26 października 2014

nie dość, że inni się nie zgadzają na ciebie, ty również się nie zgadzasz.. . .

Kartka z roku 1958 (wypowiedź pesymisty)

   Nie zgadzam się. Nie zgadzam się. Nie zgadzam. Nie nie nie. Nie. Co? O co ci chodzi, z czym się nie zgadzasz, na co się nie zgadzasz? Co, z czym, na co? Proszę konkretnie.
   Niezgoda? Na co? Na siebie samego. Zaczynam od siebie. Rzeczywiście to kaprys i luksus w naszych czasach. Nie dość, że inni się nie zgadzają na Ciebie, ty również się nie zgadzasz. Ci, którzy zgadzają się na siebie, są w lepszej sytuacji, bronią siebie z przekonaniem, replikują. Tymczasem ja mam oczy opuszczone (jestem jak Chińczyk, którego widziałem przed sądem w Szanghaju), bo nie tylko obciążony jestem fałszywymi grzechami, które składają na mnie „oni", obciążony jestem oskarżeniami, które sam składam na siebie przed sobą. .. Mówią do mnie: jesteś czarny, jesteś smutny, jesteś pesymistą, nihilistą... jęczysz. Ale mówią jeszcze więcej: udajesz, że jesteś pesymistą, udajesz, że jęczysz... twoje jęki nie są autentyczne. Wymyśliłeś sobie rozpacz i chcesz nastraszyć, ale wiedz, że my jesteśmy pogodni i spokojni. Nie jestem więc nawet pesymistą, ale oszustem, wydaję ze siebie sztuczne, wymuszone jęki, zmuszam się do rozpaczy, ulegając chwilowej modzie literackiej i wpływom „zachodnich" książek, które zostały wydane u nas w ostatnich latach. Ponieważ „tamci" na Zachodzie tak się zachowują (no, ci egzystencjaliści, nihiliści itp.), to Ty wprawdzie jesteś zdrowy (podobno lubisz jajecznicę z kiełbasą! i filmy z Flipem i Flapem!)... ale zaczynasz jęczeć, zaczynasz małpować. Jeszcze raz ulegamy „modzie". Czarnej. Mówią. Mówią do mnie, że jestem mistyfikatorem.Jestem surowym sędzią samego siebie. W porównaniu ze mną „Oni" są sędziami łagodnymi, wyrozumiałymi, wyszukują okoliczności łagodzące. Obchodzą się ze mną uprzejmie, nazywają mnie „wybitnym poetą", który jednak nie może pojąć, nie może zrozumieć... Tak, ja jestem dla siebie surowszym sędzią. To, co „Oni" mi zarzucają, wynika z ich ślepoty, z dobrego samopoczucia, z troski o moje „dobro". Ależ ja sobie wyrzucam grzechy o wiele cięższe... pod ich ciężarem nie tylko się jęczy, ale milknie. Moją największą winą, której się nie mogę zaprzeć, jest sam fakt pisania. Nie jest się „winnym" kopiąc piłkę, skacząc o tyczce, pisząc piosenki... nie jest „winny" ani ogrodnik, ani górnik... niewinne są piękne dziewczęta i małe dzieci... zwierzęta... natomiast ludzie zwani „poetami" są zawsze winni...

Tadeusz Różewicz (fragment prozy Przygotowanie do wieczoru autorskiego, 1977)
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz