Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mann Thomas. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mann Thomas. Pokaż wszystkie posty

24 czerwca 2017

czymże jest wolność. . .

Czymże jest wolność! Jedynie to, co obojętne, jest wolne, zaś to, co charakterystyczne, nie jest wolne nigdy, jest napiętnowane, zdeterminowane, związane.

Thomas Mann 
(fragment powieści Doktor Faustus. 
Żywot kompozytora niemieckiego Adriana Leverkühna 
opowiedziany przez przyjaciela, 1947)

   
   

27 października 2013

dodaje sobie otuchy nieobyty ze światem człowiek, który musi wyruszyć w podróż i którego w decydującej chwili męczy gorączka i bicie serca. . .

Głęboka jest studnia przeszłości. Czy nie należałoby jej nazwać bezdenną? I to nawet wtedy, a może właśnie wtedy, kiedy jest mowa jedynie i wyłącznie o przeszłości istoty ludzkiej: tej zagadkowej istoty, zawierającej w sobie nasz własny byt z jego przyrodzonymi popędami i nadprzyrodzoną nędzą, a której tajemnica w zrozumiały sposób stanowi alfę i omegę wszystkich naszych pytań i dociekań, przydając wszystkim pytaniom niepokoju i żaru, wszystkim dociekaniom natarczywości. Tu bowiem sprawa tak się przedstawia, że im głębiej człowiek wnika, im dalej po omacku sięga w podziemny świat przeszłości, tym bardziej niezgłębione okazują się początki człowieczeństwa, początki jego dziejów, obyczajności, cofając się przed naszą sondą coraz to na nowo i coraz dalej w bezdenność, choćbyśmy jej linkę odwijali do najbardziej fantastycznej długości w czasie.
(...)
Zatem w dół, nie ociągając się! Czyżby droga wiodła prosto w bezdenność studni? Bynajmniej. Niewiele niżej niż na głębokość trzech tysięcy lat - a czymże to jest w porównaniu z bezdennością? Tam ludzie nie mają oczu na czole ani rogowych pancerzy i nie walczą z latającymi jaszczurami; są to ludzie jak my - jeśli pominąć pewną sennie-rozmarzoną niedokładność ich rozumowania jako rzecz łatwo wybaczalną. Podobnie dodaje sobie otuchy nieobyty ze światem człowiek, który musi wyruszyć w podróż i którego w decydującej chwili męczy gorączka i bicie serca. Czyż ostatecznie - powiada sobie - droga moja wiedzie na kraniec świata poza wszystko, do czego przywykłem? Bynajmniej, tylko tam lub ówdzie, gdzie już wielu bywało, o jeden czy dwa dni drogi od domu. Tak i my mówimy o krainie, która nas czeka. Czy to kraj, gdzie pieprz rośnie, kraina Ga-ga, tak dalece odmienna, że się człowiek za głowę chwyta w osłupieniu? Nie, jest to taka sama kraina, jaką widywaliśmy nieraz, kraina śródziemnomorska, niezupełnie swojska, nieco zakurzona i kamienista, ale wcale nie dziwaczna, a ponad nią wędrują znane nam gwiazdy. Tak oto wśród gór i dolin, wśród miast, gościńców i winnic na wyżynach, z rzeką, której mętne wody wartko mkną w zielonym gąszczu, ściele się ta kraina w przeszłości niby źródlane łąki z bajki. Otwórzcie oczy, jeśli zamknęliście je kurczowo, wyruszając w drogę! Jesteśmy na miejscu. Spójrzcie - oto księżycowa noc kładzie ostre cienie na spokojnym, falistym krajobrazie! Odczujcie łagodną świeżość wygwieżdżonej niby latem wiosennej nocy!

Thomas Mann (fragment trylogii powieściowej Józef i jego Bracia 
Tom I: Historie Jakubowe. Młody Józef, 1934)
  
   
   

25 października 2013

każdy też mimo woli chroni swoją skórę i jedynie szanując wrażliwość własnej odrębności honoruje ją również u swego bliźniego. . .

Prawdą jest, że człowiek żyje w swej skórze oddzielnie i w odosobnieniu od innych, nie tylko dlatego, że tak być musi, ale i dlatego, że inaczej nie chce. Człowiek chce być, tak jak jest, oddzielony od innych, chce być sam i w głębi duszy nie chce w ogóle nic wiedzieć o swym bliźnim. Bliźni, ów bliźni, co tkwi w swej własnej skórze, jest dlań, co tu ukrywać, wstrętny, gdyż nie jest wstrętna dlań wyłącznie i najściślej jedna tylko osoba: własna. Tak chce prawo natury; mówię, jak jest. Gdy ktoś zatopiony w myślach siedzi przy stole, gdy opiera łokieć o stół, a głowę na ręku, to kładzie często kilka palców na policzek, a jeden między wargi. Niech tak będzie; to jego palce i jego wargi; ale cóż stąd? To chyba, że trzymać w wargach palec innego człowieka byłoby mu czymś nie do zniesienia, czymś, co budziłoby po prostu wstręt. Czy nie? W ogóle na wstręcie opiera się zasadniczo i z woli natury jego stosunek do innych. Ich cielesna bliskość, zwłaszcza gdy stanie się nadmiernie natarczywa, bywa dlań w najwyższym stopniu niemiła. Udławiłby się raczej, aniżeliby rozwarł swe zmysły przed cudzą cielesnością. Każdy też mimo woli chroni swoją skórę i jedynie szanując wrażliwość własnej odrębności honoruje ją również u swego bliźniego. Dobrze. A w każdym razie, prawdziwie. Zarysowałem tak szkicowo, ale trafnie naturalny i powszechnie obowiązujący stan rzeczy; zamykam ten rozdział(...)

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

człek pięknością niezwykłą. . .

Choć nieraz człek pięknością niezwykłą rozkwita,
W środku zawsze smród tylko kryje i jelita.

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

23 października 2013

nie zapomnij pan pomarzyć o kamieniu spoczywającym od tysięcy, tysięcy lat w górskiej strudze. . .

Dobrej nocy! Śnij pan o bycie i życiu, marząc o zawierusze mlecznych dróg, które istniejąc dźwigają dolę i niedolę swego istnienia! Śnij o jędrnym ramieniu z jego starodawną tkanką kostną i o kwiecie polnym, umiejącym rozszczepiać w eterze słonecznym nieożywioną materię i przeobrażać ją w pokarm dla swego żywego ciała! A nie zapomnij pan pomarzyć o kamieniu spoczywającym od tysięcy, tysięcy lat w górskiej strudze, ukąpanym, wystudzonym, spłukanym przez pianę i nurt! Spojrzyj z sympatią na jego istnienie — ty, byt najbardziej rozbudzony, na byt uśpiony najgłębiej, i pozdrów go we wspólnocie stworzenia! Będzie mu miło, gdy byt i dobrobyt jakoś się z sobą pogodzą. Raz jeszcze dobranoc!

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

z niezdarnością zwykle chadza w parze. . .

Ten niepomiernie rozrosły kawał mięsa musiał być głupi jak pień. Przy tym poczciwy, co z niezdarnością zwykle chadza w parze...

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

życie jest epizodem, i to, w skali eonów. . .

   — Czy życie ma jeszcze przed sobą przyszłość równie długotrwałą jak okres dotąd przebyty, tego nikt nie rozstrzygnie. Jego odporność jest co prawda olbrzymia, zwłaszcza w kręgu form najniższych. Czy uwierzysz pan, że niektóre drobne żyjątka wytrzymują, nie ginąc, szczypiący, dwustustopniowy mróz kosmosu?
   — To zdumiewające.
   — A przecie narodziny oraz trwałość życia zależą od pewnych, ściśle określonych warunków, które nie zawsze się nadarzały i nie zawsze też nadarzą. Czas zamieszkalności bywa dla każdej gwiazdy ograniczony. Życie nie zawsze istniało i nie zawsze też istnieć będzie. Życie jest epizodem, i to, w skali eonów, nader przelotnym.

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

trwamy przy naszym, prawda?. . .

(...)nie omieszkał apelując do mej niezłomności upewnić mnie o własnej. — Nous persis tons, n'est-ce pas? (Trwamy przy naszym, prawda?) — szepnął mi, zajętemu podawaniem potraw, odpowiedzią zaś moją było równie stanowcze, jak dyskretne: — C'est entendu (Umowa stoi.).

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

służyć mu za vis a vis. . .

— A co do rodzaju pańskiej egzystencji, czy tłumaczę go sobie choć w przybliżeniu trafnie?
— Jak najbardziej. — I opowiedziałem mu, że istotnie posiadam pewne środki (o, wcale skromne!) i wynajmuję w mieście mieszkanko prywatne, gdzie dokonywam przeobrażenia swego wyglądu zewnętrznego w kształt, w jakim teraz oto mam przyjemność służyć mu za vis a vis.

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

słowo „gentleman". . .

A propos: to bardzo ładnie ze strony Anglików, że rozpowszechnili po świecie słowo „gentleman". Dzięki temu ma się przecież jakieś określenie na człowieka, który choć nieszlachcic, przecież zasługuje na to, by nim być, zasługuje rzetelniej niż niejeden, co nim jest i chełpi się pocztowym adresem „Jaśnie Wielmożny", podczas gdy dżentelmen zwie się tylko „Wielmożnym" — tylko — lecz ten brak jasności bywa od niej jaśniejszy...

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

rozdziewasz mnie, zuchwały pachołku?. . .

   — Rozdziewasz mnie, zuchwały pachołku?
   Niewiarygodna kobieta i pełna wyrazu! Odurzony, lecz opanowany, nadałem swej odpowiedzi następujące brzmienie:
   — Dałby Bóg, madame, aby mój czas pozwolił mi nadać taki właśnie sens sprawie i wedle upodobania kontynuować jeszcze czynność tak uroczą!
   — Czy nie masz czasu dla mnie?
   — Niestety, w tej chwili nie, madame. Czeka na mnie moja winda. Stoi tam odemknięta, a tymczasem dzwonią z góry i z dołu i może na tym również piętrze gromadzą się przed nią goście. Utraciłbym swe stanowisko, gdybym zaniedbał ją dłużej...
   — Ale czy miałbyś czas dla mnie... gdybyś miał dla mnie czas?
   — Nieskończenie wiele, madame!
   — Kiedy będziesz miał czas dla mnie? — zapytała rozszerzając oczy nagłym rozbłyskiem, po czym znów mącąc i roztapiając spojrzenie, i w swym opinającym ciasno kształty ciała niebieskawym kostiumie przystanęła tuż, tuż przede mną.
   — O godzinie jedenastej będę już wolny od służby — odrzekłem przytłumionym głosem.
   — Będę cię oczekiwała — szepnęła tłumiąc również głos. — A to na zadatek! — I zanim się spostrzegłem, moja głowa znalazła się między jej dłońmi, usta jej zaś na moich, w pocałunku, który trwał i trwał — dość długo, aby stać się zadatkiem niepowszednim i wiążącym.

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

22 października 2013

co dało kochadło, by się nakradło. . .

Jak myślisz? Jakże tam z tobą? Będziesz zaraz gotów? Czy masz już na sobie znowu swoją liberię, a w niej wszystko, co dało kochadło, by się nakradło?

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

pycha klasowa. . .

Damom co leciwszym podsuwałem przy wychodzeniu lekko rękę pod łokieć jako oparcie, tak jak gdyby były z tym jakiekolwiek trudności, w nagrodę zaś otrzymywałem dziękczynne, trochę zmieszane, niekiedy również melancholijnie zalotne spojrzenie, jakim istoty podstarzałe zwykły kwitować nadskakującą uprzejmość młodości. Inne powściągały zgryźliwie wszelki zachwyt lub nawet nie musiały się w ogóle nań zdobywać, gdyż serce ich wystygło i pozostała w nim już tylko pycha klasowa.

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

nie powinni okazywać sobie wzajemnie wzgardy. . .

— Słabi nie powinni okazywać sobie wzajemnie wzgardy. Nie bardzo umocni to ich pozycję w oczach mocnych.

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

człowiek i okoliczności zestrajają się. . .

Na różach nie sypiałem już od dawna, od kiedy mój pogodny dom rodzicielski rozwiał się jak sen, a poza tym było mi wiadomo, że człowiek i okoliczności zestrajają się po pewnym czasie w znośny akord, co więcej, że one to właśnie, jakkolwiek zrazu twardo by się zapowiadały, jeśli nie zawsze, to przynajmniej dla natur szczęśliwszych posiadają pewną giętkość, nie pochodzącą wyłącznie z nawyku. Te same stosunki nie bywają dla każdego tymi samymi i to, co jest dane w sposób ogólny, podlega, twierdziłbym, bardzo daleko sięgającym modyfikacjom pod wpływem pierwiastka osobistego.

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

iż czyn niweluje różnice. . .

Kto tam sobie wierzy, iż czyn niweluje różnice, ten niechaj się posługuje tak niewyszukanym chwytem.

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

19 października 2013

kto bowiem liczy na siebie, ten sposobi się do najcięższego. ..

Duch mój był w tej chwili jeżeli nie trzeźwy, to jednak zupełnie spokojny, i wszystko, com następnie mówił i czynił, stawało się jakoby bez mego współudziału i w sposób najnaturalniejszy, a nawet ku własnemu memu w danej chwili zaskoczeniu; korzyścią bowiem, płynącą z długotrwałych uprzednich ćwiczeń i z sumiennego wgłębiania się przeczuciem w przyszłość, bywa w godzinie wypełnień jakiś stan właściwy lunatykom, pośredni między działaniem a dzianiem się, czynieniem a doznawaniem, stan prawie nie zaprzątający naszej uwagi, tym mniej mianowicie, iż rzeczywistość stawia nam przeważnie wymagania mniejsze, niż mniemaliśmy, toteż znajdujemy się wówczas zupełnie w położeniu wojownika, który uzbrojony po zęby rzuca się w wir walki, gdzie do zwycięstwa starczy mu lekkie machnięcie jednym tylko orężem. Kto bowiem liczy na siebie, ten sposobi się do najcięższego, by o tyle bieglej sprawić się z tym, co lżejsze, i raduje się, gdy do triumfu starczy mu posłużenie się tylko najbardziej delikatnymi i dyskretnymi środkami, bo i tak nie w smak mu sposoby nieokrzesane i dzikie, których ima się tylko w razie potrzeby.

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

okrzesania nie zdobywa się w tępej udręce pańszczyźnianej, lecz bywa ono darem wolności i pozornego próżniactwa; nie wywalcza się go, lecz wdycha; tajemne narzędzia pracują nad nim, podświadoma zaś skrzętność zmysłów i ducha. . .

W każdym razie przedsiębiorstwo weszło na tor realny, moja pomoc przestała być niezbędna, toteż zdany sam na siebie, miałem w perspektywie, zanimby mi przyszło wyjechać do Paryża albo wdziać dwubarwny sukienny mundur, dłuższy okres wyczekiwania i swobody, tak dogodny, tak potrzebny młodej wybitniejszej indywidualności dla cichego wrastania w życie. Okrzesania nie zdobywa się w tępej udręce pańszczyźnianej, lecz bywa ono darem wolności i pozornego próżniactwa; nie wywalcza się go, lecz wdycha; tajemne narzędzia pracują nad nim, podświadoma zaś skrzętność zmysłów i ducha, znakomicie godząca się z zupełnym na pozór wałkonieniem się, zabiega z godziny na godzinę o jego zasoby, i można bez przesady powiedzieć, że ono przez sen wlatuje do gąbki wybrańca. Bo też należy, rzecz prosta, być urobionym z okrzesywalnego tworzywa, aby móc okrzesania dostąpić. Nikt nie pochwyci tego, czego nie posiada od urodzenia, a co ci obce, tego nie możesz pożądać. Kto jest wyciosany z pośledniego drzewa, ten do okrzesania nie dojdzie; kto doń doszedł, nie był nigdy całkowicie surowy. Jawi się tu ponownie trudność przeciągnięcia sprawiedliwej i ostrej linii demarkacyjnej między zasługą osobistą a tym, co się określa jako łaskę okoliczności; gdy bowiem życzliwe ze wszech miar zrządzenie losu przesiedliło mnie w odpowiedniej chwili do wielkiego miasta darząc mnie nadmiarem swobodnego czasu, to wśród ujemnych należy zapisać tę okoliczność, że brakło mi całkowicie środków niezbędnych do otwarcia licznych, jakie były na miejscu, przybytków użycia i życiowego przysposobienia i że w swych studiach ograniczałem się do tego, by, mówiąc obrazowo, przyciskać od zewnątrz twarz do przepysznych krat ogrodu rozkoszy. Niemalże ponad miarę oddawałem się w tym czasie urokom Morfeusza, wysypiałem się najczęściej aż do obiadu, a często znacznie dłużej jeszcze, tak że już tylko później zjadałem w kuchni coś odgrzanego albo i zimnego, po czym zapalałem papierosa podarowanego mi przez naszego inżyniera mechanika (wiedział bowiem, jaki byłem łasy na ten uroczek życia, którego własnymi środkami nie mogłem przysporzyć sobie w wystarczającej ilości) i opuszczałem pensjonat „Loreley" dopiero w dość późnej godzinie popołudniowej, to znaczy o czwartej lub piątej, kiedy bardziej wytworne życie miejskie dochodziło do szczytu, gdy bogaty światek kobiecy podążał w swych karetach na odwiedziny albo zakupy, gdy zapełniały się kawiarnie, a wystawy sklepowe zaczynał rozjarzać wspaniały blask. Otóż o tej właśnie porze wychodziłem na włóczęgę, wędrowałem ku śródmieściu, podejmując w poszukiwaniu przyjemności i nowego poznania wyprawy poprzez splot ludnych ulic słynnego Frankfurtu, kończące się częstokroć o bladym dopiero świcie powrotem do matczynego ogniska, na ogół ze sporym zasobem nabytego doświadczenia.

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   


   

18 października 2013

zaspokaja nas nadto gruntownie, i czyni nas marnymi miłośnikami świata. . .

Bo czyż nawet zwierzęce spełnianie miłości nie jest w końcu, mimo swej pierwotności, tylko sposobem doznawania tego, com ongiś pełen przeczucia określił jako „Wielką Radość"? Wyniszcza ono nasze nerwy, bo zaspokaja nas nadto gruntownie, i czyni nas marnymi miłośnikami świata, bo z jednej strony odziera go z czarownic lśniącej powłoki, z drugiej zaś wyzuwa nas samych z miłosnego uroku, gdyż uroczym bywa tylko człowiek pożądający, nigdy syty. Ja ze swej strony znam wiele rodzajów zaspokojenia subtelniej szych, milszych, lotniejszych niż owa jurna czynność, która w końcu oznacza jedynie ograniczone i zwodnicze nasycenie chuci, i sądzę, że mało zna się na szczęściu ten, kto zwraca swe zabiegi tylko wprost ku temu celowi. Moje dążenia biegły zawsze w stronę tego, co wielkie, pełne i dalekie, znajdowały zaspokojenie delikatne, o woni ostrej i upojnej tam, gdzie nie szukaliby go inni; były od wczesnych mych lat niezbyt wyszczególnione ani nie określone dokładnie, i to jest jedną z przyczyn, dla których pomimo gorącego temperamentu pozostałem tak długo nieuświadomionym i niewinnym, a nawet na całe życie marzycielem i dzieckiem.

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

w obliczu takiego zarzutu milknę. . .

Niewątpliwie zarzuci mi ktoś, że to, com tam uczynił, było pospolitą kradzieżą. W obliczu takiego zarzutu milknę i wycofuję się z dyskusji; jest bowiem zrozumiałe, że nie mogę i nie mam zamiaru przeszkodzić komukolwiek w wytoczeniu tego nikczemnego słowa, jeśli mu ono właśnie sprawia przyjemność.

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)