30 sierpnia 2015

cóż bo mózg? rozum co?. . .

Cóż bo mózg? rozum co? słynny z polemik,
Wysuszający żywota istotę -
Planów rysownik i potęg alchemik:
Czy kiedy przezeń ukochał kto cnotę? -

Serce - istotnym jest prawdy ogniskiem:
Gdy rozum zbłądzi w najmniejszej usterce,
Serce i z błędów nieraz wraca z zyskiem...
Życia i wiedzy więc treścią cóż?... serce!

Przezeń nieszczęsny śród fortunnych gości
I utwierdzenie śród silnych ma słaby;
Ludzkość, raz gdyby w istotnej miłości
Ruszyła w Niebo, jak do domu szłaby!...

Przez dziwną serca magię i czarowność
Zaniemawiają zawistni oszczerce,
A mądrość cicha odzyskiwa mowność.
Wszystko, co wielkie, jest wielkie przez serce!

Przezeń ułomność obliczem wypięknia,
Jakby światło życie nad mogiłą -
Trwożliwość przezeń się unieprzelęknia,
Blizny bywają wdziękiem, wdzięki - siłą.

Potężnym przezeń, co tkliwe i rzewne,
A rozrzewnionym, co harde i chrobre -
Przezeń jest wszystkość i całość..
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
...zapewne.

Serce jest dobra rzecz, dopóki... dobre!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .

                                           Cyprian Kamil Norwid
 
 
 

29 sierpnia 2015

spóźnić się ... nie miał już siły znosić dalszego poniżenia. . .

   Spóźnić  się  chwilę,  to  nic  poważnego,  ale  Jaromil,  tylekroć  urażony  w  ostatnich dniach,  nie  miał  już  siły  znosić  dalszego  poniżenia;  musiał  spacerować  koło  domu na  ulicy  pełnej  przechodniów,  tak  że  wszyscy  przechodzący  obok  mogli  go  widzieć, jak  czeka  na  kogoś,  kto  się  do  niego  nie  spieszy,  i  w  ten  sposób  wystawia  swą  porażkę na  widok  publiczny. 
   Bał się  spojrzeć  na  zegarek,  by  ten  nazbyt wymowny  gest  nie  zdradził  go  przed  całą ulicą,  jako  daremnie  czekającego(...)

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

poetą, jest pan kochankiem życia. . .

Jest  pan  naiwny,  rzekł  mu  stary  poeta.  Jest  pan  przecież  poetą,  jest  pan  kochankiem  życia,  nie  skrzywdzi  pan  swej  dziewczyny  tym,  że  pokocha  się  pan  z  inną;  życie jest  krótkie  i  okazje,  które  przepuścimy,  nie  powrócą.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

o dziecku, które było szczęśliwe wewnątrz ciała matki. . .

   Znacie  może  przepiękny  wiersz  Ortena  o  dziecku,  które  było  szczęśliwe  wewnątrz ciała  matki  i  traktuje  swoje  narodzenie  jako  potworną  śmierć,  śmierć  pełną  światła i  okropną  tak,  że  chce  wrócić  z  powrotem,  z  powrotem  do  mamy,  z  powrotem  do  prze- słodkiej  woni.  W  niedojrzałym  mężczyźnie  pozostaje  jeszcze  długo  tęsknota  za  bezpieczeństwem  i  jednością  owego  wszechświata,  który  w  matce  cały  samym  sobą  wypełniał,  i  pozostaje  w  nim  także  niepokój  (czy  gniew)  wobec  dorosłego  świata  względności, w  którym  gubi  się  jak  kropla  w  morzu  obcości.  Dlatego  młodzi  ludzie  są  namiętnymi monistami,  wysłannikami  absolutu;  dlatego  poeta  snuje  sobie  prywatny  wszechświat wierszy;  dlatego  młody  rewolucjonista  pragnie  absolutnie  nowego  świata,  ukutego z  jednej  jedynej  jasnej  myśli;  dlatego  nie  znoszą  kompromisu,  ani  w  miłości,  ani  w  polityce;  wzburzony  student  krzyczy  poprzez  dzieje  swoje  wszystko  albo  nic,  a  dwudziestoletni  Viktor  Hugo  wścieka  się,  kiedy  widzi,  jak  Adela  Foucher,  jego  narzeczona,  unosi sobie  na  zabłoconym  chodniku  suknię  tak,  że  widać  jej  kostkę.  Wydaje  mi  się,  że  wstyd jest  ważniejszy  niż  suknia,  upomina  ją  potem  w  surowym  liście  i  grozi:  uważaj  na  to, co  mówię,  jeśli  nie  chcesz,  bym  spoliczkował  pierwszego  zuchwalca,  który  ośmieli  się na  ciebie  spojrzeć! 
   Świat  dorosłych,  gdy  usłyszy  taką  patetyczną  groźbę,  wybucha  śmiechem.  Poeta jest  zraniony  zdradą  kostki  ukochanej  i  śmiechem  tłumu,  i  dramat  poezji  i  świata  zaczyna  się. 
   Świat  dorosłych  wie  przecież,  że  absolut  jest  tylko  złudzeniem,  że  nic,  co  ludzkie, nie  jest  wielkie  ani  wieczne  i  że  to  całkiem  normalne,  gdy(...)

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

gospodarka uzyska za poetów cenne urządzenia miernicze i banany. . .

(...)wziął  Jaromila pod  ramię  i  zaprowadził  go  przed  wielką  szafę.  Otworzył ją  i  wskazał  na  wysokie  stosy papieru  ułożonego  na  półkach:
   -  Miły  towarzyszu,  codziennie  dostajemy  wiersze  przeciętnie  od  dwunastu  nowych autorów.  Ile  to  jest  rocznie?
   -  Nie  potrafię  w  pamięci  policzyć  odpowiedział  zmieszany Jaromil,  kiedy  redaktor  zmuszał  go  do  odpowiedzi.
   -  To  jest  cztery  tysiące  trzystu  osiemdziesięciu  nowych  poetów  rocznie.  Nie  miał byś  ochoty  -  wybrać  się  za  granicę?
   -  Czemu  by  nie  -  odrzekł  Jaromil.
   -  To  nie  przestawaj  pisać  powiedział  redaktor.  -  Jestem  pewien,  prędzej  Czy  później  zaczniemy  poetów  eksportować.  Inne  kraje  eksportują  monterów,  inżynierów  albo zboże  czy  węgiel,  ale  naszym  największym  bogactwem  są  poeci.  Czescy  poeci  będą zakładać  poezję  krajów  rozwijających  się.  Nasza  gospodarka  uzyska  za  poetów  cenne urządzenia  miernicze  i  banany.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

geniusz liryki to geniusz niedoświadczenia. . .


   Liryka  jest  obszarem,  na  którym  jakiekolwiek  twierdzenie  staje  się  prawdą.  Liryk wczoraj  powiedział:  życie  jest  daremne  jak  płacz,  a  dziś  powiedział:  życie  jest  wesołe jak  śmiech,  i  za  każdym  razem  miał  rację.  Dzisiaj  powie:  wszystko  się  kończy  i  zapada w  ciszę,  a  jutro  powie:  nic  się  nie  kończy  i  wszystko  wiecznie  brzmi,  i  oba  stwierdzenia obowiązują.  Liryk  nie  musi  nic  udowadniać;  jedynym  dowodem  jest  patos  przeżycia. Geniusz  liryki  to  geniusz  niedoświadczenia.  Poeta  mało  wie  o  świecie,  ale  wychodzące z  niego  słowa  układają  się  w  piękne  konfiguracje,  mające  idealną  strukturę  kryształu; poeta  jest  niedojrzały,  a  mimo  to  jego  wers  ma  w  sobie  definitywność  przepowiedni, przed  którą  również  on  sam  stoi  w  osłupieniu.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

jak piotr chrystusa ... dobrze rozumiała fakty ... źle rozumiała myśl. . .

   -  Co  to  za  chudzinka,  z  którą  wczoraj  szedłeś?  
   Wyparł  się dziewczyny  jak  Piotr Chrystusa;  wykręcił się,  że  to  była  przygodna  znajoma;  pogardliwie  machnął  nad  nią  ręką.  Ale,  jak  Piotr Chrystusowi,  tak  i  on  pozostał w  duszy  wierny swej  dziewczynie.
(...)

   -  I  tak  nie  wiem,  co  ty  we  mnie  widzisz.  Jest  wkoło  tyle  ładniejszych  dziewcząt. 
   Rozzłościł  się  i  tłumaczył jej,  że  zdrada  nie  ma  z  miłością  nic  wspólnego.  Twierdził, że  kocha  w  niej  to,  co  dla  wszystkich  innych  jest  brzydkie;  w  jakimś  uniesieniu  zaczął to  nawet  nazywać;  mówił,  że  jej  piersi  są  małe  i  nędzne,  z  wielkimi  pomarszczonymi brodawkami,  budzącymi  raczej  litość  niż  zachwyt;  mówił,  że  jej  twarz  jest  piegowata, włosy  rude  a  ciało  chude  i  że  właśnie  dlatego  ją  kocha. 
   Ruda  rozpłakała  się,  ponieważ  dobrze  rozumiała  fakty  (ubożuchne  piersi,  rzadkie włosy),  źle  rozumiała  myśl.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

chwila ... tylko ... jeśli była posłanką pięknej wieczności. . .

   Potem  leżał  spokojnie  obok  niej,  całował  ją  czule  po  ramieniu  i  było  mu  dobrze. Jednakże  ten  dureń  nie  mógł zadowolić  się  piękną  chwilą;  piękna  chwila  miała  dla  niego znaczenie  tylko  wtedy,  jeśli  była  posłanką  pięknej  wieczności;  piękna  chwila,  która  wypadłaby  z  poplamionej  wieczności,  była  dla  niego  jedynie  kłamstwem.  Chciał  się  więc upewnić,  że  ich  wieczność  jest  nie  splamiona,  i  zapytał,  błagalnie  raczej  niż  napastliwie:
   -  Ale  powiedz  mi,  że  to  był  tylko  głupi  żart  z  tym  badaniem  lekarskim.
   -  No  pewnie  -  powiedziała  dziewczyna;  cóż  miała  odpowiedzieć  na  tak  głupie  pytanie?

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

fascynowały również niektóre czasowniki. . .

Jaromila  fascynowały  również  niektóre  czasowniki,  zwłaszcza  te,  które  wyrażały prosty  ruch  naprzód:  biec,  iść,  a  jeszcze  bardziej  płynąć  i  lecieć.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

być bezustannie pijanym... winem, poezją, cnotą. . .

"Szalejcie  ze  mną!"  -  wzywa  Vitezslav  Nezval  swoich  czytelników,  a  Baudelaire  pisze: „Trzeba  być  bezustannie  pijanym...  winem,  poezją,  cnotą,  wedle  upodobania..."  Liryka jest  pijaństwem  i  człowiek  się  upija,  aby  łatwiej  jednoczyć  się  ze  światem.  Rewolucja nie  pragnie  być  badana  i  obserwowana,  pragnie,  by  ludzie  się  z  nią  jednoczyli;  w  tym sensie  jest  liryczna  i  liryki  potrzebująca.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

poezja oddała rewolucji swój głos, a rewolucja w zamian za to wyzwoliła ją z samotności. . .

11 

   Aula  wydziału  filozoficznego  była  przepełniona,  a  na  podium  siedziało  kilku  poetów. Młodzieniec  w  błękitnej  koszuli  (jakie  nosili  wówczas  członkowie  Związku  Młodzieży), z  bujną  czupryną  do  góry  zaczesanych  włosów,  stał  na  przodzie  i  mówił:
   -  Poezja  nigdy  nie  odgrywa  tak  ważnej  roli  jak  w  czasach  rewolucji;  poezja  oddała rewolucji  swój  głos,  a  rewolucja  w  zamian  za  to  wyzwoliła  ją  z  samotności;  poeta  dzisiaj wie,  że  ludzie  go  słyszą,  że  słyszy  go  zwłaszcza  młodzież,  bo:  „Młodość,  poezja  i  rewolucja  -  to  jedno!"  Potem  powstał  pierwszy  poeta  i  recytował  wiersz  o  dziewczynie,  która rozstaje  się  z  ukochanym,  ponieważ  ukochany,  pracujący  przy  sąsiedniej  tokarce,  jest nicponiem  i  nie  wypełnia  planu;  ukochany  nie  chce  jednak  dziewczyny  stracić  i  dlatego zaczyna  pilnie  pracować,  aż  wreszcie  na  jego  tokarce  pojawia  się  czerwona  chorągiew ka  przodownika  pracy.  Po  nim  wstawali  kolejni  poeci  i  wygłaszali  wiersze  o  pokoju, o  Leninie  i  Stalinie,  o  bojownikach  zamęczonych  przez  faszystów  i  o  robotnikach  przekraczających  normy.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

pióro ..., zamienił na pistolet, będący kluczem. . .

  18letni  Lermontow  został  żołnierzem,  umknął  swojej  babce  i  jej  uciążliwej  macierzyńskiej  miłości.  Pióro,  będące  kluczem  do  własnej  duszy,  zamienił  na  pistolet,  będący  kluczem  do  bram  świata.  Jeśli  bowiem  poślemy  kulę  w  piersi  człowieka to  tak,  jak  byśmy  do  tych  piersi  sami  weszli;  a  piersi  tego  drugiego,  to  jest  świat.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

pragnął jeszcze raz zwrócić się do sławnego poety. . .

(...)jedno  tylko  mogło  go  nieco  pocieszyć  -  by  został  przynajmniej  uznany  za  poetę). 
   Pragnął  jeszcze  raz  zwrócić  się  do  sławnego  poety.  Chciał się  do  niego  zwrócić  nie  listownie,  ale  w  formie  poetyckiego  fajerwerku.  Wyszedł  kiedyś  z  domu  z  ostrym  nożem. Krążył  długo  wokół  budki  telefonicznej,  a  kiedy  się  upewnił,  że  w  pobliżu  nie  ma  nikogo, wszedł  do  środka  i  uciął  słuchawkę  z  końcem  sznura.  Codziennie  udawało  mu  się jakąś słuchawkę  uciąć,  aż  wreszcie  po  dwudziestu  dniach  (list  od  dziewczyny  ani  od  poety nie  nadchodził!)  miał  dwadzieścia  odciętych  słuchawek.  Włożył  je  do  pudła,  pudło  zapakował,  związał  sznurkiem,  napisał  na  nim  adres  sławnego  poety  i  swoje  nazwisko  jako nadawcy.  Poruszony  zaniósł  paczkę  na  pocztę.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

onanizował się rozpaczliwie i wściekle. . .

   Powiedzieliśmy,  że  nie  był  stworzony  do  masturbacji,  lecz  do  wielkiej  miłości,  a  jednak  w  owych  tygodniach  onanizował  się  rozpaczliwie  i  wściekle,  jakby  chciał  sam  siebie karać  czynnością  tak  niską  i  haniebną.  Pobolewała  go  potem  całymi  dniami  głowa,  ale on  niemal  się  z  tego  cieszył,  ponieważ  ten  ból  przysłaniał  mu  urodę  kobiet  w  lekkich sukienkach  i  tłumił  zuchwałe  roztęsknione  melodie  szlagierów;  mógł  wówczas  w  łagodnym  otępieniu  łatwiej  przepływać  przez  nieskończoną  powierzchnię  dnia.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

smutek. . .

Kwiaty, co jeszcze wczoraj
jaśniały od kwitnienia,
spadają w zwiędłych kolorach
z drzewa osamotnienia.

Widzę, jak lecą z obłoków
niczym śnieżynki na ziemię.
Nie słychać dudnienia kroków,
zbliża się wielkie milczenie.

Na niebie gwiazdy nie błyszczą,
w sercu miłość nie gości.
Milczenie ogarnia wszystko,
świat pusty i pełen szarości.

Kto serce od łez uchroni
w czasach wielkiego cierpienia?
Spadają kwiaty na błonie
z drzewa osamotnienia.

                                  Hermann Hesse
   
 
 

we mgle. . .

We mgle się wszystko nurza,
samotność domów i bram.
Drzewo nie widzi wzgórza,
każdy jest sam.

Pełen przyjaciół był świat,
światło sprzyjało życiu.
Teraz, gdy spada mgła,
wszystko zanika w ukryciu.

Zaprawdę nie wie nic,
kto nie przebywał w mrokach,
kto ócz nie widzi i lic —
powszędy ciemność głęboka.

Dziwnie we mgle wędrować,
życie kołacze u bram.
Człowiek przed ludźmi się chowa,
każdy jest sam.

                                                Hermann Hesse
 
 
 

27 sierpnia 2015

co z tego?. . .

Że będzie sławny, o tym wiedziano już w szkole:
Dla współuczniów był więcej niż zwykłym kolegą;
Więc cel sobie wytyczył i wytężał wolę,
Młodzieńcze lata spędził w znoju i mozole;
"Co z tego? - duch Platona zaśpiewał. - Co z tego?"

Książki, które napisał, znikały spod lady,
Po iluś latach zdobył bez trudu większego
Dość pieniędzy, by co dzień móc jadać obiady,
I przyjaciół w potrzebie nie skąpiących rady;
"Co z tego? - duch Platona zaśpiewał. - Co z tego?"

Spełnił mu się nareszcie każdy sen szczęśliwy -
Miał żonę, córkę, syna, dom i ptaków świergot
W ogródku, gdzie mógł sadzić kapustę i śliwy,
Wokół siebie - poetów orszak hałaśliwy;
"Co z tego? - duch Platona zaśpiewał. - Co z tego?"

"Spełniłem swe zadanie - pomyślał na starość. -
Zgodnie z dziecinnym planem całe życie zbiegło;
Choć głupcy się wściekali, wykazałem stałość
I w czymś tam osiągnąłem przecież doskonałość";
Ale duch jeszcze głośniej zaśpiewał: "Co z tego?"

                                                                     William Butler Yeats
 
 
 

26 sierpnia 2015

człowiek wielkiej miłości i pogardy ... przyjść kiedyś musi. . .

Zbutwiała, samozwątpiała teraźniejszość, musi nam się zjawić przecie ten wyzwalający człowiek wielkiej miłości i pogardy, duch twórczy, którego napór sił własnych ciągle wygania z wszelkich uboczy i zaświatów, którego samotności tłum nie rozumie, jak gdyby ona była ucieczką przed rzeczywistością; tymczasem jest ona tylko jego zanurzeniem się, zagrzebaniem, zagłębieniem w rzeczywistość, by stamtąd kiedyś, gdy znowu wróci na światło, mógł wyzwolenie przynieść tej rzeczywistości: jej wyzwolenie od przekleństwa, którem obarczył ją dotychczasowy ideał. Ten człowiek przyszłości, który nas tak samo od dotychczasowego wyzwoli ideału, jak i od tego, co zeń wyróść musiało, od wielkiego wstrętu, od woli nicości, od nihilizmu, ten dzwon bijący południa i wielkiego rozstrzygnięcia, dzwon, który wolę znów wolną uczyni, który wróci ziemi jej cel, a człowiekowi jego nadzieję, ten antychryst i antynihilista, ten zwycięzca Boga i nicości – przyjść kiedyś musi.

Fryderyk Nietzsche (Z genealogii moralności, 1887)
   
   
   

23 sierpnia 2015

tam, gdzie los nie buduje swoich dworców. . .

W tych  dniach  zaczął  pisać  długi  wiersz.  Był  to  wiersz-zdarzenie  i  mówił  o  mężczyźnie,  który  nagle  zrozumiał,  że  jest  stary;  że  znalazł  się  tam,  gdzie  los  nie  buduje  swoich dworców;  że  jest  opuszczony  i  zapomniany;  że  wokół  niego  pokoje  bieli  się  wapnem i  wynoszą  sprzęty  i  wszystko  wymieniają  w  jego  pokoju.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

wyrwany ze swego normalnego kontekstu, oddziaływuje. . .

Pomiędzy  nimi  była  przymocowana  do  ściany  słuchawka  telefoniczna  z  kawałkiem  od ciętego  sznura;  (kiedyś  naprawiali  im  aparat  telefoniczny  i  Jaromil  dostrzegł  w  odciętej zepsutej  słuchawce  ów  przedmiot,  który,  wyrwany  ze  swego  normalnego  kontekstu, oddziaływuje  cudownie  i  ma  prawo  być  nazwany  surrealistycznym  obiektem).

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

nie był już opanowany przez to, co przeżył, lecz to, co przeżył, było opanowane przez to, co napisał. . .

   Jaromila  ogarnęła  tęsknota  i  zamknął  książkę.  Wziął  następnie  papier  i  ołówek  i  sam  zaczął pisać.  Tak  jak  to  widział  u  Eluarda,  Nezvala,  Biebla,  Desnosa,  pisał  jeden  pod  drugim krótkie  wersy,  bez  rytmu  i  rymu.  Była  to  wariacja  na  temat  tego,  co  czytał(...)
   Czytał  sobie  swój  wiersz  na  głos  wiele  razy  w  kółko  śpiewnym  patetycznym  głosem i  był  zachwycony.  Na  dnie  tego  wiersza  była  Magda  w  wannie  i  on  z  twarzą  przyciśniętą  do  drzwi;  nie  znalazł  się  więc  poza  granicami  swego  przeżycia;  był  wszakże  wysoko ponad  nim;  niechęć  wobec  samego  siebie  została  na  dole;  tam  na  dole  ręce  pociły  mu się  z  tremy  i  przyśpieszał  oddech;  tu  na  górze,  w  wierszu,  był  wysoko  ponad  swą  słabością;  przygoda  z  dziurką  od  klucza  i  własnym  tchórzostwem  zmieniła  się  w  zwykłą odskocznię,  nad  którą  teraz  latał;  nie  był już  opanowany  przez  to,  co  przeżył,  lecz  to, co  przeżył,  było  opanowane  przez  to,  co  napisał.
   Następnego  dnia  poprosił  babcię,  żeby  mu  pożyczyła  maszynę  do  pisania;  przepisał  wiersz  na  specjalnym  papierze  i  było  to  jeszcze  piękniejsze  niż  wtedy,  gdy  mówił go  sobie  na  głos,  ponieważ  wiersz  przestał  być  zwykłym  następstwem  słów,  a  stał  się rzeczą;  jego  samoistność  była  jeszcze  bardziej  bezsporna.  Zwyczajne  słowa  są  na  święcie  po  to,  aby  zanikły  zaraz  po  tym,  gdy  zostały  wypowiedziane,  służą  bowiem  tylko momentowi  porozumienia;  są  podporządkowane  rzeczom,  są  jedynie  ich  oznaczeniem; ale  te  słowa  same  stały  się  teraz  rzeczą  i  nie  były  niczemu  podporządkowane;  ich  prze znaczeniem  nie  było  chwilowe  porozumienie  i  szybki  zanik,  lecz  trwanie.
(...)
(...)jeżeli  wiersz  ma  być  wierszem,  musi  być  przez kogoś  czytany;  dopiero  wtedy  udowodni,  że  nie  jest  tylko  zaszyfrowanym  dziennikiem i  może  żyć  samodzielnym  życiem,  niezależnym  od  tego,  kto  go  napisał.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

na pożegnanie do ręki kilka książek. . .

   Zaraz  na  jednym  z  pierwszych  spotkań  dał  jej  na  pożegnanie  do  ręki  kilka  książek. Mama  musiała  je  potem  w  domu  czytać,  i  to  czytać  po  kryjomu,  ponieważ  bała  się, że  ciekawy  Jaromil  będzie  się  jej  pytał,  skąd  ma  książki,  albo  że  podobne  pytanie  zada jej  ktoś  inny  z  rodziny,  a  ona  będzie  z  trudem  wymyślać  jakieś  zadowalające  kłamstwo, bowiem  książki  już  na  pierwszy  rzut  oka  różniły  się  od  tych,  które  miały  w  bibliotekach jej  przyjaciółki  czy  krewni.  Musiała  więc  chować  książki  do  bieliźniarki  pod  staniczki i  nocne  koszule  i  czytać  je  w  chwilach,  gdy  była  sama.  Być  może  poczucie  zakazanej czynności  i  strach  przed  zdemaskowaniem  nie  pozwalały  jej  skoncentrować  się  na  tym, co  czytała,  gdyż  wydaje  nam  się,  że  zbyt  wiele  pożytku  z  lektury  nie  miała,  ba  -  że  jej prawie  wcale  nie  rozumiała,  chociaż  niektóre  strony  czytała  dwa  i  trzy  razy  pod  rząd.
   Przychodziła  potem  do  malarza  ze  strachem, jak  uczennica,  która  boi  się  wywołania do  odpowiedzi,  ponieważ  malarz  od  razu  ją  pytał,  jak  się  jej  książka  podobała,  a  ona wiedziała,  że  chce  usłyszeć  od  niej  coś  więcej,  niż  zwykłe  pozytywne  zapewnienie, wiedziała,  że  książka  stanowi  dla  niego  przedmiot  dyskusji  i  że  są  w  książce  zdania, w  oparciu  o  które  chciałby  się  z  mamą  porozumieć  jak  w  oparciu  o  wspólnie  wyznawaną prawdę.  O  tym  wszystkim  mama  wiedziała,  lecz  bynajmniej  nie  pomogło  jej  to  zrazu mieć,  co  właściwie  było  w  książce,  czy  też  -  co  w  niej  było  takiego  ważnego.  Jak  chytra uczennica  sięgnęła  więc  po  wymówkę:  skarżyła  się,  że  książki  musi  czytać  potajemnie, by  uniknąć  ujawnienia,  i  dlatego  nie  może  się  na  nich  należycie  skupić.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

22 sierpnia 2015

z powodu wielkich przeżyć narodów. . .

Nie chciała być zła; chciała przez tę odmowę dać do zrozumienia, że skromne przeżycia serc nie idą w zapomnienie z powodu wielkich przeżyć narodów(...)

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

historia ... w cieniu jej ogromnej postaci. . .

   Potem w Monachium mocarstwa doszły do porozumienia i ojciec Jaromila powrócił z przygranicznego bunkra, który zajęło niemieckie wojsko. Od tej pory siadywali wszyscy na dole w pokoju dziadka i co wieczór roztrząsali poszczególne kroki Historii, która - jak im się zdawało - jeszcze do niedawna spała (albo czaiła się udając, że śpi) i nagle wyskoczyła z ukrycia, aby w cieniu jej ogromnej postaci wszystko inne pozostało niewidoczne. Ó, jak dobrze było mamie w tym cieniu! Czeskie oddziały uciekały z terenów przygranicznych, Czechy zostały pośrodku Europy niczym nie osłonięte, jak obrana ze skóry pomarańcza; pół roku później wczesnym rankiem zjawiły się na ulicach Pragi niemieckie czołgi(...)

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

21 sierpnia 2015

od lania uratował go rym i że w ten sposób poezja po raz pierwszy ukazała mu. . .

Babcia obiecała kiedyś Jaromilowi, że mu da jabłuszko, ale potem zapomniała o swej obietnicy i zjadła je; Jaromil czuł się wówczas oszukany, bardzo się złościł i powtórzył kilkakrotnie: Niedobra babusia ukradła jabłusia. W pewnym sensie wypowiedź tę można by postawić obok cytowanej myśli Jaromila, że mamusia jest be, tylko że tym razem nie dostał po pupie, ponieważ wszyscy - łącznie z babcią - śmiali się i powiedzenie często później między sobą (co jednak nie uszło uwadze czujnego Jaromila) z rozbawieniem powtarzali. Jaromil nie bardzo wówczas rozumiał przyczynę swego sukcesu, ale my wiemy bardzo dobrze, że od lania uratował go rym i że w ten sposób poezja po raz pierwszy ukazała mu swą magiczną moc.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

20 sierpnia 2015

sonet 66. . .

W śmierć jak w sen odejść pragnę, znużony tym wszystkim:
Tym, jak rzadko zasługę nagradza zapłata,
Jak miernota się stroi i raduje zyskiem,
Jak czysta ufność krzywdzi wiarołomstwo świata,
Jak hańba blask honoru rychło brudem maże,
Jak żądza na złą drogę dziewiczość sprowadza,
Jak zacność bezskutecznie odpiera potwarze,
Jak moc pospólna trwoni nieudolna władzą,
Jak sztuce zatykają usta jej wrogowie,
Jak naukę w pacht biorą ignorantów stada,
Jak prosta prawdomówność głupotą się zowie,
Jak dobro złu na sługę najwyżej się nada.

Znużony - odejść pragnę; lecz chęć w sobie dławię:
Jeśli umrę, sam na sam z światem cię zostawię.

                                                                     William Shakespeare
 

bo jest mi to potrzebne. . .

Jedyne, co wiem, to że maluję, bo jest mi to potrzebne, a maluję to, co mi przychodzi do głowy i więcej się nad tym nie zastanawiam.

Frida Khalo
   
   
   

zdrowy intelekt opiera się na uświadomieniu sobie i zrozumieniu etapu cienia. . .

   - Czasami ludzie  mi  mówią,  że jestem  trochę ponura  - wyznaje Mari  szczerze. 
   Takahashi  przerzuca  futerał  z  puzonem  z  prawego  ramienia  na  lewe.  -  Słuchaj,  życie  nie dzieli  się  po  prostu  na  rzeczy  ponure  i  wesołe.  Pośrodku  jest  pośrednia  strefa  cienia.  Zdrowy intelekt   opiera   się   na  uświadomieniu  sobie  i  zrozumieniu  etapu  cienia.  A  osiągnięcie szczególnie ponura.

Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
   
   
   

sobie jakby własny świat. . .

  -  Myślę,  że  z  czasem,  po trochu  zbudowałam  sobie  jakby  własny  świat.  I  kiedy  jestem  w  nim  sama,  jest  mi  nieco  lżej na  duszy.  Ale  fakt,  że  musiałam  sobie  taki  świat  zbudować,  świadczy  o  tym,  że  jestem  słabym człowiekiem,   którego   łatwo   zranić.   I   ten   mój   świat   w   oczach   innych   ludzi   jest bezwartościowy,  nieważny.  Jak domek z kart,  który  może znieść  każdy  silniejszy  podmuch...

Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
   
   
   

to po śmierci jest tylko nicość?. . .

   - Słuchaj, Mari, wierzysz  w reinkarnację? 
   Mari  potrząsa głową.  - Chyba  nie wierzę.
   - Myślisz, że  nie ma  przyszłego  życia?
   -  Nigdy  się  nad  tym  głęboko  nie  zastanawiałam.  Ale  zdaje  mi  się,  że  nie  ma  powodu myśleć,  że jest.
   -  To po śmierci jest  tylko nicość?
   - Zasadniczo  tak myślę.
   -  A  ja  uważam,  że  powinno  być  coś  takiego  jak  reinkarnacja.  A  raczej  strasznie  bym  się bała,  gdyby  nie  było.  Bo  nie  mogę  zrozumieć,  co  to  nicość.  Nie  mogę  zrozumieć  i  nie  mogę sobie wyobrazić.
   -  Nicość  oznacza,  że  nie  ma  absolutnie  nic,  więc  nie  ma  szczególnie  potrzeby  tego rozumieć albo  sobie wyobrażać.
   -  Ale  co  zrobić,  jeżeli  ta  nicość  wymaga,  żeby  ją  zrozumieć  albo  sobie  wyobrazić? Przecież nigdy  nie umarłaś, prawda? Może dopiero jak się umrze,  to się człowiek dowie.

Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
   
   
   

w świecie, w którym żyje, nie ma żadnego okresu przygotowań. . .

  -  Ta  chińska  dziewczyna  w  hotelu  Alphaville,  naga,  pokrwawiona.  Obcy  facet  pobił  ją  i  zdarł  z  niej ubranie.  To  była  ładna  dziewczyna.  Ale  w świecie,  w  którym  żyje,  nie  ma  żadnego okresu  przygotowań.  Nikt  się  nie  zastanawia,  czy  należy  do  tych,  którym  zajmuje  to  trochę czasu. Prawda? 
   Takahashi  w milczeniu  przyznaje jej rację. 
   Mari  ciągnie  dalej:  -  Jak  tylko  ją  zobaczyłam,  pomyślałam,  że  chciałabym  się  z  nią zaprzyjaźnić.  Bardzo  wyraźnie  to  poczułam.  Gdybyśmy  się  spotkały  w  innym  miejscu,  w innym  czasie,  myślę,  że  na  pewno  byśmy  się  zaprzyjaźniły.  Zwykle  nie  odczuwam  tego  w stosunku do ludzi.  A  raczej nie  zwykle, tylko  nigdy.
   - Uhm.
   -  Ale  choć  tak  myślę,  nasze  światy  za  bardzo  się  od  siebie  różnią.  Nic  na  to  nie  mogę poradzić.  Choćbym  nie wiem  jak się starała.
   - Pewnie  nie możesz.
   -  I  chociaż  widziałyśmy  się  tak  krótko  i  prawie  nie  rozmawiałyśmy,  mam  teraz  niejasne wrażenie,  że  ona  we  mnie  zamieszkała.  Jakby  stała  się  częścią  mnie.  Nie  bardzo  potrafię  to wyrazić.
   - Czujesz jej ból.
   - Może i  tak.

Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
   
   
   

gdybym powiedział. . .

-  Ale  gdybym  powiedział,  że  „Nie  mogę  odpowiedzieć  na  to  pytanie”,  z  kontekstu wynikałoby,   że  odpowiedź  de  facto  brzmi:   Yes.   Prawda?  Byłby  to  tak  zwany  zamiar ewentualny,  dolus eventualis.

Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
   
   
   

19 sierpnia 2015

ośmiornica przyjmuje różne kształty. czasami kształt państwa, a czasami kształt prawa. . .

   -  Ale  kiedy  tak  chodziłem  do  sądu i  przysłuchiwałem  się  procesom,  zaczęły  mnie  dziwnie interesować  sądzone  sprawy  i  związani  z  nimi  ludzie.  Czy  też  stopniowo  zaczęło  mi  się wydawać,  że  to  wszystko  mnie  dotyczy.  To  było  przedziwne  uczucie.  Przecież  tam  sądzi  się ludzi,  którzy,  jakkolwiek  by  na  to  patrzeć,  są  inni  niż  ja.  Żyją  w  innym  świecie,  między  moim światem   a  ich  jest  solidny  wysoki  mur.  Tak  myślałem  na  początku.  Przecież  mało prawdopodobne,  że  popełnię  jakieś  brutalne  przestępstwo.  Jestem  pacyfistą,  jestem  łagodny, od  dzieciństwa  na  nikogo  nie  podniosłem  ręki.  Dlatego  byłem  tylko  obserwatorem,  mogłem przyglądać się procesowi  z dystansu. Jako czemuś, co  mnie  nie dotyczy. 
   Podnosi głowę i  patrzy  na  Mari. Szuka odpowiednich słów.
   -  Ale  gdy  tak  chodziłem  regularnie  do  sądu,  słuchałem  zeznań  świadków,  mów prokuratorów  i  obrońców,  oświadczeń  oskarżonych,  zacząłem  tracić  pewność  siebie.  Czyli zacząłem  myśleć  tak:  być  może  nie  istnieje  mur  dzielący  od  siebie  dwa  światy.  A  jeśli  nawet istnieje,  może  to  tylko  byle  jaki  mur  z  papier-mâché.  Gdyby  się  o  niego  lekko  oprzeć,  być może  by  się  go  przebiło  i  wypadło  na  drugą  stronę.  Czy  też  może  tamta  strona  wślizgnęła  się już  po cichu  do naszego  wnętrza,  tylko  my  jeszcze  tego  nie  zauważyliśmy?  Tak  mi  się  zaczęło wydawać.  Trudno to wyrazić  słowami.
   Takahashi wodzi palcem bo brzegu filiżanki.
   -  Kiedy  raz  się  tak  pomyśli,  różne  rzeczy  zaczynają  inaczej  wyglądać.  Sam  system sądowy zaczął mi się jawić jako jakiś szczególny, dziwny stwór.
   - Dziwny stwór?
   -  Na  przykład,  powiedzmy,  jak  ośmiornica.  Olbrzymia  ośmiornica  żyjąca  na  dnie  oceanu. Ma  niespożyte  siły  witalne,  wiele  pokręconych  ramion  i  gdzieś  podąża  po  dnie  ciemnego morza.   Przyglądając   się   tym   procesom,   nie   mogłem  przestać  sobie   tego   wyobrażać. Ośmiornica  przyjmuje  różne  kształty.  Czasami  kształt  państwa,  a  czasami  kształt  prawa. Zdarza  się  też,  że  przybiera  bardziej  skomplikowane,  kłopotliwe  formy.  Choćby  obcinać  jej ramiona  jedno  po  drugim,  i  tak  odrastają.  Nikt  nie  jest  w  stanie  zabić  tego  stworzenia.  Jest  na to  za  silne  i  mieszka  zbyt  głęboko.  Nie  wiadomo  nawet,  gdzie  ma  serce.  Czułem  wtedy przejmujący  strach.  I  coś  w  rodzaju  rozpaczy,  że  choćby  uciekać  na  koniec  świata,  nie  da  się uciec.  Ten  stwór  nawet  przez  chwilę  się  nie  zastanowi  nad  tym,  że  ja  jestem  mną,  a  ty  tobą.  W jego  oczach  wszyscy  ludzie  tracą  imiona,  tracą  twarze.  Stajemy  się  wszyscy  jedynie  znakami. Jedynie numerami.

Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
   
   
   

co ... znaczy ... naprawdę twórczo. . .

   - Chcesz  zostać zawodowym  muzykiem? 
   Takahashi  potrząsa  głową. -  Nie  mam  dość  talentu.  Strasznie  przyjemnie  jest  grać,  ale  nie mógłbym  się  z  tego  utrzymać.  Jest  duża  różnica  między  robieniem  czegoś  dobrze  a  robieniem czegoś   naprawdę  twórczo.  Myślę,  że  gram  zupełnie  nieźle.  Niektórzy  mnie  chwalą  i oczywiście  cieszę  się  z tego.  Ale  to wszystko.  Dlatego  z  końcem  miesiąca  zamierzam  odejść  z zespołu i  pożegnać  się z muzyką.
   - Co to  konkretnie  znaczy,  że robi  się coś naprawdę twórczo?
   -  Hm...  Wchłaniając  muzykę  całym  sercem,  nagle  fizycznie  coś  w  sobie  poruszasz,  a jednocześnie  tak  samo  poruszasz  coś  w  słuchaczu.  Czyli  tworzy  się  taki  wspólny  stan.  Chyba o to chodzi.
   -  To wydaje  się trudne.

Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
   
   
   

chciał uświadomić ... wagę swojej egzystencji. . .

Podnosi  rękę  i  spogląda  na  zegarek. Wszystkie  czynności  wykonuje  nienaturalnie  wolno.  Wcale  mu  się  nie  spieszy.  Wygląda  to tak,  jakby  chciał  uświadomić  trzem  stojącym  tam  kobietom  wagę  swojej  egzystencji.  Na wszystko  może  poświęcić  tyle  czasu,  na  ile  przyjdzie  mu  ochota.

Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
   
   
   

kobieta wielka jak stodoła. . .

   Kiedy  wstają,  widać,  że  dziewczyna  jest  drobna,  a  kobieta  wielka  jak  stodoła.  Musi  mieć z metr  siedemdziesiąt pięć.

Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
   
   
   

każdy walczy na innym polu. . .

   -  Myślę,  że  moja  siostra  nie  bardzo  odróżnia  puzon  od  tostera.  Za  to  na  pierwszy  rzut  oka odróżni Pradę  od Gucciego.
   - Każdy  walczy  na innym  polu - uśmiecha  się on.

Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
   
   
   

18 sierpnia 2015

wzywany czy nie, bóg tu będzie. . .

