31 października 2012

wróble i kościół. . .

Stał kędyś Kościół drewniany;
Tysiące Wróblów w nim swe gniazda miało,
Proboszczowi się zachciało,
Żeby był reparowany.
Strach około naszych ptaków,
Wypędzono nieboraków.
Jak wszystko było gotowo,
I swą robotę skończył ksiądz Pleban gorliwy,
Przyleciał rój świegotliwy
Szukać mieszkania na nowo.
Wszystkie dziury załatane,
Wróble nie miały gdzie siedzieć.
Powracając się stroskane,
Rzekły: radzibyśmy wiedzieć,
Ten gmach duży,
Na jaki teraz użytek służy?

                                  Tomasz Kajetan Węgierski (1837)


30 października 2012

niesamowita f. . .


      David Foster, który obserwował nasze spotkanie - pierwszą próbę, wszedł na scenę spytać, czy muzycy chcą przyjść do studia w nadchodzącym tygodniu; zamierzałam nagrać cover piosenki Erica Carmena "All by myself" [Samotna]
      Było to w Record Plant w Los Angeles. Dzień wcześniej David powiedział mi, że zmienił orkiestrację w ostatniej części piosenki. Musiałam zaśpiewać trochę wyżej, właściwie podciągnąć aż do F, co właściwie jest limitem w mojej skali. Co gorsza, chciał, bym "trzymała" tę nutę przez kilka taktów. Całkiem szczerze, to umierałam ze strachu. Nie mogłam podejmować więcej niż dwóch prób bez narażania mojego głosu. David dostrzegł mój strach.
      "Jeśli nie możesz sobie poradzić, to nic wielkiego" - powiedział. "Wrócimy po prostu do pierwszego aranżu"
      Ach tak, to była dla mnie zniewaga. W dzień nagrania, René i ja mieliśmy sprzeczkę. O głupstwo. Zawsze sprzeczaliśmy się o mało istotne rzeczy, nie pamiętam o co wtedy chodziło, ale czasami przez to miałam zły nastrój przez kilka godzin lub dni. René dużo rzadziej. Nie lubił być dla mnie zimny. Zawsze próbował mnie rozweselić aż do śmiechu.
      Tego dnia posprzeczał się ze mną na prawdę nie pojechał ze mną do studia. Więc wyruszyłam nagrywać "All by myself" sama. Na miejscu David Foster wydawał się zimny, taki "z łaski", nieomal pogardliwy. Nie zapytał mnie nawet dlaczego nie ma ze mną René.
      Popróbowałam każdej tonacji i skończyłam rozgrzewać głos ćwiczeniami. Kiedy technicy skończyli ścieżki z orkiestrą, za ich pozwoleniem weszłam do studia. Myślę, że David celowo opóźniał rozpoczęcie, chcąc zdezorientować mnie jeszcze bardziej. W pewnym momencie podszedł do mnie brutalnie i powiedział pół żartem pół serio" "Widzę, że się martwisz, ale nie martw się o te zanieczyszczenia wokół nuty F w twoim głosie. Jeśli nie dasz rady mamy rozwiązanie. Zawsze mogę poprosić o to Whitney.
      Whitney Houston nagrywała tego dnia w Adjoing studio.
      "Wiem, że ona może dosięgnąć to F i utrzymać tak długo jak będzie to konieczne" Dodał David.
      Nie powiedziałam słowa. Wiedziałam, że to rodzaj gry. Zdecydowałam w nią wejść na całego. Wróciłam do studia. Zaśpiewałam "All by myself" z całą swoją siłą, całą duszą i całą skalą. Kiedy przyszedł czas na wspiąć się do tej słynnej F, popchnęłam głos do maksimum, aż do miejsca kiedy było to bolesne i trzymałam tę nutę przez bardzo długi czas. Kiedy to zrobiłam muzycy z drugiej strony szyby zgotowali mi owacje.
     Wyszłam bez pożegnania z Davidem Fosterem. Bez zapytania nawet muzyków czy wszystko w porządku, czy nie musimy czegoś dograć. Wiedziałam, że zaśpiewałam perfekcyjnie. Wieczór był bardzo łagodny. Nie byłam dłużej zła i myślałam o René. Starałam się sobie przypomnieć, o co poszła sprzeczka.
      Kiedy wróciłam do limuzyny wiedziałam, że Foster jest już na linii z nim. Wyobrażałam sobie, co mówią.
      "Zrobione, René. TO był dobry pomysł żebyś nie przyjeżdżał z nią. Byłą zła. Gdy trzymała nutę jej głos miał fakturę, jakiej jeszcze nie słyszałeś. Był lepszy niż mogliśmy mieć nawet nadzieję. Wysyłam ci kasetę".
      Kiedy dojechałam do hotelu, René siedział już w lobby, uśmiechał się, był zestresowany. Posłaniec zdążył już na motocyklu dostarczyć mu kasetę; już ją przesłuchał. Rzuciłam się mu w ramiona.
     Znów wiedział jak podnieść stawkę trochę wyżej, jak dać mi kolejne wyzwanie abym przeszła samą siebie.

 Céline Dion (fragment autobiografii My story, my dream, 2000)
(przekład własny)




29 października 2012

umarli. . .

         Wskutek zamknięcia w ciemnych i nie przewietrzanych pomieszczeniach twarze ich zostały dokładnie przenicowane. Bardzo chcieliby mówić, ale wargi zjadł piasek. Czasem tylko zaciskają w pięści powietrze i próbują podnieść głowę niezdarnie, jak niemowlęta. Nic ich nie cieszą ani chryzantemy, ani świece. Nie mogą pogodzić się z tym stanem, stanem rzeczy.

Zbigniew Herbert (proza poetycka z tomu Hermes, pies i gwiazda, 1957)




wczoraj. . .

Idź tamtędy, kędy wczoraj ścięto brzozy na bierwiona,
by usłyszeć pierwszą ciszę po ich szumie.

Miejsca po ich obalonych konarach
wznosiły się w górę,
trochę jeszcze widoczniejsze od powietrza.

Osłonięty tym zagajem jak konturem,
szedłem jutro bulwarami, tłumem,
szedłem - pójdę - zmierzam,
osadzając każdy krok swój na porębie trotuaru
brzozą zdjęta z dawnej brzozy jak nagrobkiem.

W nocy białej ze zmieszanych w niej bezmiarów
czarną ziemię spod korzeni świat wyorał
i drgnął w jamie czas pod ścięciem
głębokim.

Środkiem tłumu idę dzisiaj, pójdę wczoraj.
Porozdaję wszystkim wokoło swoje ręce.

                                                            Julian Przyboś


*Bierwiono to drewno okrągłe, ociosane lub przetarte, używane do budowy ścian wieńcowych lub sumikowo-łątkowych.

* Trotuar to po prostu chodnik


niepogodzony. . .

Szybko cofnięta taśma dyktafonu
Słów naszych szyk umowny rzuca w nieistnienie,
W galopujący bełkot. Gdy patrzę na smugę
Świateł i cieni nie widząc ekranu,
Niepogodzony z bezsensem istnienia,
Czy zdołam znaleźć jeden punkt, z którego
Można by obraz i dźwięk chwycić pełny?
Niepogodzony z bezsensem istnienia,
Szukam twych oczu i ciepła twej ręki,
Aby cię chwycić. Wydrzeć ze wspomnienia
Na moją stronę. Jeszcze stronę moją.
Nie było między nami żadnej tajemnicy,
A teraz próżno wzywam cię wśród nocy,
Niepogodzony z bezsensem istnienia,
Choćbym zdołał pochwycić wszystkie pozaziemskie
Fale, obrazy, słowa, melodie i znaki,
Co przenikają mury jak duch Króla-Ojca,
Prostodusznym Bernardo będę, nie Hamletem,
Który umiał odczytać wezwanie za świata.
Cóż odnajdziemy zawieszeni w środku,
Pomiędzy mikro- a makrokosmosem,
Zbrojni w trzy zmysły w klatce trzech wymiarów?
Niepogodzeni z bezsensem istnienia,
Z krzywdą i zdradą, lękiem i cierpieniem,
Duchom podobni, dzwoniąc łańcuchami,
Przenikamy przez mury nowych Elsinorów,
Aby zbrodnie prawdziwym nazywać imieniem,
Straszyć warty królewskie i przemijać cieniem.

                                                                   Antoni Słonimski

nagrobek psa. . .

                         Epitafium lorda Byrona dla Boatswaina jego Nowofundlanda

Gdy z swoich przodków dumny, a nieznany sławie
Samozwany pan ziemi rzuca świat w obawie;
Drogocenne marmury, łez płatnych potoki
Głoszą zebranym tłumom, czyje grzebie zwłoki;
I gdy już ciało martwe pochłonie mogiła,
Kłamstwo cnoty zeszłego w potomność przesyła;

A pies, wierny przyjaciel, niczym niezrażony
Pierwszy go przywita, pierwszy do obrony,
którego serce jedno własnością jest biednych,
który żył, walczył, dychał dla nas tylko jednych.
A pies już przestał służyć człowieka potrzebie,
Ten mu odmawia nawet i przytułku w niebie! ...

Człowieku ! Kruchy zlepku ożywionej gliny,
Ty, co nie jesteś panem i jednej godziny,
Kto cię raz dobrze poznał, ze wstrętem omija,
Boś ty podły jak robak, zdradliwy jak żmija.
Twoja miłość jest chucią, twoja przyjaźń zdradą;
Twój uśmiech jest szyderstwem, a za twoją radą
Kto się kiedy odważył śmiało stawiać kroki,
Uznał, lecz już po czasie, co za błąd głęboki
Zaufać w twoje słowo: bo z rzędu ostatni,
Pychą tylko przewyższasz zwierząt orszak bratni.
Przechodniu ! przy tym grobie nie zatrzymuj kroku,
Nie chciałbyś łezki jednej swemu ująć oku
Dla mego przyjaciela, co tutaj spoczywa...
Jednego tylko miałem ! Ten grób go pokrywa !

                                                                        George Byron


28 października 2012

nie zostaną dostrzeżeni lub będą pominięci. . .

Introwertycy często bywają zaskoczeni, kiedy nikt nie docenia znaczącego wkładu, jaki wnieśli we wspólne przedsięwzięcie. Jeśli kilkakrotnie się zdarzy, że nie zostaną dostrzeżeni lub będą pominięci, mogą poczuć z tego powodu urazę. Nadal jednak nie będą zdawali sobie sprawy, dlaczego tak się stało. Środowisko pracy, podobnie jak życie społeczne, wymaga umiejętności sprzecznych z naturą introwertyków.

Marti Olsen Laney (fragment książki Introwertyzm to zaleta, 2002)
 
 
   


oddech. . .

I otworzyła drzwi. Zamieć i wicher porwały się ku niej i wszczęły z nią spór o te drzwi. Nawet i w tym było coś wesołego. Otworzyła je i wyszła. Zdawało się, że wiatr tylko na nią czekał i gwizdnął radośnie i chciał ją porwać, ale chwyciła się lodowatego drążka, przytrzymując suknię zeskoczyła na peron i schroniła się za wagonem. Na platformie wagonu dął silny wiatr, ale na peronie za wagonami panowało zacisze. Anna z rozkoszą chłonęła pełną piersią śnieżne, mroźne powietrze i stojąc koło pociągu rozglądała się po peronie i oświetlonej stacji.

Lew Tołstoj (Fragment powieści Anna Karenina, 1877)



27 października 2012

myśleć. . .

- Że też wy, ludzie - zawołałem, chcąc mówić o czymśkolwiek - powiadacie zaraz: to głupie, to mądre, to dobre, to złe! I cóż to wszystko znaczy? Czyście przez to zbadali wewnętrzne pobutki jakiegoś czynu? Czy umiecie nieomylnie rozwikłać przyczyny, dla których on został spełniony, dlaczego stać się musiał? Gdybyście to zrobili, nie bylibyście tak pochopni w swych sądach.

Johann Wolfgang von Goethe
(Fragment powieści epistolarnej Cierpienia młodego Wertera, 1774)


zorba. . .

znów dzień i noc
i za chwilą chwila
już rok jak sen
rok za rokiem mija
patrz, jak ucieka czas
tak to będzie już z nim
czy rok czy dzień
kwiaty rosną
czy rok czy dzień
uszy rosną osłom
a las? jak dorasta las?
ten co przeżyje nas

ludzie sadzą, ludzie orzą
ludzie biegną, ludzie dążą
ludzie pragną,
oj czy zdążą?
czy nie zdążą?
może zdążą
ludzie przędą, ludzie mielą
domy wznoszą, ściany bielą
ludzie modlą się o grosik
czy uprosi? nie uprosił
mało czasu, czasu mało
drugie życie by się zdało
szkoła - praca,szkoła - praca
praca - szkoła, praca - szkoła
prędzej więcej, więcej prędzej
prędzej więcej

I dzień i noc
i za chwilą chwila
ten czas jak wiatr
przez palce piach
ten piach co zasypie nas
zasypuje nas

A ja żyje, a ja pije
a ja gadam, opowiadam
a ja płonę na pogodę
ja się stroję w liście młode
a ja szumię, a ja lubię
a ja kocham, ja się czubię,
ja z miłości we łzach tonę,
potem krzyczę "co mi po nich?!"
nie znam swego jutra
a nie jestem smutna
nie znam swego pana
a nie jestem sama

za to słyszę zielonej wody ranny śpiew
za to umiem przemawiać głosem siwych mew
za to miałam zapachy wielu, wielu róż
zapoznałam ogromnej drogi biały kurz
za to byłam na końcu świata raz czy dwa
za to śniłam w kolorach takich, że aż "HA!"
za to wiem jak w porę opuścić każdy port
za to w piekle dostanę lożę prima sort!

                                                      Agnieszka Osiecka



krzyk. . .

Zbudził się oblany potem z sercem w krtani. Zrazu nie mógł się zorientować gdzie jest. Ciemność go zewsząd ogarniała. Cisza była, lecz w nim samym kotłował się i rwał zdławiony chrypliwy krzyk. Słyszał go tak wyraźnie, jakby obok w głębi mroku krzyczał człowiek. Usiadł i głowę pełną jątrzącego wrzasku ścisnął dłońmi, lecz krzyk nie ścichł, skowyczał pod czaszką; cała ciemność nim szczekała. Mocniej, aż do bólu ścisnął czoło. Skronie miał zlepione chłodnym potem, dłonie również zimne i lepkie. Przejmujący dreszcz zatrząsł nim od wewnątrz. Odruchowo poszukał obok siebie nakrycia. Poczuł pod palcami najpierw sztywność świeżego prześcieradła, dalej jedwab kołdry. Naciągnął ją na ramiona, i w tym dopiero momencie zdał sobie sprawę, że jest w domu.(...) Na stoliku nocnym kołatał budzik. Teraz go dopiero usłyszał. Przez moment ogarnęło go zdumienie. Jakiż spokój mógł być większy; noc, uśpiony dom(...), zegar cyka. Oto czas się nagle cofnął i zatrzymał wśród jakiejś bardzo odległej, zagubionej godziny. Nieraz się tak zdarzało, że obudzony w środku nocy nie starał się zasnąć natychmiast, lubił tę chwilę samotności niemającej nic z osamotnienia.(...) Wniknął w mrok jak w bezgłośną pustkę, przestał nagle drżeć. O niczym nie myślał. Oparł głowę o podkurczone kolana. Spokój, cisza. Wtem drgnął, ktoś w ciemnościach krzyknął. Wyprostował się i cały się zamienił w słuch. Koło domu rozległ się ten głos, na ulicy. Zrazu wydało mu się, że się przesłyszał. Po chwili się zorientował - to w nim na pewno czaił się i wzrastał ten krzyk.

Jerzy Andrzejewski (fragment powieści Popiół i diament, 1947)


26 października 2012

posłanie. . .

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą czułość w nieczułości świata,
za niepewność - wśród jego pewności
za to, że odczuwacie innych tak jak siebie samych
zarażając się każdym bólem
za lęk przed światem, jego ślepą pewnością, która nie ma dna
za potrzebę oczyszczania rąk
z niewidzialnego nawet brudu ziemi
bądźcie pozdrowieni.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za wasz lęk przed absurdem istnienia
i delikatność niemówienia innym tego co w nich widzicie
za niezaradność w rzeczach zwykłych
i umiejętność obcowania z niezwykłością
za realizm transcendentalny
i brak realizmu życiowego,
za nieprzystosowanie do tego co jest
a przystosowanie do tego co być powinno
za to co nieskończone - nieznane - niewypowiedziane
ukryte w was.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą twórczość i ekstazę
za wasze zachłanne przyjaźnie, miłość i lęk
że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami.

Bądźcie pozdrowieni
za wasze uzdolnienia - nigdy nie wykorzystane -
(niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli
poznać wielkości tych, co przyjdą po was)
za to, że chcą was zmieniać zamiast naśladować
że jesteście leczeni zamiast leczyć świat
za waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę
za niezwykłość i samotność waszych dróg
bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi.

                                            Tadeusz Dąbrowski





25 października 2012

tyrtej. . .

Coraz to z Ciebie jako z drzazgi smolnej
Wokoło lecą szmaty zapalone
Gorejąc nie wiesz czy stawasz się wolny
Czy to co Twoje ma być zatracone
Czy popiół tylko zostanie i zamęt
Co idzie w przepaść z burzą.
Czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament
Wiekuistego zwycięstwa zaranie?

                               Cyprian Kamil Norwid (Fragment z dramatu Za kulisami, 1865-1866)



z listu II . . .

I jak tu popełnić samobójstwo droga pani
kiedy się już dawno nie żyje.
Bo jak można żyć w takim krochmalu naszych czasów.
Ani ręki z tego wyciągnąć by nacisnąć spust pistoletu
ani się w tym utopić.
A jak się patrzy na to wszystko Droga Pani
to czarno czarno czarno
jakby strajk wdów
Hania moja wyszła za mąż.
Będzie miała dziecko.
Cieszymy się wszyscy.

                                Ewa Lipska

sentymentalny wierszyk października. . .

Będziemy leżeć obok siebie
Będziemy trzymać się za ręce
Miło jest zasnąć po pogrzebie
Szeleszczą szarfy gniją wieńce

Korzonki bluszczu masz we włosach
Jak głośno bije twoje serce
To łzy czy rosa? Nocna rosa
Zbieraj kropelkę po kropelce

Miło jest zbudzić się we dwoje
Łono otwiera się w pościeli
Te blade kwiatki to powoje
Trochę przeszkadza zgrzyt piszczeli

Powoje albo wilcze łyko
Miło jest kochać się w ciemności
To już początek października
A jeszcze ciepłe masz wnętrzności

Twoje koronki przybrudzone
W cmentarnych drzewach puszczyk woła
To łzy czy rosa? Łzy bo słone
Teraz pójdziemy do kościoła

                                 Jarosław Marek Rymkiewicz


23 października 2012

to było tak: byłeś szczęśliwy. . .

To było tak:
byłeś szczęśliwy, potem byłeś smutny,
potem znów szczęśliwy, potem nie.

Tak to szło.
Byłeś niewinny, lub byłeś winny,
Brałeś się za coś, lub nie.

Czasem mówiłeś, kiedy indziej milczałeś,
Przeważnie, jak się zdaje, milczałeś – co miałeś mówić?

Teraz jest już niemal po wszystkim.

Twoje życie, jak kochanek, pochyla się i całuje twoje życie.

Robi to nie po, aby wybaczyć –
między tobą i tobą nie ma nic do wybaczenia –
ale wystarczy by piekarz rzucił przez moment okiem
a widzi czy chleb jest gotowy i dobrze wyrośnięty.

Również jedzenie jest teraz tylko dla innych.

Nieważne co z tobą zrobią,
albo co zrobią z twoimi dniami; nie będą mieli racji,
będą tęsknić za złą kobietą, za złym mężczyzną,
wszystkie historie jakie opowiadają, będą zmyślone.

Twoja historia jest taka: byłeś szczęśliwy, potem byłeś smutny,
spałeś, budziłeś się.
Czasem jadłeś pieczone kasztany, czasem daktyle.

                                                                        Jane Hirshfield

prolog. . .

On 

Komu ja gram? Zamkniętym oknom 
klamkom błyszczącym arogancko 
fagotom deszczu - smutnym rynnom 
szczurom co pośród śmieci tańczą 

Ostatni werbel biły bomby 
był prosty pogrzeb na podwórzu 
dwie deski w krzyż i hełm dziurawy 
w niebie pożarów wielka róża 

Chór 

Na rożnie się obraca cielę. 
W piecu dojrzewa chleb brunatny. 
Pożary gasną. Tylko ogień ułaskawiony wiecznie trwa. 

On 

I zgrzebny napis na tych deskach 
imiona krótkie niby salwa 
"Gryf" "Wilk" i "Pocisk" kto pamięta 
spłowiała w deszczu ruda barwa 

Praliśmy potem długie lata 
bandaże. Teraz nikt nie płacze 
chrzęszczą w pudełku po zapałkach 
guziki z żołnierskiego płaszcza 

Chór 

Wyrzuć pamiątki. Spal wspomnienia i w nowy życia 
strumień wstąp. 
Jest tylko ziemia. Jedna ziemia i pory roku nad nią są. 
Wojny owadów - wojny ludzi i krótka śmierć nad miodu 
kwiatem. 
Dojrzewa zboże. Kwitną dęby. W ocean schodzą rzeki z gór. 

On 

Płynę pod prąd a oni ze mną 
nieubłaganie patrzą w oczy 
uparcie szepczą słowa stare 
jemy nasz gorzki chleb rozpaczy 

Muszę ich zawieźć w suche miejsce 
i kopczyk z piasku zrobić duży 
zanim im wiosna sypnie kwiaty 
i mocny zielny sen odurzy 

To miasto - 

Chór 

Nie ma tego miasta 
Zaszło pod ziemię 

On 

świeci jeszcze 

Chór 

Jak próchno w lesie 

On 

Puste miejsce 
lecz wciąż ponad nim drży powietrze 
po tamtych głosach 


Rów w którym płynie mętna rzeka 
nazywam Wisłą. Ciężko wyznać: 
na taką miłość nas skazali 
taką przebodli nas ojczyzną

Zbigniew Herbert (z tomu Napis, 1969)
 
 
   

22 października 2012

księżniczka. . .

       Księżniczka najbardziej lubi leżeć twarzą do podłogi. Podłoga pachnie prochem, wojskiem i nie wiadomo - czym. W szparach księżniczka ukrywa swoje skarby i czerwony koralik, srebrny drucik i jeszcze coś, o czym nie mogę powiedzieć, bo poprzysiągłem.

Zbigniew Herbert (proza poetycka z tomu Hermes, pies i gwiazda, 1957)

cóż tobie imię moje. . .

Cóż tobie imię moje powie?
Umrze jak smutny poszum fali,
Co pluśnie w brzeg i zmilknie w dali,
jak nocą głuchą dźwięk w dąbrowie,

Skreślone w twoim imonniku,
Zostawi martwy ślad, podobny
Do hieroglifów płyt nagrobnych
W niezrozumiałym języku.

Cóż po nim? Pamięć jego zgłuszy
Wir wzruszeń nowych i burzliwych
I już nie wskrzesi w twojej duszy
Uczuć niewinnych, wspomnień tkliwych.

Lecz gdy ci będzie smutno - wspomnij,
Wymów je szeptem jak niczyje
I powiedz: ktoś pamięta o mnie,
Jest w świecie serce, w którym żyję.

                                                      Aleksander Puszkin


18 października 2012

recenzja z nienapisanego wiersza. . .

W pierwszych słowach utworu
autorka stwierdza, ze Ziemia jest mała,
niebo natomiast duże do przesady,
a gwiazd, cytuję: "więcej w nim niż trzeba."

W opisie nieba czuć pewną bezradność,
autorka gubi się w strasznym przestworze,
uderza ją martwota wielu planet
i wkrótce w jej umyśle (dodajmy: nieścisłym)
zaczyna rodzić się pytanie,
czy aby jednak nie jesteśmy sami
pod słońcem, pod wszystkimi na świecie słońcami?

Na przekór rachunkowi prawdopodobieństwa!
I powszechnemu dzisiaj przekonaniu!
Wbrew niezbitym dowodom, które lada dzień
mogą wpaść w ludzkie ręce! Ach, poezja.

Tymczasem nasza wieszczka powraca na Ziemię,
planetę, która może "toczy się bez świadków,"
  jedyna"science fiction, na jaką stać kosmos."
Rozpacz Pascala (1623-1662, przyp. nasz)
wydaje się autorce nie mieć konkurencji
na żadnej Andromedzie ani Kasjopei.
Wyłączność wyolbrzymia i zobowiązuje,
wyłania się więc problem jak żyć et caetera,
albowiem "pustka tego za nas nie rozstrzygnie."
"Mój Boże woła człowiek do Samego Siebie,
ulituj się nade mną, oświeć mnie" ...

Autorkę gnębi myśl o życiu trwonionym tak lekko,
jakby go było w zapasie bez dna.
O wojnach, które - jej przekornym zdaniem -
przegrywane są zawsze po obydwu stronach.
O "państwieniu się" (sic!) ludzi nad lud mi.
Przez utwór prześwituje intencja moralna.
Pod mniej naiwnym piórem rozbłysłaby może.

Niestety, cóż. Ta z gruntu ryzykowna teza
(czy aby jednak nie jesteśmy sami
pod słońcem, pod wszystkimi świecie słońcami)
i rozwinięcie jej w niefrasobliwym stylu
(mieszanina wzniosłości z mową pospolitą)
sprawiają, że któż temu wiarę da?
Z pewnością nikt. No właśnie.

                                Wisława Szymborska (z tomu Wielka liczba, 1976)

11 października 2012

dałem słowo. . .

Dałem słowo
byłem bardzo młody
i rozsądek doradzał
żeby nie dawać słowa

mogłem śmiało powiedzieć
namyślę się jeszcze
nie ma pośpiechu
to nie rozkład jazdy

dam słowo po maturze
po służbie wojskowej
kiedy zbuduję dom

ale czas eksplodował
nie było już przedtem
nie było już potem
w oślepiającym teraz
trzeba było wybierać
więc dałem słowo

słowo -
pętla na szyi
słowo ostateczne
w rzadkich chwilach
kiedy wszystko staje się lekkie
przechodzi w przezroczystość

myślę sobie:
"słowo daję
chętnie bym
cofnął dane słowo"

trwa to krótko
bo oto - skrzypi oś świata
mijają ludzie
krajobrazy
kolorowe obręcze czasu
a dane słowo
ugrzęzło w gardle

                              Zbigniew Herbert (z tomu Epilog burzy, 1998)



09 października 2012

te noce są okropne. . .

Te noce są okropne. Sen
odpycham precz jak ciężki zapach,
duszący zapach. Głowa boli,
jak gdybym tonął w monotonnym
bezmiernym szumie. Szare cienie
po ścianach płyną i kołują
wśród wysp i meduz światła. Wszystko
kłębi się dymem, mgła uchodzi,
oparem nocy. Nim się zmiesza
i runie opar wielką rzeką
gdzieś w dół, gdzie nie ma nic prócz nurtu
nocy bezkresnej – wśród oddechów
uśpionych ludzi, oczadziałych,
otrutych snem – jak cień i światło
ty mi się jawisz i nie jesteś
już niczym więcej, tylko dymem
i snem, i nurtem wszystkich rzeczy...

                                              Tadeusz Borowski

08 października 2012

bez słów. . .

Żyć w rozłące ziemi od nieba,
z wysokością nad głową,
z opuszczeniem u rąk.

Tylko oddal w słońcu przewiewa
chmura za chmurą, obłokowo.

Grunt pod stopą nie ruszy krą,
tylko krew moja wzbiera.

Dotknąć palcem grudy, zostawić
kłos niewytrysły: ślad;
to zasiew na zmartwychwstanie.

Tylko rana w ciele dojrzewa:
nuta niewierna.

Układać świat do słów,
stukać w dzień biały, głuchy klawisz.

Zaledwie żyć dośmiertnie.

                                      Julian Przyboś


06 października 2012

notatki do wiersza. . .

| nasze głowy są jak klatki zamknięte i napakowane | jako że są konieczne trzeba pilnować ich otwartości - wnieść w nie pustkę | dlatego trzeba zmienić wciąż industrialne pokolenia | rozbić "mury wynikłe ściśle" | czytać i pisać | pokazać gdzie próbować zmartwychwstania | on to widział i się tym zachwycił | ona opisała gościa który to sprzątał | powinien być poetą |


05 października 2012

z firmamentów do wzniesionej głowy / gmachy. . .

Poeta,
wykrzyknik ulicy!

Masy wpółzatrzymane, z których budowniczy
uprowadził ruch: znieruchomiałe piętra.
Dachy
przerwane w skłonie.
Mury
wynikłe ściśle.
Góry naładowane trudem człowieczym:
gmachy.

Pomyśleć:
Każda cegła spoczywa na wyjętej dłoni.

                                   Julian Przyboś (z tomu Sponad, 1930)

04 października 2012

sonet. . .

Już północ - cień ponury pół świata okrywa,
A jeszcze serce zmysłom spoczynku nie daje,
Myśl za minionym szczęściem gonić nie przestaje,
Westchnienie po westchnieniu z piersi się wyrywa.

A choć znużóne ciało we śnie odpoczywa,
To myśl znów ulatuje w snów i marzeń kraje,
Goni za marą, której szczęściu niedostje,
A dusza przez sen nawet drugiej duszy wzywa.

Jest kwiat, co się otwiera pośród nocy cienia
I spogląda na księżyc, i miłe tchnienie wonie,
Aż póki nie obaczy jutrzenki promienia.

Jest serce, co się kryje w zakrwawionym łonie,
W nocy tylko oddycha, w nocy we łzach tonie,
A w dzień pilnie ukrywa głębokie cierpienia.


                                                         Juliusz Słowacki

piękne brzmienie. . .

Eufonia (stgr. εὐφωνία euphonia – "piękne brzmienie") – jest to nazwa zbiorcza dla wszystkich typów organizacji nadanej tekstu w jego warstwie brzmieniowej, które w jakimś okresie uważane są za estetycznie dodatnie. Eufonia to przyjemny brzmieniowo ton wypowiedzi, harmonijny dobór dźwięków. Można osiągnąć ten efekt np. poprzez eliminowanie z wiersza głosek syczących lub szumiących, opieranie się na głoskach sonornych i samogłoskach, a także o unikanie hiatusu. Przeciwieństwem eufonii jest kakofonia.

Eufonią nazywa się też dział poetyki obejmujący wiedzę o harmonijnym doborze dźwięków mowy.

Celem eufonii jest sprawienie, by utwór pięknie brzmiał przez m.in.:

celowe powtarzanie tych samych głosek w bliskim sąsiedztwie (konsonanse – gdy powtarzane są spółgłoski i asonanse – gdy samogłoski), np. w wierszu "Epitafium Rzymowi" Mikołaja Sępa Szarzyńskiego: "Ty, co Rzym wpośród Rzyma chcąc baczyć pielgrzymie,/ a wżdy baczyć nie możesz w samym Rzyma Rzymie,/ patrzaj na okrąg murów i w rum obrócone (...)"

aliterację, czyli powtarzanie się tych samych głosek lub zespołów głoskowych na początku kolejnych wyrazów tworzących wers, np. "Wierzbowa wodo, wonna wikliną" (J. Iwaszkiewicz, "Ikwa i ja") ".

eliminowanie trudnych do wymówienia połączeń fonetycznych poprzez rozbijanie ich za pomocą innych głosek (zestarzeć się, we wnętrzu)

perswazja. . .

Nie bój się
to jest twój pokój
o widzisz stół a tu szafa
jabłuszko na stole
boisz się mebli
głuptasku
ten pan już nie przyjdzie

Ty boisz się krzesła
starej gazety pióra
przesadzasz
dziwaczysz
chcesz się wyróżnić

Uśmiechnij się
ten pan już nie przyjdzie
spójrz nam w oczy
nie kryj się po kontach
nie stój pod ścianą
przecież nikt ci nie każe
stać pod ścianą

odezwij się

zima 1958

                  Tadeusz Różewicz (z tomu Rozmowa z Księciem, 1960)


lament. . .

Zwracam się do was kapłani
nauczyciele sędziowie artyści
szewcy lekarze referenci
i do ciebie mój ojcze
Wysłuchajcie mnie.

Nie jestem młody
niech was smukłość mego ciała
nie zwodzi
ani tkliwa biel szyi
ani jasność otwartego czoła
ani puch nad słodką wargą
ni śmiech cherubiński
ni krok elastyczny

Nie jestem młody
niech was moja niewinność
nie wzrusza
ani moja czystość
ani moja słabość
kruchość i prostota

mam lat dwadzieścia
jestem mordercą
jestem narzędziem
tak ślepym jak miecz
w dłoni kata
zamordowałem człowieka
i czerwonymi palcami
gładziłem białe piersi kobiet.

Okaleczony nie widziałem
ani nieba ani róży
ptaka gniazda drzewa
świętego Franciszka
Achillesa i Hektora
Przez sześć lat
buchał z nozdrza opar krwi
Nie wierzę w przemianę wody w wino
nie wierzę w grzechów odpuszczenie
nie wierzę w ciała zmartwychwstanie

                                          Tadeusz Różewicz (z tomu Niepokój, wiersze z lat 1945-1946)





03 października 2012

list z jesieni. . .

Czekam listu od ciebie... Tam Południa słońce
I morze mówi z tobą... U mnie długa słota,
Samotność, jesień, chmury i drzewa więdnące...
Dziś pogoda... lecz słońce chore - jak tęsknota...

Nim wyślesz, włóż list w trawę wonną albo w kwiaty,
Bo tu żadne nie kwitną już... Niech go przepoi
Spokój, woń słońca, szczęście twej bliży i szaty -
Albo go noś godzinę w fałdach sukni swojej...

A papier niechaj będzie niebieski... Bo może
Znów przyjdą chmury szare, smutne, znów na dworze
Słota łkać będzie, kiedy list przyjdzie od ciebie;

Skarżyć się będą drzewa, co więdną i mokną,
A ja, samotny, może znów będę przez okno
Patrzał za małym skrawkiem błękitu na niebie...

                                                  Leopold Staff (z tomu  Ptakom Niebieskim, 1905)

z listów. . .

 Tak sobie myślę, że odrzucanie wszelkich ideologi to byłoby najlepsze wyjście. Nie czytać gazet, nie oglądać żadnej publicystyki w mediach itd. .
Tylko czy bylibyśmy w tym miejscu gdyby koś nad tym nie "pracował". Pewnie tkwilibyśmy w głębokim średniowieczu!
Przeczytałem właśnie przypadkowo parę bzdur bp. Ż., a na portalu znalazłem informacje o sprzedaży listów Alberta Einsteina. i oto co zawierał jeden z nich.
(Można tu zadać pytanie kto czuje się mądrzejszy od tego pana - ale to byłoby nie fair)


"Słowo 'Bóg' jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych, legend, które są ponadto dość dziecinne. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może (dla mnie) tego zmienić"

                                                                                                                           Albert Einstein

A na koniec do każdego kto się nie zgadza, bezczelnie:

"Dwie rzeczy są nieskończone wszechświat i ludzka głupota ...co do wszechświata nie mam pewności"

                                                                                                                           Albert Einstein


   

tren fortynbrasa. . .

                                                                                   Dla M.C.

Teraz kiedy zostaliśmy sami możemy porozmawiać książę jak mężczyzna z mężczyzną
chociaż leżysz na schodach i widzisz tyle co martwa mrówka
to znaczy czarne słońce o złamanych promieniach
Nigdy nie mogłem myśleć o twoich dłoniach bez uśmiechu
i teraz kiedy leżą na kamieniu jak strącone gniazda
są tak samo bezbronne jak przedtem To jest właśnie koniec
Ręce leżą osobno Szpada leży osobno Osobno głowa
I nogi rycerza w miękkich pantoflach

Pogrzeb mieć będziesz żołnierski chociaż nie byłeś żołnierzem
jest to jedyny rytuał na jakim trochę się znam
Nie będzie gromnic i śpiewu będą lonty i huk
kir wleczony po bruku hełmy podkute buty konie artyleryjskie
werbel werbel wiem nic pięknego
to będą moje manewry przed objęciem władzy
trzeba wziąć miasto za gardło i wstrząsnąć nim trochę

Tak czy owak musiałeś zginąć Hamlecie nie byłeś do życia
wierzyłeś w kryształowe pojęcia a nie glinę ludzką
żyłeś ciągłymi skurczami jak we śnie łowiłeś chimery
łapczywie gryzłeś powietrze i natychmiast wymiotowałeś
nie umiałeś żadnej ludzkiej rzeczy nawet oddychać nie umiałeś

Teraz masz spokój Hamlecie zrobiłeś co do ciebie należało
i masz spokój Reszta nie jest milczeniem ale należy do mnie
wybrałeś część łatwiejszą efektywny sztych
lecz czymże jest śmierć bohaterska wobec wiecznego czuwania
z zimnym jabłkiem w dłoni na wysokim krześle
z widokiem na mrowisko i tarczę zegara
Żegnaj książę czeka na mnie projekt kanalizacji
i dekret w sprawie prostytutek i żebraków
muszę także obmyślić lepszy system więzień
gdyż jak zauważyłeś słusznie Dania jest więzieniem
Odchodzę do moich spraw Dziś w nocy urodzi się
Gwiazda Hamlet Nigdy się nie spotkamy
To co po mnie zostanie nie będzie przedmiotem tragedii

Ani nam witać się ani żegnać żyjemy na archipelagach
A ta woda te słowa cóż mogą cóż mogą książę

                                                               Zbigniew Herbert (z tomu Studium przedmiotu, 1961)


 
 

można. . .

Pamiętam że dawniej
poeci pisali "poezje"
można jeszcze pisać wiersze
przez wiele wiele lat
można też robić
wiele innych rzeczy

                        Tadeusz Różewicz (z tomu Rozmowa z księciem, 1960)



przy okrągłym stole. . .

"Du holde Kunst, in wieviel grauen
Stunden"
                                                Pieśń Szuberta

A może byśmy tak, jedyna,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
Ta sama cisza trwa wrześniowa...

W tym białym domu, w tym pokoju,
Gdzie cudze meble postawiono,
Musimy skończyć naszą dawną
Rozmowę smutnie nie skończoną.

Do dzisiaj przy okrągłym stole
Siedzimy martwo, jak zaklęci!
Kto odczaruje nas? Kto wyrwie
Z nieubłaganej niepamięci?

Jeszcze mi ciągle z jasnych oczu
Spływa do warg kropelka słona,
A ty mi nic nie odpowiadasz
I jesz zielone winogrona.

Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam:
"Du holde Kunst"... i serce pęka!
I muszę jechać... więc mnie żegnasz,
Lecz nie drży w dłoni mej twa ręka.

I wyjechałem, zostawiłem,
Jak sen urwała się rozmowa,
Błogosławiłem, przeklinałem:
"Du holde Kunst! Więc tak? Bez słowa?".

Ten biały dom, ten pokój martwy
Do dziś się dziwi, nie rozumie...
Wstawili ludzie cudze meble
I wychodzili stamtąd w zadumie...

A przecież wszystko - tam zostało!
Nawet ta cisza trwa wrześniowa...
Więc może byśmy tak, najmilsza,
Wpadli na dzień do Tomaszowa...?

                                            Julian Tuwim (z tomu Siódma jesień, 1921)


kiedy umrę kochanie. . .

kiedy umrę kochanie
gdy się ze słońcem rozstanę
i będę długim przedmiotem raczej smutnym

czy mnie wtedy przygarniesz
ramionami ogarniesz
i naprawisz co popsuł los okrutny

często myślę o tobie
często piszę do ciebie
głupie listy - w nich miłość i uśmiech

potem w piecu je chowam
płomień skacze po słowach
nim spokojnie w popiele nie uśnie

patrząc w płomień kochanie
myślę, co się też stanie
z moim sercem miłości głodnym

a ty nie pozwól przecież
żebym umarła w świecie
który ciemny jest i który jest chłodny

                        Halina Poświatowska (z wierszy odszukanych / z rękopisów, ~1968)


wieża / różewicz. . .

To ciało które ona nosi na sobie
które kładzie na łóżku zmęczone
w które wprowadzano metalowe instrumenty
to smutne ciało co drży jak piesek
pod zbyt obszernym niebem
to wesołe ciało które tańczyło tak lekko
które miało usta i drogocenne oczy w głowie
które mówiło

ta skóra po której wędrowało słońce
spływały deszcze
ta cisza skóry uroczysta
rozpięta nad nami jak namiot

To ciało którego nigdy nie miałem
bo nalezło tylko do siebie
to ciało chodzi samo po dalekim obcym
mieście siada na ławce odpoczywa
obojętne na nasze
pragnienia
zamknięte

nie rzucaj tego ciała z wysokiej wieży
nie przecinaj mu żył
nie wieszaj go na sznurze
nie maluj na kolor zielony czarny

Ono wraca bez wytchnienia
do swej matki większej
do ziemi

lato 1956

                                     Tadeusz Różewicz (z tomu Formy, 1958)


02 października 2012

miałeś, chamie, złoty róg. . .

Zdobyłem se pawich piór,
nastroiłem pawich piór,
pawie pióra ładne,
pawie pióra kradne,
postawie se pański dwór!

Zdobęde se pański dwór,
wywleke se złoty wór;
złoty wór wysypie
ludziskom przed ślipie;
nakupie se pawich piór!

Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur...

                    Stanisław Wyspiański