25 sierpnia 2013

nie mógł trafić do obcych: odchodził. . .

W kątach opadłych ust wzbierał spokój. Już przestawały go trapić widma, zdania rozszczepiały mu się na ustach, nie mógł trafić do obcych: odchodził. Najwyższa obojętność, jaka panuje tylko w tłumie w śród nieprzytomnych, pozwalała chłopcu na pracę tak samotną, jakby był w pustelni.

Stanisław Lem
(fragment powieści Czas nieutracony 
Tom I: Szpital przemienienia, 1955)
   
  

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz