Wiedziałem wszak, że Ziemia obraca się, a ja wraz z nią, i że Saint-Martin-des-Champs i cały Paryż wraz ze mną, że wszystko dokonuje wspólnych obrotów pod Wahadłem, które w istocie nigdy nie zmienia płaszczyzny swego ruchu, bo gdzieś tam nad punktem zawieszenia, w nieskończonym, idealnym przedłużeniu sznura ku najdalszym galaktykom trwa nieruchomy przez całą wieczność Punkt Stały.
[...]
– To wahadło Foucaulta – oznajmił. – Pierwsze doświadczenie przeprowadzono w 1851 roku w piwnicy, potem w Obserwatorium, a potem pod kopułą Panteonu, na sznurze długości sześćdziesięciu siedmiu metrów i z kulą ważącą dwadzieścia osiem kilogramów. Wreszcie w 1855 roku znalazło się tutaj w zmniejszonej postaci i zwiesza się z tej dziury w połowie krzyżowego sklepienia.
[...]
– Ziemia obraca się, ale punkt – nie. Jeśli ci się to podoba, tak już jest, jeśli nie – nie warto suszyć sobie głowy. W porządku?
– Nie moja sprawa. Nieszczęsna.
Miała nad głową jedyny stały punkt w kosmosie, jedyną ucieczkę od przekleństwa panta rei, i uważała, że to sprawa Jego, nie zaś jej. I rzeczywiście, zaraz potem para oddaliła się – on wykształcony na jakimś podręczniku, który przytłumił w nim zdolność do przeżycia zadziwienia, ona zaś bierna, niedostępna dreszczowi nieskończoności, a żadne z nich nie zarejestrowało w swej pamięci przerażającego doświadczenia, jakim było to spotkanie – pierwsze i zarazem ostatnie – z Jednym, z Ein Sof, z Niewypowiedzianym. Jakże nie paść na kolana przed ołtarzem pewności?
Umberto Eco (fragment powieści Wahadło Foucaulta, 1988)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz