Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
31 stycznia 2016
słabość do zwierząt faworytów. . .
Aby pocieszyć Agryppinillę, ofiarowałem jej w kilka dni później bardzo cenny
prezent, białego jak śnieg słowika. Był to pierwszy okaz tego rodzaju. Narcyz chcąc ją
przeprosić za swe szorstkie słowa ofiarował jej gadającego kosa. Kos wymawiał słowa równie
dobrze jak papuga, a słowik śpiewał nie gorzej niż jego brunatni krewniacy. Agryppinilla nie
ukrywała zadowolenia. Mówiąc nawiasem, rodzina nasza miała zawsze słabość do zwierząt
faworytów. August miał swego psa Tyfona, Tyberiusz swego jaszczura, Kaligula konia
Incitata, siostra moja Liwilla hodowała złośliwą i lubiącą kraść małpkę, Germanik miał
czarną wiewiórkę, a matka moja ulubionego wielkiego karpia. Karp ten nazywał się Lewiatan
i na wołanie przypływał ze swego schronienia wśród lilii wodnych, dawał się matce karmić i
głaskać. Dostała go w prezencie od Heroda Agryppy, który ofiarowując tę rybę przyczepił jej
do skrzeli wysadzane klejnotami kolczyki. Matka twierdziła, że karp rozmawia z nią,
otwierając i zamykając pyszczek, i że ona doskonale rozumie, co jej chce powiedzieć. Nie
miałem nigdy żadnego tego rodzaju faworyta. Uważałem, że w takich wypadkach zawsze się
więcej daje, niż otrzymuje, i że człowiek mimo woli skłonny jest uważać takie zwierzę za
bardziej przywiązane i inteligentne, niż jest w rzeczywistości.