Vladimir Nabokov (fragment powieści Lolita, 1955)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nabokov Vladimir. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nabokov Vladimir. Pokaż wszystkie posty
08 listopada 2013
w selennej poświacie, zaiste mistycznej. . .
Szukając noclegu minąłem kino samochodowe. W selennej poświacie, zaiste
mistycznej przez kontrast z bezksiężycową, masywną nocą, na gigantycznym ekranie
spoglądającym z ukosa w głąb ciemnych i sennych pól, chudy fantom uniósł pistolet, lecz ostry kąt,
pod jakim widziałem ten uchodzący świat, zamienił go wraz z ręką w rozedrgane pomyje, - a po
chwili rząd drzew uciął dalszy ciąg jego gestu.
oczekujemy, że nasi znajomi dostosują się do tej czy innej logicznej, konwencjonalnej kliszy, którą dla nich naszykowaliśmy. . .
Często stwierdzam, że skłonni jesteśmy przypisywać znajomym stabilność charakteru, jaką
w umyśle czytelnika zyskują postaci literackie. Choć byśmy nie wiedzieć ile razy zaglądali do
„Króla Lira”, nigdy nie ujrzymy tego dobrego monarchy w chwili, gdy wali kuflem w stół,
rozochocony, niepomny strapień, wesoło ucztując w gronie trzech córek i ich piesków pokojowych.
Emma nigdy nie wstanie, wskrzeszona litościwymi solami z łzy Flauberta pere, uronionej w samą porę. Jakąkolwiek ewolucję przeszedł ten czy inny popularny bohater między pierwszą a ostatnią stronicą, los jego raz na zawsze utrwalił nam się w pamięci; w podobny sposób oczekujemy, że nasi znajomi dostosują się do tej czy innej logicznej, konwencjonalnej kliszy, którą dla nich naszykowaliśmy. A zatem X nigdy nie skomponuje nieśmiertelnej muzyki, byłaby ona bowiem dysonansem w zestawieniu z drugorzędnymi symfoniami, do których nas przyzwyczaił. Y nigdy nie popełni morderstwa. Niepodobna, żeby Z nas zdradził. Wszystko to mamy poukładane w głowach, im zaś rzadziej widujemy daną osobę, z tym większą satysfakcją przekonujemy się, jak potulnie dopasowuje się ona do naszych wyobrażeń na jej temat, ilekroć o niej zasłyszymy. Każde odstępstwo od kolei losu, które sami wytyczyliśmy, wydałoby nam się nie tylko anomalią, ale czymś wręcz nieetycznym. Wolelibyśmy nie znać naszego sąsiada, emerytowanego sprzedawcy hotdogów, gdyby nagle miało się okazać, że właśnie spłodził największe arcydzieło poetyckie swoich czasów.
Emma nigdy nie wstanie, wskrzeszona litościwymi solami z łzy Flauberta pere, uronionej w samą porę. Jakąkolwiek ewolucję przeszedł ten czy inny popularny bohater między pierwszą a ostatnią stronicą, los jego raz na zawsze utrwalił nam się w pamięci; w podobny sposób oczekujemy, że nasi znajomi dostosują się do tej czy innej logicznej, konwencjonalnej kliszy, którą dla nich naszykowaliśmy. A zatem X nigdy nie skomponuje nieśmiertelnej muzyki, byłaby ona bowiem dysonansem w zestawieniu z drugorzędnymi symfoniami, do których nas przyzwyczaił. Y nigdy nie popełni morderstwa. Niepodobna, żeby Z nas zdradził. Wszystko to mamy poukładane w głowach, im zaś rzadziej widujemy daną osobę, z tym większą satysfakcją przekonujemy się, jak potulnie dopasowuje się ona do naszych wyobrażeń na jej temat, ilekroć o niej zasłyszymy. Każde odstępstwo od kolei losu, które sami wytyczyliśmy, wydałoby nam się nie tylko anomalią, ale czymś wręcz nieetycznym. Wolelibyśmy nie znać naszego sąsiada, emerytowanego sprzedawcy hotdogów, gdyby nagle miało się okazać, że właśnie spłodził największe arcydzieło poetyckie swoich czasów.
Vladimir Nabokov (fragment powieści Lolita, 1955)
konsystencję raczej wibracji. . .
Lecz nazajutrz rano dygotałem, zalewałem robaka i konałem w motelowym łóżku, z którego
korzystała zaledwie parę minut, mogłem więc w tych pokrętnych i falujących okolicznościach
najwyżej posłać obie walizki przez narzeczonego wdowy, krzepkiego i uczynnego kierowcę
ciężarówki. Wyobrażałem sobie, jak Lo pokazuje Mary swe skarby... Niewątpliwie byłem odrobinę
obłąkany i jeszcze na drugi dzień musiałem mieć konsystencję raczej wibracji niż ciała stałego(...)
Vladimir Nabokov (fragment powieści Lolita, 1955)
skulony w mroku, oszołomiony tą całkiem świeżą samotnością. . .
W końcu wróciłem do auta i spędziłem w nim sam nie wiem ile godzin: skulony w
mroku, oszołomiony tą całkiem świeżą samotnością, gapiłem się z rozdziawionymi ustami już to na
skąpo oświetlony, bardzo kwadratowy i niski budynek szpitala, przykucnięty pośród trawników,
już to na powódź gwiazd i srebrzyste szczerby szańców owej haute montagne, gdzie w tejże
sekundzie ojciec Mary, osamotniony Joseph Lore, śnił o Oloron, o Lagore, o Rolas - que sais-je! -
albo uwodził owcę.
Vladimir Nabokov (fragment powieści Lolita, 1955)
07 listopada 2013
żywym światem, zamiast tkwić w starych. . .
Czyli - z całym szacunkiem dla Szekspira i reszty - chcemy, żeby nasze
dziewczęta swobodnie komunikowały się z otaczającym je żywym światem, zamiast tkwić w
starych stęchłych księgach.
Vladimir Nabokov (fragment powieści Lolita, 1955)
06 listopada 2013
saturnalia z paroma tłustymi starymi kurwami. . .
Prócz moich biednych prezentów nie bardzo było co pakować; musiałem jednak poświęcić
niebezpieczną ilość czasu (czy ona aby czegoś nie broi tam na dole?), aby nadać łóżku pozór
gniazdka opuszczonego przez ojca, co niespokojnie sypia, i jego córeczkę-ladaco, a nie legowiska,
w którym świeżo zwolniony więzień urządził sobie saturnalia z paroma tłustymi starymi kurwami.
Potem dokończyłem ubieranie i wezwałem siwowłosego boya, żeby zniósł walizki.
Vladimir Nabokov (fragment powieści Lolita, 1955)
rejony, przez które pełznąłem, były schedą poetów. . .
Rozwodzę się nad dreszczami i podchodami tej odległej nocy, postanowiłem bowiem
udowodnić, że nie jestem, nie byłem i nigdy być nie mogłem brutalnym łotrem. Delikatne,
marzycielskie rejony, przez które pełznąłem, były schedą poetów - nie zaś łowiskiem zbrodni.
Gdybym wtedy osiągnął cel, moje upojenie byłoby jedną wielką miękkością, procesem
wewnętrznego spalania, którego żar Lo ledwie by poczuła, choćby wcale nie spała. Nie traciłem
jednak nadziei, że stopniowo omota ją zupełne odrętwienie, pozwalając mi skosztować czegoś
więcej aniżeli tylko jej poblasku. Toteż wśród próbnych przybliżeń, w zamęcie percepcji, który
przeistaczał ją w księżycowe oka lub w krzew rozkwitły puszyście, śniłem, że znów przytomnieję,
śniłem; że czyham.
Vladimir Nabokov (fragment powieści Lolita, 1955)
naga, tylko w jednej skarpetce. . .
Naga, tylko w jednej skarpetce, z bransoletką noszoną od uroku, rozkrzyżowana na łóżku,
na które powalił ją mój eliksir - tak właśnie ją sobie wyobrażałem; w dłoni wciąż jeszcze zaciskała
zdjętą z włosów aksamitkę; jej ciało barwy brązowego miodu z odbijającym od opalenizny białym
negatywem zdawkowego bikini ofiarowywało mi blade pączki piersi; w różanym blasku lampy
lśniła na pulchnym wzgórku łonowym odrobina puszku.
Vladimir Nabokov (fragment powieści Lolita, 1955)
takich, co to muszą umrzeć na kilka godzin, aby żyć przez stulecia. . .
Radził grać w golfa, lecz w końcu zgodził się dać mi
coś, co „naprawdę podziała”; podszedł do szafki i wyjął z niej fiolkę fiołkowo-niebieskich kapsułek
z fioletową opaską na jednym końcu, twierdząc, że jest to zupełna nowość na rynku, przeznaczona
nie dla neurotyków, których uspokoić może odpowiednio zaaplikowany łyk wody, lecz wyłącznie
dla wielkich bezsennych artystów - takich, co to muszą umrzeć na kilka godzin, aby żyć przez
stulecia. Uwielbiam wyprowadzać lekarzy w pole, więc choć w duchu byłem uradowany, chowając
tabletki do kieszeni z powątpiewaniem wzruszyłem ramionami.
Vladimir Nabokov (fragment powieści Lolita, 1955)
niezadowolony, milknę. . .
Gdy jestem niezadowolony, milknę, i ten mój zwyczaj, a raczej łuskowaty chłód mojego
niezadowolonego milczenia, Walerię przerażał do obłędu.
Vladimir Nabokov (fragment powieści Lolita, 1955)
05 listopada 2013
aby porastać kurzem w kącie za stosem starych książek. . .
Spieszno nam odtrącić ten właśnie palec losu, o którego względy zamierzaliśmy się starać.(...) Bardzo dokładnie wyobrażała sobie całą sytuację: Herr Humbert - zgarbiony okularnik - zjeżdża z bagażem środkowoeuropejskich kufrów, aby porastać kurzem w kącie za stosem starych książek;(...)
Vladimir Nabokov (fragment powieści Lolita, 1955)
tylko artysta i szaleniec, nieskończenie melancholijna istota z bańką gorącej trucizny w lędźwiach i arcylubieżnym ogniem nieustannie płonącym w subtelnym kręgosłupie, natychmiast dostrzeże. . .
Jeśli normalnemu mężczyźnie wręczymy zdjęcie grupy uczennic bądź skautek i poprosimy, aby wskazał najładniejszą, bynajmniej nie jest oczywiste, że wybierze właśnie nimfetkę. Tylko artysta i szaleniec, nieskończenie melancholijna istota z bańką gorącej trucizny w lędźwiach i arcylubieżnym ogniem nieustannie płonącym w subtelnym kręgosłupie (jakże człowiek taki musi płaszczyć się i kryć!), natychmiast dostrzeże pewne nienazwane znamiona - cokolwiek koci zarys kości policzkowej, smukłość członków pokrytych puszkiem oraz inne rysy, których rozpacz, wstyd i łzy tkliwości skatalogować mi nie pozwalają - i wyśledzi wśród zdrowych dziatek zabójczą demonisię; oto stoi w ich gronie, nierozpoznana przez nie i sama nieświadoma swej fantastycznej mocy.
Vladimir Nabokov (fragment powieści Lolita, 1955)
Subskrybuj:
Posty (Atom)