26 listopada 2012

każę mu tylko i on. . .

Zaledwie powóz odjechał, drzwi natychmiast otwarły się ponownie i Rogożyn, który za nimi czekał, wpuścił księcia i Agłaję, po czym znów zamknął drzwi.
- W całym domu nie ma teraz nikogo oprócz nas czworga - zauważył głośno i dziwnie popatrzył na księcia. Zaraz w pierwszym pokoju czekała Nastasja Filipowna, też ubrana niezwykle skromnie, całkiem czarno; wstała na przywitanie, ale się nie uśmiechnęła i nawet księciu nie podała ręki.
(...)
- Pani rozumie wszystko... ale pani umyślnie udaje, że nie rozumie - niemal wyszeptała Agłaja, ponuro patrząc w ziemię.
- A niby po co? - uśmiechnęła się z lekka Nastasja Filipowna.
- Pani chce skorzystać z mojej sytuacji... że jestem u pani w domu - ciągnęła Agłaja, śmiesznie i niezręcznie. - Tę sytuację nie ja spowodowałam, ale właśnie pani! - uniosła się nagle Nastasja Filipowna. - I nie ja panią zaprosiłam, ale pani mnie, i dotychczas nie wiem po co. Agłaja dumnie podniosła głowę.
- Niech pani powściągnie swój język; nie tą bronią przyszłam tu walczyć...
- O! Więc pani jednak przyszła "walczyć"? No, no, myślałam jednak, że pani jest... dowcipniejsza. Obydwie kobiety patrzały jedna na drugą, nie ukrywając już złości.
(...)
Nagle jednak coś nowego zabłysło w jej oczach; uporczywie i badawczo popatrzyła na Agłaję i wstała z miejsca.
- Chcesz, to ja zaraz... każę mu, słyszysz? Każę mu tylko i on zaraz cię rzuci, i zostanie ze mną na zawsze i ożeni się ze mną, a ty pobiegniesz do domu sama? Chcesz, chcesz?! - krzyknęła jak szalona, sama bodaj nie wierząc, że z ust jej mogły wyjść takie słowa. Agłaja, przerażona, rzuciła się do drzwi, ale stanęła w drzwiach jak przykuta i słuchała.
- Chcesz, to przepędzę Rogożyna? A może myślałaś, że ja się dla twojej przyjemności wydałam za niego? Chcesz, to zaraz przy tobie krzyknę: "Wynoś się, Rogożyn!", a do księcia powiem: "Pamiętasz, co mi obiecałeś?" O Boże! Po co ja się tak poniżyłam przed nim? Czy to nie ty, książę, sam mnie zapewniałeś, że pójdziesz za mną, cokolwiek stałoby się, i nigdy mnie nie porzucisz; że mnie kochasz i wszystko mi przebaczysz, i mnie sza... nu... Tak, i to też mówił!
(...)
Ledwo jednak zdążył to wymówić, a już oniemiał pod okropnym wzrokiem Agłai. We wzroku tym odmalowało się tyle cierpienia i zarazem tyle bezgranicznej nienawiści, że załamał ręce, krzyknął i podbiegł ku niej, ale już było za późno. Nie zniosła nawet momentu jego wahania, zasłoniła twarz rękami, krzyknęła: "Ach, mój Boże!", i wybiegła z pokoju, a za nią Rogożyn, by jej otworzyć drzwi na ulicę. Pobiegł i książę, ale na progu chwyciły go czyjeś ręce. Tragiczna, wykrzywiona bólem twarz Nastasji Filipowny patrzyła na niego z wytężeniem, a zsiniałe usta poruszały się, pytając:
- Za nią? Za nią?...
Bez czucia padła mu na ręce. Dźwignął ją, zaniósł do pokoju, ułożył w fotelu i stanął nad nią w tępym oczekiwaniu. Na stoliku stała szklanka z wodą; Rogożyn, który już powrócił, złapał szklankę i prysnął jej wodą w twarz; otworzyła oczy i przez chwilę nie mogła nic zrozumieć; nagle jednak rozejrzała się, drgnęła i z krzykiem rzuciła się do księcia: - Mój! Mój! - zawołała. - Dumna panna uciekła! Cha, cha, cha! - śmiała się w napadzie histerii. - Cha, cha, cha! Ja go tej pannie oddawałam! I po co? Na co? Wariatka ze mnie! Wariatka!... Wynoś się stąd, Rogożyn, cha, cha, cha! Rogożyn przyjrzał im się badawczo, nie wyrzekł ani słowa, wziął kapelusz i wyszedł. Po upływie dziesięciu minut książę siedział obok Nastasji Filipowny, nie spuszczał z niej oka i gładził ją po główce i po twarzy oburącz, jak małe dziecko.

Fiodor Dostojewski (fragment powieści Idiota, 1869)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz