Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
28 września 2016
kto żyje w obłąkaniu decyzji i wyborów. . .
Ten zaś, kto opowiada się po którejś ze stron, kto żyje
w obłąkaniu decyzji i wyborów, nigdy nie jest miłosierny,
bo nie jest w stanie objąć umysłem wszystkich punktów
widzenia, ogranicza go horyzont jego pragnień i zasad,
pogrążony jest w hipnozie skończoności. Gdyż wszystko
żyje i rozkwita wtedy dopiero, gdy odwróci się plecami
do tego, co uniwersalne... Bycie czymś zawsze, bezwarunkowo,
jest formą szaleństwa , z którego życie , najbardziej
uparta ze wszystkich obsesji, wyzwala się jedynie po to,
aby zmarnieć.
dzięki zakłóceniom funkcji organicznych. . .
Wzloty ducha możliwe są tylko dzięki zakłóceniom
funkcji organicznych, umysł wznosi ę do góry w miarę ,
jak pustka rozprzestrzenia się po naszych organach.
Zdrowiem jest wszystko to, co nie stanowi o naszej
swoistości i odrębności : czynnikiem indywiduacji są
Odruchy wstrętu ; to smutek nadaje każdemu imię, utraty
na nowo czynią nas panami naszego "j a" . Stajemy ę
sob ą jedynie poprzez sumę naszych klęsk.)
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
26 września 2016
zemsta. . .
Posłuchaj bicia serca i starej pordzewiałej flobertówki
Na sęku wiewiórka złotym futerkiem błyskała.
Zabiłem, zabiłem tę małą śliczną wiewiórkę.
Orzech laskowy łuskała.
Minęło lato. Koło białej kapliczki za dąbrową
wrony ciągną i mgła ku owczym stadom się skrada,
i liście padają na głowę moją
i na martwą wiewiórkę z przestrzeloną głową.
Ostatkiem sił została i wisi.
Daremnie czekałem, jej ciało nie spada.
Do góry się wspinałem
i skrzypiący szkielet gałęzi trząsłem i trząsłem.
Nie chce puścić!
Wiewiórko mała, kto ci dał tyle siły?
Poopadały liście, drzewa już łyse,
tylko wiewiórka wisi.
Wiewiórka mści się.
Rzuciłem dom. W zawiniątku małym
niewiele w świat unoszę.
Tylko z rozbitego zegara kukułkę zabrałem.
Puszczę ją na wolność
w zielonym borze
Konstantin Biebl (tłum. Jan Zych)
Na sęku wiewiórka złotym futerkiem błyskała.
Zabiłem, zabiłem tę małą śliczną wiewiórkę.
Orzech laskowy łuskała.
Minęło lato. Koło białej kapliczki za dąbrową
wrony ciągną i mgła ku owczym stadom się skrada,
i liście padają na głowę moją
i na martwą wiewiórkę z przestrzeloną głową.
Ostatkiem sił została i wisi.
Daremnie czekałem, jej ciało nie spada.
Do góry się wspinałem
i skrzypiący szkielet gałęzi trząsłem i trząsłem.
Nie chce puścić!
Wiewiórko mała, kto ci dał tyle siły?
Poopadały liście, drzewa już łyse,
tylko wiewiórka wisi.
Wiewiórka mści się.
Rzuciłem dom. W zawiniątku małym
niewiele w świat unoszę.
Tylko z rozbitego zegara kukułkę zabrałem.
Puszczę ją na wolność
w zielonym borze
Konstantin Biebl (tłum. Jan Zych)
z wojska groźny list. . .
Przyszedł do mnie dziś
z wojska groźny list,
a w nim napisano:
dwunastego rano
muszę karnie stawić się
ach, stawić się.
Mam żołnierzem być,
mam się dzielnie bić,
karabin mi dali,
trzeba więc wypalić
choćby nawet w serce swe,
ach w serce swe.
Taki jest ten list,
który przyszedł dziś,
a ja, rezerwista,
pieśniarz, anarchista,
śpiewam, no i tego klnę,
ach, tego klnę.
Wyruszę więc rad
i zaśpiewam tak:
modry rezerwista,
krwawy anarchista,
w modrej dali krwawy kwiat,
ach krwawy kwiat!
Fráňa Šrámek (tłum. Adam Włodek)
z wojska groźny list,
a w nim napisano:
dwunastego rano
muszę karnie stawić się
ach, stawić się.
Mam żołnierzem być,
mam się dzielnie bić,
karabin mi dali,
trzeba więc wypalić
choćby nawet w serce swe,
ach w serce swe.
Taki jest ten list,
który przyszedł dziś,
a ja, rezerwista,
pieśniarz, anarchista,
śpiewam, no i tego klnę,
ach, tego klnę.
Wyruszę więc rad
i zaśpiewam tak:
modry rezerwista,
krwawy anarchista,
w modrej dali krwawy kwiat,
ach krwawy kwiat!
Fráňa Šrámek (tłum. Adam Włodek)
17 września 2016
u chorych, mądrych zwierząt. . .
Całe brzemię robót polnych
spadało na jej chude ramiona. Praca ponad siły i choroba, która
zaczęła się po drugim porodzie, z roku na rok coraz bardziej
podkopywały jej zdrowie. Wychudła. Twarz jej wyblakła.
Przedwczesna starość rozrzuciła na policzkach pajęczą sieć
zmarszczek. W oczach pojawił się wyraz wystraszonej pokory, która
zjawia się u chorych, mądrych zwierząt. Ona sama nie zdawała sobie
sprawy z tego, jak szybko się starzeje, jak z każdym dniem niknie
jej zdrowie, i wciąż jeszcze czegoś się spodziewała; podczas
rzadkich spotkań spoglądała na swego urodziwego męża z lękliwą
miłością i zachwytem.
Michaił Szołochow
(fragment powieści Cichy Don. Tom IV, 1928-1940)
tylko sroka lata. . .
- Nie ucz mnie, którędy mam jechać, sam wiem!
- Jak wiesz, to jedź, gdzie chcesz!
- To już mogę nie jechać wedle twego planu? Tylko sroka lata prosto, słyszałeś o tym? Wpadnę w wertepy; gdzie nawet zimą dróg nie bywa. Gdzie masz rozum takie głupstwa pleść?
- Jak wiesz, to jedź, gdzie chcesz!
- To już mogę nie jechać wedle twego planu? Tylko sroka lata prosto, słyszałeś o tym? Wpadnę w wertepy; gdzie nawet zimą dróg nie bywa. Gdzie masz rozum takie głupstwa pleść?
Michaił Szołochow
(fragment powieści Cichy Don. Tom IV, 1928-1940)
czerwone pyski!. . .
- Hej, wy, czerwone pyski! Czemu nie palicie naszych domostw?
Zapałek nie macie? Przypłyńcie do nas, to wam damy!
Wśród ciemności odpowiedziano mu dźwięcznie:
- Gdybyśmy was tu zdybali, spalilibyśmy was razem z chałupami!
- Zubożeliście? Nie ma już czym podpalić? - krzyczał choperczyk zapalczywie.
Odpowiedziano mu spokojnie i wesoło:
- Przypłyń tu, biała kurwo, to nasypiemy ci ognia w podogonie. Do śmierci będziesz się drapał!
- Gdybyśmy was tu zdybali, spalilibyśmy was razem z chałupami!
- Zubożeliście? Nie ma już czym podpalić? - krzyczał choperczyk zapalczywie.
Odpowiedziano mu spokojnie i wesoło:
- Przypłyń tu, biała kurwo, to nasypiemy ci ognia w podogonie. Do śmierci będziesz się drapał!
Michaił Szołochow
(fragment powieści Cichy Don. Tom IV, 1928-1940)
knur angielski!. . .
- Wie pan, sotniku, on mnie już zamęczył, ten knur angielski! Pije
od rana do późnej nocy. Chla po prostu nie do wiary! Wie pan, ja
sam nie jestem od tego, żeby wypić, ale takie homeryckie wymiary
są ponad moje siły. A ten - Szczegłow spojrzał na lejtenanta z
uśmiechem i niespodziewanie zaklął brudno - leje w siebie i na
czczo, i o każdej porze!
Lejtenant uśmiechnął się, kiwnął głową, mówił łamaną ruszczyzną:
- Tak, tak!... Dopsze... czeba wypicz pana strofie!
Lejtenant uśmiechnął się, kiwnął głową, mówił łamaną ruszczyzną:
- Tak, tak!... Dopsze... czeba wypicz pana strofie!
Michaił Szołochow
(fragment powieści Cichy Don. Tom IV, 1928-1940)
ostrożnie namacała spust. . .
Później Daria mówiła, że nie pamiętała, jak i skąd w rękach jej
znalazł się kawaleryjski karabin, kto go jej podsunął. Ale gdy
baby podniosły lament, uczuła w swych rękach obecność obcego
przedmiotu - nie patrząc, po omacku domyśliła się, że to karabin.
Chwyciła go, z początku za lufę, żeby uderzyć Iwana Aleksiejewicza
kolbą, ale że w dłoń jej boleśnie wraziła się muszka, więc
chwyciła palcami za okładzinę, a potem odwróciła, podrzuciła
karabin do ramienia i nawet wzięła na cel lewą stronę piersi Iwana
Aleksiejewicza.
Widziała, jak za jego plecami uskoczyli w bok Kozacy odsłoniwszy
szarą z belek ścianę spichrza; słyszała wystraszone okrzyki: "Tfu!
Oszalała! Swoich pozabijasz! Poczekaj, nie strzelaj!" I podniecana
zwierzęco zaczajonym oczekiwaniem tłumu, ześrodkowanymi na niej
spojrzeniami, pragnieniem pomszczenia śmierci męża i po części
próżnością, co raptem pojawiła się stąd, że oto teraz ona jest
zupełnie nie taka jak reszta bab, że na nią ze zdumieniem i nawet
ze strachem patrzą i czekają końca Kozacy, że ona musi dlatego
uczynić coś niezwykłego, wyjątkowego, co może przestraszyć
wszystkich - popychana jednocześnie wszystkimi tymi różnorodnymi
uczuciami, z przerażającą szybkością zbliżając się do czegoś
przesądzonego w głębi jej świadomości, o czym nie chciała i nawet
nie mogła w owej chwili myśleć, powoli, ostrożnie namacała spust i
nagle, nieoczekiwanie dla siebie samej, z siłą nacisnęła go.
Odrzut chybnął nią, huk strzału ogłuszył, ale poprzez zwężone
szpary oczu zobaczyła, jak momentalnie - strasznie i nieodwołalnie
- zmieniła się drgnąwszy twarz Iwana Aleksiejewicza, jak rozłożył
i złożył ręce, jak gdyby zamierzał skoczyć z dużej wysokości do
wody, a potem padł na wznak; z gorączkową szybkością zaczęła się
miotać jego głowa, poruszyły się, starannie drapiąc ziemię, palce
rozrzuconych rąk...
Michaił Szołochow
(fragment powieści Cichy Don. Tom III, 1928-1940)
pod zgubnym tchnieniem burz. . .
Jeno trawa rośnie na ziemi obojętnie przyjmując słońce i
niepogodę, karmiąc się życiotwórczymi sokami ziemi, pokornie
chyląc się pod zgubnym tchnieniem burz. A potem, na wiatr
rzuciwszy nasienie, równie obojętnie umiera, szelestem zwiędłych
swych źdźbeł witając wróżące śmierć słońce jesieni...
Michaił Szołochow
(fragment powieści Cichy Don. Tom III, 1928-1940)
przyniosła marynowanego arbuza. . .
Pantelej Prokofijewicz przykusztykał do domu, położył się na
łóżku. Gniotło go w dołku, do gardła napierały kłując mdłości. Po
wieczerzy poprosił starą, żeby przyniosła marynowanego arbuza.
Zjadł kawałek, zadygotał i ledwo doszedł do pieca. Rankiem leżał
już nieprzytomny, zżerany przez gorączkę tyfusową, rzucony w
niepamięć. Spieczone krwią wargi popękały, twarz zżółkła, białka
powlokły się błękitną emalią. Babka Drozdicha puściła mu krew,
puściła z żyły na ręku ze dwa talerze czarnej jak dziegieć krwi.
Lecz przytomność już nie wróciła, jeno twarz stała się sinoblada,
jeno szerzej rozwierały się czarnozębne wargi łapiące chrapliwie
powietrze.
Michaił Szołochow
(fragment powieści Cichy Don. Tom III, 1928-1940)
na co jemu, durniowi, te armaty. . .
I powiedz ty: na co jemu, durniowi, te armaty? Ciągnie
jak szkodna świnia kołek, nie wiedzieć po co... ciężko jej, ale
ciągnie przecie.
Michaił Szołochow
(fragment powieści Cichy Don. Tom III, 1928-1940)
własną skórę masz na sobie. . .
"Dziś jeszcze własną skórę masz na sobie, a jutro może kruki ją
będą w szczerym polu garbowały" - myślał każdy.
Michaił Szołochow
(fragment powieści Cichy Don. Tom III, 1928-1940)
01 września 2016
monadologia. . .
Jedno zaś stworzenie jest doskonalsze od drugiego, o ile znajduje się w nim to, co służy do zdania sprawy a priori z tego, co się dzieje w drugim.
Gottfried Wilhelm Leibniz (Monadologia)
Subskrybuj:
Posty (Atom)