21 grudnia 2013

wszystko kłamało, wszystko cuchnęło, cuchnęło kłamstwem, udawało sens. . .

Siddhartha podarował swą szatę ubogiemu braminowi na gościńcu. Nosił już tylko przepaskę na biodrach, a za całe okrycie służył mu prosty kawał materii barwy ziemi. Jadł tylko raz dziennie i nigdy nic gotowanego. Pościł przez dwa tygodnie. Pościł przez cztery tygodnie. Twarz mu wychudła, uda opadły z ciała. W wyogromniałych oczach rozpalały się gorączkowe wizje, u wychudzonych palców wyrosły długie paznokcie, na twarzy suche kępki brody. Gdy spotykał kobietę, jego wzrok tężał jak bryłka lodu; na widok pięknie ubranych ludzi usta wykrzywiał mu grymas pogardy. Widział handlujących przekupniów, książąt wyruszających na polowania, żałobników opłakujących zmarłych, stręczące się dziewki, lekarzy opiekujących się chorymi, kapłanów wyznaczających dzień na zasiewy, kochających się kochanków, matki karmiące dzieci — i wszystko to nie było warte jego spojrzenia, wszystko kłamało, wszystko cuchnęło, cuchnęło kłamstwem, udawało sens, szczęście i piękno, a kryło w sobie zgniliznę. Świat smakował gorzko. Życie było udręką.

Hermann Hesse (fragment powieści Siddhartha, 1922)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz