21 stycznia 2019

z prochu ziemi i ... niszmat chajim. . .

   Waj-jicer ha-szem Elohim et ha-adam afar min ha-adama, waj-jipachbe-apaw niszmat chajim, wa-jechi ha-adam le-nefesz chaja — recytował Elisza, gdy zobaczył dziecko. — Wtedy to Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia (niszmat chajim), przez co człowiek stał się żywą istotą (nefesz chaja).
   I oto Szor poczuł się jak Bóg.

Olga Tokarczuk (Księgi Jakubowe, 2014)
   
   
   

zostać swymi własnymi rzeźnikami. . .

   W melancholii tkwią ziarna ognia. Za dnia melancholicy stale się boją czegoś strasznego i są rozdzierani na sztuki jak konie podejrzeniami, lękami, strapieniem, niezadowoleniem, troskami, wstydem i udręką. Nie ma godziny, a zgoła minuty, żeby siedzieli spokojnie, lecz wbrew swej woli trapią się swoimi problemami, stale o nich myślą , nie umieją zapomnieć, melancholia dniem i nocą mieli ich duszę , żyją zatem w nieustannym umęczeniu. Wiodąc to nieszczęsne życie, w którym nie znajdują żadnej pociechy, w końcu szukają ratunku w śmierci. Nie pozostaje im nic innego, jak zostać swymi własnymi rzeźnikami i dokonać samostracenia.

Robert Barton (The Anatomy Melancholy, 1621)
   
  
  

14 stycznia 2019

jesteśmy formami, które przybiera światło. . .

Nie ma między przybiera bowiem większej różnicy. Wszyscy jesteśmy formami, które przybiera światło, kiedy tylko muśnie materię.

Olga Tokarczuk (Księgi Jakubowe, 2014)
   
   
   

północ ... dziurawią krople deszczu, a rozbijają ostatecznie płatki śniegu. . .

   Zauważa, że im dalej na południe, im słabsze jest chrześcijaństwo, im więcej słońca i im słodsze wino, i im więcej greckiego Fatum — tym lepiej mu się żyje. Jego decyzje nie są jego decyzjami, lecz przychodzą z zewnątrz,mają swoje miejsce w porządku świata. A skoro tak, to mniejszą ponosi się odpowiedzialność, stąd mniej tego wewnętrznego wstydu, nieznośnego poczucia winy za wszystko, co się zrobiło. Tutaj każdy czyn można naprawić, można dogadać się z bogami, złożyć im ofiarę. Dlatego da się patrzeć na swoje odbicie w wodzie z szacunkiem. I spoglądać na innych z miłością. Nikt nie jest zły, żaden morderca nie może być potępiony, ponieważ stanowi część większego planu. Można kochać tak samo kata, jak i ofiarę. Ludzie są dobrzy i łagodni. Zło, które się dzieje, pochodzi nie z nich, ale ze świata. Świat bywa zły — i to jak!
   Im bardziej zaś na północ, tym mocniej człowiek skupia się na sobie i w jakimś północnym szaleństwie (zapewne z braku słońca) przypisuje sobie zbyt wiele. Czyni się odpowiedzialnym za swoje uczynki. Fatum dziurawią krople deszczu, a rozbijają ostatecznie płatki śniegu; wkrótce znika. Zostaje niszczące każdego człowieka przekonanie, wspierane przez Władcę Północy, czyli Kościół, i jego wszechobecnych funkcjonariuszy,że całe zło jest w człowieku i nie da się go samemu naprawić. Może być tylko wybaczone. Ale czy do końca? Stąd bierze się to męczące, niszczące uczucie, że jest się zawsze winnym, od urodzenia, że tkwi się w grzechu i że wszystko jest grzechem — uczynek i poniechanie, miłość i nienawiść, słowo i sama myśl. Wiedza jest grzechem i ignorancja jest grzechem.

Olga Tokarczuk (Księgi Jakubowe, 2014)
   
   
   

zadrukowane kartki ... złapać i nie wypuścić. . .

   Gdy wywołują starostę, bo przyszedł lekarz na zabiegi, rozmowa schodzi na Drużbacką i Kossakowska przypomina, że jest ona poetką, czemu bardzo grzecznie dziwi się ksiądz dziekan Chmielowski, lecz po prezentowaną książeczkę chciwie wyciąga rękę. Zadrukowane kartki budzą w nim jakiś odruch trudny do opanowania — złapać i nie wypuścić, dopóki oczy nie zapoznają się, choćby pobieżnie, z całością. Tak jest i teraz, otwiera,zbliża do światła, żeby lepiej się przyjrzeć tytułowej stronie.
   — To rymy — mówi rozczarowany, ale szybko się mityguje i kiwa głową z uznaniem. Zbiór rytmów duchownych, panegirycznych, moralnych i światowych... Nie podoba mu się, że to wiersze, nie rozumie ich, ale wartość tomiku wzrasta, gdy ksiądz widzi, że wydali to bracia Załuscy.

Olga Tokarczuk (Księgi Jakubowe, 2014)
   
   
   

gdyby ludzie czytali te same książki, żyliby w tym samym świecie. . .

Ksiądz czuje się tak, jakby wygłaszał herezję, i właściwie nie wie, dlaczego to mówi milczącemu Żydowi. Chce, żeby tamten go wziął za przyjaciela, nie wroga. Ale czy to będzie możliwe? Może da się porozumieć,mimo że nie zna się swoich języków ani obyczajów, ani siebie nawzajem,ani swych rzeczy i przedmiotów, ani uśmiechów, gestów dłoni czyniących znaki, niczego; więc może da się porozumieć za pomocą książek? Czyto właśnie nie jest jedyna możliwa droga? Gdyby ludzie czytali te same książki, żyliby w tym samym świecie, tymczasem żyją w innych, jak ci Chińczycy, o których pisał Kircher. A są i tacy, całe mnóstwo, co nie czytają wcale, ci mają umysł uśpiony, myśli proste, zwierzęce, jak owi chłopi o pustych oczach. Gdyby on, ksiądz, był królem, nakazałby jeden dzień pańszczyzny na czytanie przeznaczyć, cały stan chłopski zagoniłby do ksiąg i od razu inaczej wyglądałaby Rzeczpospolita. Może to jest nawet kwestia alfabetu że nie istnieje tylko jeden, lecz jest ich wiele, a każdy inaczej buduje myśli. Alfabety są niczym cegły — z jednych, wypalonych i gładkich,powstają katedry, z innych, gliniastych i szorstkich, zwykłe domy. I choć łaciński z pewnością najdoskonalszy, to przecież, zdaje się, Szor nie zna łaciny.

Olga Tokarczuk (Księgi Jakubowe, 2014)
   
   
   

04 stycznia 2019

towary zgromadzone na rynku. gdyby potrafiły mówić. . .

Prawdą jest jednak, że kiedy istoty ludzkie przekształcają siebie w towar, czym poza trywialnością może charakteryzować się ich konwersacja? Czy towary zgromadzone na rynku. gdyby potrafiły mówić, nie rozmawiałyby o klientach, o zachowaniu personelu, o własnych nadziejach na wyższą cenę oraz o swoim rozczarowaniu, gdyby stawało się jasne, że nie będą sprzedane?
   Być może, potrzeba mówienia o sobie najbardziej skłania do trywialnych wynurzeń: stąd nigdy niekończący się temat zdrowia i choroby dzieci, podróży, sukcesu, tego, co się zrobiło, i niezliczonych codziennych rzeczy, które wyd aj ą się ważne. Ponieważ nie można mówić o sobie przez cały czas, nie narażając się na miano nudziarza, trzeba nieustannie wymieniać ten przywilej z innymi,wykazując gotowość do słuchania, jak inni mówią o sobie. Spotkania ludzi w relacjach społecznych (a również często spotkania różnych stowarzyszeń i grup) stanowią małe rynki, gdzie wymienia się swoją potrzebę mówienia o sobie[...]
[...]
   Rozmowa staje się nałogiem: „Tak długo, jak mówię, wiem, że istnieję, że nie jestem nikim, że mam przeszłość, pracę, rodzinę. I mówiąc o tym wszystkim,potwierdzam siebie. Jednak potrzebuję również kogoś. kto by mnie wysłuchał:gdybym mówił tylko do siebie. zwariowałbym". Słuchacz wytwarza iluzję dialogu,podczas gdy w rzeczywistości ma miejsce tylko monolog.
   Jednocześnie zaś złe towarzystwo to nie tylko towarzystwo ludzi trywialnych.ale przede wszystkim ludzi złych, sadystycznych i nienawistnych.

Erich Fromm (O sztuce istnienia, 1989)
   
   
   

słowa ani same w sobie, ani dzięki sobie nie mają realnego bytu. . .

Wyrażenia takie. jak „rozwój człowieka". „potencjalny rozwój", „samorealizacja". „przeżywanie versus myślenie", „tu i teraz” i wiele innych zostały zdewaluowane przez różnych pisarzy i inne grupy. a nawet weszły do samych treści reklam. Czyż bezpodstawne są moje obawy, iż czytelnik połączy pojęcia. którymi się posługuję z innymi, o wręcz przeciwnym znaczeniu, po prostu dlatego, że są to tak samo brzmiące słowa? Czyż nie byłoby właściwiej przestać mówić na ten temat w ogóle, albo przejść wyłącznie na ściśle matematycznie zdefiniowane terminy? Błagam czytelnika, aby zawsze był świadom tego. że słowa ani same w sobie, ani dzięki sobie nie mają realnego bytu, lecz jedynie w kontekście. w jakim są użyte oraz zgodnie z intencją i charakterem osób, które ich używają. Jeżeli odczytuje się je w sposób jednowymiarowy, bez głębszej perspektywy. to raczej ukrywają myśli, niż je komunikują.

Erich Fromm (O sztuce istnienia, 1989)
   
   
   

nie żałowałbym ani chwili, że pomogłem ci. . .

   — Dlaczego nie? — odpowiedział Narcyz z głęboką powagą. — Przyjacielu mój, wciąż jeszcze znasz mnie tak mało! Prawdopodobnie zniweczyłem w tobie przyszłego mnicha, a za to utorowałem ci drogę do niezwykłego losu. Nawet gdybyś jutro podpalił cały nasz piękny klasztor albo obwieścił światu jaką szaloną herezję, nie żałowałbym ani chwili, że pomogłem ci wstąpić na tę drogę.

Herman Hesse (fragment powieści Narcyz i Złotousty, 1930)
   
   
   

chwilowo celu nie ma. . .

   — Słuchaj, Złotousty! Przyjaźń nasza była dobra; posiadała cel i osiągnęła go, obudziła cię. Spodziewam się,że się nie skończyła, spodziewam się, że odnowi się jeszcze raz i ciągle będzie się odnawiała i wiodła ku nowym celom, Chwilowo celu nie ma. Twój cel jest niewiadomy,nie mogę cię ani prowadzić, ani towarzyszyć ci.

Herman Hesse (fragment powieści Narcyz i Złotousty, 1930)