Teraz wszakże zrzuciła z siebie ostatni symbol przeszłości, żałobną suknię, i włożyła znów piżamę, leżała na wniesionej tu buntowniczo otomanie i już od wczesnego przedpołudnia czytała dobre i kiepskie książki, które zewsząd zgarnęła, przerywając lekturę do czasu do czasu, aby coś zjeść lub się zdrzemnąć; a gdy tak spędzony dzień już się kończył, spoglądała przez gęstniejącą ciemność pokoju na jasne franki, które zanurzone w mroku wysyłamy się w oknach jak żagle, przy czym wyobrażała sobie, że podróżuje w wieńcu z ostrych promieni lampy poprzez ten surowo-delikatny salon i właśnie się zatrzymała.
Robert Musil
(fragment powieści awangardowej Człowiek bez właściwości, Tom III, 1942)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz