(...)
Powróciłem do Buenos Aires w przeświadczeniu, że nic mi nie pozostaje... nic przynajmniej co by nie było surogatem. Jechałem z moją upokarzającą tajemnicą, której wstydziłem się zwierzyć komukolwiek, gdyż było to "niemęskie" a ja, mężczyzna, byłem przecież poddany mężczyznom - i huczny a rubaszny śmiech tych szorstkich samców groził i za to jedno, że się wyłamałem z ich zaborczego kodeksu. W Rosario pociąg zaroił się dwudziestolatkami, to marynarze wracali do bazy w Buenos Aires.
Witold Gombrowicz (Dziennik 1953-1956)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz