Nie mogłem przestać przypominać se rzeczy i bajać, jak jedliśmy, o mojej rodzinie
i Tacie, i o Adamie też. Myślałem, że jak żyją w słowach, nie mogli pomrzeć w ciele.
Wiedziałem, że brak mi będzie Meronym bardzo, jak już jej nie będzie, bo nie miałem żadnego
innego brata na Bigajlu, coby nie stał się już zniewolnikiem. Księżyc wzeszedł i patrzał na moje
rozpękłe przecudne Doliny swoimi srebrzystymi, żałośliwymi oczami i dingo płakały
po umarłych. Przemyśliwałem, gdzie się tera dusze moich plemieńców odrodzą, jak kobiety
z Dolin już bobów nie będą rodzić. Żałowałem, że nie ma z nami Ksieni, bo ona by mi rzekła
o tym, o czym ja nie umiałem nicanic rzec, ani Meronym. „My, Profeci”, odrzekła po jakim
migu, „wierzymy, że jak umierasz, to umierasz i nie wracasz”.
„Ale co z Duszą?”. zapytałem.
Profety nie wierzą w Duszę.
Ale czy umieranie nie jest straszliwie zimne, jak nie ma nicanic potem?
„Tak”. Zaśmiała się jakoś, ale bez uśmiechu. „Nasza prawda jest straszliwie zimna”.
David Mitchell (fragment powieści Atlas Chmur, 2004)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz