Czterech
strażników wniosło, trzymając ją pod ręce i za nogi, wielką, steraną życiem babę około
sześćdziesiątki, o ogromnych, zwalistych piersiach i grubych splotach siwych włosów, które
rozsypały się podczas szarpaniny. Ściągnęli jej buciory, bo próbowała ich kopać i cisnęli ją
prosto na Winstona, o mało nie gruchocząc mu kości. Wyprostowała się, wrzasnęła za nimi
„Pierdolone skurwysyny!”, po czym - czując, że siedzi na czymś nierównym - zsunęła się z kolan
Winstona na ławkę.
- Przepraszam cię, kochaniutki, nie siadłabym na tobie, gdyby mnie nie rzuciły te
łajdaki. Chamy, nie wiedzą, jak
należy traktować kobietę! - Poklepała się po brzuchu i beknęła. - Przepraszam, coś
niezbyt dobrze się czuję. Pochyliła się i długo wymiotowała na posadzkę.
- No, nieco mi ulżyło - oświadczyła, opierając się o ścianę i przymykając oczy. - Jak ci
coś zaszkodzi, nie warto trzymać tego w sobie. Najlepiej czym prędzej opróżnić żołądek.
George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)