Fiodor Dostojewski (fragment powieści Zbrodnia i kara, 1866)
06 listopada 2012
noż na gardle. . .
Otworzył drzwi do sieni i nagle natknął się na Porfirego, który wchodził do jego pokoju. Raskolnikow osłupiał
na chwile, ale tylko na chwile. Nie zdziwił się ani nawet prawie się nie przeląkł. Drgnął tylko, po czym zaraz się
opanował. „A może to będzie rozwiązanie! Podszedł po cichu jak kot, nic nie słyszałem. Czyżby
odsłuchiwał?"
— Nie spodziewał się pan gościa! — zawołał, śmiejąc się Porfiry Pietrowicz. — Już dawno miałem ochotę
wstąpić do pana, przechodzę tedy i myślę, a może by wpaść na parę minut, odwiedzić go? Wybiera się pan
dokądś? Nie będę zatrzymywał. Tylko, pozwoli pan, że papierosika...
— Niech pan siada, bardzo proszę — przyjął gościa Raskolnikow z taka zadowolona i przyjacielska mina,
sam by się sobą zachwycił, gdyby mógł się zobaczyć. Gonił ostatkami sił! Czasami zdarza, się, że człowiek
przez pół godziny umiera ze strachu przed rozbójnikiem, a gdy poczuje już nóż na gardle, trwoga nagle go
opuszcza i przestaje się bać. Raskolnikow usiadł na wprost Porfirego i wpatrywał się w niego bez drgnienia
powiek. Porfiry zmrużył oczy i zapalał papierosa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz