Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Orwell George. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Orwell George. Pokaż wszystkie posty

28 lutego 2013

prawo do prawdy. . .

Zacytujmy fragment artykułu Orwella „Spojrzenie wstecz na Hiszpanię roku 1942” – teoria Hitlerowska przeczy – pisze on tam – jakoby w ogóle istniało coś takiego jak prawda. Nie ma np. jednej nauki, jest nauka niemiecka, nauka żydowska itp.. Z tego myślenia wyłania się koszmarny świat gdzie wódz, czy rządząca organizacja kontroluje nie tylko przyszłość, ale i przeszłość. Jeżeli wódz mówi, że czegoś nie było, no to nie było, jeśli mówi, że 2 a 2 jest 5, no to jest 5 – tę myśl miał Orwell zrealizować w „Roku 1984”; są tam dziury pamięci, dokąd bohater – urzędnik ministerstwa prawdy, czyli propagandy wrzuca niewygodne fakty. Być może w okresie zimnej wojny, gdy powstawała powieść wchodził częściowo w rachubę i świat stalinowski, nie mnie j pomysł w zasadzie – jak wynika z cytatu – mierzy w hitleryzm. Odpowiedź najbliższa prawdziwe brzmi, zatem jest to karykatura systemów rządzonych przez organizację centralną, do których należy min. Kościół Katolicki. Systemy te skupiają władzę w ręku jednej osoby, symbolu, tępiąc bezlitośnie herezję, odchylenia, czyli zboczenia od linii prawidłowej. Ideologia – powie kto – to rzecz obojętna, ważne są fakty; a jednak nie jest rzeczą obojętną czy system zakłada zło czy zmierza ku czemuś tak nieokreślonemu i tak porywającemu jak ogólnoludzkie szczęście. Straszliwe słowa, które wkłada w usta O'Brienowi, to nie paszkwil wroga, to język rozpaczy człowieka, który ideologię tę wyznawał walczył o nią aż popadł w uzasadnione ówczesną sytuacją rozczarowanie. „Rok 1984” to wyraz rozczarowania do systemu, który stawiając sobie cele najwyższe zaplątał się w środkach. Jak długo jednak będziemy męczennikom prawdy odmawiać prawa do robienia odkryć, których i tak u nas dokonano 30 lat temu?

Warszawa, lipiec 1986 rok 

Artur Sandauer (Prawo do prawdy - fragment posłowia do książki Orwella "Rok 1984")


  

27 lutego 2013

jak można radzić sobie z szaleńcem. . .

Wszystko poznał, wszystko zważył, ale prawda nie miała dla niego znaczenia: cel ostateczny uświęcał wszelkie środki. Jak można radzić sobie z szaleńcem - pomyślał Winston - który jest inteligentniejszy od ciebie, wysłuchuje wszystkich twoich argumentów, po czym dalej upiera się przy swoich błędnych racjach?

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)


   

jestem świadom swojej egzystencji. . .

   (...)
   - Ty nie istniejesz.
   Winstona znów ogarnęło poczucie bezsilności. Wiedział, a przynajmniej wyobrażał sobie, jakimi argumentami można się posłużyć chcąc udowodnić, że nie istnieje - ale to przecież oczywista bzdura, żonglowanie słowami. Czyż stwierdzenie „Ty nie istniejesz” nie jest logicznym absurdem? Lecz spieranie się nic by nie dało. Jego umysł aż wzdrygnął się na myśl o niezbitych, szalonych argumentach, które O'Brien zacząłby przytaczać, aby pokonać rozmówcę.
   - Myślę, że istnieję - powiedział ze znużeniem. - Jestem świadom swojej egzystencji. Urodziłem się i umrę. Mam ręce i nogi. Zajmuję określone miejsce w przestrzeni. Tej samej przestrzeni nie może równocześnie zajmować żaden inny konkretny przedmiot.

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)


   

będziesz pusty w środku. . .

   - Nie wyobrażaj sobie, Winston, że zdołasz się uratować, choćbyś, nie wiem jak, ukorzył się przed nami. Nie darujemy nikomu, kto zbłądził. Nawet gdybyśmy pozwolili ci żyć, dopóki nie umrzesz śmiercią naturalną, i tak byś się nam nie wymknął. To, co ci się tu przydarzy, zmieni cię na zawsze. Uświadom to sobie wreszcie, zgnieciemy cię tak, że nigdy się nie podźwigniesz. Z tego, czego doznasz, nie otrząśniesz się, nawet gdybyś żył tysiąc lat. Nigdy więcej nie zaznasz żadnych ludzkich uczuć. Wszystko w tobie obumrze. Nigdy nie będziesz zdolny odczuwać miłości, przyjaźni, radości życia; zapomnisz, co to śmiech, ciekawość, odwaga, prawość. Będziesz pusty w środku. Wyciśniemy z ciebie wszystko, po czym napełnimy cię sami.

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)


   

w obliczu bólu nie ma bohaterów. . .

Nigdy, z najwznioślejszego powodu, nie można pragnąć zwiększenia bólu. Chce się tylko jednego: by zelżał. Nic na świecie nie jest tak straszne jak ból fizyczny. W obliczu bólu nie ma bohaterów, w obliczu bólu nie ma bohaterów - powtarzał w myślach, tarzając się po posadzce i bezradnie tuląc do siebie rwące lewe ramię.

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)


   

pierdolone skurwysyny!. . .

   Czterech strażników wniosło, trzymając ją pod ręce i za nogi, wielką, steraną życiem babę około sześćdziesiątki, o ogromnych, zwalistych piersiach i grubych splotach siwych włosów, które rozsypały się podczas szarpaniny. Ściągnęli jej buciory, bo próbowała ich kopać i cisnęli ją prosto na Winstona, o mało nie gruchocząc mu kości. Wyprostowała się, wrzasnęła za nimi „Pierdolone skurwysyny!”, po czym - czując, że siedzi na czymś nierównym - zsunęła się z kolan Winstona na ławkę.
   - Przepraszam cię, kochaniutki, nie siadłabym na tobie, gdyby mnie nie rzuciły te łajdaki. Chamy, nie wiedzą, jak należy traktować kobietę! - Poklepała się po brzuchu i beknęła. - Przepraszam, coś niezbyt dobrze się czuję. Pochyliła się i długo wymiotowała na posadzkę.
   - No, nieco mi ulżyło - oświadczyła, opierając się o ścianę i przymykając oczy. - Jak ci coś zaszkodzi, nie warto trzymać tego w sobie. Najlepiej czym prędzej opróżnić żołądek.

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)


   

promienie zachodzącego słońca padały na skraj łóżka i kominek. . .

Złote promienie zachodzącego słońca padały na skraj łóżka i kominek, oświetlając garnek, w którym bulgotała woda. Prolka na podwórzu przestała śpiewać, ale z uliczki nadal dobiegały przytłumione krzyki bawiących się dzieci. Winston zaczął się zastanawiać, czy w wymazanej przeszłości leżenie w łóżku w chłodzie letniego wieczoru było czymś normalnym(...)

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)


  

aby mieli gdzie się spotykać i przebywać tylko we dwoje. . .

Zapragnął nagle, aby byli małżeństwem już od dziesięciu lat. Zapragnął iść z nią ulicą; nie tak jak teraz, lecz otwarcie i bez lęku, rozmawiając o błahostkach i kupując drobiazgi do wspólnego domu. Zamarzyło mu się, aby mieli gdzie się spotykać i przebywać tylko we dwoje bez poczucia, że za każdym razem muszą się kochać. Nie tego wieczoru, ale już następnego dnia wpadł mu pomysł, żeby wynająć pokój(...)

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)


   

przywyknąć do życia bez widocznych wyników i bez nadziei. . .

Musicie przywyknąć do życia bez widocznych wyników i bez nadziei. Przez pewien czas będziecie walczyć, potem was złapią i po wyduszeniu zeznań zabiją. Będzie to jedyny widoczny skutek waszej działalności. Nie ma cienia szansy, aby za naszego życia nastąpiła dostrzegalna poprawa. Wszyscy jesteśmy martwi. Prawdziwe życie czeka nas dopiero w przyszłości. Ale będziemy w nim uczestniczyć wyłącznie jako garść prochów i odłamków kości. Nikt nie wie, jaka odległa to przyszłość. Może aż o tysiąc lat. W tej chwili jedyne, co możemy zrobić, to kroczek po kroczku zbliżać ludzi do opamiętania.

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)


  

o biologicznym bezsensie istnienia bólu i strachu, o zdradliwości ludzkiego ciała. . .

   Przychodzą w nocy, zawsze w nocy. Najlepiej się zabić, zanim wpadnie się w ich ręce. Na pewno sporo osób tak właśnie postępuje. Wielu spośród tych, którzy znikali, po prostu popełniało samobójstwo. Lecz odebranie sobie życia w świecie, gdzie broń palna lub działająca szybko i niezawodnie trucizna były absolutnie nie do zdobycia, wymagało desperackiej odwagi. Pomyślał jakby ze zdziwieniem o biologicznym bezsensie istnienia bólu i strachu, o zdradliwości ludzkiego ciała, które ogarnia totalna inercja dokładnie wtedy, kiedy konieczny jest maksymalny wysiłek.

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)

     

słychać jedynie syk wody w imbryku i przyjazne cykanie zegara. . .

    Trzymał lampę wysoko w górze, aby lepiej oświetlić cale wnętrze, i w jej ciepłym, nikłym blasku pokój wyglądał niezwykle zachęcająco. Winstonowi przemknęło przez myśl, że gdyby się tylko odważył, pewnie bez trudu mógłby go wynająć za kilka dolarów tygodniowo. Ten szalony, nierealny pomysł należało oddalić od siebie jak najprędzej; lecz pokój obudził w Winstonie jakąś tęsknotę, jakieś wspomnienie genetycznie zakodowane w pamięci. Wydało mu się, że dokładnie wie, jak to jest, kiedy przebywa się w takim pomieszczeniu, odpoczywa w fotelu przed kominkiem, dotykając nogami rozgrzanej kraty ochronnej i czekając, aż w czajniku zagotuje się woda na herbatę; słowem, kiedy siedzi się samotnie, z poczuciem pełnego bezpieczeństwa, bez obawy, że jest się obserwowanym, a zamiast natarczywego głosu, od którego aż puchną uszy, słychać jedynie syk wody w imbryku i przyjazne cykanie zegara.

 George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)

   

26 lutego 2013

wolność oznacza prawo do twierdzenia. . .

Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta.

 George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)

   

wariat to po prostu członek jednoosobowej mniejszości. . .

   Zaczął się zastanawiać, zresztą nie po raz pierwszy, czy przypadkiem nie postradał zmysłów. Może wariat to po prostu członek jednoosobowej mniejszości. Niegdyś oznaką szaleństwa było upieranie się, że ziemia obraca się wokół słońca; dziś wiara, że przeszłość jest niezmienna. Może tylko on jeden wierzył w niezmienność przeszłości; jeśli tak, był wariatem. Myśl ta nie sprawiła mu specjalnej przykrości - bardziej się lękał tego, że może nie mieć racji.

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)



  

po czym znów ujął pióro i napisał. . .

   Winston westchnął cicho, po czym znów ujął pióro i napisał:
   Kobieta rzuciła się na lóżko i natychmiast bez żadnych ceregieli, najbardziej ordynarnym, wstrętnym gestem, jaki sobie wyobrazić, zadarła spódnicę. Wówczas ja...
   Ujrzał siebie, jak stoi w bladym świetle lampy, wciągając w nozdrza woń pluskiew i tandetnych perfum, ogarnięty poczuciem klęski i urażonej godności, co nawet tam, w suterenie, wiązało się z myślą o białym ciele Katherine, obróconym w bryłę lodu przez hipnotyczną moc Partii. Dlaczego wszystko musiało zawsze źle się kończyć? Dlaczego, zamiast tych obmierzłych szamotanin powtarzających się w kilkuletnich odstępach, nie mógł mieć kobiety, którą by kochał? Ale prawdziwy romans nie mieścił się w głowie. Kobiety partyjne były wszystkie takie same. Czystość seksualną miały zakorzenioną równie głęboko jak lojalność wobec Partii.

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)


ten zasrany kretyn. . .

