14 stycznia 2019

północ ... dziurawią krople deszczu, a rozbijają ostatecznie płatki śniegu. . .

   Zauważa, że im dalej na południe, im słabsze jest chrześcijaństwo, im więcej słońca i im słodsze wino, i im więcej greckiego Fatum — tym lepiej mu się żyje. Jego decyzje nie są jego decyzjami, lecz przychodzą z zewnątrz,mają swoje miejsce w porządku świata. A skoro tak, to mniejszą ponosi się odpowiedzialność, stąd mniej tego wewnętrznego wstydu, nieznośnego poczucia winy za wszystko, co się zrobiło. Tutaj każdy czyn można naprawić, można dogadać się z bogami, złożyć im ofiarę. Dlatego da się patrzeć na swoje odbicie w wodzie z szacunkiem. I spoglądać na innych z miłością. Nikt nie jest zły, żaden morderca nie może być potępiony, ponieważ stanowi część większego planu. Można kochać tak samo kata, jak i ofiarę. Ludzie są dobrzy i łagodni. Zło, które się dzieje, pochodzi nie z nich, ale ze świata. Świat bywa zły — i to jak!
   Im bardziej zaś na północ, tym mocniej człowiek skupia się na sobie i w jakimś północnym szaleństwie (zapewne z braku słońca) przypisuje sobie zbyt wiele. Czyni się odpowiedzialnym za swoje uczynki. Fatum dziurawią krople deszczu, a rozbijają ostatecznie płatki śniegu; wkrótce znika. Zostaje niszczące każdego człowieka przekonanie, wspierane przez Władcę Północy, czyli Kościół, i jego wszechobecnych funkcjonariuszy,że całe zło jest w człowieku i nie da się go samemu naprawić. Może być tylko wybaczone. Ale czy do końca? Stąd bierze się to męczące, niszczące uczucie, że jest się zawsze winnym, od urodzenia, że tkwi się w grzechu i że wszystko jest grzechem — uczynek i poniechanie, miłość i nienawiść, słowo i sama myśl. Wiedza jest grzechem i ignorancja jest grzechem.

Olga Tokarczuk (Księgi Jakubowe, 2014)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz