Hermann Hesse (fragment powieści Siddhartha, 1922)
21 grudnia 2013
wszystko kłamało, wszystko cuchnęło, cuchnęło kłamstwem, udawało sens. . .
Siddhartha podarował swą szatę ubogiemu braminowi na gościńcu. Nosił już
tylko przepaskę na biodrach, a za całe okrycie służył mu prosty kawał materii barwy
ziemi. Jadł tylko raz dziennie i nigdy nic gotowanego. Pościł przez dwa tygodnie.
Pościł przez cztery tygodnie. Twarz mu wychudła, uda opadły z ciała. W
wyogromniałych oczach rozpalały się gorączkowe wizje, u wychudzonych palców
wyrosły długie paznokcie, na twarzy suche kępki brody. Gdy spotykał kobietę, jego
wzrok tężał jak bryłka lodu; na widok pięknie ubranych ludzi usta wykrzywiał mu
grymas pogardy. Widział handlujących przekupniów, książąt wyruszających na
polowania, żałobników opłakujących zmarłych, stręczące się dziewki, lekarzy
opiekujących się chorymi, kapłanów wyznaczających dzień na zasiewy, kochających
się kochanków, matki karmiące dzieci — i wszystko to nie było warte jego spojrzenia,
wszystko kłamało, wszystko cuchnęło, cuchnęło kłamstwem, udawało sens, szczęście i
piękno, a kryło w sobie zgniliznę. Świat smakował gorzko. Życie było udręką.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz