29 października 2022

szeptem. . .

pozdrowienie zamkniętym powiekom
pokłon ciału gorzkiemu we śnie

i oddechom skrzypiącym jak żuraw
krwi czuwającej

przebaczenie głowie
która nieświadoma bluźnierstwa usnęła na moim ramieniu

    a to Ty
    Tyś jest gniazdo i cierń

    bez Ciebie
    sen pełen kamieni
    muł w gardle
    gruda ziemi na oczy

    przyjm głowę która nieświadoma usnęła na moim ramieniu

    daj wejść

    po liniach opuszczonych
    po zatrzymanych ruchach
    z małej kotliny powietrza
    z której powstali zmarli

                                            Zbigniew Herbert 
                                            (z tomu Utwory rozproszone / Rekonesans 2 / 1951-1955, 2017)
   
   
   

25 października 2022

domek. . .

Ja domek dla umarłych
znaleźli tu swoje
ostatnie schronienie

ruch rąk
w moją stronę
weź mnie
ze sobą weź
nie puść

zostałem otwarty
i zamieszkali
w zimnym
pustym
ciemnym

taka jest
ich
światłość wiekuista
takie grzechów odpuszczenie
ciała zmartwychwstanie

taki żywot wieczny

                          Tadeusz Różewicz (Zielona Róża, 1961)
   
   
   

uzasadniona krytyka, zapobiegająca. . .

    Najważniejsze wartości przeszłości nie muszą być wcale zaniechane. Ale całemu temu procesowi trudnej transformacji winna towarzyszyć świadomość niebezpieczeństwa w dobie, gdy wartości obracają się tak łatwo w antywartości, gdy patriotyzm przedzierzga się w nacjonalizm: koniecznej obronie wartości musi towarzyszyć ich uzasadniona krytyka, zapobiegająca temu, by stawały się absolutami.


Maria Janion („Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś”, 1996)

   

   

   

państwo jest po to. . .

Państwo jest po to, by służyć wszystkim wymiarom egzystencji istoty ludzkiej.


Maria Janion („Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś”, 1996)

   

   

   

przewagi, jakie kompensacyjnie doświadczana kultura posiadła w reżimie totalitarnym, należą do przeszłości. . .

    Jaka może być pozycja kultury w kształtującym się społeczeństwie otwartym? Badacze uświadamiają jej szczególne położenie w reżimach totalitarnych: zamiłowanie ludzi do kultury to kompensacja, to „swego rodzaju substytut innych wartości, których są pozbawieni”. „Kiedy nacisk słabnie – pisze Dahrendorf – rzucają się na brukowe pisma, hamburgery, maszyny do zmywania, błyszczące motocykle i wakacje na Costa Brava. Dobrze by było, gdyby można ocalić kilka głębszych wartości, ale trudno powiedzieć, jak to zrobić”. Wiedza o naturze ludzkiej skłania do stwierdzenia, że nawet gdyby rząd dotował „dobre” filmy i „klasykę”, „ludzie i tak woleliby oglądać kiepskie melodramaty i czytać tandetę albo w ogóle przestaliby czytać”.

    Z przytoczonych rozważań wynika, że przewagi, jakie kompensacyjnie doświadczana kultura posiadła w reżimie totalitarnym, należą do przeszłości i mijają wraz z tym reżimem. Jest to znów jedna z tych gorzkich prawd, z którymi trudno się pogodzić.

    Chociaż niewątpliwie jesteśmy świadkami ustępowania kultury wysokiej i kultury popularnej przed zamerykanizowaną kulturą masową, to jednak może powinniśmy powiedzieć sobie, że jeszcze nie wszystko stracone. Nadzieję podobną można by czerpać z przeświadczenia, że społeczeństwo otwarte nie musi naśladować w najdrobniejszych szczegółach tego, co cechuje inne społeczeństwa otwarte. Jest w stanie, właśnie dlatego, że jest o t w a r t e         w         r o z m a i t y c h         k i e r u n k a c h, zachować to, co uznaje dla siebie za właściwe.


Maria Janion („Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś”, 1996)

   

   

   

uwiędnie w uściskach liberalnego technokratyzmu. . .

    Samuel P. Huntington dowodził, że teoria końca historii wykazuje skłonność do niedoceniania słabości człowieka i irracjonalności natury ludzkiej. Przyjmuje, iż ludzie jako istoty rozumne będą zajmować się wyłącznie swoim dobrobytem i nie zechcą narażać go wplątując się w wojny czy w konflikty ideologiczne. A przecież: „ludzie bywają czasem racjonalni, wielkoduszni, twórczy i mądrzy, bywają jednak także głupi, samolubni, okrutni i grzeszni. (...) Póki istnieją ludzie, nie ma wyjścia z udręk historii”.

[...]

    Jest to dla mnie mimo wszystko stwierdzenie pocieszające, gdyż według Fukuyamy kres historii oznacza faktycznie również kres kultury. Koniec historii to kompletna demitologizacja społeczeństw. Zajęte tworzeniem dobrobytu materialnego nie będą doświadczały pokus wyobraźni. Sam Fukuyama mówi o nadejściu „bardzo smutnej epoki”, w której będzie dominowała kalkulacja ekonomiczna oraz bezustanne rozwiązywanie problemów technicznych. Zabraknie jego zdaniem motywacji do twórczości, która uwiędnie w uściskach liberalnego technokratyzmu. „W okresie post historycznym nie będzie ani sztuki, ani filozofii, a tylko stała opieka nad muzeum ludzkiej historii”.

Maria Janion („Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś”, 1996)

   

   

   

kultura, która pełniła dotychczas przede wszystkim funkcje kompensacyjne i terapeutyczne. . .

    Wraz z przemianami ustrojowymi, gospodarczymi i politycznymi, które mają uczynić z Polski „normalny” kraj demokracji i wolnego rynku, osobliwa monolityczność stylu romantyczno–symbolicznego musiała się zachwiać. Ideały romantyczne straciły, chociażby powierzchowną i sprowadzającą się do frazesów, ale jednak siłę perswazyjną. Nastąpił w ogóle proces dezutopizacji społeczeństwa, nastała era trzeźwości i deziluzji, chociaż powszechnie dostrzega się pragnienie podtrzymywania dawnej bezpiecznej egalitarystycznej jedności. Jednak już „wielość” zaczęła się kłócić z „jednolitością”, „konkurencja” i „zdrowy egoizm” z „solidarnością”, a „interes” (ekonomiczny przede wszystkim) z wartością(duchową głównie). Jednolita kultura, która pełniła dotychczas przede wszystkim funkcje kompensacyjne i terapeutyczne, nie może – dokładnie tak samo jak dotąd – funkcjonować w społeczeństwie, które ma stać się demokratyczne, to znaczy zróżnicowane i zdecentralizowane, objawiające rozmaite potrzeby, również kulturalne. Bezkrytyczne „zakochanie we własnej piękności”, wpojone nam przez romantyków i Sienkiewicza, bezlitośnie schlastane przez Gombrowicza, tak skutecznie ratujące nas w permanentnych stanach słabości, klęski i upadku, nie ma już szans dłuższego przetrwania, mimo że nadal jesteśmy słabi. Ale słabi w inny sposób.


Maria Janion („Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś”, 1996)

   

   

   

manipulowanie kanonem lektur szkolnych ... neokolonializm kulturalny. . .

    Beztroskie manipulowanie kanonem lektur szkolnych jest w ogólności dość niebezpieczne. Kanon szkolny, choć nieraz w odruchu krytycznym traktowany – i słusznie – lekceważąco, groteskowo i satyrycznie, wyznacza jednak narodową przestrzeń kultury. Nie może być ona dowolnie zapełniana produktami masowej kultury tworzonej w języku angielskimi często na dodatek wyjątkowo niestarannie tłumaczonej na polski. To byłby dopiero neokolonializm kulturalny. Porozumiewanie się w obrębie społeczności narodowej jest uwarunkowane nie tylko przez wspólny język potoczny, ale również przez „głębokie” istnienie języka literackiego, który stanowi zbiornik znaczeń oblegających stale kulturę narodową. Jego osobliwa wielowarstwowość ujawnia się w rozmaitych sytuacjach.


Maria Janion („Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś”, 1996)

   

   

   

wszystkie romantyczne tony: ofiary i poświęcenia. . .

    Ale romantyzm w Polsce bynajmniej nie skończył się, jak w większości krajów europejskich, wraz z wiekiem XIX. Jego panowanie rozciągnęło się jeszcze na cały wiek XX i miało w nim trzy kulminacje. 

    Pierwsza z nich przypada na początek wieku XX, na okres poprzedzający I wojnę światową i na samą wojnę. Pobudzenie niepodległościowych dążeń było bardzo wyraźne w okolicach pięćdziesiątej rocznicy Powstania Styczniowego, które okazało się bynajmniej nie ostatnim powstaniem romantycznym. W Wiernej rzece Żeromskiego, tej klechdzie o sześćdziesiątym trzecim, skupiają się wszystkie romantyczne tony: ofiary i poświęcenia dla ojczyzny oraz klęski jako moralnego zwycięstwa.


Maria Janion („Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś”, 1996)

   

   

   

22 października 2022

lęk i pragnienie. . .

Być gotową na śmierć jest moim pragnieniem,
      pragnieniem nie tylko umysłu,
ale też zmęczonego serca i osłabionych kości.
Boję się, że ciało, zawsze pragnąc więcej,
      prędzej pazurami chwyci się płomieni
niż pozwoli mi przejść
      przez otwarte drzwi.

                                                  Ursula Kroeber Le Guin