   A jednak Winston wiedział ponad wszelką wątpliwość, że gdyby choć na sekundę obnażył przed nim swoje prawdziwe uczucia, Syme natychmiast wydałby go Policji Myśli. Oczywiście, tak samo postąpiłby każdy; ale Syme jako pierwszy. Lecz sama gorliwość nie wystarczy. Ortodoksyjność to nieświadomość.
   Syme uniósł głowę.
   - A oto i Parsons - rzucił.
   Ton jego głosu niemal dopowiadał „ten zasrany kretyn”. Parsons, współlokator Winstona z Bloku Zwycięstwa, tęgawy, średniego wzrostu blondyn o żabiej twarzy, istotnie szedł w ich stronę, klucząc między stolikami. Jak na trzydziestopięciolatka miał już pokaźne fałdy tłuszczu pod brodą i na biodrach, lecz jego ruchy nadal były zwinne i chłopięce. Właściwie sprawiał tak silne wrażenie małego chłopca w powiększeniu, że choć nosił regulaminowy kombinezon, trudno go było sobie wyobrazić w innym stroju niż granatowe spodenki, szara koszula i czerwona chusta Kapusiów.

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)


   

kto rządzi przeszłością w tego rękach jest przyszłość. . .

   Partia utrzymuje, jakoby nigdy nie było przymierza między Oceanią i Eurazją. On, Winston Smith, wie, że Oceanię zaledwie cztery lata temu łączył z Eurazją sojusz. Ale skąd czerpie tę wiedzę? Istnieje wyłącznie w jego świadomości, która i tak wkrótce zostanie unicestwiona. A jeśli wszyscy poza nim akceptują kłamstwo narzucone przez Partię - i powtarzają je również wszystkie dokumenty - wówczas wchodzi ono do historii i staje się prawdą. „Kto rządzi przeszłością - głosił jeden ze sloganów Partii - w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość”. Zarazem jednak przeszłość, choć z natury podatna na zmiany, nigdy zmieniana nie była. Co stanowiło prawdę teraz, stanowiło prawdę od zawsze i wiecznie. Zasada była dziecinnie prosta. Wymagała jedynie ciągłych zwycięstw nad własną pamięcią. Nazywano to „regulacją faktów”, a w nowomowie „dwójmyśleniem”.

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)

nie umiał się wręcz powstrzymać od przyłączenia do zbiorowego obłędu. . .

Ciemnowłosa dziewczyna za Winstonem zaczęła krzyczeć: „Świnia! Świnia! Świnia!”, po czym nagle chwyciła opasły Słownik nowomowy i cisnęła nim w ekran. Trafił Goldsteina w nos, ale odbił się i spadł na ziemię; głos zdrajcy perorował nieubłaganie. W chwili opamiętania Winston zdał sobie sprawę, że krzyczy wraz z innymi i z furią bębni piętami w poprzeczkę krzesła. Najgorsze w Dwóch Minutach Nienawiści było nie to, iż człowiek czuł się zmuszony do takiego zachowania, ale że nie umiał się wręcz powstrzymać od przyłączenia do zbiorowego obłędu. Już po trzydziestu sekundach udawanie stawało się zbędne. Ohydna ekstaza strachu i mściwości, pragnienie mordu, zadawania tortur, miażdżenia kilofem twarzy płynęły przez całą grupę jak prąd elektryczny, przemieniając wszystkich wbrew ich woli w toczących pianę, rozwrzeszczanych szaleńców.

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)

  

jakby pił lekarstwo. . .

Chcąc wrócić do mieszkania w czasie przerwy obiadowej, zrezygnował z posiłku w stołówce ministerstwa, chociaż wiedział, iż w domu nie ma nic do jedzenia oprócz kawałka ciemnego chleba, który musi sobie zostawić na jutrzejsze śniadanie. Zdjął z półki butelkę bezbarwnego płynu ze zwykłą białą etykietą opatrzoną napisem DŻIN ZWYCIĘSTWA. Trunek wydzielał mdłą, oleistą woń, niczym chińska wódka pędzona z ryżu. Winston nalał sobie prawie pełną filiżankę i pokonując wstręt, opróżnił ją jednym haustem, jakby pił lekarstwo.

George Orwell (fragment antyutopijnej fikcji politycznej Rok 1984, 1949)