22 grudnia 2012

żyć jakkolwiek bądź — w „zniszczeniu" czy nie, chciało się jeszcze, bardzo chciało. . .

Atanazy coraz bardziej tracił związek między sobą obecnym, a tym, którym był przed pierwszą zdradą w stosunku do Zosi. Ale kwestia tego „zniszczenia" nie przedstawiała się też zbyt jasno, a nawet, mówiąc otwarcie, była zupełnie ciemną. Przy pomocy jakich środków miało to nastąpić nie miał Atanazy pojęcia — czekał w tym względzie jakichś wyższych objawień ale na razie na próżno. Ale nawet gdyby środki odpowiednie się znalazły, i trzeba by wtedy zaryzykować wszystko, a w razie gdyby i to okazało się nudnym...? Mogło być za późno na cofnięcie się, (ale cofnięcie się z czego?) Na próżno pytał się Atanazy niewiadomych potęg co czynić z coraz bardziej zbytecznym i nieznośnie ciążącym życiem. A żyć jakkolwiek bądź — w „zniszczeniu" czy nie, chciało się jeszcze, bardzo chciało. Otóż to: nie on chciał ale chciało się: protoplazmatycznie, nieomal bezosobowo. „Wszystko jeszcze jest przede mną, powtarzał sobie jeszcze tak niedawno. Bogactwo choćby oscylacji między sprzecznymi stanami zdawało się być niewyczerpanym. Teraz jak nędzny żebrak z zawiścią patrzył na tamtego siebie, widział wyraźnie jak to, co uważał za swój skarb trwały: artystyczne ujmowanie życia, przeleciało mu przez ręce nie wiadomo kiedy.

Stanisław Ignacy Witkiewicz, ps. Witkacy (fragment powieści Pożegnanie jesieni, 1927)


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz