Thomas Mann (fragment powieści Buddenbrookowie, 1901)
05 czerwca 2013
zmartwienie, brzemię, które od początku przygniatało jego duszę. . .
Wreszcie musiał jednak przyjść koniec. Rozśpiewane, promieniejące szczęście zamilkło i zagasło,
z rozgorączkowaną głową znalazł się znów w swym pokoju i pojął, że zaledwie parę godzin snu
tam w łóżku dzieli go od szarej codzienności. Wówczas opanował go ów straszny, tak dobrze mu
znany lęk. Znowu poczuł, jaki ból sprawia piękno, jak głęboko wtrąca we wstyd i pełną tęsknoty
rozpacz, jak odbiera odwagę i zdolność do powszedniego życia. Przytłoczyło go ono tak
olbrzymim, beznadziejnym ciężarem, że znowu pomyślał, iż ciąży na nim chyba coś więcej niż
jego osobiste zmartwienie, brzemię, które od początku przygniatało jego duszę i które kiedyś
wreszcie ją zadusi...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz