Jesień sypiąca gorzkie cynamony,
rozcierająca popiół w smagłych palcach,
rozcierająca słowa w smagłej dłoni,
zacierająca blaski dawnych dni;
jesień krocząca jak chytry wielmoża,
krająca plastry czasu niby dynię,
dymem wstająca nad kartofliskami,
ogarniająca domy mglistym płaszczem;
ogarniająca dom mój mglistym płaszczem
i śpiewająca liściom kołysankę
- zapach wanilii na wysmukłych palcach
i zapach trupi w dłoni tej Cyganki,
która przeciera liście i obłoki
i kastanietem uderza o ściany
- lecz to świerszcz może, a może klepsydra? -
nie, nie klepsydra, czas kroplami stuka.
Jarosław Iwaszkiewicz
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Iwaszkiewicz Jarosław. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Iwaszkiewicz Jarosław. Pokaż wszystkie posty
16 października 2016
04 grudnia 2014
świat drwi z szalonych. . .
(...)- Nie lękam się, jeżeli będę uchodził za szalonego.
Świat drwi z szalonych, a więc niech drwi ze mnie - będę podobny do Jezusa u Heroda. Niech mnie biją i niech
mi urągają, przypnę sobie do kapelusza ten bukiet wspaniały, którym świat gardzi, bukiet szaleństwa, i będę - jak
to poucza nas nasz ojciec święty, święty Ignacy - wzbudzał szyderstwa i gniew ludzi świata, i prześladowanie
niezasłużone - a jeden ja tylko będę wiedział, jaka to jest ofiara i jaki jej skutek...
Jarosław Iwaszkiewicz (fragment opowiadania Matka Joanna od Aniołów, 1942)
03 grudnia 2014
one wykrzykiwały jak spłoszone wiewiórki i powdrapywały się na ławy. . .
Gdy umilkły organy, księża poczęli na głos odmawiać jakieś łacińskie modlitwy, siostry zaniepokoiły się, ale stały
na miejscu. Ta jedna tylko kręciła się bez ustanku. Mały chłopak podał ojcu Laktancjuszowi wodę święconą w
misie i kropidło. Ksiądz Laktancjusz oznaczył znakiem krzyża świętego zakonnice i pokropił je obficie wodą.
Wówczas stała się rzecz niespodziewana. Siostry wrzasnęły wszystkie razem przeraźliwym głosem, aż się
wszyscy wstrząsnęli, i rozbiegły po prezbiterium. Zrobił się tumult i zamieszanie, nogi zakonnic tupotały, same
one wykrzykiwały jak spłoszone wiewiórki i powdrapywały się na ławy, na siedzenia, poukrywały się w festonach
zasłon. Niektóre wlazły wysoko na rzeźbione stalle i usiadły na dębowych ornamentach jak na krzesłach, fajtając
nogami, inne pochowały się za panów z orszaku królewicza, którzy się bardzo przestraszyli; jedna usiadła na
oparciu ponad Wołodkowiczem, a mała Bielska schowała się za zasłonę tronu królewicza i stamtąd wyzierała od
czasu do czasu, strojąc okropne i pocieszne miny. Jedna matka Joanna od Aniołów stała nieruchomo pośrodku
posadzki przed ołtarzem i odważnie i wyzywająco patrzyła w oczy ojcu Laktancjuszowi.
Ksiądz Laktancjusz ciągnął:
- Odpowiadaj! Balaamie, Isaakaronie, Asmodeuszu, Grezylu, Amanie, Begerycie! Któryś jest?
- To ja jestem, Zapaliczka - zawołała nagle cienkim głosem matka Joanna prostując się i powstając ze swej pozycji bez zginania kolan. - Do twoich usług(...)
(...)
- Szatanie, nakazuję ci - wołał ksiądz Laktancjusz - wynijdź z ciała przewielebnej matki od Aniołów, wynijdź,
wynijdź!
(...)
Matka Joanna wyprostowała się gwałtownie, aż kości jej trzasnęły, i jednym ruchem padła na twarz,
rozkrzyżowując ramiona, jakby z drewna były uczynione. Bliżej stojący ujrzeli, jak z ust jej wyszedł ogromny, siny
język i jak poczęła nim lizać marmurowe stopnie ołtarza. Strach szeroko otworzył oczy panów dworskich. Jeden
królewicz zachowywał się ciągle obojętnie. Przywołał pazia i kazał sobie nogi przykryć purpurową, puchową
pierzynką. Zawsze marzł w nogi w kościele. Inne siostry poczęły powoli opuszczać swoje pozycje po ścianach
prezbiterium kościoła i krok za krokiem zbliżać się do matki opętanej. Z ust Joanny wychodziły jakieś dziwne
dźwięki, podobne do mlaskania i mruczenia niedźwiedzi. Księża żegnali się i modlili.Ksiądz Laktancjusz ciągnął:
- Odpowiadaj! Balaamie, Isaakaronie, Asmodeuszu, Grezylu, Amanie, Begerycie! Któryś jest?
- To ja jestem, Zapaliczka - zawołała nagle cienkim głosem matka Joanna prostując się i powstając ze swej pozycji bez zginania kolan. - Do twoich usług(...)
Jarosław Iwaszkiewicz (fragment opowiadania Matka Joanna od Aniołów, 1942)
dziewięć demonów. . .
- Postaram się wygnać owego demona...
Matka Joanna szybko zareagowała na to powiedzenie.
- Ja mam w sobie dziewięć demonów: Behemot, Balaam, Isaakaron, Grezyl, Aman, Asmodeusz, Begerit, Lewiatan i Zapaliczka - wyrecytowała jednym tchem i zamilkła nagle, jak gdyby przestraszona.
Matka Joanna szybko zareagowała na to powiedzenie.
- Ja mam w sobie dziewięć demonów: Behemot, Balaam, Isaakaron, Grezyl, Aman, Asmodeusz, Begerit, Lewiatan i Zapaliczka - wyrecytowała jednym tchem i zamilkła nagle, jak gdyby przestraszona.
Jarosław Iwaszkiewicz (fragment opowiadania Matka Joanna od Aniołów, 1942)
siano zapachniało. . .
- Czy to siano zapachniało? -spytał Wołodkowicza.
- A ówdzie, przecie leżą pokosy otawy - małym, czarnym palcem pokazał szlachetka łączki, które mijali. Na łąkach stały kopki, leżały pokosy matowe w świetle błyszczącego słońca i pachniały tak mocno księdzu Surynowi, jak we śnie albo na jawie za dawnych bardzo lat.
- A ówdzie, przecie leżą pokosy otawy - małym, czarnym palcem pokazał szlachetka łączki, które mijali. Na łąkach stały kopki, leżały pokosy matowe w świetle błyszczącego słońca i pachniały tak mocno księdzu Surynowi, jak we śnie albo na jawie za dawnych bardzo lat.
Jarosław Iwaszkiewicz (fragment opowiadania Matka Joanna od Aniołów, 1942)
20 lipca 2013
muzyka nocą. . .
Nie klękaj przede mną przyjacielu
Czas między nami ukląkł
Czas gra
Włosi mówią
il tempo suona
Wspaniałe jest
nasze wielkie rozpogodzenie
Świat jest przerażający
ale pływają w nim
jak w ogromnym akwarium
brzozy lisy
strumienie kwiatów
drogi polne
i drewniane domy
a także koncerty Brahmsa
i walce Chopina
Przyjmujemy w pokorze
wielkie zdumienie wielkie podniesienie
schodzenie w podziemia
Czas dał czas wziął
niech będzie imię jego umyte w muzyce
Nie klękaj daj rękę
pocałujemy się
pocałunkiem pokoju
Cóż nam innego pozostaje?
Jarosław Iwaszkiewicz
Czas między nami ukląkł
Czas gra
Włosi mówią
il tempo suona
Wspaniałe jest
nasze wielkie rozpogodzenie
Świat jest przerażający
ale pływają w nim
jak w ogromnym akwarium
brzozy lisy
strumienie kwiatów
drogi polne
i drewniane domy
a także koncerty Brahmsa
i walce Chopina
Przyjmujemy w pokorze
wielkie zdumienie wielkie podniesienie
schodzenie w podziemia
Czas dał czas wziął
niech będzie imię jego umyte w muzyce
Nie klękaj daj rękę
pocałujemy się
pocałunkiem pokoju
Cóż nam innego pozostaje?
Jarosław Iwaszkiewicz
13 kwietnia 2012
sam na sam trzeba gadać z nocą. . .
Sam na sam trzeba gadać z nocą,
Szeleścić ciemnym świerków gąszczem,
Splątaną gałąź rozplątywać
I szeptem odgadywać liście...
Głęboko schylić się nad wodą,
Rękami zróść się z wodorostem
I drzew ramiona beznadziejne
Dzielić i łączyć w plusku fali...
I w splocie czarnych słów i roślin,
W odbiciu gwiazd, w oprzędzie nocy
Ujrzeć swe rysy w lustrze wody:
Piękniejsze... zatarte...
Jarosław Iwaszkiewicz
Szeleścić ciemnym świerków gąszczem,
Splątaną gałąź rozplątywać
I szeptem odgadywać liście...
Głęboko schylić się nad wodą,
Rękami zróść się z wodorostem
I drzew ramiona beznadziejne
Dzielić i łączyć w plusku fali...
I w splocie czarnych słów i roślin,
W odbiciu gwiazd, w oprzędzie nocy
Ujrzeć swe rysy w lustrze wody:
Piękniejsze... zatarte...
Jarosław Iwaszkiewicz
Subskrybuj:
Posty (Atom)