Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Graves Robert. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Graves Robert. Pokaż wszystkie posty
31 stycznia 2016
słabość do zwierząt faworytów. . .
Aby pocieszyć Agryppinillę, ofiarowałem jej w kilka dni później bardzo cenny
prezent, białego jak śnieg słowika. Był to pierwszy okaz tego rodzaju. Narcyz chcąc ją
przeprosić za swe szorstkie słowa ofiarował jej gadającego kosa. Kos wymawiał słowa równie
dobrze jak papuga, a słowik śpiewał nie gorzej niż jego brunatni krewniacy. Agryppinilla nie
ukrywała zadowolenia. Mówiąc nawiasem, rodzina nasza miała zawsze słabość do zwierząt
faworytów. August miał swego psa Tyfona, Tyberiusz swego jaszczura, Kaligula konia
Incitata, siostra moja Liwilla hodowała złośliwą i lubiącą kraść małpkę, Germanik miał
czarną wiewiórkę, a matka moja ulubionego wielkiego karpia. Karp ten nazywał się Lewiatan
i na wołanie przypływał ze swego schronienia wśród lilii wodnych, dawał się matce karmić i
głaskać. Dostała go w prezencie od Heroda Agryppy, który ofiarowując tę rybę przyczepił jej
do skrzeli wysadzane klejnotami kolczyki. Matka twierdziła, że karp rozmawia z nią,
otwierając i zamykając pyszczek, i że ona doskonale rozumie, co jej chce powiedzieć. Nie
miałem nigdy żadnego tego rodzaju faworyta. Uważałem, że w takich wypadkach zawsze się
więcej daje, niż otrzymuje, i że człowiek mimo woli skłonny jest uważać takie zwierzę za
bardziej przywiązane i inteligentne, niż jest w rzeczywistości.
kiedy filozofia grecka rozpowszechniła się w rzymie, dał się odczuć wyraźny upadek ducha religijnego. . .
Po podboju Grecji, kiedy filozofia grecka rozpowszechniła się w Rzymie, dał się odczuć
wyraźny upadek ducha religijnego. Filozofowie, nie zaprzeczając istnieniu bóstwa, robili zeń
tak odległą abstrakcję, że naród praktycznie myślący, jak Rzymianie, zaczął dowodzić: “Więc
dobrze, bogowie są nieskończenie potężni i mądrzy, ale również nieskończenie dalecy.
Zasługują na naszą cześć i będziemy ich czcić z całego serca, będziemy im wznosić świątynie
i składać ofiary, ale oczywistym nieporozumieniem byłoby sądzić, że są bezpośrednio obecni,
że zadają sobie trud uśmiercenia grzesznika lub ukarania całego miasta za winy jednego
obywatela; albo że zjawiają się w ludzkiej postaci. Popełnialiśmy błąd biorąc poetycką fikcję
za prozę rzeczywistości. Musimy zrewidować nasze poglądy.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
kult jezusa ... podpada pod zarządzenia dotyczące spelunek pijackich i tajnych związków
Co się tyczy Joszui, czyli Jezusa, jak go zwą jego greccy wyznawcy, to i teraz
Betlejem uchodzi za miejsce jego urodzenia, choć nie wiem, na jakiej podstawie, gdyż
miejscowość ta nie leży przecież w Galilei. Kult Joszui dotarł już do Rzymu, gdzie zdaje się
rozkrzewiać, choć w ukryciu. Do obrzędów należy między innymi biesiada miłosna, w której
biorą udział mężczyźni i kobiety, spożywając w symboliczny sposób ciało Pomazańca i pijąc
jego krew. Opowiadano mi, że podczas tego obrzędu dochodzi często do burzliwych
histerycznych scen. Czegóż innego można się spodziewać po wyznawcach, którzy rekrutują
się przeważnie z niewolników i ludzi należących do najniższych sfer? Zanim wolno im wziąć
udział w biesiadzie, muszą wobec całego zgromadzenia wyspowiadać się z grzechów, i to tak
szczegółowo, że się zbiera na mdłości. Ta rywalizacja w poniżaniu samego siebie dostarcza
im pewnej rozrywki. Arcykapłanem tego kultu (jeśli można użyć tak poważnego tytułu), jest
pewien rybak z Galilei, ów Szymon, o którym pisze Herod. Jego prawo do tego stanowiska
zdaje się opierać głównie na tym, że kiedy Joszuę, czyli Jezusa, uwięziono, opuścił go i zaparł
się swej wiary, lecz następnie szczerze żałował tego postępku. Zgodnie bowiem z etyką tej
mizernej sekty im większy jest grzech, tym większe przebaczenie!
Kult Jezusa, nie będąc uznaną religią (przyzwoitsi żydzi energicznie go odrzucają), podpada pod zarządzenia dotyczące spelunek pijackich i tajnych związków, a należy do tych najniebezpieczniejszych, które wzrastają skutkiem zakazów.
Kult Jezusa, nie będąc uznaną religią (przyzwoitsi żydzi energicznie go odrzucają), podpada pod zarządzenia dotyczące spelunek pijackich i tajnych związków, a należy do tych najniebezpieczniejszych, które wzrastają skutkiem zakazów.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
joszua ben józef. . .
Pytasz, czy ktoś obecnie identyfikuje się z Mesjaszem. Nie słyszałem dość dawno o
żadnym pretendencie. Ostatnim, pamiętam, był niejaki Joszua ben Józef, pochodzący z
Galilei. Kiedy byłem urzędnikiem w Tyberiadzie (za czasów mego stryja Antypasa), ów
Joszua posiadał wielkie wzięcie u prostaków i wygłaszał do tłumu kazania nad brzegiem
jeziora. Człowiek ten w swoim wyglądzie miał coś, co zwracało uwagę, a choć ojcem jego
był prosty rzemieślnik, utrzymywał, że pochodzi z rodu Dawida. Swego czasu był
«cudownym dzieckiem» (zjawisko dość pospolite - wśród żydów) i znał Pismo Święte lepiej
niż większość doktorów. W swych dociekaniach religijnych doszedł do wniosku, że judaizm
jest wyznaniem bardzo kłopotliwym i niedostatecznie zaspokajającym zwykłe potrzeby
ludzkie, z tego punktu widzenia zaczął go też krytykować. Usiłował w naiwny sposób
dokonać tego, co kunsztownie przeprowadził Filon: pogodzić objawienie żydowskie z
filozofią grecką.
[...]
Wreszcie jednak udowodniono mu
herezję i nasz stary przyjaciel, Piłat Poncki, ówczesny namiestnik Judei i Samarii, kazał go
uwięzić za zakłócanie spokoju publicznego, a sprawę przekazać najwyższemu duchownemu
sądowi żydowskiemu w Jerozolimie. Joszua, oskarżony o bluźnierstwo, został skazany na
śmierć.
[...]
Cała rzecz, niestety, w tym, że choć rozsądni ludzie mogą «parskać
śmiechem» na widok obrazu przedstawiającego Kobietę z rybim ogonem, to motłoch,
rozdziawiwszy gębę, uzna w niej boginię, której trzeba oddać cześć.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
jelenie idąc gęsiego w ciemnym lesie. . .
Każdy z ludzi zawiesił sobie na plecach tarczę, na której uprzednio nagryzmolił
kredą koło. Dzięki temu żołnierze bez nawoływań mogli utrzymać łączność. Białe koła było
całkiem nieźle widać. Na pomysł ten wpadł Aulus, który zauważył, że jelenie idąc gęsiego w
ciemnym lesie kierują się białym futrem na zadzie poprzednika.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
mistyka i szaleńca, jana chrzciciela. . .
(...)pokazali mi list Salome, córki Herodiady, obecnie żony swego brata ciotecznego, syna
Heroda Polliona. List brzmiał, jak następuje:
[...]
Doprawdy, atmosfera
staje się tu za bardzo religijna. To kiepski znak. Przypominają mi się słowa, które
powiedziałaś, kiedyśmy kazały ściąć tego mistyka i szaleńca, Jana Chrzciciela: «Religijny
fanatyzm jest najniebezpieczniejszą formą szaleństwa. »
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
30 stycznia 2016
druid ... dębiarz ... egzamin z kompozycji poetyckiej. . .
Wyraz druid znaczy tyle
mniej więcej co “dębiarz” - dąb bowiem jest świętym drzewem. Rok obrzędowy druidów
zaczyna się w porze pączkowania dębów, a kończy z opadającymi liśćmi.
[...]
Między innymi zdają
na przykład egzamin z kompozycji poetyckiej. Kandydat musi całą noc przeleżeć nago w
podobnej do trumny skrzyni; skrzynię napełniają lodowatą wodą, tak że leżący może tylko
nozdrza utrzymać nad powierzchnią. Pierś ma przywaloną kamieniami. W tej pozycji musi
ułożyć pokaźnych rozmiarów poemat w szczególnie trudnym metrum. (A trzeba wiedzieć, że
metryka poezji bardów jest w ogóle nadzwyczaj trudna i bogata.) Temat podają mu z chwilą,
kiedy kładzie się do skrzyni. Nazajutrz rano kandydat wyszedłszy z wody musi swój utwór
odśpiewać przy wtórze harfy w takt melodii, którą równocześnie z poematem miał
skomponować.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
orzeł nie ugania się za muchami. . .
Znacie wszyscy stare przysłowie nobilów: Aquila non captat muscas. Orzeł nie ugania
się za muchami, to znaczy, że szlachetny człowiek nie dąży do małych celów i nie zbacza z
drogi, żeby wziąć odwet na mizernych, małych ludziach, którzy go obrazili. Lecz pozwólcie,
że zacytuję to powiedzenie, tak jak je przed daty uzupełnił mój szlachetny brat Germanik:
(W przekładzie dystych powyższy brzmi: Orzeł nie ugania się za muchami, lecz jeśli
jakaś bezczelna mucha z własnej woli wpadnie w dostojne gardło, zginie w nim.)
Captat non muscas aquila; at quaeque advolat ultra
Faucibus augustis, musca
proterva pent.
jakaś bezczelna mucha z własnej woli wpadnie w dostojne gardło, zginie w nim.)
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
okazję, aby się obłowić na pobojowisku. . .
- Równie dobrze można powiedzieć, że ludność cywilna ma czasem dobrą okazję, aby
się obłowić na pobojowisku, że może nazbierać różnego żelaziwa, obedrzeć padłe konie i ze
szczątków połamanych wozów sporządzić sobie nowe. Ale czymże są te korzyści w
porównaniu ze spalonymi gospodarstwami i zabranym bydłem?
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
ceteris paribus. . .
- Pozwalam wam - rzekłem - przyjmować prezenty, ale zabraniam ich się domagać.
Nie chcę was krzywdzić przypuszczeniem, że możecie, przekupieni, sfałszować jakiś
dokument lub popełnić innego rodzaju przestępstwa służbowe. Nie widzę też powodu, dla
którego nie mielibyście być wynagradzani za usługi, które oddajecie ludziom, poświęcając dla
nich swój czas i energię i dając, ceteris paribus,[bez szkody dla innych] pierwszeństwo
ich sprawom.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
jedynym rozumnym usprawiedliwieniem władcy. . .
Nie, wciąż jeszcze nie mogłem złożyć władzy. Było mi wstyd przed samym sobą,
kiedy musiałem skazać na śmierć przywódców nieudanej antymonarchicznej rewolty. Ale cóż
innego mogłem uczynić? Przetrawiałem w myślach cały problem. Czy to nie Platon
przypadkiem napisał, że jedynym rozumnym usprawiedliwieniem władcy jest chęć uniknięcia
rządów ludzi mniej utalentowanych niż on sam? Coś z prawdy tkwi w tym powiedzeniu.
Mnie jednak, przeciwnie, gnębiła myśl, że gdybym ustąpił, władzę objąłby ktoś bardziej
uzdolniony (choć pochlebiałem sobie, nie pracowitszy), na przykład Galba lub Gabiniusz,
strzegący nadreńskiej granicy, a wtedy ustrój monarchiczny umocniłby się i republika nigdy
by nie wróciła.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
nie mogli tego ranka przystroić swoich orłów. . .
W pięć dni później przyszedł od Skryboniana rozkaz wymarszu. żołnierze w pełnym
rynsztunku, zaopatrzeni w żywność, mieli wyruszyć do portu i tam bezzwłocznie wsiąść na
okręty. Nagle i równocześnie chorążowie siódmego i jedenastego pułku zaraportowali swoim
dowódcom, że nie mogli tego ranka przystroić swoich orłów, jak zwyczaj kazał, w
wawrzynowe girlandy. Ledwie je uwiązali, spadały i w oczach więdły. Za chwilę przybiegli
znowu z udanym przerażeniem: nowy cud się zdarzył, drzewc orłów wbitych w ziemię nie
można wyrwać. Oficerowie z radością wysłuchiwali złowróżbnych raportów i zawiadomili
Skryboniana. Skrybonian wpadł we wściekłość i ruszył pędem do obozu jedenastego pułku.
- Powiadacie, że drzewc orłów nie można wyrwać - ryczał. - Łgarstwo wierutne! Odwagi wam zabrakło, psy tchórzliwe! Zaraz wam tu pokażę. Kto śmie twierdzić, że tego drzewca nie da się wyciągnąć?
Z tymi słowami przyskoczył do najbliższego orła i chwycił z całej siły za drzewce: ciągnął, szarpał, rwał, aż mu żyły na czole nabrzmiały niby postronki, a drzewce ani drgnęło, było bowiem jak u wszystkich innych orłów, w tę samą jeszcze noc, w którą odbyło się zebranie, wpuszczone w cement, a cement z wierzchu przysypano ziemią. Przez pięć dni cement stwardniał na kamień.
- Powiadacie, że drzewc orłów nie można wyrwać - ryczał. - Łgarstwo wierutne! Odwagi wam zabrakło, psy tchórzliwe! Zaraz wam tu pokażę. Kto śmie twierdzić, że tego drzewca nie da się wyciągnąć?
Z tymi słowami przyskoczył do najbliższego orła i chwycił z całej siły za drzewce: ciągnął, szarpał, rwał, aż mu żyły na czole nabrzmiały niby postronki, a drzewce ani drgnęło, było bowiem jak u wszystkich innych orłów, w tę samą jeszcze noc, w którą odbyło się zebranie, wpuszczone w cement, a cement z wierzchu przysypano ziemią. Przez pięć dni cement stwardniał na kamień.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
kwestia seksualna. . .
Pomimo wszystko kwestia seksualna nie jest w miłości najważniejsza, jeżeli
tylko istnieją inne silne więzy łączące kochanków, na przykład wspólne dążenie do ideałów,
piękna i doskonałości. Pod tym względem zgadzam się z Platonem, który uważał płeć wprost
za przeszkodę w miłości.
- Miał na myśli miłość homoseksualną - zwróciłem jej uwagę starając się, żeby w głosie mym nie było znać przygnębienia.
- Właśnie, najdroższy - zaszczebiotała beztrosko. - Ja przecież pracuję tak jak mężczyzna, tak samo jak ty, więc to na jedno wychodzi. Nieprawdaż? A co się tyczy wspólnych ideałów, to doprawdy musimy być idealistami, żeby dążąc do pewnego politycznego ideału przebrnąć przez cały ten gąszcz nonsensów.
- Miał na myśli miłość homoseksualną - zwróciłem jej uwagę starając się, żeby w głosie mym nie było znać przygnębienia.
- Właśnie, najdroższy - zaszczebiotała beztrosko. - Ja przecież pracuję tak jak mężczyzna, tak samo jak ty, więc to na jedno wychodzi. Nieprawdaż? A co się tyczy wspólnych ideałów, to doprawdy musimy być idealistami, żeby dążąc do pewnego politycznego ideału przebrnąć przez cały ten gąszcz nonsensów.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
o trzech głównych kolumnach w świątyni miłości. . .
- Mówiłem, że świątynia miłości wspiera się na trzech filarach: na serdeczności,
szczerości i wzajemnym zrozumieniu. Jest to właściwie powiedzenie filozoficzne Mnasalka,
którego zacytowałem.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
ojcze gwa-gwa, ofiarujemy ci piwo ... niebo i nocnik. . .
Cesarz kazał mi dostosowywać taktykę do okolicy - przypomniał sobie Geta. -
Powiedz mi, jak trzeba się zwracać do tego Ojca Gwa-Gwa, a pójdę za twoją radą. - Ordynans
wyjaśnił, że trzeba zakopać w piasku aż po szyjkę dzbanek napełniony piwem i
wypowiedzieć przy tym słowa: “Ojcze Gwa-Gwa, ofiarujemy ci piwo.” Następnie żołnierze
muszą wszystkie naczynia do picia napełnić wodą, zostawiając jej w miechach tyle, żeby
zamaczać palce i strząsnąć po kilka kropel na ziemię. Wszyscy potem piją, tańczą, śpiewają
pieśni na cześć Ojca Gwa-Gwa i kropią wodą piasek, aż wypiją wszystko do ostatniej kropli.
Sam Geta przez ten czas musi śpiewać: “Jak kropimy ziemię tą wodą, tak niech nas skropi
deszcz. Wypiliśmy ostatnią kroplę, Ojcze. Nic nam nie pozostało. Dlaczegoś tak nam
uczynił? Pij piwo, Ojcze Gwa-Gwa, a siknij w zamian deszczem, bo pomrą dzieci twoje.”
Trzeba pamiętać, że piwo jest bardzo skutecznym środkiem moczopędnym. Na deszcz
plemiona pustynne mają podobny pogląd jak pierwotni Grecy, którzy, kiedy padało, mówili,
że to Zeus opróżnia pęcherz. (Nawet to samo słowo z różnym tylko rodzajnikiem oznacza u
Greków niebo i nocnik.) Nomadzi uważają, że ofiarowując ich bogu piwo zachęca się go do
oddania moczu w postaci deszczu. Pryskanie wodą podobnie jak przy naszych ofiarach
oczyszczalnych ma mu przypominać, jak deszcz pada, na wypadek gdyby o tym zapomniał.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
wskazówki higieniczne, których mi udzielił ksenofont:. . .
Póki pamiętam, muszę zapisać dwie cenne wskazówki higieniczne, których mi udzielił
Ksenofont: “Głupi jest - zwykł mawiać - człowiek, który dobre maniery stawia wyżej od
zdrowia. Nigdy nie zatrzymuj w sobie wiatrów, kiedy ci dokuczają. Przynosi to wielką szkodę
żołądkowi. Znałem człowieka, który omal nie skończył życia wstrzymując się od
wypuszczenia wiatrów. Jeżeli z jakiegoś powodu, na przykład w czasie mowy w senacie lub
składania ofiary, nie wypada ci odejść na stronę, to bez żadnego wstydu pozwól sobie czknąć
albo pierdnąć. Lepiej sprawić otoczeniu drobną nieprzyjemność niż stale szkodzić sobie
samemu. Podobnie, jeśli masz katar, nie wycieraj ciągle nosa. Powiększa to tylko wydzieliną i
przyczynia się do zapalenia delikatnych błon nosowych. Pozwól, niech śluz ci kapie. Chodź
zasmarkany, a nie wycieraj!” Słuchałem zawsze rad Ksenofonta, przynajmniej w sprawie
wycierania nosa, i nigdy katar nie trwał tak długo jak dawniej. Oczywiście był to
niewyczerpany temat dla karykaturzystów i satyryków, którzy mnie przedstawiali zawsze z
kapką wiszącą u nosa. Lecz czyż miałem się tym przejmować? Zdaniem Messaliny,
postępowałem bardzo rozsądnie, troszcząc się o swoje zdrowie.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
jako środki lecznicze modlitwy. . .
Herod się roześmiał.
- Po raz pierwszy, odkąd cię znam, słyszę, że podzielasz zdanie starego Katona. Mam na myśli jego Uwagi nad medycyną, pisane dla syna, któremu zakazuje szukania porady u greckich lekarzy. Poleca natomiast jako środki lecznicze modlitwy, postępowanie wedle zdrowego rozsądku i liście kapusty. Są one, jego zdaniem, wystarczająco skuteczne we wszystkich fizycznych dolegliwościach.
- Po raz pierwszy, odkąd cię znam, słyszę, że podzielasz zdanie starego Katona. Mam na myśli jego Uwagi nad medycyną, pisane dla syna, któremu zakazuje szukania porady u greckich lekarzy. Poleca natomiast jako środki lecznicze modlitwy, postępowanie wedle zdrowego rozsądku i liście kapusty. Są one, jego zdaniem, wystarczająco skuteczne we wszystkich fizycznych dolegliwościach.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
roma via appia antica. . .
- Czy widzisz? - spytałem wskazując palcem na drugą stronę doliny. - Oto część
największego dzieła, jakie kiedykolwiek zbudowano. A chociaż władcy, jak August i
Tyberiusz, przyłożyli do niego ręki i dbali o jego naprawę, to początek swój zawdzięcza
wolnemu narodowi. Przetrwa niewątpliwie równie długo jak piramidy, oddając wszystkim
nieskończenie więcej korzyści.
- Nie wiem, co masz na myśli? Wskazujesz, zdaje się, na pałac?
- Wskazuję na Drogę Appijską - odrzekłem uroczystym tonem. - Początek jej przypada na czasy cenzury mojego wielkiego przodka Appiusza Klaudiusza Ślepego. Gościniec rzymski jest największym pomnikiem, jaki szlachetny i wspaniałomyślny naród zbudował na użytek wolności ludzkiej. Biegnie przez góry, błota i rzeki. Jest szeroki, mocny i pewny. Łączy miasto z miastem, a naród z narodem. Ciągnie się tysiącami mil, a roi się na nim od wdzięcznych podróżnych. A kiedy Wielka Piramida, na paręset stóp wysoka i szeroka, nakazuje patrzącemu na nią milczenie - chociaż jest tylko grobowcem obrabowanym z nikczemnych zwłok i pomnikiem ucisku i nędzy, tak że patrząc na nią można jeszcze słyszeć trzask bicza dozorców i jęki lub westchnienia biedaków usiłujących ustawić na właściwym miejscu olbrzymie kamienne bloki... - W nagłym porywie elokwencji zapomniałem początku zdania. Przerwałem zmieszany, a Witeliusz pospieszył mi z pomocą. Podniósł dłonie do góry, przymknął oczy i zadeklamował: - Słów mi braknie, senatorowie. Nic nie jest w stanie wyrazić głębi moich uczuć. - Roześmieliśmy się obydwaj.
- Nie wiem, co masz na myśli? Wskazujesz, zdaje się, na pałac?
- Wskazuję na Drogę Appijską - odrzekłem uroczystym tonem. - Początek jej przypada na czasy cenzury mojego wielkiego przodka Appiusza Klaudiusza Ślepego. Gościniec rzymski jest największym pomnikiem, jaki szlachetny i wspaniałomyślny naród zbudował na użytek wolności ludzkiej. Biegnie przez góry, błota i rzeki. Jest szeroki, mocny i pewny. Łączy miasto z miastem, a naród z narodem. Ciągnie się tysiącami mil, a roi się na nim od wdzięcznych podróżnych. A kiedy Wielka Piramida, na paręset stóp wysoka i szeroka, nakazuje patrzącemu na nią milczenie - chociaż jest tylko grobowcem obrabowanym z nikczemnych zwłok i pomnikiem ucisku i nędzy, tak że patrząc na nią można jeszcze słyszeć trzask bicza dozorców i jęki lub westchnienia biedaków usiłujących ustawić na właściwym miejscu olbrzymie kamienne bloki... - W nagłym porywie elokwencji zapomniałem początku zdania. Przerwałem zmieszany, a Witeliusz pospieszył mi z pomocą. Podniósł dłonie do góry, przymknął oczy i zadeklamował: - Słów mi braknie, senatorowie. Nic nie jest w stanie wyrazić głębi moich uczuć. - Roześmieliśmy się obydwaj.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
w takich momentach miło jest być władcą. . .
Muszę przyznać, że w takich
momentach miło jest być władcą: móc dokonywać wielkich czynów i jednym słowem
zamykać usta głupiej opozycji. Ciągle jednak pamiętałem, żeby władzą sprawować w ten
sposób, aby nie opóźnić ewentualnego wskrzeszenia rzeczypospolitej. Starałem się zachęcić
ludzi do swobodnego wypowiadania poglądów i do odwagi politycznych przekonań, a
unikałem traktowania mych zachcianek jako prawa, któremu musi ulegać cały Rzym. Było to
bardzo trudne zadanie. W rezultacie wytworzyła się komiczna sytuacja: wolność słowa,
odwaga przekonań, republikański idealizm stały się czymś narzuconym przez mój kaprys.
- Rzeczpospolita nigdy nie potrafi przeprowadzić robót publicznych na tak wielką skalę jak monarcha. Największe budowle świata, jak mury i wiszące ogrody Babilonu, mauzoleum w Halikarnasie, piramidy, wznieśli królowie lub królowe. Nie byłeś nigdy w Egipcie, nieprawdaż?(...) Pierwszy widok Alp jest niczym w porównaniu z tym. Tak białe, tak gładkie, tak bezlitośnie nieśmiertelne... Taki przeraźliwy pomnik ludzkiego wzlotu...
- I głupoty, i okrucieństwa, i tyranii - przerwałem. - Król Cheops, który zbudował największą piramidę, zrujnował swój bogaty kraj, wytoczył z niego wszystką krew, pozbawił ostatniego tchu - po to, żeby zadowolić swoją bezsensowną próżność, by móc zaimponować bogom swoją nadludzką mocą. I jakiż był użytek z tej piramidy? Miała skryć w sobie zwłoki Cheopsa na całą wieczność. Tymczasem, jak czytałem, ten bezsensownie imponujący kurhan stał długi czas pustką. Królowie Hyksosów, którzy najechali kraj, odkryli tajne wejście, zrabowali wewnętrzną komnatę, a mumię dumnego Cheopsa podpalili.
[...]
W związku z budową portu Witeliusz powiedział kiedyś:- Rzeczpospolita nigdy nie potrafi przeprowadzić robót publicznych na tak wielką skalę jak monarcha. Największe budowle świata, jak mury i wiszące ogrody Babilonu, mauzoleum w Halikarnasie, piramidy, wznieśli królowie lub królowe. Nie byłeś nigdy w Egipcie, nieprawdaż?(...) Pierwszy widok Alp jest niczym w porównaniu z tym. Tak białe, tak gładkie, tak bezlitośnie nieśmiertelne... Taki przeraźliwy pomnik ludzkiego wzlotu...
- I głupoty, i okrucieństwa, i tyranii - przerwałem. - Król Cheops, który zbudował największą piramidę, zrujnował swój bogaty kraj, wytoczył z niego wszystką krew, pozbawił ostatniego tchu - po to, żeby zadowolić swoją bezsensowną próżność, by móc zaimponować bogom swoją nadludzką mocą. I jakiż był użytek z tej piramidy? Miała skryć w sobie zwłoki Cheopsa na całą wieczność. Tymczasem, jak czytałem, ten bezsensownie imponujący kurhan stał długi czas pustką. Królowie Hyksosów, którzy najechali kraj, odkryli tajne wejście, zrabowali wewnętrzną komnatę, a mumię dumnego Cheopsa podpalili.
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
ulubionym wyrażeniem augusta. . .
“Szybko jak gotuje się szparag” - było ulubionym wyrażeniem Augusta. Miał takich
kilka: “Łatwo jak psu kucać”, albo: “Kto chce psa uderzyć, kij znajdzie”; “Każdy sobie
rzepką skrobie”; “Postaram się, żeby było gotowe na greckie kalendy” (to znaczy - nigdy) lub
“Bliższe kolano niż goleń” (czyli: własne sprawy przede wszystkim). Jeżeli ktoś usiłował
spierać się z nim o jakąś kwestię literacką, zwykł mówić: “Rzodkiew nie umie po grecku, ale
ja umiem.” Chcąc zachęcić kogoś do cierpliwego przetrwania przykrej sytuacji mawiał:
“Spróbujmy być zadowoleni z tego Katona.”
Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)
Subskrybuj:
Posty (Atom)