- Ale kiedy tak chodziłem do sądu i przysłuchiwałem się procesom, zaczęły mnie dziwnie interesować sądzone sprawy i związani z nimi ludzie. Czy też stopniowo zaczęło mi się wydawać, że to wszystko mnie dotyczy. To było przedziwne uczucie. Przecież tam sądzi się ludzi, którzy, jakkolwiek by na to patrzeć, są inni niż ja. Żyją w innym świecie, między moim światem a ich jest solidny wysoki mur. Tak myślałem na początku. Przecież mało prawdopodobne, że popełnię jakieś brutalne przestępstwo. Jestem pacyfistą, jestem łagodny, od dzieciństwa na nikogo nie podniosłem ręki. Dlatego byłem tylko obserwatorem, mogłem przyglądać się procesowi z dystansu. Jako czemuś, co mnie nie dotyczy.
Podnosi głowę i patrzy na Mari. Szuka odpowiednich słów.
- Ale gdy tak chodziłem regularnie do sądu, słuchałem zeznań świadków, mów prokuratorów i obrońców, oświadczeń oskarżonych, zacząłem tracić pewność siebie. Czyli zacząłem myśleć tak: być może nie istnieje mur dzielący od siebie dwa światy. A jeśli nawet istnieje, może to tylko byle jaki mur z papier-mâché. Gdyby się o niego lekko oprzeć, być może by się go przebiło i wypadło na drugą stronę. Czy też może tamta strona wślizgnęła się już po cichu do naszego wnętrza, tylko my jeszcze tego nie zauważyliśmy? Tak mi się zaczęło wydawać. Trudno to wyrazić słowami.
Takahashi wodzi palcem bo brzegu filiżanki.
- Kiedy raz się tak pomyśli, różne rzeczy zaczynają inaczej wyglądać. Sam system sądowy zaczął mi się jawić jako jakiś szczególny, dziwny stwór.
- Dziwny stwór?
- Kiedy raz się tak pomyśli, różne rzeczy zaczynają inaczej wyglądać. Sam system sądowy zaczął mi się jawić jako jakiś szczególny, dziwny stwór.
- Dziwny stwór?
- Na przykład, powiedzmy, jak ośmiornica. Olbrzymia ośmiornica żyjąca na dnie oceanu. Ma niespożyte siły witalne, wiele pokręconych ramion i gdzieś podąża po dnie ciemnego morza. Przyglądając się tym procesom, nie mogłem przestać sobie tego wyobrażać. Ośmiornica przyjmuje różne kształty. Czasami kształt państwa, a czasami kształt prawa. Zdarza się też, że przybiera bardziej skomplikowane, kłopotliwe formy. Choćby obcinać jej ramiona jedno po drugim, i tak odrastają. Nikt nie jest w stanie zabić tego stworzenia. Jest na to za silne i mieszka zbyt głęboko. Nie wiadomo nawet, gdzie ma serce. Czułem wtedy przejmujący strach. I coś w rodzaju rozpaczy, że choćby uciekać na koniec świata, nie da się uciec. Ten stwór nawet przez chwilę się nie zastanowi nad tym, że ja jestem mną, a ty tobą. W jego oczach wszyscy ludzie tracą imiona, tracą twarze. Stajemy się wszyscy jedynie znakami. Jedynie numerami.
Haruki Murakami (fragment powieści Po zmierzchu, 2004)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz