I w rozciągniętym, powolnym pochodzie ruszył długi, czarny kondukt przez szare, wilgotne ulice,
za bramę miasta, wzdłuż nagiej, drżącej w drobnym, zimnym deszczu alei, aż do cmentarza, gdzie
przy dźwiękach rozbrzmiewającego zza obnażonych krzewów marsza żałobnego szło się za trumną
rozmiękłymi dróżkami do miejsca, gdzie na skraju wznosiła się zakończona krzyżem z piaskowca
gotycka tablica Buddenbrookowskiego grobowca... Kamienna płyta grobu, ozdobiona rodzinnym
herbem, leżała obok czarnego, otoczonego wilgotną zielenią otworu.
Było to miejsce przygotowane dla nowego przybysza. Senator dopilnował w ostatnich dniach, by
wszystko na tym miejscu doprowadzono do porządku, a szczątki dawnych Buddenbrooków
usunięto na bok. Przy dźwiękach muzyki opuszczono na sznurach trumnę do obmurowanego
grobu; z przytłumionym łoskotem oparła się o dno(...)
Thomas Mann (fragment powieści Buddenbrookowie, 1901)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz