Bruno Schulz (fragment opowiadania Karakony ze zbioru Sklepy cynamonowe, 1933)
18 lipca 2013
długie tygodnie depresji, ciężkie tygodnie bez niedziel i świąt. . .
Było to w okresie szarych dni, które nastąpiły po świetnej kolorowości genialnej epoki
mego ojca. Były to długie tygodnie depresji, ciężkie tygodnie bez niedziel i świąt, przy
zamkniętym niebie i w zubożałym krajobrazie. Ojca już wówczas nie było. Górne pokoje
wysprzątano i wynajęto pewnej telefonistce. Z całego ptasiego gospodarstwa pozostał
nam jedyny egzemplarz, wypchany kondor, stojący na półce w salonie. W chłodnym pół-
mroku zamkniętych firanek stał on tam, jak za życia, na jednej nodze, w pozie buddyjskiego mędrca, a gorzka jego, wyschła twarz ascety skamieniała w wyraz ostatecznej
obojętności i abnegacji. Oczy wypadły, a przez wypłakane, łzawe orbity sypały się trociny. Tylko rogowate egipskie narośle na nagim potężnym dziobie i na łysej szyi, narośle i
gruzły spłowiałobłękitnej barwy nadawały tej starczej głowie coś dostojnie hieratycznego.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz