30 czerwca 2015

rozmowa pomiędzy św. antropologią, św. teologią i człowiekiem. . .

Św. Antropologia śpiewa:
Ja dla mocy i wygody
Rozbijam ideolody.

Co było stałe jest płynne
I co tożsame już inne.

Nie opory, transistory
Ani odrzutowe sfory.

Kto myśli, że teraz ładnie,
Od mego palca upadnie.

Niech z moich rad nie korzysta
Logiko-pozytywista.

Zapeklowany w słoju
Niech odpoczywa w pokoju.

Ziemia-dar, ziemia żywa
Podróże cudne odbywa,

Do ślubu ręce podnosi,
Miłego o szczęście prosi.

Miły z bogami splątany
Anielskie dostaje rany.

Wynurza ramię, to głowę,
Cielesne, znów marmurowe.

Nieraz tak skamienieje,
Ale ja niosę nadzieję.

Minione on uczłowieczy,
W gwiazdy zamieni rzeczy.

Z Apollem zatrąbi w rogi,
Klasyczne zbudzi epoki,

Samego siebie posiędzie,
Polatać nad sobą będzie.


Św. Teologia jej odpowiada:
Siostro niewiele wzajemna,
Ta mowa dla mnie przyjemna.

Ktokolwiek zada się z tobą,
Inną się budzi osobą.

Nad zawsze drętwą naturą
Ustawia kielnię i pióro,

Odtąd nie mruczy z obawą:
Jej prawo to moje prawo.

Tak nowe budując słońca,
Pomoc mi dajesz niechcąca.

Całkiem nam razem miło
Nad kartezjańską mogiłą.

Znam lepiej różne męczarnie.
Te moja poła ogarnie.

Królewskie dysputy wskrzeszę
Z małego słóweczka e s s e.

Klęczą przed sobą i płaczą.
Wtedy to mnie obaczą.

Czarnym powiedzie ich krajem
Mój fiolet z gronostajem.

Nie w śmiechu i nie w zieleni
Sobie być mogą wróceni.


Człowiek na to tak powiada:
Zmiłujcie się, piękne panie,
Czy dla mnie wasze staranie?

Żywot mój żywot motylka,
To jest ponieśli i wilka.

Skorpion ukłuje mnie w piętę
I giną dzieła zaczęte.

Stanę na grzechotnika
I zaraz coś stąd wynika.

Rak, zawał serca czy starość,
Gdzież miejsce na doskonałość?

Czy z Heglem, czy z Feuerbachem
Żyję pod bożym strachem.

Od spraw ciekawych aż gęsto.
Prawdziwe czarnoksięstwo.

Chcę wiedzieć, jak się rozwinie,
Jakie zwyciężą władczynie,

Jakie wyciągną wnioski
Goldman i Kołakowski,

Pomiędzy lożą i lożą
Jak się relacje ułożą.

To przykre, o lube damy,
Tak prędko wpadać do jamy.

Wszystko mnie nęci okropnie
A tutaj śmierć zaraz kopnie.

                                       Czesław Miłosz (z wierszy rozproszonych 1957-1961)
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz