08 marca 2015

tutaj ... jestem wolny. . .

   ...eksplozja...
   Płomienie zgasły. Dźwięki zgasły. Światło zgasło.

* * *

   ANGHAMMARADZIE!
   Anghammarad popatrzył na swoje ręce. Nie było tam niczego prócz żaru, straszliwego żaru, palącego żaru, który jednak tworzył kontury palców.
   ANGHAMMARADZIE, powtórzył głuchy głos.
   – Straciłem Swoją Glinę – powiedział golem.
   TAK, zgodził się Śmierć. TO TYPOWE. JESTEŚ MARTWY. ROZBITY. EKSPLODOWAŁEŚ W MILION ODŁAMKÓW.
   – Kim W Takim Razie Jest Ten, Który Teraz Słucha?
   JEST WSZYSTKIM, CO BYŁO W TOBIE OPRÓCZ GLINY.
   – Czy Masz Dla Mnie Jakieś Polecenie? – spytały pozostałości Anghammarada, wstając.
   NIE TERAZ. DOTARŁEŚ DO MIEJSCA, GDZIE NIE MA WIĘCEJ ROZKAZÓW.
   – Co Mam Robić?
   WYDAJE MI SIĘ, ŻE NIE UDAŁO CI SIĘ ZROZUMIEĆ MOJEJ OSTATNIEJ UWAGI.
Anghammarad znowu usiadł. Poza faktem, że miał pod stopami piasek, nie muł, okolica przypominała mu głębinową równinę.
   LUDZIE NA OGÓŁ CHCĄ IŚĆ DALEJ, podpowiedział Śmierć. CHCĄ JAK NAJSZYBCIEJ ZOBACZYĆ TAMTEN ŚWIAT.
   – Zostanę Tutaj, Jeśli Można.
   TUTAJ? – zdziwił się Śmierć. PRZECIEŻ TUTAJ NIE MA NIC DO ROBOTY.
   – Tak, Wiem – zgodził się duch golema. – Jest Idealnie. Jestem Wolny.

Terry Pratchett (fragment powieści Piekło pocztowe, 2004)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz