Dobrze, myślę sobie, widły. A skądże te widły? A z czego te widły? Z żelaza może? A gdzież kują te widły? Fabrykę tam maja czy jak? Przecież tam w monasterze mnichy pewnikiem myślą, że w piekle jest na przykład sufit. A ja, kochasiu, gotów jestem w piekło uwierzyć, ale
w każdym razie bez sufitu; wygląda to jakoś delikatniej, inteligentniej, po luterańsku
mianowicie. A właściwie, miedzy nami mówiąc, nie wszystko jedno, z sufitem czy bez
sufitu? Masz tobie, diabelne zagadnienie! No, a jeśli nie ma sufitu, to znaczy nie ma też i
wideł. A jeżeli nie ma wideł i innych rzeczy, w takim razie wszystko to duby smalone; kto
mnie wówczas na widły chwyci, bo jak nie pochwyci, to i cóż wówczas będzie, gdzież
prawda na świecie? Il faudrait les inventer, te widły, specjalnie dla mnie, dla mnie samego,
bo gdybyś ty wiedział, Alosza, jaki ze mnie grzesznik bezecny!
- Ależ tam nie ma wideł - odrzekł Alosza cicho i poważnie, patrzac na ojca.
- Tak, tak jest, tam sa tylko cienie wideł. Wiem, wiem. To pewien Francuz tak
opisywał piekło: J'ai vu l'ombre d'une cocher, qui avec l'ombre d'une brosse frottait l'ombre
d'une carrosse.
Fiodor Dostojewski (fragment powieści Bracia Karamazow, 1880)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz