Cóż bo mózg? rozum co? słynny z polemik,
Wysuszający żywota istotę -
Planów rysownik i potęg alchemik:
Czy kiedy przezeń ukochał kto cnotę? -
Serce - istotnym jest prawdy ogniskiem:
Gdy rozum zbłądzi w najmniejszej usterce,
Serce i z błędów nieraz wraca z zyskiem...
Życia i wiedzy więc treścią cóż?... serce!
Przezeń nieszczęsny śród fortunnych gości
I utwierdzenie śród silnych ma słaby;
Ludzkość, raz gdyby w istotnej miłości
Ruszyła w Niebo, jak do domu szłaby!...
Przez dziwną serca magię i czarowność
Zaniemawiają zawistni oszczerce,
A mądrość cicha odzyskiwa mowność.
Wszystko, co wielkie, jest wielkie przez serce!
Przezeń ułomność obliczem wypięknia,
Jakby światło życie nad mogiłą -
Trwożliwość przezeń się unieprzelęknia,
Blizny bywają wdziękiem, wdzięki - siłą.
Potężnym przezeń, co tkliwe i rzewne,
A rozrzewnionym, co harde i chrobre -
Przezeń jest wszystkość i całość..
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
...zapewne.
Serce jest dobra rzecz, dopóki... dobre!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Cyprian Kamil Norwid
30 sierpnia 2015
29 sierpnia 2015
spóźnić się ... nie miał już siły znosić dalszego poniżenia. . .
Spóźnić się chwilę, to nic poważnego, ale Jaromil, tylekroć urażony w ostatnich dniach, nie miał już siły znosić dalszego poniżenia; musiał spacerować koło domu na ulicy pełnej przechodniów, tak że wszyscy przechodzący obok mogli go widzieć, jak czeka na kogoś, kto się do niego nie spieszy, i w ten sposób wystawia swą porażkę na widok publiczny.
Bał się spojrzeć na zegarek, by ten nazbyt wymowny gest nie zdradził go przed całą ulicą, jako daremnie czekającego(...)
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
poetą, jest pan kochankiem życia. . .
Jest pan naiwny, rzekł mu stary poeta. Jest pan przecież poetą, jest pan kochankiem życia, nie skrzywdzi pan swej dziewczyny tym, że pokocha się pan z inną; życie jest krótkie i okazje, które przepuścimy, nie powrócą.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
o dziecku, które było szczęśliwe wewnątrz ciała matki. . .
Znacie może przepiękny wiersz Ortena o dziecku, które było szczęśliwe wewnątrz ciała matki i traktuje swoje narodzenie jako potworną śmierć, śmierć pełną światła i okropną tak, że chce wrócić z powrotem, z powrotem do mamy, z powrotem do prze- słodkiej woni. W niedojrzałym mężczyźnie pozostaje jeszcze długo tęsknota za bezpieczeństwem i jednością owego wszechświata, który w matce cały samym sobą wypełniał, i pozostaje w nim także niepokój (czy gniew) wobec dorosłego świata względności, w którym gubi się jak kropla w morzu obcości. Dlatego młodzi ludzie są namiętnymi monistami, wysłannikami absolutu; dlatego poeta snuje sobie prywatny wszechświat wierszy; dlatego młody rewolucjonista pragnie absolutnie nowego świata, ukutego z jednej jedynej jasnej myśli; dlatego nie znoszą kompromisu, ani w miłości, ani w polityce; wzburzony student krzyczy poprzez dzieje swoje wszystko albo nic, a dwudziestoletni Viktor Hugo wścieka się, kiedy widzi, jak Adela Foucher, jego narzeczona, unosi sobie na zabłoconym chodniku suknię tak, że widać jej kostkę. Wydaje mi się, że wstyd jest ważniejszy niż suknia, upomina ją potem w surowym liście i grozi: uważaj na to, co mówię, jeśli nie chcesz, bym spoliczkował pierwszego zuchwalca, który ośmieli się na ciebie spojrzeć!
Świat dorosłych, gdy usłyszy taką patetyczną groźbę, wybucha śmiechem. Poeta jest zraniony zdradą kostki ukochanej i śmiechem tłumu, i dramat poezji i świata zaczyna się.
Świat dorosłych wie przecież, że absolut jest tylko złudzeniem, że nic, co ludzkie, nie jest wielkie ani wieczne i że to całkiem normalne, gdy(...)
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
gospodarka uzyska za poetów cenne urządzenia miernicze i banany. . .
(...)wziął Jaromila pod ramię i zaprowadził go przed wielką szafę. Otworzył ją i wskazał na wysokie stosy papieru ułożonego na półkach:
- Miły towarzyszu, codziennie dostajemy wiersze przeciętnie od dwunastu nowych autorów. Ile to jest rocznie?
- Nie potrafię w pamięci policzyć odpowiedział zmieszany Jaromil, kiedy redaktor zmuszał go do odpowiedzi.
- To jest cztery tysiące trzystu osiemdziesięciu nowych poetów rocznie. Nie miał byś ochoty - wybrać się za granicę?
- Czemu by nie - odrzekł Jaromil.
- To nie przestawaj pisać powiedział redaktor. - Jestem pewien, prędzej Czy później zaczniemy poetów eksportować. Inne kraje eksportują monterów, inżynierów albo zboże czy węgiel, ale naszym największym bogactwem są poeci. Czescy poeci będą zakładać poezję krajów rozwijających się. Nasza gospodarka uzyska za poetów cenne urządzenia miernicze i banany.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
geniusz liryki to geniusz niedoświadczenia. . .
5
Liryka jest obszarem, na którym jakiekolwiek twierdzenie staje się prawdą. Liryk wczoraj powiedział: życie jest daremne jak płacz, a dziś powiedział: życie jest wesołe jak śmiech, i za każdym razem miał rację. Dzisiaj powie: wszystko się kończy i zapada w ciszę, a jutro powie: nic się nie kończy i wszystko wiecznie brzmi, i oba stwierdzenia obowiązują. Liryk nie musi nic udowadniać; jedynym dowodem jest patos przeżycia. Geniusz liryki to geniusz niedoświadczenia. Poeta mało wie o świecie, ale wychodzące z niego słowa układają się w piękne konfiguracje, mające idealną strukturę kryształu; poeta jest niedojrzały, a mimo to jego wers ma w sobie definitywność przepowiedni, przed którą również on sam stoi w osłupieniu.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
jak piotr chrystusa ... dobrze rozumiała fakty ... źle rozumiała myśl. . .
- Co to za chudzinka, z którą wczoraj szedłeś?
Wyparł się dziewczyny jak Piotr Chrystusa; wykręcił się, że to była przygodna znajoma; pogardliwie machnął nad nią ręką. Ale, jak Piotr Chrystusowi, tak i on pozostał w duszy wierny swej dziewczynie.
(...)
- I tak nie wiem, co ty we mnie widzisz. Jest wkoło tyle ładniejszych dziewcząt.
Rozzłościł się i tłumaczył jej, że zdrada nie ma z miłością nic wspólnego. Twierdził, że kocha w niej to, co dla wszystkich innych jest brzydkie; w jakimś uniesieniu zaczął to nawet nazywać; mówił, że jej piersi są małe i nędzne, z wielkimi pomarszczonymi brodawkami, budzącymi raczej litość niż zachwyt; mówił, że jej twarz jest piegowata, włosy rude a ciało chude i że właśnie dlatego ją kocha.
Ruda rozpłakała się, ponieważ dobrze rozumiała fakty (ubożuchne piersi, rzadkie włosy), źle rozumiała myśl.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
chwila ... tylko ... jeśli była posłanką pięknej wieczności. . .
Potem leżał spokojnie obok niej, całował ją czule po ramieniu i było mu dobrze. Jednakże ten dureń nie mógł zadowolić się piękną chwilą; piękna chwila miała dla niego znaczenie tylko wtedy, jeśli była posłanką pięknej wieczności; piękna chwila, która wypadłaby z poplamionej wieczności, była dla niego jedynie kłamstwem. Chciał się więc upewnić, że ich wieczność jest nie splamiona, i zapytał, błagalnie raczej niż napastliwie:
- Ale powiedz mi, że to był tylko głupi żart z tym badaniem lekarskim.
- No pewnie - powiedziała dziewczyna; cóż miała odpowiedzieć na tak głupie pytanie?
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
fascynowały również niektóre czasowniki. . .
Jaromila fascynowały również niektóre czasowniki, zwłaszcza te, które wyrażały prosty ruch naprzód: biec, iść, a jeszcze bardziej płynąć i lecieć.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
być bezustannie pijanym... winem, poezją, cnotą. . .
"Szalejcie ze mną!" - wzywa Vitezslav Nezval swoich czytelników, a Baudelaire pisze: „Trzeba być bezustannie pijanym... winem, poezją, cnotą, wedle upodobania..." Liryka jest pijaństwem i człowiek się upija, aby łatwiej jednoczyć się ze światem. Rewolucja nie pragnie być badana i obserwowana, pragnie, by ludzie się z nią jednoczyli; w tym sensie jest liryczna i liryki potrzebująca.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
poezja oddała rewolucji swój głos, a rewolucja w zamian za to wyzwoliła ją z samotności. . .
11
Aula wydziału filozoficznego była przepełniona, a na podium siedziało kilku poetów. Młodzieniec w błękitnej koszuli (jakie nosili wówczas członkowie Związku Młodzieży), z bujną czupryną do góry zaczesanych włosów, stał na przodzie i mówił:
- Poezja nigdy nie odgrywa tak ważnej roli jak w czasach rewolucji; poezja oddała rewolucji swój głos, a rewolucja w zamian za to wyzwoliła ją z samotności; poeta dzisiaj wie, że ludzie go słyszą, że słyszy go zwłaszcza młodzież, bo: „Młodość, poezja i rewolucja - to jedno!" Potem powstał pierwszy poeta i recytował wiersz o dziewczynie, która rozstaje się z ukochanym, ponieważ ukochany, pracujący przy sąsiedniej tokarce, jest nicponiem i nie wypełnia planu; ukochany nie chce jednak dziewczyny stracić i dlatego zaczyna pilnie pracować, aż wreszcie na jego tokarce pojawia się czerwona chorągiew ka przodownika pracy. Po nim wstawali kolejni poeci i wygłaszali wiersze o pokoju, o Leninie i Stalinie, o bojownikach zamęczonych przez faszystów i o robotnikach przekraczających normy.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
pióro ..., zamienił na pistolet, będący kluczem. . .
18letni Lermontow został żołnierzem, umknął swojej babce i jej uciążliwej macierzyńskiej miłości. Pióro, będące kluczem do własnej duszy, zamienił na pistolet, będący kluczem do bram świata. Jeśli bowiem poślemy kulę w piersi człowieka to tak, jak byśmy do tych piersi sami weszli; a piersi tego drugiego, to jest świat.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
pragnął jeszcze raz zwrócić się do sławnego poety. . .
(...)jedno tylko mogło go nieco pocieszyć - by został przynajmniej uznany za poetę).
Pragnął jeszcze raz zwrócić się do sławnego poety. Chciał się do niego zwrócić nie listownie, ale w formie poetyckiego fajerwerku. Wyszedł kiedyś z domu z ostrym nożem. Krążył długo wokół budki telefonicznej, a kiedy się upewnił, że w pobliżu nie ma nikogo, wszedł do środka i uciął słuchawkę z końcem sznura. Codziennie udawało mu się jakąś słuchawkę uciąć, aż wreszcie po dwudziestu dniach (list od dziewczyny ani od poety nie nadchodził!) miał dwadzieścia odciętych słuchawek. Włożył je do pudła, pudło zapakował, związał sznurkiem, napisał na nim adres sławnego poety i swoje nazwisko jako nadawcy. Poruszony zaniósł paczkę na pocztę.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
onanizował się rozpaczliwie i wściekle. . .
Powiedzieliśmy, że nie był stworzony do masturbacji, lecz do wielkiej miłości, a jednak w owych tygodniach onanizował się rozpaczliwie i wściekle, jakby chciał sam siebie karać czynnością tak niską i haniebną. Pobolewała go potem całymi dniami głowa, ale on niemal się z tego cieszył, ponieważ ten ból przysłaniał mu urodę kobiet w lekkich sukienkach i tłumił zuchwałe roztęsknione melodie szlagierów; mógł wówczas w łagodnym otępieniu łatwiej przepływać przez nieskończoną powierzchnię dnia.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
smutek. . .
Kwiaty, co jeszcze wczoraj
jaśniały od kwitnienia,
spadają w zwiędłych kolorach
z drzewa osamotnienia.
Widzę, jak lecą z obłoków
niczym śnieżynki na ziemię.
Nie słychać dudnienia kroków,
zbliża się wielkie milczenie.
Na niebie gwiazdy nie błyszczą,
w sercu miłość nie gości.
Milczenie ogarnia wszystko,
świat pusty i pełen szarości.
Kto serce od łez uchroni
w czasach wielkiego cierpienia?
Spadają kwiaty na błonie
z drzewa osamotnienia.
Hermann Hesse
jaśniały od kwitnienia,
spadają w zwiędłych kolorach
z drzewa osamotnienia.
Widzę, jak lecą z obłoków
niczym śnieżynki na ziemię.
Nie słychać dudnienia kroków,
zbliża się wielkie milczenie.
Na niebie gwiazdy nie błyszczą,
w sercu miłość nie gości.
Milczenie ogarnia wszystko,
świat pusty i pełen szarości.
Kto serce od łez uchroni
w czasach wielkiego cierpienia?
Spadają kwiaty na błonie
z drzewa osamotnienia.
Hermann Hesse
we mgle. . .
We mgle się wszystko nurza,
samotność domów i bram.
Drzewo nie widzi wzgórza,
każdy jest sam.
Pełen przyjaciół był świat,
światło sprzyjało życiu.
Teraz, gdy spada mgła,
wszystko zanika w ukryciu.
Zaprawdę nie wie nic,
kto nie przebywał w mrokach,
kto ócz nie widzi i lic —
powszędy ciemność głęboka.
Dziwnie we mgle wędrować,
życie kołacze u bram.
Człowiek przed ludźmi się chowa,
każdy jest sam.
Hermann Hesse
samotność domów i bram.
Drzewo nie widzi wzgórza,
każdy jest sam.
Pełen przyjaciół był świat,
światło sprzyjało życiu.
Teraz, gdy spada mgła,
wszystko zanika w ukryciu.
Zaprawdę nie wie nic,
kto nie przebywał w mrokach,
kto ócz nie widzi i lic —
powszędy ciemność głęboka.
Dziwnie we mgle wędrować,
życie kołacze u bram.
Człowiek przed ludźmi się chowa,
każdy jest sam.
Hermann Hesse
27 sierpnia 2015
co z tego?. . .
Że będzie sławny, o tym wiedziano już w szkole:
Dla współuczniów był więcej niż zwykłym kolegą;
Więc cel sobie wytyczył i wytężał wolę,
Młodzieńcze lata spędził w znoju i mozole;
"Co z tego? - duch Platona zaśpiewał. - Co z tego?"
Książki, które napisał, znikały spod lady,
Po iluś latach zdobył bez trudu większego
Dość pieniędzy, by co dzień móc jadać obiady,
I przyjaciół w potrzebie nie skąpiących rady;
"Co z tego? - duch Platona zaśpiewał. - Co z tego?"
Spełnił mu się nareszcie każdy sen szczęśliwy -
Miał żonę, córkę, syna, dom i ptaków świergot
W ogródku, gdzie mógł sadzić kapustę i śliwy,
Wokół siebie - poetów orszak hałaśliwy;
"Co z tego? - duch Platona zaśpiewał. - Co z tego?"
"Spełniłem swe zadanie - pomyślał na starość. -
Zgodnie z dziecinnym planem całe życie zbiegło;
Choć głupcy się wściekali, wykazałem stałość
I w czymś tam osiągnąłem przecież doskonałość";
Ale duch jeszcze głośniej zaśpiewał: "Co z tego?"
William Butler Yeats
Dla współuczniów był więcej niż zwykłym kolegą;
Więc cel sobie wytyczył i wytężał wolę,
Młodzieńcze lata spędził w znoju i mozole;
"Co z tego? - duch Platona zaśpiewał. - Co z tego?"
Książki, które napisał, znikały spod lady,
Po iluś latach zdobył bez trudu większego
Dość pieniędzy, by co dzień móc jadać obiady,
I przyjaciół w potrzebie nie skąpiących rady;
"Co z tego? - duch Platona zaśpiewał. - Co z tego?"
Spełnił mu się nareszcie każdy sen szczęśliwy -
Miał żonę, córkę, syna, dom i ptaków świergot
W ogródku, gdzie mógł sadzić kapustę i śliwy,
Wokół siebie - poetów orszak hałaśliwy;
"Co z tego? - duch Platona zaśpiewał. - Co z tego?"
"Spełniłem swe zadanie - pomyślał na starość. -
Zgodnie z dziecinnym planem całe życie zbiegło;
Choć głupcy się wściekali, wykazałem stałość
I w czymś tam osiągnąłem przecież doskonałość";
Ale duch jeszcze głośniej zaśpiewał: "Co z tego?"
William Butler Yeats
26 sierpnia 2015
człowiek wielkiej miłości i pogardy ... przyjść kiedyś musi. . .
Zbutwiała, samozwątpiała teraźniejszość, musi nam się zjawić przecie ten wyzwalający człowiek wielkiej miłości i pogardy, duch twórczy, którego napór sił własnych ciągle wygania z wszelkich uboczy i zaświatów, którego samotności tłum nie rozumie, jak gdyby ona była ucieczką przed rzeczywistością; tymczasem jest ona tylko jego zanurzeniem się, zagrzebaniem, zagłębieniem w rzeczywistość, by stamtąd kiedyś, gdy znowu wróci na światło, mógł wyzwolenie przynieść tej rzeczywistości: jej wyzwolenie od przekleństwa, którem obarczył ją dotychczasowy ideał. Ten człowiek przyszłości, który nas tak samo od dotychczasowego wyzwoli ideału, jak i od tego, co zeń wyróść musiało, od wielkiego wstrętu, od woli nicości, od nihilizmu, ten dzwon bijący południa i wielkiego rozstrzygnięcia, dzwon, który wolę znów wolną uczyni, który wróci ziemi jej cel, a człowiekowi jego nadzieję, ten antychryst i antynihilista, ten zwycięzca Boga i nicości – przyjść kiedyś musi.
Fryderyk Nietzsche (Z genealogii moralności, 1887)
23 sierpnia 2015
tam, gdzie los nie buduje swoich dworców. . .
W tych dniach zaczął pisać długi wiersz. Był to wiersz-zdarzenie i mówił o mężczyźnie, który nagle zrozumiał, że jest stary; że znalazł się tam, gdzie los nie buduje swoich dworców; że jest opuszczony i zapomniany; że wokół niego pokoje bieli się wapnem i wynoszą sprzęty i wszystko wymieniają w jego pokoju.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
wyrwany ze swego normalnego kontekstu, oddziaływuje. . .
Pomiędzy nimi była przymocowana do ściany słuchawka telefoniczna z kawałkiem od ciętego sznura; (kiedyś naprawiali im aparat telefoniczny i Jaromil dostrzegł w odciętej zepsutej słuchawce ów przedmiot, który, wyrwany ze swego normalnego kontekstu, oddziaływuje cudownie i ma prawo być nazwany surrealistycznym obiektem).
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
nie był już opanowany przez to, co przeżył, lecz to, co przeżył, było opanowane przez to, co napisał. . .
Jaromila ogarnęła tęsknota i zamknął książkę. Wziął następnie papier i ołówek i sam zaczął pisać. Tak jak to widział u Eluarda, Nezvala, Biebla, Desnosa, pisał jeden pod drugim krótkie wersy, bez rytmu i rymu. Była to wariacja na temat tego, co czytał(...)
Czytał sobie swój wiersz na głos wiele razy w kółko śpiewnym patetycznym głosem i był zachwycony. Na dnie tego wiersza była Magda w wannie i on z twarzą przyciśniętą do drzwi; nie znalazł się więc poza granicami swego przeżycia; był wszakże wysoko ponad nim; niechęć wobec samego siebie została na dole; tam na dole ręce pociły mu się z tremy i przyśpieszał oddech; tu na górze, w wierszu, był wysoko ponad swą słabością; przygoda z dziurką od klucza i własnym tchórzostwem zmieniła się w zwykłą odskocznię, nad którą teraz latał; nie był już opanowany przez to, co przeżył, lecz to, co przeżył, było opanowane przez to, co napisał.
Czytał sobie swój wiersz na głos wiele razy w kółko śpiewnym patetycznym głosem i był zachwycony. Na dnie tego wiersza była Magda w wannie i on z twarzą przyciśniętą do drzwi; nie znalazł się więc poza granicami swego przeżycia; był wszakże wysoko ponad nim; niechęć wobec samego siebie została na dole; tam na dole ręce pociły mu się z tremy i przyśpieszał oddech; tu na górze, w wierszu, był wysoko ponad swą słabością; przygoda z dziurką od klucza i własnym tchórzostwem zmieniła się w zwykłą odskocznię, nad którą teraz latał; nie był już opanowany przez to, co przeżył, lecz to, co przeżył, było opanowane przez to, co napisał.
Następnego dnia poprosił babcię, żeby mu pożyczyła maszynę do pisania; przepisał wiersz na specjalnym papierze i było to jeszcze piękniejsze niż wtedy, gdy mówił go sobie na głos, ponieważ wiersz przestał być zwykłym następstwem słów, a stał się rzeczą; jego samoistność była jeszcze bardziej bezsporna. Zwyczajne słowa są na święcie po to, aby zanikły zaraz po tym, gdy zostały wypowiedziane, służą bowiem tylko momentowi porozumienia; są podporządkowane rzeczom, są jedynie ich oznaczeniem; ale te słowa same stały się teraz rzeczą i nie były niczemu podporządkowane; ich prze znaczeniem nie było chwilowe porozumienie i szybki zanik, lecz trwanie.
(...)
(...)jeżeli wiersz ma być wierszem, musi być przez kogoś czytany; dopiero wtedy udowodni, że nie jest tylko zaszyfrowanym dziennikiem i może żyć samodzielnym życiem, niezależnym od tego, kto go napisał.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
na pożegnanie do ręki kilka książek. . .
Zaraz na jednym z pierwszych spotkań dał jej na pożegnanie do ręki kilka książek. Mama musiała je potem w domu czytać, i to czytać po kryjomu, ponieważ bała się, że ciekawy Jaromil będzie się jej pytał, skąd ma książki, albo że podobne pytanie zada jej ktoś inny z rodziny, a ona będzie z trudem wymyślać jakieś zadowalające kłamstwo, bowiem książki już na pierwszy rzut oka różniły się od tych, które miały w bibliotekach jej przyjaciółki czy krewni. Musiała więc chować książki do bieliźniarki pod staniczki i nocne koszule i czytać je w chwilach, gdy była sama. Być może poczucie zakazanej czynności i strach przed zdemaskowaniem nie pozwalały jej skoncentrować się na tym, co czytała, gdyż wydaje nam się, że zbyt wiele pożytku z lektury nie miała, ba - że jej prawie wcale nie rozumiała, chociaż niektóre strony czytała dwa i trzy razy pod rząd.
Przychodziła potem do malarza ze strachem, jak uczennica, która boi się wywołania do odpowiedzi, ponieważ malarz od razu ją pytał, jak się jej książka podobała, a ona wiedziała, że chce usłyszeć od niej coś więcej, niż zwykłe pozytywne zapewnienie, wiedziała, że książka stanowi dla niego przedmiot dyskusji i że są w książce zdania, w oparciu o które chciałby się z mamą porozumieć jak w oparciu o wspólnie wyznawaną prawdę. O tym wszystkim mama wiedziała, lecz bynajmniej nie pomogło jej to zrazu mieć, co właściwie było w książce, czy też - co w niej było takiego ważnego. Jak chytra uczennica sięgnęła więc po wymówkę: skarżyła się, że książki musi czytać potajemnie, by uniknąć ujawnienia, i dlatego nie może się na nich należycie skupić.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
22 sierpnia 2015
z powodu wielkich przeżyć narodów. . .
Nie chciała być zła; chciała przez tę odmowę dać do zrozumienia, że skromne przeżycia serc nie idą w zapomnienie z powodu wielkich przeżyć narodów(...)
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
historia ... w cieniu jej ogromnej postaci. . .
Potem w Monachium mocarstwa doszły do porozumienia i ojciec Jaromila powrócił z przygranicznego bunkra, który zajęło niemieckie wojsko. Od tej pory siadywali wszyscy na dole w pokoju dziadka i co wieczór roztrząsali poszczególne kroki Historii, która - jak im się zdawało - jeszcze do niedawna spała (albo czaiła się udając, że śpi) i nagle wyskoczyła z ukrycia, aby w cieniu jej ogromnej postaci wszystko inne pozostało niewidoczne. Ó, jak dobrze było mamie w tym cieniu! Czeskie oddziały uciekały z terenów przygranicznych, Czechy zostały pośrodku Europy niczym nie osłonięte, jak obrana ze skóry pomarańcza; pół roku później wczesnym rankiem zjawiły się na ulicach Pragi niemieckie czołgi(...)
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
21 sierpnia 2015
od lania uratował go rym i że w ten sposób poezja po raz pierwszy ukazała mu. . .
Babcia obiecała kiedyś Jaromilowi, że mu da jabłuszko, ale potem zapomniała o swej obietnicy i zjadła je; Jaromil czuł się wówczas oszukany, bardzo się złościł i powtórzył kilkakrotnie: Niedobra babusia ukradła jabłusia. W pewnym sensie wypowiedź tę można by postawić obok cytowanej myśli Jaromila, że mamusia jest be, tylko że tym razem nie dostał po pupie, ponieważ wszyscy - łącznie z babcią - śmiali się i powiedzenie często później między sobą (co jednak nie uszło uwadze czujnego Jaromila) z rozbawieniem powtarzali. Jaromil nie bardzo wówczas rozumiał przyczynę swego sukcesu, ale my wiemy bardzo dobrze, że od lania uratował go rym i że w ten sposób poezja po raz pierwszy ukazała mu swą magiczną moc.
Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
20 sierpnia 2015
sonet 66. . .
W śmierć jak w sen odejść pragnę, znużony tym wszystkim:
Tym, jak rzadko zasługę nagradza zapłata,
Jak miernota się stroi i raduje zyskiem,
Jak czysta ufność krzywdzi wiarołomstwo świata,
Jak hańba blask honoru rychło brudem maże,
Jak żądza na złą drogę dziewiczość sprowadza,
Jak zacność bezskutecznie odpiera potwarze,
Jak moc pospólna trwoni nieudolna władzą,
Jak sztuce zatykają usta jej wrogowie,
Jak naukę w pacht biorą ignorantów stada,
Jak prosta prawdomówność głupotą się zowie,
Jak dobro złu na sługę najwyżej się nada.
Znużony - odejść pragnę; lecz chęć w sobie dławię:
Jeśli umrę, sam na sam z światem cię zostawię.
William Shakespeare
Tym, jak rzadko zasługę nagradza zapłata,
Jak miernota się stroi i raduje zyskiem,
Jak czysta ufność krzywdzi wiarołomstwo świata,
Jak hańba blask honoru rychło brudem maże,
Jak żądza na złą drogę dziewiczość sprowadza,
Jak zacność bezskutecznie odpiera potwarze,
Jak moc pospólna trwoni nieudolna władzą,
Jak sztuce zatykają usta jej wrogowie,
Jak naukę w pacht biorą ignorantów stada,
Jak prosta prawdomówność głupotą się zowie,
Jak dobro złu na sługę najwyżej się nada.
Znużony - odejść pragnę; lecz chęć w sobie dławię:
Jeśli umrę, sam na sam z światem cię zostawię.
William Shakespeare
bo jest mi to potrzebne. . .
Jedyne, co wiem, to że maluję, bo jest mi to potrzebne, a maluję to, co mi przychodzi do głowy i więcej się nad tym nie zastanawiam.
Frida Khalo
zdrowy intelekt opiera się na uświadomieniu sobie i zrozumieniu etapu cienia. . .
- Czasami ludzie mi mówią, że jestem trochę ponura - wyznaje Mari szczerze.
Takahashi przerzuca futerał z puzonem z prawego ramienia na lewe. - Słuchaj, życie nie dzieli się po prostu na rzeczy ponure i wesołe. Pośrodku jest pośrednia strefa cienia. Zdrowy intelekt opiera się na uświadomieniu sobie i zrozumieniu etapu cienia. A osiągnięcie szczególnie ponura.
Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
sobie jakby własny świat. . .
- Myślę, że z czasem, po trochu zbudowałam sobie jakby własny świat. I kiedy jestem w nim sama, jest mi nieco lżej na duszy. Ale fakt, że musiałam sobie taki świat zbudować, świadczy o tym, że jestem słabym człowiekiem, którego łatwo zranić. I ten mój świat w oczach innych ludzi jest bezwartościowy, nieważny. Jak domek z kart, który może znieść każdy silniejszy podmuch...
Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
to po śmierci jest tylko nicość?. . .
- Słuchaj, Mari, wierzysz w reinkarnację?
Mari potrząsa głową. - Chyba nie wierzę.
- Myślisz, że nie ma przyszłego życia?
- Nigdy się nad tym głęboko nie zastanawiałam. Ale zdaje mi się, że nie ma powodu myśleć, że jest.
- To po śmierci jest tylko nicość?
- Zasadniczo tak myślę.
- A ja uważam, że powinno być coś takiego jak reinkarnacja. A raczej strasznie bym się bała, gdyby nie było. Bo nie mogę zrozumieć, co to nicość. Nie mogę zrozumieć i nie mogę sobie wyobrazić.
- Nicość oznacza, że nie ma absolutnie nic, więc nie ma szczególnie potrzeby tego rozumieć albo sobie wyobrażać.
- Ale co zrobić, jeżeli ta nicość wymaga, żeby ją zrozumieć albo sobie wyobrazić? Przecież nigdy nie umarłaś, prawda? Może dopiero jak się umrze, to się człowiek dowie.
Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
w świecie, w którym żyje, nie ma żadnego okresu przygotowań. . .
- Ta chińska dziewczyna w hotelu Alphaville, naga, pokrwawiona. Obcy facet pobił ją i zdarł z niej ubranie. To była ładna dziewczyna. Ale w świecie, w którym żyje, nie ma żadnego okresu przygotowań. Nikt się nie zastanawia, czy należy do tych, którym zajmuje to trochę czasu. Prawda?
Takahashi w milczeniu przyznaje jej rację.
Mari ciągnie dalej: - Jak tylko ją zobaczyłam, pomyślałam, że chciałabym się z nią zaprzyjaźnić. Bardzo wyraźnie to poczułam. Gdybyśmy się spotkały w innym miejscu, w innym czasie, myślę, że na pewno byśmy się zaprzyjaźniły. Zwykle nie odczuwam tego w stosunku do ludzi. A raczej nie zwykle, tylko nigdy.
- Uhm.
- Ale choć tak myślę, nasze światy za bardzo się od siebie różnią. Nic na to nie mogę poradzić. Choćbym nie wiem jak się starała.
- Pewnie nie możesz.
- I chociaż widziałyśmy się tak krótko i prawie nie rozmawiałyśmy, mam teraz niejasne wrażenie, że ona we mnie zamieszkała. Jakby stała się częścią mnie. Nie bardzo potrafię to wyrazić.
- Czujesz jej ból.
- Może i tak.
Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
gdybym powiedział. . .
- Ale gdybym powiedział, że „Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie”, z kontekstu wynikałoby, że odpowiedź de facto brzmi: Yes. Prawda? Byłby to tak zwany zamiar ewentualny, dolus eventualis.
Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
19 sierpnia 2015
ośmiornica przyjmuje różne kształty. czasami kształt państwa, a czasami kształt prawa. . .
- Ale kiedy tak chodziłem do sądu i przysłuchiwałem się procesom, zaczęły mnie dziwnie interesować sądzone sprawy i związani z nimi ludzie. Czy też stopniowo zaczęło mi się wydawać, że to wszystko mnie dotyczy. To było przedziwne uczucie. Przecież tam sądzi się ludzi, którzy, jakkolwiek by na to patrzeć, są inni niż ja. Żyją w innym świecie, między moim światem a ich jest solidny wysoki mur. Tak myślałem na początku. Przecież mało prawdopodobne, że popełnię jakieś brutalne przestępstwo. Jestem pacyfistą, jestem łagodny, od dzieciństwa na nikogo nie podniosłem ręki. Dlatego byłem tylko obserwatorem, mogłem przyglądać się procesowi z dystansu. Jako czemuś, co mnie nie dotyczy.
Podnosi głowę i patrzy na Mari. Szuka odpowiednich słów.
- Ale gdy tak chodziłem regularnie do sądu, słuchałem zeznań świadków, mów prokuratorów i obrońców, oświadczeń oskarżonych, zacząłem tracić pewność siebie. Czyli zacząłem myśleć tak: być może nie istnieje mur dzielący od siebie dwa światy. A jeśli nawet istnieje, może to tylko byle jaki mur z papier-mâché. Gdyby się o niego lekko oprzeć, być może by się go przebiło i wypadło na drugą stronę. Czy też może tamta strona wślizgnęła się już po cichu do naszego wnętrza, tylko my jeszcze tego nie zauważyliśmy? Tak mi się zaczęło wydawać. Trudno to wyrazić słowami.
Takahashi wodzi palcem bo brzegu filiżanki.
- Kiedy raz się tak pomyśli, różne rzeczy zaczynają inaczej wyglądać. Sam system sądowy zaczął mi się jawić jako jakiś szczególny, dziwny stwór.
- Dziwny stwór?
- Kiedy raz się tak pomyśli, różne rzeczy zaczynają inaczej wyglądać. Sam system sądowy zaczął mi się jawić jako jakiś szczególny, dziwny stwór.
- Dziwny stwór?
- Na przykład, powiedzmy, jak ośmiornica. Olbrzymia ośmiornica żyjąca na dnie oceanu. Ma niespożyte siły witalne, wiele pokręconych ramion i gdzieś podąża po dnie ciemnego morza. Przyglądając się tym procesom, nie mogłem przestać sobie tego wyobrażać. Ośmiornica przyjmuje różne kształty. Czasami kształt państwa, a czasami kształt prawa. Zdarza się też, że przybiera bardziej skomplikowane, kłopotliwe formy. Choćby obcinać jej ramiona jedno po drugim, i tak odrastają. Nikt nie jest w stanie zabić tego stworzenia. Jest na to za silne i mieszka zbyt głęboko. Nie wiadomo nawet, gdzie ma serce. Czułem wtedy przejmujący strach. I coś w rodzaju rozpaczy, że choćby uciekać na koniec świata, nie da się uciec. Ten stwór nawet przez chwilę się nie zastanowi nad tym, że ja jestem mną, a ty tobą. W jego oczach wszyscy ludzie tracą imiona, tracą twarze. Stajemy się wszyscy jedynie znakami. Jedynie numerami.
Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
co ... znaczy ... naprawdę twórczo. . .
- Chcesz zostać zawodowym muzykiem?
Takahashi potrząsa głową. - Nie mam dość talentu. Strasznie przyjemnie jest grać, ale nie mógłbym się z tego utrzymać. Jest duża różnica między robieniem czegoś dobrze a robieniem czegoś naprawdę twórczo. Myślę, że gram zupełnie nieźle. Niektórzy mnie chwalą i oczywiście cieszę się z tego. Ale to wszystko. Dlatego z końcem miesiąca zamierzam odejść z zespołu i pożegnać się z muzyką.
- Co to konkretnie znaczy, że robi się coś naprawdę twórczo?
- Hm... Wchłaniając muzykę całym sercem, nagle fizycznie coś w sobie poruszasz, a jednocześnie tak samo poruszasz coś w słuchaczu. Czyli tworzy się taki wspólny stan. Chyba o to chodzi.
- To wydaje się trudne.
Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
chciał uświadomić ... wagę swojej egzystencji. . .
Podnosi rękę i spogląda na zegarek. Wszystkie czynności wykonuje nienaturalnie wolno. Wcale mu się nie spieszy. Wygląda to tak, jakby chciał uświadomić trzem stojącym tam kobietom wagę swojej egzystencji. Na wszystko może poświęcić tyle czasu, na ile przyjdzie mu ochota.
Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
kobieta wielka jak stodoła. . .
Kiedy wstają, widać, że dziewczyna jest drobna, a kobieta wielka jak stodoła. Musi mieć z metr siedemdziesiąt pięć.
Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
każdy walczy na innym polu. . .
- Myślę, że moja siostra nie bardzo odróżnia puzon od tostera. Za to na pierwszy rzut oka odróżni Pradę od Gucciego.
- Każdy walczy na innym polu - uśmiecha się on.
Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
18 sierpnia 2015
wzywany czy nie, bóg tu będzie. . .
– Nie kłamię.
– I dobrze. Nie mam ochoty niepotrzebnie cię maltretować. Nawiasem mówiąc, słyszałeś o Carlu Jungu?
Ushikawa odruchowo zmarszczył brwi pod przepaską. Carl Jung? O czym ten człowiek mówi?
– Chodzi o tego psychologa Junga?
– Owszem.
– Mniej więcej się orientuję – powiedział Ushikawa ostrożnie. – Dziewiętnasty wiek, urodzony w Szwajcarii. Był uczniem Freuda, ale potem ich drogi się rozeszły. Nieświadomość zbiorowa. Tyle mniej więcej wiem.
– Świetnie.
Ushikawa czekał na dalszy ciąg.
– Carl Jung miał elegancki dom w drogiej dzielnicy willowej nad Jeziorem Zuryskim i prowadził tam z rodziną dostatnie życie. Ale potrzebował miejsca, w którym mógłby się zatopić w głębokich rozmyślaniach. Znalazł więc niewielką położoną nad wodą parcelę w miejscowości Bollingen na drugim krańcu jeziora i postawił tam niewielki dom. Nie był aż tak wspaniały, żeby go nazwać willą letniskową. Ale własnymi rękami zbudował okrągły, wysoki dom z kamieni. Kupił je w pobliskim kamieniołomie. W tamtych czasach trzeba było mieć kwalifikacje kamieniarza, żeby budować z takiego materiału. Jung specjalnie zdobył potrzebne kwalifikacje. Został nawet członkiem cechu. Zbudowanie tego domu własnymi rękami miało dla niego wielkie znaczenie. Jednym z ważnych powodów tej budowy była też śmierć jego matki.
Tamaru zrobił krótką przerwę.
– Nazwał go Wieżą. Zaprojektował na wzór domów, jakie widział w afrykańskich wioskach podczas swoich podróży. Całe życie toczyło się tam w jednym pomieszczeniu. To był bardzo skromny dom. Jung uważał, że jest w nim wszystko potrzebne do życia. Nie było prądu, gazu ani bieżącej wody. Doprowadził wodę z pobliskich gór. Później zrozumiał, że kształt tego domu był jedynie jednym z archetypów. Wkrótce Wieża została w miarę potrzeb podzielona, powstały oddzielne pomieszczenia, doszło piętro, a później kilka przybudówek. Sam namalował obrazy na ścianach. Ten proces ilustrował podział i rozwój ludzkiej świadomości. Dom funkcjonował jak trójwymiarowa mandala. Ukończenie go wymagało około dwunastu lat. Dla badaczy Junga to wyjątkowo interesujący budynek. Słyszałeś o tym?
Ushikawa potrząsnął głową.
– Dom nadal stoi nad brzegiem Jeziora Zuryskiego. Sprawują nad nim pieczę potomkowie Junga, ale niestety nie jest otwarty dla publiczności, więc nie można go zwiedzać. Podobno nad drzwiami tej oryginalnej Wieży Jung sam wyrył w kamieniu napis, który pozostał do dziś: „Zimno czy nie, Bóg tu będzie” * . Zimno czy nie, Bóg tu będzie – powtórzył cicho jeszcze raz. – Rozumiesz?
Ushikawa potrząsnął głową.
– Nie, nie rozumiem.
– No tak. Ja też nie wiem, co to znaczy. Wskazówka ukryta jest zbyt głęboko. Interpretacja jest za trudna. Ale w każdym razie Jung czuł potrzebę, żeby pracowicie wyryć dłutem taki właśnie napis nad wejściem domu, który sam zaprojektował i zbudował kamień po kamieniu.
(...)
– Jak napisał Shakespeare – zwrócił się cicho do tej ciężkiej, nieforemnej głowy: – Jeśli dziś umrzemy, jutro nie będziemy musieli. Więc postarajmy się spojrzeć na siebie z jak najlepszej strony.
Nie mógł sobie przypomnieć, czy te słowa pochodziły z Henryka IV czy Ryszarda III** .
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 3, 2010)
*Tamaru mylnie podaje miejsce i treść napisu. Łacińska sentencja wyryta została nad domem Junga w Küsnacht, a nie nad drzwiami Wieży w Bollingen. Głosi ona: Vocatus atque non vocatus Deus aderit, czyli: „Wzywany czy nie, Bóg tu będzie”. Była to odpowiedź udzielona Lacedemończykom przez wyrocznię delficką przed wojną z Atenami.
...
**Być może chodzi o cytat z Henryka IV: He that dies this year is quit for the next (cz. 2, akt 2, sc. 3)
dwadzieścia lat utraciło już swoją substancję. . .
Bardzo długo to trwało, myśli Tengo. Ale jednocześnie zauważa, że dwadzieścia lat utraciło już swoją substancję. Te lata minęły w jednej chwili, a więc mogły być w jednej chwili pogrzebane.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 3, 2010)
człowiekowi rozwijać. . .
Umiarkowane ambicje pozwalają się człowiekowi rozwijać.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 3, 2010)
świat przetrwał jakoś. . .
– Nie szkodzi. To prezent ode mnie. Kiedy zacznie ci przeszkadzać, możesz go wrzucić do Zatoki Tokijskiej. To będzie mały krok na drodze do rozbrojenia świata.
– Być może jednak aż do samego końca nie wystrzeli. Co będzie wbrew zasadzie Czechowa.
– To też nie szkodzi. Lepiej, żeby nie strzelał. Zbliża się już koniec dwudziestego wieku. Sytuacja jest trochę inna niż w czasach Czechowa. Nie ma powozów ani kobiet w gorsetach. Świat przetrwał jakoś nazizm, bomby atomowe i muzykę współczesną. Znacznie zmieniła się także sztuka pisania powieści. Nie ma się czym przejmować – mówi Tamaru.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 3, 2010)
16 sierpnia 2015
jak się nie ma takiej okazji, to 'w poszukiwaniu straconego czasu' trudno w całości przeczytać. . .
– Dziękuję. Ale w tej chwili niczego mi specjalnie nie brakuje.
– Książki, filmy wideo, takie rzeczy?
– Żaden konkretny tytuł nie przychodzi mi do głowy.
– A co powiesz na W poszukiwaniu straconego czasu Prousta? – pyta Tamaru. – Jeśli jeszcze nie czytałaś, to może być dobra okazja do przeczytania całości.
– A ty czytałeś?
– Nie. Nigdy nie siedziałem w więzieniu ani nigdy się nigdzie długo nie ukrywałem. Ludzie mówią, że jak się nie ma takiej okazji, to W poszukiwaniu straconego czasu trudno w całości przeczytać.
– A znasz kogoś, kto przeczytał?
– Znam osoby, które spędziły długi czas w więzieniu, ale to nie są chyba ludzie, których interesowałby Proust.
– Spróbuję. Jak gdzieś trafisz na tę książkę, dołącz ją do następnej dostawy.
– Prawdę mówiąc, już ją przygotowałem – mówi Tamaru.
We wtorek z wybiciem pierwszej przychodzą „zaopatrzeniowcy”.
We wtorek z wybiciem pierwszej przychodzą „zaopatrzeniowcy”.
(...)
Na stole leży stos tomów W poszukiwaniu straconego czasu. Nie jest to nowe wydanie, ale książki nie noszą śladów czytania. Łącznie siedem tomów. Aomame podnosi jedną i przerzuca kartki.
(...)
– Przyszła dostawa? – pyta Tamaru.
– Dziękuję. Myślę, że jest wszystko, czego mi potrzeba. Te urządzenia treningowe też są odpowiednie. Teraz pozostaje tylko zabrać się do Prousta.
(...)
– Kiedy człowiek siedzi sam w zamknięciu, w niewielkim mieszkaniu, kiedy się z nikim nie spotyka, z nikim nie rozmawia, w rzeczywistości nie jest mu wcale łatwo. Nawet twardziele dość szybko wymiękają. Szczególnie, jeśli jeszcze ktoś cię ściga.
(...)
Kiedy człowiek długo żyje w ciągłym napięciu, sam nie wie, kiedy nerwy napinają mu się do ostateczności, a potem robią się jak zbyt rozciągnięta guma. A jak raz się rozciągną, już nie wrócą do normy.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 3, 2010)
"komunizm” był początkowo wybitnym systemem. . .
Uczono też o procesie rozwoju świata. Na świecie istniały dwa nienawidzące się nawzajem systemy: „kapitalizm” i „komunizm”. Niestety, oba miały poważne problemy i świat zasadniczo zmierzał w złym kierunku. „Komunizm” był początkowo wybitnym systemem filozoficznym o wzniosłych ideałach, lecz został po drodze wypaczony przez „egoistycznych” polityków. Dziewczynce pokazano zdjęcie jednego z tych „egoistycznych polityków”. Miał wielki nos i czarne bujne włosy, skojarzył jej się z królem diabłów.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 3, 2010)
15 sierpnia 2015
gdzie jest światło, musi być cień. . .
- Tam, gdzie jest światło, musi być cień, a tam, gdzie jest cień, musi być światło. Nie ma cienia bez światła i nie ma światła bez cienia. Carl Gustav Jung tak mówi w jednej ze swoich książek(...)
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 2, 2010)
Cień jest tak zły, jak człowiek jest pozytywny. Im bardziej staramy się być dobrzy, cudowni i idealni, tym bardziej definitywnie Cień pragnie być ciemny, zły i destrukcyjny. Kiedy człowiek stara się wykroczyć poza własne możliwości i stać się idealnym, Cień zstępuje od piekła i staje się diabłem. A to dlatego, że z punktu widzenia natury i prawdy stawanie się kimś lepszym od siebie samego jest równie grzeszne, jak stanie się kimś gorszym od siebie .
Carl Gustav Jung (The Vision Seminars, Spring, Zurich, 1976)
osiąga się pewien wiek, życie staje się. . .
Kiedy osiąga się pewien wiek, życie staje się jedynie procesem ciągłego tracenia różnych rzeczy. Ważne rzeczy wyślizgują się panu jedna po drugiej z rąk i wypadają, jak zęby wyłamywane z grzebienia. Zamiast tego dostają się panu jedynie bezwartościowe imitacje.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 2, 2010)
14 sierpnia 2015
mój własny. . .
Chudy jest mój anioł opiekuńczy. Nie chce jeść ani pić.
Wypada mi z ręki łyżka, kiedy na niego patrzę, rozlewam na stół herbatę.
Jest też okropnie źle odziany. Trudno pokazać się z nim w towarzystwie, po prostu nie wypada.
Mruk z niego także, a nawet i nieuk. Patrzy obojętnie na moją biblioteczkę, nie korzysta z łazienki.
Czasem coś maże na ścianie, albo rymuje bez sensu, albo skacze, tłukąc sobie przy tym głowę o sufit i obcierając kolana.
Ale jest to przecież anioł, mój własny anioł, więc lubię go i nie chcę innego.
Wypada mi z ręki łyżka, kiedy na niego patrzę, rozlewam na stół herbatę.
Jest też okropnie źle odziany. Trudno pokazać się z nim w towarzystwie, po prostu nie wypada.
Mruk z niego także, a nawet i nieuk. Patrzy obojętnie na moją biblioteczkę, nie korzysta z łazienki.
Czasem coś maże na ścianie, albo rymuje bez sensu, albo skacze, tłukąc sobie przy tym głowę o sufit i obcierając kolana.
Ale jest to przecież anioł, mój własny anioł, więc lubię go i nie chcę innego.
Julia Hartwig (z tomu Dwoistość, 1971)
dar. . .
Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.
Berkeley, 1971
Czesław Miłosz (z tomu Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada, 1974)
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.
Berkeley, 1971
Czesław Miłosz (z tomu Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada, 1974)
większość ludzi nie chce prawdy, którą da się udowodnić. . .
– Bo większość ludzi nie chce prawdy, którą da się udowodnić. Tak jak pani powiedziała, w wielu przypadkach prawdzie towarzyszy silny ból. A prawie nikt nie szuka prawdy, której towarzyszy ból. Ludzie potrzebują pięknych i przyjemnych historii, które pozwolą im choć trochę poczuć, że ich istnienie ma głębszy sens. Dlatego właśnie powstają religie.
Mężczyzna pokręcił kilka razy głową, a potem mówił dalej:
– Jeżeli teoria A pokaże jakiemuś jemu czy jej, że ich istnienie ma głęboki sens, będzie dla nich prawdą. A teoria B pokazująca im, że są bezsilni i ich istnienie jest bez znaczenia, będzie fałszem. Są od siebie wyraźnie oddzielone. Gdyby ktoś upierał się, że prawdziwa jest teoria B, ludzie by go nienawidzili, pogardliwie ignorowali, a w niektórych przypadkach atakowali. Czy coś jest logiczne, czy da się udowodnić – takie rzeczy nie mają dla nich znaczenia. Wielu ludzi z wielkim trudem utrzymuje się na granicy normalności, zaprzeczając, odrzucając wizję tego, że są bezsilni i ich istnienie jest bez znaczenia.
– Ale ludzki organizm, wszelka cielesność z niewielkimi indywidualnymi różnicami jest bezsilna i bez znaczenia. Prawda?
– Ma pani rację – powiedział mężczyzna. – Wszelka cielesność w mniejszym lub większym stopniu jest bezsilna i bez znaczenia. Bez względu na wszystko niebawem się rozpada i znika. To niezaprzeczalna prawda. A ludzki duch?
– Staram się w miarę możliwości nie myśleć o duchu.
– Dlaczego?
– Bo nie ma specjalnej potrzeby.
– Dlaczego nie ma specjalnej potrzeby myśleć o duchu? Przecież rozmyślanie nad własnym duchem to jedno z nieodzownych ludzkich poczynań, bez względu na to, jaka jest jego skuteczność.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 2, 2010)
13 sierpnia 2015
ważny jest moment śmierci. . .
Dla człowieka ważny jest moment śmierci. Urodzin się nie wybiera, ale można wybrać, jak się umrze.
Aomame przygryzła wargi.
– Najpewniejszy sposób to wsunąć lufę do ust i od dołu roztrzaskać mózg. W ten sposób. Tamaru wziął od Aomame pistolet i pokazał jej, jak to zrobić. Wiedziała, że broń jest zabezpieczona, ale i tak ten widok ją zdenerwował. Zabrakło jej tchu, jakby coś utkwiło jej w gardle.
– Ale nawet i to nie jest stuprocentowo pewne. Znam jednego gościa, któremu nie udało się umrzeć i strasznie się męczył. Razem byliśmy w Siłach Samoobrony. Włożył do ust lufę karabinu, przymocował łyżkę do spustu i popchnął ją palcami stóp. Ale pewnie lufa się trochę przesunęła. Nie udało mu się umrzeć i żył potem jak roślina. Tak przeżył dziesięć lat. Niełatwo jest odebrać sobie życie. Nie tak jak na filmie. Na filmie wszyscy bez trudu popełniają samobójstwa. Nie czują bólu i raz-dwa umierają. Ale w rzeczywistości tak nie jest. Człowiek nie może umrzeć, dziesięć lat leży w łóżku i robi pod siebie.
Aomame w milczeniu przytaknęła.
Tamaru wyjął naboje z pistoletu i magazynka, potem wsunął je do plastikowej torebki. Podał jej pistolet i naboje. – Nie jest naładowany.
Przyjęła je i kiwnęła głową.
– Posłuchaj, znacznie mądrzej jest myśleć o tym, jak przeżyć. I bardziej realistycznie. Taka jest moja rada.
(...)
– Amatorzy nie powinni się zabierać do takich rzeczy – powiedział Tamaru. – Z doświadczenia wiem, że nic dobrego z tego nie wychodzi. Ale ty pewnie jakoś sobie poradzisz. W pewnym sensie jesteś do mnie podobna. Kiedy przyjdzie co do czego, potrafisz na pierwszym miejscu postawić zasady, a nie siebie.
(...)
– Amatorzy nie powinni się zabierać do takich rzeczy – powiedział Tamaru. – Z doświadczenia wiem, że nic dobrego z tego nie wychodzi. Ale ty pewnie jakoś sobie poradzisz. W pewnym sensie jesteś do mnie podobna. Kiedy przyjdzie co do czego, potrafisz na pierwszym miejscu postawić zasady, a nie siebie.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 2, 2010)
widząc pistolet, zawsze powinnaś założyć, że jest naładowany. . .
– Przede wszystkim, biorąc pistolet nie upewniłaś się, czy jest nabity, a gdyby był, czy nie jest odbezpieczony. A po drugie, wzięłaś go i przez krótką chwilę skierowałaś lufę w moją stronę. Jedno i drugie jest niedopuszczalne. Poza tym, jeżeli nie masz zamiaru strzelać, lepiej nie kłaść palców pod osłonę języka spustowego.
– Dobrze, będę uważała.
– Poza nagłymi wypadkami, zwłaszcza podczas brania do ręki, podawania i noszenia pistoletu, w magazynku nie powinno być ani jednego naboju. W dodatku, widząc pistolet, zawsze powinnaś założyć, że jest naładowany. Do czasu aż się dowiesz, że nie jest. Pistolety są produkowane w celu zabijania i ranienia ludzi. Nigdy za wiele ostrożności. Niektórzy się śmieją, że jestem nadmiernie przezorny. Ale głupie wypadki naprawdę się zdarzają, a giną w nich i odnoszą rany zawsze ci, którzy się śmieli z innych, tych przezornych. Tamaru wyjął z kieszeni plastikową torebkę. W środku było siedem nowych nabojów. Położył je na stole. – Jak widzisz, w tej chwili nie jest nabity. Magazynek jest założony, ale pusty. W komorze także nie ma naboju.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 2, 2010)
11 sierpnia 2015
niewplątywanie się w skomplikowaną sieć stosunków międzyludzkich. . .
Pojęcie obowiązku zawsze napawało Tengo lękiem i odstręczało go. Do tej pory żył, zręcznie unikając sytuacji wymagających brania na siebie obowiązków. Unikanie ograniczenia regulaminami, niewplątywanie się w skomplikowaną sieć stosunków międzyludzkich, niepożyczanie nic nikomu i od nikogo, swobodne i spokojne życie w pojedynkę – tego właśnie zawsze konsekwentnie pragnął. I w tym celu gotów był znieść wiele niedogodności.
Aby uciec od zobowiązań, Tengo bardzo wcześnie przyswoił sobie sposób nierzucania się w oczy. Nie ujawniał w pełni swoich zdolności, nie wyrażał prywatnych poglądów, unikał wysuwania się naprzód, starał się wtopić w tło. Od dzieciństwa życie zmuszało go do radzenia sobie o własnych siłach, bez polegania na innych. Lecz dzieci w rzeczywistości nie mają siły. Kiedy wieje silny wiatr, muszą się za czymś ukryć, czegoś uchwycić, żeby ich nie poniósł. Dlatego zawsze potrzebny im jest jakiś gotowy, przemyślany plan. Jak sierotom z powieści Dickensa.
Można powiedzieć, że do tej pory życie na ogół prosto mu się układało. Zdołał się uchylić od wszelkich zobowiązań. Nie został na uczelni, nie zatrudnił się na etacie, nie ożenił się, miał pracę dającą mu stosunkowo dużo swobody, znalazł sobie satysfakcjonującą partnerkę seksualną (mającą niewielkie wymagania), w wolnym czasie – którego mu nie brakowało – pisał powieści. Trafił mu się mentor literacki pod postacią Komatsu, dzięki któremu regularnie dostawał też zlecenia pisania tekstów do magazynów. Jego własne utwory nie ujrzały jeszcze światła dziennego, ale w tej chwili to, co zarabiał, zupełnie wystarczało mu na życie. Nie miał bliskich przyjaciół ani oficjalnej dziewczyny. Do tej pory chodził co prawda z dziesięcioma i utrzymywał z nimi stosunki seksualne, ale żaden z tych związków nie trwał długo. Za to przynajmniej był wolny.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 1, 2009)
jeżeli ... jesteśmy jedynie nośnikami genów. . .
Idąc do stacji metra, Aomame rozmyślała nad tym, jaki dziwny jest świat. Jeżeli, tak jak powiedziała starsza pani, jesteśmy jedynie nośnikami genów, dlaczego tak wielu z nas musi mieć takie dziwne życie? Gdybyśmy wiedli prostą egzystencję, nie rozmyślalibyśmy na żadne niepotrzebne tematy i zajmowalibyśmy się wyłącznie utrzymaniem się przy życiu i reprodukcją; bez trudu udałoby się nam przekazać DNA. Jaką korzyść mogą mieć geny z tego, że ludzie zmuszeni są do przeżywania takiego kłopotliwie pokręconego, a czasami wręcz nienormalnego życia?
(...)
Aomame nie wiedziała. Wiedziała tylko, że teraz nie może już wybrać innego życia. Bez względu na wszystko mogę żyć tylko tym. Nie mogę swojego życia oddać i wymienić na nowe. Choćby było dziwne, choćby było skrzywione, ja nośnik istnieję właśnie w nim.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 1, 2009)
04 sierpnia 2015
szukam ich, ale nigdy nie znajduję martwych. . .
Nawet bez imion można je odróżnić po plamkach czy kształcie. A poza nie ma sensu tego robić, bo szybko umierają. To tylko chwilowi bezimienni przyjaciele. Przychodzę tu codziennie, widuję się z motylami, witam się z nimi, rozmawiam o różnych rzeczach. Lecz kiedy nadchodzi ich pora, znikają gdzieś. Szukam ich, ale nigdy nie znajduję martwych. Znikają bez śladu, jakby rozpłynęły się w powietrzu. Motyle to stworzenia pełne ulotnej gracji. Nie wiadomo, skąd się biorą, mają skromne i ograniczone pragnienia i wkrótce gdzieś cicho znikają.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 1, 2009)
w niedzielny poranek. . .
Wiele osób uważa niedzielny poranek za symbol odpoczynku. Lecz Tengo w okresie dorastania nigdy nie cieszył się z tych poranków. Niedziele zawsze go przygnębiały. Gdy nadchodził weekend, zaczynał się czuć ociężały, tracił apetyt, tu i tam coś go pobolewało. Niedziela zawsze przypominała mu zwichrowany księżyc, który ciągle pokazuje tylko swoją ciemną stronę. [...] zdarzało mu się budzić w niedzielny poranek w niewyjaśnionym złym nastroju. Czuł łamanie w kościach, czasami miewał mdłości. Ta reakcja stała się częścią jego osobowości. Prawdopodobnie przesiąkła głęboko do podświadomości.
Haruki Murakami (fragment powieści 1Q84, tom 1, 2009)
Subskrybuj:
Posty (Atom)