To ciało które ona nosi na sobie
które kładzie na łóżku zmęczone
w które wprowadzano metalowe instrumenty
to smutne ciało co drży jak piesek
pod zbyt obszernym niebem
to wesołe ciało które tańczyło tak lekko
które miało usta i drogocenne oczy w głowie
które mówiło
ta skóra po której wędrowało słońce
spływały deszcze
ta cisza skóry uroczysta
rozpięta nad nami jak namiot
To ciało którego nigdy nie miałem
bo nalezło tylko do siebie
to ciało chodzi samo po dalekim obcym
mieście siada na ławce odpoczywa
obojętne na nasze
pragnienia
zamknięte
nie rzucaj tego ciała z wysokiej wieży
nie przecinaj mu żył
nie wieszaj go na sznurze
nie maluj na kolor zielony czarny
Ono wraca bez wytchnienia
do swej matki większej
do ziemi
lato 1956
Tadeusz Różewicz (z tomu Formy, 1958)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz