nich oddalić. Dopóki tu jesteśmy, nie sprawiamy bólu innym, a oni nie mogą sprawić bólu nam. Dzieje się tak, ponieważ
wiemy, że "mamy odchylenia"
Tym właśnie różnimy się od ludzi ze świata zewnętrznego, w którym wiele osób nie zdaje sobie sprawy z własnych
odchyleń. Lecz w tym naszym małym światku odchylenia są warunkiem wstępnym. My nosimy nasze odchylenia, jak Indianie
noszący na głowach pióropusze, aby pokazać, do jakiego plemienia należą. I żyjemy ostrożnie, żeby nie poranić się nawzajem.
Codziennie jemy świeżo zebrane owoce i jarzyny. Oczywiście mięso i ryby też są, ale kiedy jest się tutaj, ma się na nie
coraz mniejszą ochotę. Warzywa są świeżutkie i smaczne. Zdarza się też, że idziemy do lasu i zbieramy jadalne rośliny oraz
zioła.(...)
W pozostałym czasie czytamy książki, słuchamy płyt, robimy na drutach. Nie ma tu telewizji ani radia, ale za to jest
dość dobrze zaopatrzona biblioteka, są też płyty do wypożyczenia. Mają wszystko od symfonii Mahlera po Beatlesów. Zawsze
sobie coś pożyczam do słuchania w pokoju.
Wadą tego miejsca jest to, że gdy raz się tutaj przyjedzie, człowiek nie ma ochoty albo boi się wyjechać. Dopóki tu
jesteśmy, czujemy się spokojni i bezpieczni. Naturalnie traktujemy swoje odchylenia. Czujemy, że się nam poprawiło. Ale nie
mamy pewności, czy świat zewnętrzny też tak na to spojrzy.
Haruki Murakami (fragment powieści Norwegian Wood, 1987)