   –  Nie  kłamię.
   –  I  dobrze.  Nie  mam  ochoty  niepotrzebnie  cię  maltretować.  Nawiasem mówiąc,  słyszałeś  o  Carlu  Jungu? 
   Ushikawa  odruchowo  zmarszczył  brwi  pod  przepaską.  Carl  Jung?  O  czym  ten człowiek  mówi?
   –  Chodzi  o  tego  psychologa  Junga?
   –  Owszem.
   –  Mniej  więcej  się  orientuję  –  powiedział  Ushikawa  ostrożnie.  – Dziewiętnasty  wiek,  urodzony  w  Szwajcarii.  Był  uczniem  Freuda,  ale  potem  ich  drogi się  rozeszły.  Nieświadomość  zbiorowa.  Tyle  mniej  więcej  wiem.
   –  Świetnie. 
   Ushikawa  czekał  na  dalszy  ciąg.
   –  Carl  Jung  miał  elegancki  dom  w  drogiej  dzielnicy  willowej  nad  Jeziorem Zuryskim  i  prowadził  tam  z  rodziną  dostatnie  życie.  Ale  potrzebował  miejsca,  w którym  mógłby  się  zatopić  w  głębokich  rozmyślaniach.  Znalazł  więc  niewielką położoną  nad  wodą  parcelę  w  miejscowości  Bollingen  na  drugim  krańcu  jeziora  i postawił  tam  niewielki  dom.  Nie  był  aż  tak  wspaniały,  żeby  go  nazwać  willą letniskową.  Ale  własnymi  rękami  zbudował  okrągły,  wysoki  dom  z  kamieni.  Kupił  je w pobliskim  kamieniołomie.  W  tamtych  czasach  trzeba  było  mieć  kwalifikacje kamieniarza,  żeby  budować  z  takiego  materiału.  Jung  specjalnie  zdobył  potrzebne kwalifikacje.  Został  nawet  członkiem  cechu.  Zbudowanie  tego  domu  własnymi rękami  miało  dla  niego  wielkie  znaczenie.  Jednym  z  ważnych  powodów  tej  budowy była  też  śmierć  jego  matki. 
   Tamaru  zrobił  krótką  przerwę.
   –  Nazwał  go  Wieżą.  Zaprojektował  na  wzór  domów,  jakie  widział  w afrykańskich  wioskach  podczas  swoich  podróży.  Całe  życie  toczyło  się  tam  w  jednym pomieszczeniu.  To  był  bardzo  skromny  dom.  Jung  uważał,  że  jest  w  nim  wszystko potrzebne  do  życia.  Nie  było  prądu,  gazu  ani  bieżącej  wody.  Doprowadził  wodę  z pobliskich  gór.  Później  zrozumiał,  że  kształt  tego  domu  był  jedynie  jednym  z archetypów.  Wkrótce  Wieża  została  w  miarę  potrzeb  podzielona,  powstały  oddzielne pomieszczenia,  doszło  piętro,  a  później  kilka  przybudówek.  Sam  namalował  obrazy na  ścianach.  Ten  proces  ilustrował  podział  i  rozwój  ludzkiej  świadomości.  Dom funkcjonował  jak  trójwymiarowa  mandala.  Ukończenie  go  wymagało  około  dwunastu lat.  Dla  badaczy  Junga  to  wyjątkowo  interesujący  budynek.  Słyszałeś  o  tym? 
   Ushikawa  potrząsnął  głową. 
   –  Dom nadal  stoi  nad  brzegiem  Jeziora  Zuryskiego.  Sprawują  nad  nim  pieczę potomkowie  Junga,  ale  niestety  nie  jest  otwarty  dla  publiczności,  więc  nie  można  go zwiedzać.  Podobno  nad  drzwiami  tej  oryginalnej  Wieży  Jung  sam  wyrył  w  kamieniu napis,  który  pozostał  do  dziś:  „Zimno  czy  nie,  Bóg  tu  będzie” * .  Zimno  czy  nie,  Bóg tu  będzie  –  powtórzył  cicho  jeszcze  raz.  –  Rozumiesz? 
   Ushikawa  potrząsnął  głową.
   –  Nie,  nie  rozumiem.
   –  No tak.  Ja  też  nie  wiem,  co  to  znaczy.  Wskazówka  ukryta  jest  zbyt  głęboko. Interpretacja  jest  za  trudna.  Ale  w  każdym  razie  Jung  czuł  potrzebę,  żeby  pracowicie wyryć  dłutem  taki  właśnie  napis  nad  wejściem  domu,  który  sam  zaprojektował  i zbudował  kamień  po  kamieniu.
(...)
   –  Jak  napisał  Shakespeare  –  zwrócił  się  cicho  do  tej  ciężkiej,  nieforemnej głowy:  –  Jeśli  dziś  umrzemy,  jutro  nie  będziemy  musieli.  Więc  postarajmy  się spojrzeć  na  siebie  z  jak  najlepszej  strony.
   Nie  mógł  sobie  przypomnieć,  czy  te  słowa  pochodziły  z  Henryka  IV  czy Ryszarda  III** .

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 3, 2010)
   
   
   


*Tamaru  mylnie  podaje  miejsce  i  treść  napisu.  Łacińska  sentencja  wyryta została  nad  domem  Junga  w  Küsnacht,  a  nie  nad  drzwiami  Wieży  w  Bollingen.  Głosi ona:  Vocatus  atque  non  vocatus  Deus  aderit,  czyli:  „Wzywany  czy  nie,  Bóg  tu będzie”.  Była  to  odpowiedź  udzielona  Lacedemończykom  przez  wyrocznię  delficką przed  wojną  z  Atenami.
...

**Być  może  chodzi  o  cytat  z  Henryka  IV:  He  that  dies  this  year  is  quit  for  the next  (cz.  2,  akt  2,  sc.  3)
 
 
   

dwadzieścia lat utraciło już swoją substancję. . .

Bardzo  długo  to  trwało,  myśli  Tengo.  Ale  jednocześnie  zauważa,  że dwadzieścia  lat  utraciło  już  swoją  substancję.  Te  lata  minęły  w  jednej  chwili,  a  więc mogły  być  w  jednej  chwili  pogrzebane.

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 3, 2010)
   
   
   

człowiekowi rozwijać. . .

Umiarkowane  ambicje  pozwalają  się  człowiekowi  rozwijać.

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 3, 2010)
   
   
   

świat przetrwał jakoś. . .

   –  Nie  szkodzi.  To  prezent  ode  mnie.  Kiedy  zacznie  ci  przeszkadzać,  możesz go  wrzucić  do  Zatoki  Tokijskiej.  To  będzie  mały  krok  na  drodze  do  rozbrojenia świata.
   –  Być  może  jednak  aż  do  samego  końca  nie  wystrzeli.  Co  będzie  wbrew zasadzie  Czechowa.
   –  To  też  nie  szkodzi.  Lepiej,  żeby  nie  strzelał.  Zbliża  się  już  koniec dwudziestego  wieku.  Sytuacja  jest  trochę  inna  niż  w  czasach  Czechowa.  Nie  ma powozów  ani  kobiet  w  gorsetach.  Świat  przetrwał  jakoś  nazizm,  bomby  atomowe  i muzykę  współczesną.  Znacznie  zmieniła  się  także  sztuka  pisania  powieści.  Nie  ma  się czym  przejmować  –  mówi  Tamaru.

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 3, 2010)
   
   
   

16 sierpnia 2015

jak się nie ma takiej okazji, to 'w poszukiwaniu straconego czasu' trudno w całości przeczytać. . .

   –  Dziękuję.  Ale  w  tej  chwili  niczego  mi  specjalnie  nie  brakuje.
   –  Książki,  filmy  wideo,  takie  rzeczy?
   –  Żaden  konkretny  tytuł  nie  przychodzi  mi  do  głowy.
   –  A co powiesz  na  W poszukiwaniu  straconego  czasu  Prousta?  –  pyta  Tamaru. –  Jeśli  jeszcze  nie  czytałaś,  to  może  być  dobra  okazja  do  przeczytania  całości.
   –  A ty czytałeś?
   –  Nie.  Nigdy  nie  siedziałem  w  więzieniu  ani  nigdy  się  nigdzie  długo  nie ukrywałem.  Ludzie  mówią,  że  jak  się  nie  ma  takiej  okazji,  to  W  poszukiwaniu straconego  czasu  trudno  w  całości  przeczytać.
   –  A znasz  kogoś,  kto  przeczytał?
   –  Znam  osoby,  które  spędziły  długi  czas  w  więzieniu,  ale  to  nie  są  chyba ludzie,  których  interesowałby  Proust.
   –  Spróbuję.  Jak  gdzieś  trafisz  na  tę  książkę,  dołącz  ją  do  następnej  dostawy.
   –  Prawdę  mówiąc,  już  ją  przygotowałem  –  mówi  Tamaru.
   We wtorek  z  wybiciem  pierwszej  przychodzą  „zaopatrzeniowcy”. 
(...)
   Na  stole  leży  stos  tomów  W  poszukiwaniu  straconego  czasu.  Nie  jest  to  nowe wydanie,  ale  książki  nie  noszą  śladów  czytania.  Łącznie  siedem  tomów.  Aomame podnosi  jedną  i  przerzuca  kartki.
(...)
   –  Przyszła  dostawa?  –  pyta  Tamaru.
   –  Dziękuję.  Myślę,  że  jest  wszystko,  czego  mi  potrzeba.  Te  urządzenia treningowe  też  są  odpowiednie.  Teraz  pozostaje  tylko  zabrać  się  do  Prousta.
(...)
   –  Kiedy  człowiek  siedzi  sam  w  zamknięciu,  w  niewielkim  mieszkaniu,  kiedy się  z  nikim  nie  spotyka,  z  nikim  nie  rozmawia,  w  rzeczywistości  nie  jest  mu  wcale łatwo.  Nawet  twardziele  dość  szybko  wymiękają.  Szczególnie,  jeśli  jeszcze  ktoś  cię ściga.
(...)
Kiedy człowiek  długo  żyje  w  ciągłym  napięciu,  sam  nie  wie,  kiedy  nerwy  napinają  mu  się  do ostateczności,  a  potem  robią  się  jak  zbyt  rozciągnięta  guma.  A  jak  raz  się  rozciągną, już  nie  wrócą  do  normy.

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 3, 2010)
   
   
   

"komunizm” był początkowo wybitnym systemem. . .

Uczono też  o procesie  rozwoju świata.  Na  świecie istniały  dwa  nienawidzące  się  nawzajem  systemy:  „kapitalizm”  i  „komunizm”.  Niestety,  oba  miały poważne  problemy  i  świat  zasadniczo  zmierzał  w  złym  kierunku.  „Komunizm”  był  początkowo wybitnym  systemem  filozoficznym  o wzniosłych  ideałach,  lecz  został  po drodze  wypaczony  przez „egoistycznych”  polityków.  Dziewczynce  pokazano  zdjęcie  jednego z  tych  „egoistycznych polityków”.  Miał  wielki  nos  i  czarne  bujne  włosy,  skojarzył  jej  się  z  królem  diabłów.

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 3, 2010)
   
   
   

15 sierpnia 2015

gdzie jest światło, musi być cień. . .

- Tam,  gdzie  jest  światło,  musi  być  cień,  a  tam,  gdzie  jest  cień,  musi  być  światło.  Nie  ma  cienia bez  światła  i  nie  ma  światła  bez  cienia.  Carl  Gustav Jung tak  mówi  w  jednej  ze  swoich książek(...)

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 2, 2010)
   
   

Cień jest  tak zły,  jak człowiek  jest  pozytywny.  Im  bardziej  staramy  się  być  dobrzy,  cudowni  i idealni,  tym  bardziej  definitywnie  Cień  pragnie  być  ciemny,  zły i  destrukcyjny.  Kiedy człowiek stara  się  wykroczyć  poza  własne  możliwości  i  stać  się  idealnym,  Cień zstępuje  od piekła  i  staje  się diabłem.  A  to  dlatego,  że  z  punktu widzenia  natury i  prawdy stawanie  się  kimś  lepszym  od siebie samego  jest  równie  grzeszne, jak stanie  się  kimś  gorszym  od siebie .

Carl Gustav Jung (The Vision Seminars, Spring, Zurich,  1976)
   
   
   

osiąga się pewien wiek, życie staje się. . .

Kiedy osiąga  się  pewien  wiek, życie  staje  się  jedynie  procesem  ciągłego  tracenia różnych  rzeczy.  Ważne  rzeczy wyślizgują  się  panu jedna  po drugiej  z  rąk i  wypadają,  jak zęby wyłamywane  z  grzebienia.  Zamiast  tego  dostają  się  panu jedynie  bezwartościowe  imitacje.

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 2, 2010)
   
   
   

14 sierpnia 2015

mój własny. . .

Chudy jest mój anioł opiekuńczy. Nie chce jeść ani pić.
Wypada mi z ręki łyżka, kiedy na niego patrzę, rozlewam na stół herbatę.
Jest też okropnie źle odziany. Trudno pokazać się z nim w towarzystwie, po prostu nie wypada.
Mruk z niego także, a nawet i nieuk. Patrzy obojętnie na moją biblioteczkę, nie korzysta z łazienki.
Czasem coś maże na ścianie, albo rymuje bez sensu, albo skacze, tłukąc sobie przy tym głowę o sufit i obcierając kolana.
Ale jest to przecież anioł, mój własny anioł, więc lubię go i nie chcę innego.

Julia Hartwig (z tomu Dwoistość, 1971)
   
   
   

dar. . .

Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.

Berkeley, 1971

                                     Czesław Miłosz (z tomu Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada, 1974)

większość ludzi nie chce prawdy, którą da się udowodnić. . .

   – Bo większość  ludzi  nie  chce  prawdy,  którą  da  się  udowodnić.  Tak jak pani  powiedziała,  w  wielu przypadkach  prawdzie  towarzyszy silny ból. A  prawie  nikt  nie  szuka  prawdy,  której  towarzyszy ból.  Ludzie  potrzebują  pięknych  i  przyjemnych  historii,  które  pozwolą  im  choć  trochę  poczuć,  że ich  istnienie  ma  głębszy sens. Dlatego  właśnie  powstają  religie.  
   Mężczyzna  pokręcił  kilka  razy głową, a  potem  mówił  dalej:  
   – Jeżeli  teoria  A  pokaże  jakiemuś  jemu  czy jej, że  ich  istnienie  ma  głęboki  sens, będzie  dla  nich prawdą. A  teoria  B  pokazująca  im,  że  są  bezsilni  i  ich  istnienie  jest  bez  znaczenia,  będzie  fałszem. Są  od siebie  wyraźnie  oddzielone.  Gdyby  ktoś  upierał  się, że  prawdziwa  jest  teoria  B, ludzie  by  go nienawidzili,  pogardliwie  ignorowali, a  w  niektórych  przypadkach  atakowali.  Czy coś  jest  logiczne, czy da  się  udowodnić  – takie  rzeczy nie  mają  dla  nich  znaczenia.  Wielu  ludzi  z  wielkim  trudem utrzymuje  się  na  granicy normalności,  zaprzeczając,  odrzucając  wizję  tego,  że  są  bezsilni  i  ich istnienie  jest  bez  znaczenia.  
   – Ale  ludzki  organizm,  wszelka  cielesność  z  niewielkimi  indywidualnymi  różnicami  jest  bezsilna  i bez  znaczenia.  Prawda?  
   – Ma  pani  rację  – powiedział  mężczyzna.  – Wszelka  cielesność  w  mniejszym  lub  większym stopniu  jest  bezsilna  i  bez  znaczenia.  Bez  względu  na  wszystko  niebawem  się  rozpada  i  znika.  To niezaprzeczalna  prawda. A  ludzki  duch?  
   – Staram  się  w  miarę  możliwości  nie  myśleć  o duchu.  
   – Dlaczego?  
   – Bo nie  ma  specjalnej  potrzeby.  
   – Dlaczego  nie  ma  specjalnej  potrzeby myśleć  o duchu?  Przecież  rozmyślanie  nad własnym duchem  to jedno z  nieodzownych  ludzkich  poczynań,  bez  względu  na  to,  jaka  jest  jego skuteczność.

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 2, 2010)
   
   
   

13 sierpnia 2015

ważny jest moment śmierci. . .

Dla  człowieka  ważny  jest  moment  śmierci.  Urodzin  się  nie  wybiera,  ale  można wybrać,  jak się  umrze.  
   Aomame  przygryzła  wargi.  
   – Najpewniejszy  sposób to wsunąć  lufę  do ust  i  od dołu roztrzaskać  mózg.  W  ten  sposób.  Tamaru  wziął  od Aomame  pistolet  i  pokazał  jej, jak to  zrobić. Wiedziała,  że  broń jest zabezpieczona,  ale  i  tak ten  widok ją  zdenerwował. Zabrakło  jej  tchu,  jakby  coś  utkwiło  jej  w gardle.  
   – Ale  nawet  i  to  nie  jest  stuprocentowo pewne.  Znam  jednego gościa,  któremu  nie  udało  się  umrzeć i  strasznie  się  męczył.  Razem  byliśmy  w  Siłach  Samoobrony.  Włożył  do ust  lufę  karabinu, przymocował  łyżkę  do spustu i  popchnął  ją  palcami  stóp. Ale  pewnie  lufa  się  trochę  przesunęła.  Nie udało  mu  się  umrzeć  i  żył  potem  jak roślina.  Tak przeżył  dziesięć  lat. Niełatwo  jest  odebrać  sobie życie.  Nie  tak jak na  filmie.  Na  filmie  wszyscy  bez  trudu popełniają  samobójstwa.  Nie  czują  bólu i raz-dwa  umierają.  Ale  w  rzeczywistości  tak nie  jest. Człowiek  nie  może  umrzeć,  dziesięć  lat  leży w łóżku  i  robi  pod siebie.  
   Aomame  w  milczeniu  przytaknęła.  
   Tamaru  wyjął  naboje  z  pistoletu  i  magazynka,  potem  wsunął  je  do plastikowej  torebki.  Podał  jej pistolet  i  naboje.  – Nie  jest  naładowany.  
   Przyjęła  je  i  kiwnęła  głową.  
   – Posłuchaj, znacznie  mądrzej  jest  myśleć  o tym,  jak przeżyć.  I bardziej  realistycznie.  Taka  jest moja  rada.
(...)
   – Amatorzy nie  powinni  się  zabierać  do takich  rzeczy – powiedział  Tamaru.  – Z  doświadczenia wiem,  że  nic  dobrego z  tego  nie  wychodzi.  Ale  ty pewnie  jakoś  sobie  poradzisz. W  pewnym  sensie jesteś  do mnie  podobna. Kiedy przyjdzie  co do czego,  potrafisz  na  pierwszym  miejscu postawić zasady,  a  nie  siebie.


Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 2, 2010)
   
   
   

widząc pistolet, zawsze powinnaś założyć, że jest naładowany. . .

   – Przede  wszystkim,  biorąc  pistolet  nie  upewniłaś  się, czy jest  nabity,  a  gdyby  był,  czy nie  jest odbezpieczony.  A  po drugie, wzięłaś  go i  przez  krótką  chwilę  skierowałaś  lufę  w  moją  stronę. Jedno i  drugie  jest  niedopuszczalne.  Poza  tym,  jeżeli  nie  masz  zamiaru  strzelać,  lepiej  nie  kłaść palców  pod osłonę  języka  spustowego.  
   – Dobrze, będę  uważała.  
   – Poza  nagłymi  wypadkami,  zwłaszcza  podczas  brania  do ręki,  podawania  i  noszenia  pistoletu,  w magazynku  nie  powinno być  ani  jednego  naboju. W  dodatku,  widząc  pistolet,  zawsze  powinnaś założyć,  że  jest  naładowany.  Do czasu  aż  się  dowiesz, że  nie  jest. Pistolety są  produkowane  w  celu zabijania  i  ranienia  ludzi.  Nigdy za wiele  ostrożności.  Niektórzy się  śmieją,  że  jestem  nadmiernie przezorny.  Ale  głupie  wypadki  naprawdę  się  zdarzają,  a  giną  w  nich  i  odnoszą  rany zawsze  ci, którzy się  śmieli  z  innych,  tych  przezornych.  Tamaru  wyjął  z  kieszeni  plastikową  torebkę.  W  środku było  siedem  nowych  nabojów. Położył  je na  stole. – Jak widzisz,  w  tej  chwili  nie  jest  nabity.  Magazynek  jest  założony,  ale  pusty.  W  komorze także  nie  ma  naboju.

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 2, 2010)
   
   
   

11 sierpnia 2015

niewplątywanie się w skomplikowaną sieć stosunków międzyludzkich. . .

   Pojęcie  obowiązku  zawsze  napawało  Tengo  lękiem  i  odstręczało  go.  Do  tej  pory  żył, zręcznie  unikając  sytuacji  wymagających  brania  na  siebie  obowiązków.  Unikanie ograniczenia  regulaminami,  niewplątywanie  się  w  skomplikowaną  sieć  stosunków międzyludzkich,  niepożyczanie  nic  nikomu  i  od  nikogo,  swobodne  i  spokojne  życie  w pojedynkę  –  tego  właśnie  zawsze  konsekwentnie  pragnął.  I  w  tym  celu  gotów  był  znieść  wiele niedogodności. 
   Aby  uciec  od  zobowiązań,  Tengo  bardzo  wcześnie  przyswoił  sobie  sposób  nierzucania się  w  oczy.  Nie  ujawniał  w  pełni  swoich  zdolności,  nie  wyrażał  prywatnych  poglądów,  unikał wysuwania  się  naprzód,  starał  się  wtopić  w  tło.  Od  dzieciństwa  życie  zmuszało  go  do radzenia  sobie  o  własnych  siłach,  bez  polegania  na  innych.  Lecz  dzieci  w  rzeczywistości  nie mają  siły.  Kiedy  wieje  silny  wiatr,  muszą  się  za  czymś  ukryć,  czegoś  uchwycić,  żeby  ich  nie poniósł.  Dlatego  zawsze  potrzebny  im  jest  jakiś  gotowy,  przemyślany  plan.  Jak  sierotom  z powieści  Dickensa. 
   Można  powiedzieć,  że  do  tej  pory  życie  na  ogół  prosto  mu  się  układało.  Zdołał  się uchylić  od  wszelkich  zobowiązań.  Nie  został  na  uczelni,  nie  zatrudnił  się  na  etacie,  nie  ożenił się,  miał  pracę  dającą  mu  stosunkowo  dużo  swobody,  znalazł  sobie  satysfakcjonującą partnerkę  seksualną  (mającą  niewielkie  wymagania),  w  wolnym  czasie  –  którego  mu  nie brakowało  –  pisał  powieści.  Trafił  mu  się  mentor  literacki  pod  postacią  Komatsu,  dzięki któremu  regularnie  dostawał  też  zlecenia  pisania  tekstów  do  magazynów.  Jego  własne  utwory nie  ujrzały  jeszcze  światła  dziennego,  ale  w  tej  chwili  to,  co  zarabiał,  zupełnie  wystarczało  mu na  życie.  Nie  miał  bliskich  przyjaciół  ani  oficjalnej  dziewczyny.  Do  tej  pory  chodził  co prawda  z  dziesięcioma  i  utrzymywał  z  nimi  stosunki  seksualne,  ale  żaden  z  tych  związków nie  trwał  długo.  Za  to  przynajmniej  był  wolny.

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 1, 2009)
   
   
   

jeżeli ... jesteśmy jedynie nośnikami genów. . .

Idąc  do  stacji  metra,  Aomame  rozmyślała  nad  tym,  jaki  dziwny  jest  świat.  Jeżeli,  tak  jak powiedziała  starsza  pani,  jesteśmy  jedynie  nośnikami  genów,  dlaczego  tak  wielu  z  nas  musi mieć  takie  dziwne  życie?  Gdybyśmy  wiedli  prostą  egzystencję,  nie  rozmyślalibyśmy  na  żadne niepotrzebne  tematy  i  zajmowalibyśmy  się  wyłącznie  utrzymaniem  się  przy  życiu  i reprodukcją;  bez  trudu  udałoby  się  nam  przekazać  DNA.  Jaką  korzyść  mogą  mieć  geny  z tego,  że  ludzie  zmuszeni  są  do  przeżywania  takiego  kłopotliwie  pokręconego,  a  czasami wręcz  nienormalnego  życia?
(...)
Aomame  nie  wiedziała.  Wiedziała  tylko,  że  teraz  nie  może  już  wybrać  innego  życia.  Bez względu  na  wszystko  mogę  żyć  tylko  tym.  Nie  mogę  swojego  życia  oddać  i  wymienić  na nowe.  Choćby  było  dziwne,  choćby  było  skrzywione,  ja  nośnik  istnieję  właśnie  w  nim.

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 1, 2009)
   
   
   

04 sierpnia 2015

szukam ich, ale nigdy nie znajduję martwych. . .

Nawet  bez  imion  można  je  odróżnić  po  plamkach  czy kształcie.  A  poza  nie  ma  sensu  tego  robić,  bo  szybko  umierają.  To  tylko  chwilowi  bezimienni przyjaciele.  Przychodzę  tu  codziennie,  widuję  się  z  motylami,  witam  się  z  nimi,  rozmawiam  o różnych  rzeczach.  Lecz  kiedy  nadchodzi  ich  pora,  znikają  gdzieś.  Szukam  ich,  ale  nigdy  nie znajduję  martwych.  Znikają  bez  śladu,  jakby  rozpłynęły  się  w  powietrzu.  Motyle  to stworzenia  pełne  ulotnej  gracji.  Nie  wiadomo,  skąd  się  biorą,  mają  skromne  i  ograniczone pragnienia  i  wkrótce  gdzieś  cicho  znikają.

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 1, 2009)
   
   
   

w niedzielny poranek. . .

Wiele  osób  uważa  niedzielny  poranek  za  symbol  odpoczynku.  Lecz  Tengo  w  okresie dorastania  nigdy  nie  cieszył  się  z  tych  poranków.  Niedziele  zawsze  go  przygnębiały.  Gdy nadchodził  weekend,  zaczynał  się  czuć  ociężały,  tracił  apetyt,  tu  i  tam  coś  go  pobolewało. Niedziela  zawsze  przypominała  mu  zwichrowany  księżyc,  który  ciągle  pokazuje  tylko  swoją ciemną  stronę.  [...] zdarzało  mu  się  budzić  w  niedzielny  poranek  w  niewyjaśnionym  złym  nastroju. Czuł  łamanie  w  kościach,  czasami  miewał  mdłości.  Ta  reakcja  stała  się  częścią  jego osobowości.  Prawdopodobnie  przesiąkła  głęboko  do  podświadomości.

Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 1, 2009)