22 marca 2014

boski punkt widzenia. . .

A potem
- ta nasza religia chrześcijańska jest okropna, mściwy Bóg
- dobry i zły, to taka jest natura
- natura nie jest ani dobra, ani zła
- zależy kiedy, dla kogo
- natura jest wspaniała, świat istnieje niezależnie
Byłem śpiący, w drzwiach odpowiedziałem niechlujnie
- boski punkt widzenia
Pan Kajetan przytrzymywał mi drzwi z uśmiechem
- boski punkt widzenia?
- stałość, niezależność, boski punkt widzenia.

Miron Białoszewski (fragment prozy Zawał, 1977)
    
  
   

tylu ludziom u d a ł o się. . .

I pomyśleć, że tylu ludziom u d a ł o się umrzeć!

Emil Cioran (z pisma filozoficznego O niedogodności narodzin, 1973)
   
   
   

samoudręka, nic ci w tym nie przeszkodzi. . .

Jeśli przeznaczona jest ci samoudręka, nic ci w tym nie przeszkodzi: drobnostka będzie tu motywem równie dobrym jak duże zmartwienie. Pogódź się z tym, że będziesz się gryzł przy każdej okazji; taki twój los.

Emil Cioran (z pisma filozoficznego O niedogodności narodzin, 1973)
   
   
   

21 marca 2014

epitafium dla tyrana. . .

Doskonałości, tak to nazwę, łaknął,
Poetów stworzył, których wszyscy rozumieli,
Szaleństwo ludzkie badał jak linie na dłoni,
A przeto dbał, by armiom niczego nie brakło.
Gdy śmiał się — senatorzy czcigodni się śmieli.
Gdy krzyczał — małe dzieci padały w agonii.

                                                       Wystan Hugh Auden
   
   
   

wieczność nie wieczność, a swój kąt powinien człowiek mieć. . .

Wybudować grób. To się tylko tak mówi. A kto nie budował, ten nie wie, co taki grób kosztuje. Prawie tyle co dom. Choć grób, mówią, też dom, tylko, że na tamto życie. Bo wieczność nie wieczność, a swój kąt powinien człowiek mieć.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Kamień na kamieniu, 1984)
   
   

doznania bolesne są rzeczywiste, właściwiej bezcelowe jest doświadczanie innych. . .

Wszystko kręci się wokół cierpienia, reszta jest tylko dodatkiem, właściwie nie istnieje, gdyż pamiętamy tylko to, co sprawia ból. Ponieważ jedynie doznania bolesne są rzeczywiste, właściwiej bezcelowe jest doświadczanie innych.

Emil Cioran (z pisma filozoficznego O niedogodności narodzin, 1973)
   
   
   

20 marca 2014

les globes. . .

W straconych oczach - czytaj w nich:

orbity słońc, serc,
szumiąco-piękne słowo daremnie.
Śmierci i wszystko
co z nich zrodzone. –
Łańcuch pokoleń,
który leży tu pogrzebany i
który jeszcze tu wisi, w eterze,
okalając przepaści. Pismo
wszystkich twarzy, w które świszcząc
wwiercał się piasek słów – mała wieczność,
sylaby.

Wszystko
nawet najcięższe, było
jak piórko, nic
nie chciało zatrzymać.

                                                       Paul Celan
   
   
   

jakbym był jedynie w przelocie, na tymczasem. . .

A ja, widzi pan, zawsze żyłem na granicy istnienia, nieistnienia. I nawet gdy mi się wydawało, że jestem, to jakbym był jedynie w przelocie, na tymczasem, w odwiedzinach u kogoś, chociaż nie wiem u kogo, bo nie mam nikogo.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

bóg nie potwierdził swojego istnienia. . .

W nowy, lepszy świat wierzyłem, bo stary, przyzna pan, to były same gruzy po wojnie. A właśnie dopiero po wojnie okazało się, czym była ta wojna, jak wielką przegraną nie tylko człowieka, także Boga. Wydawało się, że człowiek już się nie podniesie, że przekroczył swoją miarę, a Bóg nie potwierdził swojego istnienia.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

wszystko, co na zewnątrz, to jedynie złudzenia, okoliczności, przypadki, pomyłki. człowiek jest sam dla siebie zwłaszcza tym ostatnim miejscem. . .

   Ale przepraszam, przerwałem panu. Słucham już, słucham. Tak pan sądzi? Nie, nie wraca się już nigdy w to samo miejsce. Tak naprawdę tego miejsca już nie ma i nawet takiej możliwości nie ma, aby było gdzie wrócić. Dlaczego? Bo, według mnie, opuszczone miejsca umierają.
   To się tylko tak wydaje, że za nami tęsknią. Nie trzeba w to wierzyć. Za granicą, gdy się w las wybrałem, obcy las, obce drzewa, obce krzaki, ścieżki, ptaki obce, a też mi się wydawało, że tutaj po lesie chodzę, tutejszymi ścieżkami, tutejsze drzewa mijam, tutejsze ptaki słyszę. Tak że przestałem i do lasu chodzić. Wszystkie miejsca poza człowiekiem to już nie są te miejsca. Jedyne miejsce człowieka jest tylko w nim. Niezależnie, czy jesteśmy tu, gdzie indziej czy gdziekolwiek. Teraz czy kiedykolwiek. Wszystko, co na zewnątrz, to jedynie złudzenia, okoliczności, przypadki, pomyłki. Człowiek jest sam dla siebie zwłaszcza tym ostatnim miejscem.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

pan się po prostu obco w sobie czuje, pan się w sobie obija o siebie. . .

Wszystko, wszystko jest w panu nie na miarę, co tylko może być nie na miarę w człowieku. Czyli za duże. Pan się po prostu obco w sobie czuje, pan się w sobie obija o siebie, żeby tak powiedzieć, nie przystaje do siebie. Tylko że siebie, młody człowieku, nie da się wyłożyć gazetą. Jakkolwiek kto wie, kto wie, dzisiaj niemożliwe staje się możliwe.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

jakby pan zakwestionował jego własny obraz w nim. a przecież każdy ma do tego święte prawo, każdy nosi własny obraz w sobie. . .

   – Nieraz od pierwszego wejrzenia było oczywiste, że kapelusz rozmija się z twarzą, lecz klient stwierdza, w tym mi jest chyba najlepiej. Zachodzi więc pan w głowę, kogo on zobaczył, że właśnie ten. A niestety, nie powie pan mu, przeciwnie, w tym panu nie do twarzy, bo to mogłoby zabrzmieć, jakby pan nie kapelusz, lecz twarz zakwestionował. Co ja mówię, twarz, jakby pan zakwestionował jego własny obraz w nim. A przecież każdy ma do tego święte prawo, każdy nosi własny obraz w sobie...
(...) 
   – Jakby pan zakwestionował w nim, być może, jego niedosyt siebie, jego pragnienie siebie, jego tęsknotę za sobą, bo każdy czymś takim siebie darzy, to nam pomaga żyć. A już w kliencie nie może pan tego nie uszanować. Nie zysk jest najważniejszy, kiedy człowiek zajmuje się kapeluszami, i to tak długo jak ja. Z namiętności zysku zresztą się wyrasta, zwłaszcza gdy ma się bliżej niż dalej do tej nieskończoności, gdzie żaden zysk już się nie liczy. Gdy zaczyna człowiek mierzyć swoje życie tymi wszystkimi kapeluszami, które sprzedał. Gdy coraz częściej nawiedza go wątpliwość, czy aby wszyscy z tych kapeluszy byli zadowoleni. Jeśli byłbym tego pewny, powiedziałbym, chwała kapeluszowi. Niestety, nie jestem. Mimo że jeszcze przed tamtą wojną, będąc mniej więcej w pańskim wieku, pracowałem jako subiekt w sklepie z kapeluszami. Od kapeluszy, żeby tak powiedzieć, zaczynałem życie i na kapeluszach kończę. W tym dwie wojny światowe. Wydawać by się więc modo, że co do kapeluszy, wiem wszystko. Otóż okazało się, że nie wiem. I niech pan mi uwierzy, młody człowieku, tę mądrą lekcję niewiedzy zacząłem pobierać dopiero, kiedy mi sklep upaństwowili. Jakkolwiek jest, o, co jest, jak pan widzi. Zostałem w ten sposób ukarany, iż śmiałem uwierzyć, że wiem. A zaprawdę cóż ja wiem, jak się okazało. Tym bardziej jeśli przyjmie się tę najwyższą miarę wiedzy, że nie wie się nawet tego, że się nie wie, jakoby się nie wiedziało.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

19 marca 2014

zwierzęta mają takie samo prawo do świata, skoro na nim są. . .

Możliwe, że chciał zrobić śmieszne zdjęcie. Ale to jedyne zdjęcie, na którym wszyscy jesteśmy. Nie, nie mam, ale dobrze pamiętam. Chociaż powiem panu, ile razy sobie przypomnę, wcale mnie nie śmieszy, że ze świnią. Nawet jakiś rodzaj wdzięczności czuję wobec Zuzi. Bo to dzięki niej mamy to jedyne rodzinne zdjęcie. I co z tego, że tylko w mojej pamięci? Wszystkim się wydaje, że taka świnia to aby na rzeź. A czym my się tak znów od niej różnimy. Mądrzejsi jesteśmy? Lepsi? Nie mówiąc, że zwierzęta mają takie samo prawo do świata, skoro na nim są. Świat i do nich należy. Noe na swoją arkę wziął nie samych ludzi. A na przykład nie zauważył pan, że zwierzęta na starość stają się podobne starym ludziom? Póki młode i człowiek młody, być może, nie widać tak podobieństw. Jednakże na starość stają się równie niedołężne jak starzy ludzie. Tak samo chorują i na te same choroby. A że nie mówią, nie skarżą się, to może dlatego, że słowa i tak by im nic nie ulżyły, jak nie są w stanie ulżyć ludziom, mimo że mówią, skarżą się. I, według mnie, tak samo jak ludzie boją się śmierci.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

każdy ból jest sam w sobie, jedyny. . .

– Źle się pan czuje? – spyta. Cóż mu wtedy odpowiem? Że to po kawie i ciastku? Kawa znakomita, ciastko wyśmienite, sam to potwierdziłem. Nie, nie, proszę mówić dalej, też nie wypadało powiedzieć, bo w ogóle nie wypadało się przyznać, że na coś cierpię. Tym bardziej w takiej chwili, gdy on mi, że jego ojciec, a ja, że co, że na owrzodzenie dwunastnicy? Przyzna pan, byłaby to co najmniej niezręczność. Bólu z bólem nie powinno się nigdy przeciw sobie stawiać. Każdy ból jest sam w sobie, jedyny.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

wyobraźnia jest ziemią naszego istnienia. . .

Wyobraźnia jest ziemią naszego istnienia. Pamięć jest tylko funkcją wyobraźni. Wyobraźnia jest tym jedynym miejscem, z którym czujemy się związani, którego możemy być pewni, że tu właśnie żyjemy. I także umierając, w niej umieramy. Razem ze wszystkimi, którzy kiedykolwiek umarli, a którzy pomagają i nam umrzeć.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

czyjś ból boli człowieka jako jego ból. . .

Prawdziwa miłość jest raną. I tylko tak ją można odnaleźć w sobie, gdy czyjś ból boli człowieka jako jego ból.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

18 marca 2014

w człowieku jest winy na wszystkie możliwe pytania. . .

Może jednak coś z nas wyciągnęli. Wie pan, jak to jest na takim przesłuchaniu. Nie chce się czegoś powiedzieć, a nawet nie wie się, że się powiedziało. Nie ma się do czego przyznać, a między słowami człowiek się przyzna. A w ogóle na takich przesłuchaniach ważniejsze jest, o co pana pytają, a nie co pan odpowie. W pytaniach jest odpowiedź, jaką chcą usłyszeć. W pytaniach przyznaje się pan do winy, gdy się nawet nie czuje pan winny. Czy odpowie pan, że pan nie pamięta, czy niechby pan milczał, przyznaje się pan. Milczeniem tym bardziej, bo jeszcze potwierdza pan swoją winę. W człowieku jest winy na wszystkie możliwe pytania. I nawet takie, których nikt dotąd nie zadał i może nigdy nie zada. Bo czymże jest człowiek, jeśli nie pytaniem o winę? Jedyne szczęście, że sam rzadko się domaga od siebie odpowiedzi. A tym większe szczęście, że nie potrafiłby sobie odpowiedzieć.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

nie przegłosujesz. . .

   – No, majster. Jak majster myśli, jest czy go nie ma?
   – Kto? – odezwał się wreszcie.
   – Bóg.
   Nie od razu odpowiedział, dopiero gdy zgasił papierosa:
   – Po co mnie pytasz? Po co ich pytasz? Nie przegłosujesz. Siebie spytaj. Ja mogę ci tyle powiedzieć, że tam gdzie byłem, go nie było.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

wieczorami trochę czytam, trochę słucham muzyki. . .

   Dzień zaczynam, jakbym nic od niego nie chciał, co przyniesie, to przyniesie. Ale i nie oczekuję, że mi coś przyniesie. Jedynie pilnowanie tych domków układa mi dzień w jaki taki porządek, powiem panu. Jeszcze tylko po tych domkach widzę, że dzień nie stoi w miejscu.
   Mimo że jak teraz, jesienią, dzień wydawałby się coraz krótszy i krótszy, to coraz bardziej mi się dłuży. Nieraz gdy się rano zbudzę i pomyślę, że muszę do wieczora żyć, mam wrażenie, jakby to było znów od urodzenia do śmierci. Nie wiem, czy pan kiedyś coś takiego odczuwał, ale jakby coraz trudniej było przeżyć dzień. Nie, nie o to chodzi, że długi. Jakby to panu powiedzieć. No, tak jak dzisiaj. Dzień jak każdy, a całe życie.
   Wieczorami trochę czytam, trochę słucham muzyki. Nie, telewizji prawie nie oglądam. Psy nie lubią. Włączę, to jeżą się, warczą. I muszę wyłączyć. Gdybym może grał. Według mnie nic tak nie brata życia ze śmiercią jak muzyka.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

17 marca 2014

jeśli rozumieć to jako wolność od wszystkich przymusów, to również od siebie. przecież człowiek sam dla siebie jest najbardziej dokuczliwym przymusem. . .

   Wolność, już w samym słowie, można powiedzieć, kryje się jej zaprzeczenie. Podobnie jak w najpiękniejszym złudzeniu tli się rozpacz. Bo jeśli rozumieć to jako wolność od wszystkich przymusów, to również od siebie. Przecież człowiek sam dla siebie jest najbardziej dokuczliwym przymusem. Często trudnym do zniesienia. I niektórzy nie są w stanie siebie znieść. Stryj Jan na przykład, żeby posłużyć się najbliższym przykładem. Nic przecież takiego się nie stało, żeby musiał zrobić to, co zrobił. A to, co się może stało, w każdym razie o co go podejrzewali, mógłby jakoś znieść. Nie takie rzeczy człowiek znosi. Czy powiesił się dlatego, że był wolny? Czy że nie mógł się inaczej uwolnić od siebie? Powiem panu jedno, człowiek wolny jest nieprzewidywalny. Nie tylko dla innych. Przede wszystkim dla siebie.
   Gdy tak nieraz się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że wolność to tylko słowo, jak wiele takich słów. Nie znaczą, co chciałyby znaczyć, bo to niemożliwe. Za wysoko mierzą i dosięgły złudzeń. I nie ma się co dziwić, skoro całe nasze życie to jedno pasmo złudzeń. Kierują nami złudzenia, powodują nami złudzenia. Złudzenia nas pchają, wstrzymują, wyznaczają nam cele. Rodzimy się ze złudzeń i śmierć też jest tylko przejściem z jednego złudzenia w inne.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

przynajmniej przed zaśnięciem musiałem te kilka stron przeczytać. . .

   Na budowach kiedy jeszcze pracowałem, jeśli była tylko biblioteka, pożyczałem sobie książki. I przynajmniej przed zaśnięciem musiałem te kilka stron przeczytać. Zależało, jak człowiek był zmachany. Ale nawet gdy bardzo, musiałem, inaczej nie zasnąłem. Nawet pijany, a musiałem. Nie rozumiałem, a czytałem. Nie musi się zresztą od razu rozumieć. Życia, choćby nie wiem, ile się przeżyło, też się nie rozumie. Wiele rzeczy sobie przywiozłem, telewizor, radio, magnetofon, magnetowid, sporo płyt. Tam, w pokoju mam.
   Nie musiałbym ich tu wszystkich znać, kto jest kto i z którego domku. A muszę, chociaż nie są mi do niczego potrzebni.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

noszę w sobie nieskończoność takich twarzy, jakby poczętych w tych krótkich błyskach. . .

Szedłem nieraz przez miasto zatłoczoną ulicą, ludzi gąszcz, że bez przerwy się człowiek o ludzi ocierał, i mogłem niczego nie widzieć, budynków, reklam, wystaw, samochodów, a ludzkie twarze migały mi jak krótkie błyski jedynie, wtem nagle spośród tych błysków czyjaś twarz, nie wiadomo dlaczego ta, nie inna, wdzierała się w moją pamięć i już na zawsze w niej zostawała. O, noszę w sobie nieskończoność takich twarzy, jakby poczętych w tych krótkich błyskach. Nie wiem czyje, nie wiem gdzie, kiedy, nie wiem o nich nic. A żyją we mnie. Ich zamyślenia, spojrzenia, smutki, bladości, grymasy, gorycze żyją we mnie, zatrzymane jak na fotografiach. Z tym że nie są to zwykłe fotografie, na których raz ktoś zatrzymany, już taki jest na zawsze. I po latach sam siebie nieraz nie rozpozna, że to on.

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

myślałem, że nie chce pan tej naszej znajomości. . .

– To prawda, napisałem się tych listów do pana, napisałem -uspokoił się trochę. – Nie na każdy mi pan odpisywał. Ja do pana dwa, trzy, pan najwyżej jeden. I przeważnie parę zdań. Albo tylko kartkę, dziękuję, pozdrawiam, życzę. Nieraz już myślałem, że nie chce pan tej naszej znajomości. Że pana uwiera. A przecież...(...)

Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

nie ma znów tak za co tego życia szanować. . .

Lubiłem szybką jazdę. Szybką jazdę, szybkie życie. Szybkie życie, wydawało mi się, będzie krócej trwać. Bać się? A czego? Najwyżej. Nie ma znów tak za co tego życia szanować. Przynajmniej jeśli chodzi o moje. O, tak, zapłaciłem mandatów.


Wiesław Myśliwski (fragment powieści Traktat o łuskaniu fasoli, 2006)
   
   
   

zakatrupiony. . .

Zakatrupiony
deską
na śmietniku Pier Paolo
próbuje z martwych wstać
czołga się

w stulonych dłoniach niesie
ludzkie krwawe
przyrodzenie jak pisklę
w gnieździe
przed tron Pana

i ziemia ta niebieska
nieziemsko piękna
we wszechświecie rana
karbunkuł w łonie
drogi mlecznej
pluje krwią i spermą

to ty Pier Paolo
powiedziałeś
"Człowiek widzi z daleka człowieka,
który zabija innego człowieka.
Jest świadkiem działania,
dystansuje się odeń..."

jakiś człowiek
widział z daleka
innego człowieka
który zabijał ciebie
La Terra vista dalla Luna
il porcile
ledwie opierzony
żółtodziób
giovane di primo pelo
piekarczyk z palącymi oczami
Fornariny
zwarł pośladki
odbytnicę raju

niedorosły jeszcze do powroza
do wyroku śmierci amorino
spożywający gówno świata
jeden z bohaterów
Salo czyli 120 dni Sodomy

stworzony na obraz
i podobieństwo Boga
Pier Paolo czeka
na sąd ostateczny

                                           Tadeusz Różewicz
   
  
   

15 marca 2014

wersy testamentu. . .

Samotność: trzeba być bardzo silnym
żeby kochać samotność; trzeba mieć mocne nogi
i nie zwyczajną odporność; nie należy ryzykować
przeziębienia, grypy ani bólu gardła; nie należy bać się
porywaczy ani zabójców; jeśli przyjdzie ci chodzić
całe popołudnie a może cały wieczór,
zrób to jakby nie zdając sobie z tego sprawy; usiąść nie ma gdzie;
zwłaszcza zimą; gdy wieje wiatr nad mokrą trawą,
a kamienie, wśród śmieci, są mokre i ubłocone;
żadnej pociechy, co do tego nie ma wątpliwości,
poza tą, że ma się przed sobą cały dzień i noc
bez jakichkolwiek obowiązków i limitów.
Seks jest pretekstem. I żeby nie wiem jak liczne były spotkania
- także i zimą jest ich wiele,
na ulicach pozostawionych wiatrowi,
między zwałami śmieci naprzeciw dalekich domów
te spotkania, to tylko chwile samotności;
im bardziej gorące i żywe jest usłużne ciało,
które namaszcza nasieniem i odchodzi,
tym chłodniejsza i martwa jest rozkoszna pustka wokół;
to ona napełnia radością jak cudowny wiatr.
a nie uśmiech niewinny lub posępna przemoc
tego, który odchodzi; niesie on z sobą młodość
niezmiernie młodą; i w tym jest nieludzki,
gdyż nie zostawia śladów, czy też, zostawia tylko jeden ślad,
zawsze ten sam we wszystkich porach roku.
Chłopak w swoich pierwszych miłościach
nie jest niczym innym jak płodnością świata.
To świat z nim w ten sposób przybywa; pojawia się i znika,
jak kształt, który się zmienia. Wszystko pozostaje nietknięte,
i ty możesz przebiec pół miasta, nie odnajdziesz go więcej;
akt został spełniony, jego powtarzanie jest rytuałem. Przeto
samotność jest jeszcze większa, gdy cały tłum
oczekuje na swą kolej: rzeczywiście rośnie liczba zniknięć -
odejście jest ucieczką - i to co nastąpi ciąży nad teraźniejszością
jak obowiązek, ofiara składana woli śmierci.
Jednak, w miarę starzenia, zaczyna się odczuwać zmęczenie,
zwłaszcza w chwili gdy przeszła godzina kolacji,
a dla ciebie nic się nie zmieniło; wtedy o byle co krzyczałbyś lub płakał:
i byłoby to wielkie gdyby nie było właśnie tylko zmęczeniem,
a może odrobiną głodu. Wielkie, gdyż oznaczałoby to,
że twoje pragnienie samotności nie może już być spełnione,
a zatem, co cię czeka, jeśli to co nie jest uważane za samotność,
jest prawdziwą samotnością, samotnością której nie możesz zaakceptować?
Nie ma takiej kolacji, obiadu czy rzeczy na świecie,
która byłaby warta chodzenia bez celu po nędznych ulicach,
gdzie trzeba być nieszczęśliwym i silnym, psom równy.

                                                                                           Pier Paolo Pasolini
   
   
   

14 marca 2014

obok przepływał bezgłośnie strumień czasu, zagadkowy, niepokojący, niepowstrzymany. . .

   Spokojnie, gdzieś z samego dna, wpełzało dotychczas głęboko uśpione poczucie własnego istnienia - zdominowane nastrojem pory roku, spotęgowane porządkiem zdarzeń dnia. Tutaj siewy i żniwa były zawsze ważniejsze od spraw serca. Wszyscy żyli tak samo, nie było większych różnic. Znano się zbyt długo, by jeden drugiego mógł jeszcze czymś zaskoczyć. Dlatego w rozmowach nie wykraczano poza, jakże zdrową, przyziemność dnia powszedniego. Chwilami natrętne „ja” domagało się względów. Godzono się z tym. Nikt jednak nie pojmował, jak bardzo to ciągłe bycie z sobą przeszkadza penetracjom Ale w zamian pozostawała pokrywana gadulstwem pustka.
   Wiatr targał zamaszyście wierzchołkami platanów i chwilami zagłuszał muzykę. Spoza drzew błysnął spóźniony piorun.
   Kaia ogarnął niepokój: nagle dotarło doń, że minuty i sekundy jego życia przemijają bezpowrotnie, podczas gdy on tkwi tutaj, obecny jedynie połowicznie. Obok przepływał bezgłośnie strumień czasu, zagadkowy, niepokojący, niepowstrzymany, sunący niczym cień, bez ustanku, jak niemiłosierne krwawienie.

Erich Maria Remarque (fragment powieści Przystanek na horyzoncie, 1928)
   
   
   

08 marca 2014

do nn***. . .

nagle
wycinasz się
z pomieszanych form ulicy
wypukłością nóg
                                 twarzy
zbliżasz się — pół
mijam cię — pół
jakże mi szkoda
tej zawsze jednej strony nie widzianej!
odchodzisz — pół
ruch innych
           kroi cię
                  w coraz drobniejsze
                        kawałki

nic mi z ciebie nie zostało
nagle


                                  Miron Białoszewski (z tomu Obroty rzeczy, 1956)

07 marca 2014

leżenia. . .

1
naprzeciw nocnych szpar
ciemno-ja
mieszkanio-ja
leżenio-ja
2
leżenie
w wydłużanie się
bez jednej poprzeczki złości która skraca
idzie się tylko na długość idzie się idzie
puszcza się w dobrze sobie bycie
nie kończy się
3
kiedy leżę nie nadaję się do wstania
leżenie zapuszcza korzenie
nie wierzę w poruszenie się
zawsze do wyrwania zielony
4
takie leżenie-myślenie jak ja lubię
to jest niedobre z natury
bo niech ja w naturze
tak sobie leżę-myślę
to zaraz napadnie mnie coś i zje
5
leżąc w łóżku chcę być dobrym
przez sen rośnie dużo dobroci
leżenie dobroć wygrzewa
ale wstanie ją zawiewa

                                       Miron Białoszewski (z tomu Mylne wzruszenia, 1961)
 
 
 

karuzela z madonnami. . .

Wsiadajcie, madonny
           madonny
Do bryk sześciokonnych
           …ściokonnych!
Konie wiszą kopytami
           nad ziemią.
One w brykach na postoju
           już drzemią.
Każda bryka malowana
           w trzy ogniste farbki
I trzy są końskie maści:
          od sufitu
          od dębu
          od marchwi.
Drgnęły madonny
I orszak konny
Ruszył z kopyta.
Lata dokoła
Gramofonowa
Płyta.
Taka
                płyta:

Migają w krąg anglezy grzyw
I lambrekiny siodeł,
I gorejące wzory bryk
Kwiecisto-laurkowe.
A w każdej bryce vis à vis
Madonna i madonna
W nieodmienionej pozie tkwi
Od dziecka odchylona
— białe konie
— bryka
— czarne konie
— bryka
— rude konie
— bryka
Magnifikat!

A one w Leonardach min,
W obrotach Rafaela,
W okrągłych ogniach, w klatkach lin,
W przedmieściach i niedzielach.
I w każdej bryce vis à vis
Madonna i madonna.
I nie wiadomo, która śpi,
A która jest natchniona
— szóstka koni
— one
— szóstka koni
— one
— szóstka koni
— one
Zakręcone!
I coraz wolniej karuzela
Puszcza refren
I peryfe
           rafa
                elickie
               madonny
                przed
               mieścia
wymieniają
               konne piętro
— — — — — — —
Wsiadajcie
               w sześcio…!


                                  Miron Białoszewski (z tomu Obroty rzeczy, 1956)


wywód jestem’u. . .

jestem sobie
jestem głupi
co mam robić
a co mam robić
jak nie wiedzieć
a co ja wiem
co ja jestem
wiem że jestem
taki jak jestem
może niegłupi
ale to może tylko dlatego że wiem
że każdy dla siebie jest najważniejszy
bo jak się na siebie nie godzi
to i tak taki jest się jaki jest


                                  Miron Białoszewski (z tomu Mylne wzruszenia, 1961)
 
 
 

słyszysz, jak pada?. . .

– Słyszysz, jak pada?
– Leje porządnie.
– I zawsze będziesz mnie kochał, prawda?
– Tak.
– Deszcz temu nie przeszkodzi?
– Nie.
– To dobrze. Bo ja się boję deszczu.
(...)
-Powiedz.
-Nie.
-Proszę cię.
-No, dobrze. Boję się deszczu, bo czasem widzę się w nim nieżywą.
-Ech!
-A czasem znów widzę ciebie nieżywego w deszczu.

Ernest Hemingway (fragment powieści Pożegnanie z bronią, 1929)
   
   
   

02 marca 2014

niewiedza jest podstawą wszystkiego. . .

Niewiedza jest podstawą wszystkiego, tworzy wszystko aktem powtarzającym się w każdej chwili, kreuje ten świat i wszelki inny świat, ponieważ bezustannie bierze za rzeczywiste to, co rzeczywiste nie jest. Niewiedza jest gigantyczną pomyłką służącą za fundament wszystkim naszym prawom; niewiedza jest starsza i potężniejsza do wszystkich bogów razem wziętych.

Emil Cioran (z pisma filozoficznego O niedogodności narodzin, 1973)
   
   
   

człowiek w nas, ta pełna wigoru kanalia niezdolna do zejścia w cień. . .

Dni cudownie jałowe, porażone niemocą. Zamiast się z tego cieszyć, otrąbić zwycięstwo, zamienić tę posuchę w święto, dostrzec w niej znak mej doskonałości i dojrzałości, a wreszcie - zobojętnienia, czuję, jak ogarniają mnie złość i zły humor. Zaiste, twardy ma żywot stary człowiek w nas, ta pełna wigoru kanalia niezdolna do zejścia w cień.

Emil Cioran (z pisma filozoficznego O niedogodności narodzin, 1973)
   
   
   

wyparowały w moje... ja. . .

Gdzie są moje doznania? Wyparowały w moje... ja. Bo i czymże ono jest, jeśli nie sumą owych ulotnych doznań?

Emil Cioran (z pisma filozoficznego O niedogodności narodzin, 1973)
   
   
   

spotkanie z ponurym samotnikiem. . .

Na owym normandzkim wybrzeżu, o godzinie tak wczesnej, nie potrzebowałem nikogo. Obecność mew przeszkadzała mi, więc odpędzałem je kamykami. I oto zrozumiałem, że tego właśnie było mi trzeba - ich nienaturalnie przenikliwych krzyków; że spotkanie z ponurym samotnikiem mogłoby mnie uspokoić i że wstałem przed świtem właśnie po to, aby go spotkać.

Emil Cioran (z pisma filozoficznego O niedogodności narodzin, 1973)
   
   
   

przyjaciele!. . .

   – Obawiam się – rzekł pan Pickwick – iż będzie pan zmuszony mieszkać w miejscu hałaśliwym i przeludnionym. Proszę więc pana, byś rozporządzał tym pokojem jak swoim własnym, gdy będzie pan potrzebował spokoju lub gdy cię przyjdą odwiedzić przyjaciele.
   – Przyjaciele! – zawołał więzień głuchym głosem. – Gdybym leżał w trumnie zakopanej w błotnistej fosie tego więzienia, nie mógłbym być więcej zapomnianym i opuszczonym niż teraz! Jestem człowiekiem umarłym, umarłym dla świata i nikt nie ma dla mnie nawet tego współczucia, jakie przypada w udziale tym, którzy stanęli przed sądem Boga. Przyjaciele! Całe moje życie upłynęło w więzieniu i gdy umrę, nie znajdzie się nikt, by podnieść rękę nad moim łóżkiem i powiedzieć: – Bogu niech będzie chwała; już nie cierpi więcej!

Charles Dickens (fragment powieści Klub Pickwicka, 1837)