Julian Tuwim
27 grudnia 2015
zgasić światłość. . .
Ze względów oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą, która mi może będzie świecić.
urok płomieni. . .
Cały urok płomieni tkwi w ich zniewalającym, dziwnym pląsaniu, gdzieś poza kategoriami harmonii, proporcji i miary. Czyż niepochwytne wzloty płomienia nie są dobrym symbolem wdzięku i tragedii, naiwności i rozpaczy, rozkoszy i smutku?
Emil Cioran (fragment pisma filozoficznego Na szczytach rozpaczy, 1934)
możliwości umierania. . .
(...)życie utkane jest z ciągłej , niewykorzystanej
możliwości umierania: pochłania ich bezbarwny
holokaust historii, zbiorowa mogiła.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
literackie wyrafinowanie. . .
(...)wszelkie inne literackie wyrafinowanie
początkowo wynika z potrzeby przewietrzenia słów ,
przykrycia ich uwiądu zręcznym wyrafinowaniem, lecz
kończą się zmęczeniem, w którym umysł i słowo roztapiają
się w sobie, a później ulegają rozkładowi.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
pomiędzy inteligencją i głupotą. . .
Różnica pomiędzy inteligencją
i głupotą polega na umiejętnym manipulowaniu przymiotnikami, bez ich zmienności i różnorodności powstaje banał.
Sam Bóg żyje jedynie dzięki przymiotnikom, które mu
przypisujemy: to racja bytu teologii. Tak też człowiek
nazywa za każdym razem inaczej monotonię swych
nieszczęść; a usprawiedliwić się z niej przed umysłem
może tylko przez namiętne poszukiwanie nowych przymiotników.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
człowiek ... dlaczego on nie próbuje się zabić?
Za każdym razem, gdy spojrzymy na człowieka z dystansu,
nasuwa się na myśl jedno i to samo pytanie: dlaczego
on nie próbuje się zabić? Trudno wyobrazić sobie coś
bardziej naturalnego niż samobójstwo i trudno przyjąć za
'dobrą monetę wysuwane przeciwko niemu argumenty.
Kiedy dzięki poruszającej i często powracającej intuicji
pojmujemy własną bezużyteczność , wręcz niepojęte staje
się, dlaczego wszyscy tego nie robią. Usunąć samego
siebie - ten czyn wydaje się tak prosty i tak oczywisty!
Dlaczego więc zdarza się tak rzadko, dlaczego wszyscy
Inni się przed nim uchylają? Dzieje się tak dlatego, że choć co
prawda rozum odbiera nam chęć życia, owo nic, które
przedłuża nasze działania , jest silniejsze niż wszelkie
absoluty, ono jest przyczyną milczącej zmowy śmiertelnych
przeciwko śmierci; jest ono nie tyle symbolem istnienia,
ile samym istnieniem, jest wszystkim.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
cierpi z powodów, których błahość napawa umysł trwogą. . .
Spotykamy człowieka
uwikłanego w niezbadany i niepojęty świat, widzimy go
pełnego przekonań i pożądań, z których buduje ponad
rzeczywistością jakieś chorobliwe konstrukcje. Stworzył
całe systemy błędów i potem cierpi z powodów, których
błahość napawa umysł trwogą; poświęca się dla wartości ,
których śmieszność jest porażająca. Czy podejmowane
przez niego przedsięwzięcia można uznać za coś więcej
niż tylko błahostki , a regularność jego gorączkowych trosk
czy może wydać się bardziej stabilna niż architektura
niedorzeczności? Dla kogoś, kto patrzy z zewnątrz, absolut
każdego życia okazuje się względny, a wszystkie przeznaczenia
arbitralne, choć ze swej istoty nieuniknione.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
jedynie poeta potrafi wziąć pełną odpowiedzialność za "ja". . .
A ten, kto mówi w imieniu
innych, zawsze jest uzurpatorem. Politycy, reformatorzy
i wszyscy ci, którzy głoszą coś , powołując się na zbiorowość
, są oszustami. Jedynie kłamstwo artysty nie jest
kłamstwem totalnym, gdyż on nie wymyśla nic więcej ,
jak siebie samego. Jeśli nie zdamy się na to, co niekomunikowalne,
nie zawiesimy w pół słowa naszych niewypowiedzianych
i nieukojonych niepokojów, życie stanie się
tylko zgiełkiem w przestrzeni bez współrzędnych,
a wszechświat geometrią, którą chwyciła epilepsja.
[...]
Jedynie poeta potrafi wziąć pełną odpowiedzialność za
"ja", tylko on mówi we własnym imieniu i tylko on ma
prawo to robić. Poezja, gdy staje się podatna na proroctwa
i doktryny, wypacza się : "misja" dławi jej śpiew , idea
powstrzymuje jej wzlot.
[...]
I jak tu nie zwrócić się ku poezji? Jej usprawiedliwieniem
- tak jak życia - jest fakt, że niczego nie
dowodzi.)
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
tylko człowiek wzbudza trwałą odrazę. . .
Pośród wszystkich stworzeń tylko człowiek wzbudza
trwałą odrazę. Wstręt, który budzi zwierzę,jest przelotny,
szybko się rozwiewa; tymczasem ludzie natrętnie nawiedzaj
ą umysł, myśl o nich nieustannie przenika przez mur,
którym ogrodziliśmy się od świata, i tylko utwierdza nas
w strategii odmowy i nieprzystępowania. Po każdej
wyrafinowanej rozmowie, która sama dla siebie rozkoszuje
się wysokim poziomem swej kultury, można tylko zatęsknić
za Saharą i pozazdrościć roślinom albo nieskończonym
monologom świata zwierząt.
Z każdym wymówionym słowem odnosimy zwycięstwo nad nicością, ale po to tylko, by lepiej znosić jej władzę.
Z każdym wymówionym słowem odnosimy zwycięstwo nad nicością, ale po to tylko, by lepiej znosić jej władzę.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
cierpienie ... wrażenie pełni. . .
Intensywne cierpienie zawsze stwarza wrażenie pełni
i stawia świadomość w obliczu potwornej, nieuniknionej
rzeczywistości[...]
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
najmniejsza odrobina przenikliwości sprowadza. . .
Czas płynie tylko "
dzięki temu, że fikcyjny wszechświat zapełniają niezliczone
wytwory naszej wyobraźni , gdy tymczasem nicość naszej
świadomości ogołociłaby go natychmiast; najmniejsza
odrobina przenikliwości sprowadza człowieka do jego
pierwotnej kondycji: nagości ; najmniejsza szczypta ironii
zdziera z niego śmieszne wdzianko nadziei, dzięki któremu
może mylić się i tworzyć złudzenia - każda inna droga
prowadzi poza życie . Nuda jest właśnie początki e m tego
szlaku ... Sprawia, że czas zaczyna wydawać się nam zbyt
długi - a nie odsłania przed nami końca . Obojętni na
wszystko, nie znajdując na zewnątrz siebie samych nic,
co moglibyśmy przyswoić , niszczejemy powoli, gdyż
przyszłość nie ma już dla nas żadnej racji bytu.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
wobec obsesji śmierci. . .
Wobec obsesji śmierci zarówno wykrętne sztuczki nadziei,
jak i argumenty rozumu, okazują się bezwartościowe : ich
nieskuteczność wzmaga tylko chęć umierania. Jest tylko
jedna "metoda", która pozwala nad tą obsesją zapanować: to
doświadczyć jej aż do końca, znosząc wszystkie jej rozkosze
i udręki, nie próbując jej unikać. Obsesja, której poddamy
się aż do przesytu, zanika we własnym nadmiarze. Myśl,
nieustannie rozwodząc się nad nieskończonością śmierci,
zaczyna jej używać, zaczyna budzić w nas obrzydzenie do
niej, negatywny przesyt, który niczego nie oszczędza i który,
zanim nadszarpnie prestiż śmierci i ośmieszy ją, objawia
przed nami całą znikomość życia.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
25 grudnia 2015
interpretacja jako styl refleksji. . .
(...)interpretacja jako styl refleksji, odżegnujący się od iluzji posiadania wiedzy pewnej i ostatecznej, otwarty na dialog i porozumienie miedzy różnymi dyskursami.
Wynikałoby z tego, że pogłębianie umiejętności interpretacyjnych nie służy samo sobie, ale odbija się na jakości naszych związków ze światem i z innymi, a w konsekwencji wpływa zasadniczo na budowanie własnej tożsamości.
Wynikałoby z tego, że pogłębianie umiejętności interpretacyjnych nie służy samo sobie, ale odbija się na jakości naszych związków ze światem i z innymi, a w konsekwencji wpływa zasadniczo na budowanie własnej tożsamości.
Dariusz Szczukowski, Grażyna Tomaszewska
(Sztuka interpretacji a lekcja polskiego. Uwagi wstępne.
[w:] Sztuka interpretacji. Poezja Polska XX i XXI wieku, 2014)
jeżeli jesteś. . .
Jeżeli jesteś, spotkasz mnie na chmurnej drodze
W niesamowitej porze, kiedy brzozy w trwodze
Drżą pod naporem wichrów, i wskażesz mi dęby,
Co miotając swych koron kędzierzawe kłęby
Uczą rozpaczliwymi swych konarów szumy
Nadaremnych wysiłków piękności i dumy,
Bohaterstwa obłędu, kiedy liści gęstwa
Wybucha triumfalną niemocą szaleństwa,
W pustce zimnej, nieczułej na ziemi i niebie,
Wśród opętańczych zmagań, co wiodą do ciebie.
Lecz niech nie znam niepogód, błyskawic i burzy,
Którym głos piorunowy groźnym echem wtórzy;
Niech mnie czeka w przystani dzień błogi i długi
Z dala od niebezpieczeństw, raf i klęsk żeglugi,
Na wygładzonej fali, wśród ciszy obłoków,
Nie znającej szarpania bezsilnego oków,
Bezrozumnego buntu, który gryzie skały,
Bym był jak trumna syty, jak cmentarz — dojrzały,
Spokojny jak trup między deskami czterema
Uroczystej nicości — jeśli ciebie nie ma.
Leopold Staff (z tomu Martwa pogoda, 1964)
W niesamowitej porze, kiedy brzozy w trwodze
Drżą pod naporem wichrów, i wskażesz mi dęby,
Co miotając swych koron kędzierzawe kłęby
Uczą rozpaczliwymi swych konarów szumy
Nadaremnych wysiłków piękności i dumy,
Bohaterstwa obłędu, kiedy liści gęstwa
Wybucha triumfalną niemocą szaleństwa,
W pustce zimnej, nieczułej na ziemi i niebie,
Wśród opętańczych zmagań, co wiodą do ciebie.
Lecz niech nie znam niepogód, błyskawic i burzy,
Którym głos piorunowy groźnym echem wtórzy;
Niech mnie czeka w przystani dzień błogi i długi
Z dala od niebezpieczeństw, raf i klęsk żeglugi,
Na wygładzonej fali, wśród ciszy obłoków,
Nie znającej szarpania bezsilnego oków,
Bezrozumnego buntu, który gryzie skały,
Bym był jak trumna syty, jak cmentarz — dojrzały,
Spokojny jak trup między deskami czterema
Uroczystej nicości — jeśli ciebie nie ma.
Leopold Staff (z tomu Martwa pogoda, 1964)
24 grudnia 2015
zmierzch zimą. . .
Słońce zachodzi w zimnie bez przyjaciół,
Bez wyrzutów, po tym co dla nas zrobiło.
Zachodzi nie wierząc w nic.
Kiedy zaszło, słyszę, jak biegnie za nim strumyk,
Wziął ze sobą swój flecik, bo droga daleka.
William S. Merwin
13 grudnia 2015
pozory ... do rangi stylu. . .
Pozostają pozory: dlaczego by nie wznieść ich do rangi stylu? Na tym właśnie polega każda prawdziwie inteligentna epoka.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
cierpienie w swoje ręce, w całkowite posiadanie. . .
Wziąć cierpienie w
swoje ręce, w całkowite posiadanie, i wyjść z niego, coś z
niego wynieść. To jest jakieś zwycięstwo, tylko to ma sens.
Nie zostaje się z pustymi rękami... Bo inaczej po co było
zstępować do piekieł?
Swietłana Aleksijewicz (Czasy secondhand. Koniec Czerwonego człowieka, 2009)
się człowiek lituje, to znaczy, że jeszcze nie zajrzał tak głęboko. . .
Kiedy się człowiek lituje, to znaczy, że jeszcze nie zajrzał tak
głęboko, jeszcze nie uciekł od ludzi. Bo jeśli uciekł, to
wystarczy mu to, co jest w nim samym. Ja zajrzałam nazbyt
głęboko... Trudno mnie skrzywdzić. Rzadko płaczę. Śmieszą
mnie wszystkie zwyczajne nieszczęścia(...)
Swietłana Aleksijewicz (Czasy secondhand. Koniec Czerwonego człowieka, 2009)
słowa są tylko. . .
Obawiam się, że nie starczy mi talentu,
żeby to przekazać. Wskrzesić. Słowa są tylko dopełnieniem
naszego stanu. Naszych uczuć.
Swietłana Aleksijewicz (Czasy secondhand. Koniec Czerwonego człowieka, 2009)
wiosną było najstraszniej. . .
Wiosną było najstraszniej. Wszystko w przyrodzie się
zmienia... wszystko zaczyna żyć... Lepiej nikogo nie pytać, ile
zostało mu do odsiedzenia. Wiosną każdy wyrok to
wieczność! Jak ptaki przelecą, to nikt nie podniesie głowy.
Wiosną nie patrzy się w niebo...
Swietłana Aleksijewicz (Czasy secondhand. Koniec Czerwonego człowieka, 2009)
12 grudnia 2015
głos. . .
Kaleczą się i dręczą
milczeniem i słowami
jakby mieli przed sobą
jeszcze jedno życie
czynią tak
jakby zapomnieli
że ich ciała
są skłonne do śmierci
że wnętrze człowieka
łatwo ulega zniszczeniu
bezwzględni dla siebie
są słabsi
od roślin i zwierząt
może ich zabić słowo
uśmiech spojrzenie
Tadeusz Różewicz (z tomu Niepokój, wiersze z lat 1945-1946)
milczeniem i słowami
jakby mieli przed sobą
jeszcze jedno życie
czynią tak
jakby zapomnieli
że ich ciała
są skłonne do śmierci
że wnętrze człowieka
łatwo ulega zniszczeniu
bezwzględni dla siebie
są słabsi
od roślin i zwierząt
może ich zabić słowo
uśmiech spojrzenie
Tadeusz Różewicz (z tomu Niepokój, wiersze z lat 1945-1946)
ciemno... brudno... ... za kulisy. . .
To jest jak w teatrze. Z sali widzi się piękną bajkę - posprzątaną
scenę, świetnych aktorów, tajemnicze światło, ale kiedy trafia
się za kulisy... Od razu za kurtyną leżą kawałki jakichś desek,
szmaty, niedomalowane, porzucone płótna... butelki po
wódce... resztki jedzenia... Nie ma bajki. Jest ciemno...
brudno... Mnie właśnie zaprowadzono za kulisy...
Rozumiesz?
Swietłana Aleksijewicz (Czasy secondhand. Koniec Czerwonego człowieka, 2009)
jak dobiegniesz do lasu. . .
Zrobisz krok - zastrzelą, a jak dobiegniesz do lasu, to
rozszarpią cię dzikie zwierzęta.
Swietłana Aleksijewicz (Czasy secondhand. Koniec Czerwonego człowieka, 2009)
szczęśliwi ludzie. . .
Szczęśliwi ludzie są zawsze dziećmi. Trzeba
ich chronić, są delikatni i śmieszni. Bezbronni. Tak było z
nami, a jak powinno być w ogóle, tego nie wiem. Z tym tak, a
z innym inaczej. Co sobie stworzysz... „Nieszczęście to
najlepszy nauczyciel” - mawiała moja mama. Ale każdy woli
szczęście. Nocą budziłam się z myślą: „Co ja robię?" Czułam
się nieswojo, a napięcie sprawiało, że... miałam... „Masz cały
czas napięty kark” - mówił do mnie. Co ja robię? Gdzie
spadam? Tam jest przepaść.
Swietłana Aleksijewicz (Czasy secondhand. Koniec Czerwonego człowieka, 2009)
11 grudnia 2015
nasze melodie. . .
Były naszym domem. Potrafiliśmy je sobie gwizdać,
kręcąc się po kuchni
albo bycząc się po niedzielnym obiedzie.
Mówiły o tym, co powinniśmy lubić, lubiliśmy
je, skoczne albo smętne
poglądy na świat, który się ulatniał, aż
zupełnie go zapomnieliśmy. I nie pamiętamy. Zostaliśmy bez wyczucia
domowego ogniska, w piersiach nam już nie grają
jak czyste rachunki. A jeszcze bardziej niż o siebie
martwiliśmy się o towar, który przynieśliśmy na targ,
o roszponkę i inne sałaty,
zima kąsała, chociaż nie była syberyjska.
Ale my się kochaliśmy, naprawdę.
Nasze zabawy i pogrzeby nie były beznadziejne.
I pewnego dnia, kiedy po długim czasie znów
odeszliśmy w góry, one przyszły za nami.
W ten sposób jeszcze przez chwilę, wciąż je mieliśmy,
gdzieś na końcu języka, by dla nas śpiewały,
czego sami już nie możemy. No tak, w każdym razie nie bez trudu.
Jeszcze na śmierć sobie gwiżdżemy, byleby nie oniemieć.
kręcąc się po kuchni
albo bycząc się po niedzielnym obiedzie.
Mówiły o tym, co powinniśmy lubić, lubiliśmy
je, skoczne albo smętne
poglądy na świat, który się ulatniał, aż
zupełnie go zapomnieliśmy. I nie pamiętamy. Zostaliśmy bez wyczucia
domowego ogniska, w piersiach nam już nie grają
jak czyste rachunki. A jeszcze bardziej niż o siebie
martwiliśmy się o towar, który przynieśliśmy na targ,
o roszponkę i inne sałaty,
zima kąsała, chociaż nie była syberyjska.
Ale my się kochaliśmy, naprawdę.
Nasze zabawy i pogrzeby nie były beznadziejne.
I pewnego dnia, kiedy po długim czasie znów
odeszliśmy w góry, one przyszły za nami.
W ten sposób jeszcze przez chwilę, wciąż je mieliśmy,
gdzieś na końcu języka, by dla nas śpiewały,
czego sami już nie możemy. No tak, w każdym razie nie bez trudu.
Jeszcze na śmierć sobie gwiżdżemy, byleby nie oniemieć.
Primož Čučnik
pokonałem życie. . .
(...)pokonałem życie, nie chcąc szukać dla niego rozwiązania. Ten spektakl odgrywany przez człowieka przyprawia o mdłości! Miłość to tyle, co wzajemne mieszanie śliny... Wszystkie uczucia czerpią swój absolut z marności gruczołów. Szlachectwem może być tylko zanegowanie istnienia, uśmiech, który zawisa nad pejzażami nicości.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
życie sam na sam ze sobą. . .
(...)jeszcze bardziej nieznośne jest życie sam na sam ze sobą. Nie mieszając się bowiem w sprawy innych, zaczynamy się za bardzo przejmować własnymi, aż w końcu czynimy ze swego ,ja” religię, albo też - apostołowie na opak - negujemy je: i tak każdy pada ofiarą tej samej
gry.
Rozwiązania dotyczące egzystencji są równie liczne jak czcze i bezwartościowe. Historia to wytwórnia ideałów... fantastyczna mitologia, szaleństwo hord i samotników..., to odmowa stanięcia twarzą w twarz z rzeczywistością jako taką, śmiertelne pragnienie fikcji.
Rozwiązania dotyczące egzystencji są równie liczne jak czcze i bezwartościowe. Historia to wytwórnia ideałów... fantastyczna mitologia, szaleństwo hord i samotników..., to odmowa stanięcia twarzą w twarz z rzeczywistością jako taką, śmiertelne pragnienie fikcji.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
10 grudnia 2015
głos, w imię nieba, ojczyzny czy czegokolwiek innego. . .
W rozpalonym umyśle kryje się drapieżna bestia, trudno obronić się przed pazurami proroka... Gdy podnosi głos, w imię nieba, ojczyzny czy czegokolwiek innego, odsuń się od niego: ten satyr bluźniący twej samotności nie przebaczy ci, że twoje życie toczy się poza jego prawdami i poza jego uniesieniami; on chce, byś dzielił z nim jego histerię, byś uznał jego dobro, chce ci je narzucić, chce cię odmienić. Trudno spotkać na tej ziemi człowieka, który będąc we władzy jakiegoś wierzenia, nie usiłowałby przekazać go innym. Obsesja zbawienia sprawia, że coraz trudniej tu oddychać. Rozejrzyj się wokół siebie: wszędzie jakieś potwory głoszą swoje prawdy, za każdą instytucją stoi jakaś racja, wszystkie urzędy mają swój absolut jak świątynie, a administracja i jej rozporządzenia to metafizyka dla małp...
[...]
Kiedy słyszę, jak ktoś w dobrej wierze mówi o ideałach, o przyszłości, o filozofii, jak mówi „my” z jakimś odcieniem pewności, jak powołuje się na „innych” i uważa się za wyraziciela ich pragnień - to wystarczy, bym uznał go za wroga.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
żyd. . .
Żyd przez całe życie czegoś się boi. W
którąkolwiek stronę poleciałby kamień, to w Żyda zawsze trafi.
Swietłana Aleksijewicz (Czasy secondhand. Koniec Czerwonego człowieka, 2009)
09 grudnia 2015
ponad murem nieugiętych przekonań wznosi się sztylet. . .
Prawdziwymi przestępcami są ci, którzy ustanawiają w polityce czy w religii jakąś ortodoksję pozwalającą odróżniać wiernych od schizmatyków.
Kiedy nie chcemy pogodzić się ze zmiennym charakterem idei, leje się krew... Ponad murem nieugiętych przekonań wznosi się sztylet; płonące pasją oczy wróżą morderstwa. Pełen zwątpienia, hamletyzujący umysł nigdy nie jest tak niebezpieczny: zło zaczyna się od odrzucenia kwietyzmu, tkwi w napięciu woli, w prometejskiej megalomanii rasy, która pęka od doskonałości i trzeszczy pod cięta} żarem swych niezachwianych przekonań, i która, wyśmiewając niepewność, lenistwo - te występki szlachetniejsze niż wszystkie jej cnoty razem wzięte - weszła na drogę zguby, w historię, w to bezwstydne połączenie apokalipsy z banałem... A wszystko z nadmiaru pewności[...]
Kiedy nie chcemy pogodzić się ze zmiennym charakterem idei, leje się krew... Ponad murem nieugiętych przekonań wznosi się sztylet; płonące pasją oczy wróżą morderstwa. Pełen zwątpienia, hamletyzujący umysł nigdy nie jest tak niebezpieczny: zło zaczyna się od odrzucenia kwietyzmu, tkwi w napięciu woli, w prometejskiej megalomanii rasy, która pęka od doskonałości i trzeszczy pod cięta} żarem swych niezachwianych przekonań, i która, wyśmiewając niepewność, lenistwo - te występki szlachetniejsze niż wszystkie jej cnoty razem wzięte - weszła na drogę zguby, w historię, w to bezwstydne połączenie apokalipsy z banałem... A wszystko z nadmiaru pewności[...]
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
zdolność do ubóstwiania. . .
Właściwa człowiekowi zdolność do ubóstwiania jest przyczyną wszelkich jego zbrodni: każdy, kto nierozumnie wielbi jakiegoś boga, będzie zmuszał innych do tego samego — gotów zabijać jeśli odmówią. Pod nietolerancją, ideologiczną nieustępliwością, prozelityzmem kryje się bestialskie podłoże entuzjazmu.
Emil Cioran (z pisma filozoficznego Zarys rozkładu, 1945)
06 grudnia 2015
macie własną utopię - rynek. . .
Hasło pierwszych lat rewolucji: żelazną dłonią
zapędzimy ludzkość do szczęścia! Skoro partia mówi, to ja
wierzę partii! Wierzę.
[...]
Wierzyliśmy w
jakieś piękne życie. Utopia... To była utopia... A wy? Macie
własną utopię - rynek. Rynkowy raj. Rynek uczyni
wszystkich szczęśliwymi! A to chimera! Po ulicach chodzą gangsterzy w malinowych marynarkach, mają złote łańcuchy
do pępka. To karykatura kapitalizmu, zupełnie jak na
obrazkach w radzieckim „Krokodylu”. Parodia! Zamiast
dyktatury proletariatu - prawo dżungli: gryź tego, kto jest
słabszy od ciebie, a kłaniaj się temu, kto silniejszy. Najstarsze
prawo na
ziemi...
Swietłana Aleksijewicz (Czasy secondhand. Koniec Czerwonego człowieka, 2009)
02 grudnia 2015
997 / rozsypka. . .
Rozsypka - to nie Nagłe Zajście -
Wyrwa w podstawach życia -
Ruina jest procesem - Rozkład
Przebieg sobie wytycza -
Wpierw - Pajęczyna w kątach Duszy -
Tu i tam Kurzu Zadra -
Zgrzyt Osi - nieopanowany
Żywioł Rdzy wnet się wkrada -
Ruina ma plan - Diabeł stawia
Kolejne, wolne kroki -
Człowiek nie gaśnie nagle - Poślizg
Jest prawem Katastrofy.
Emily Dickinson
Subskrybuj:
Posty (Atom)