Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pavel Ota. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pavel Ota. Pokaż wszystkie posty

28 grudnia 2014

a dobre serce rozdaje się pospiesznie. . .

Przed wiosną umiera zawsze sporo ludzi. Albo doczekują się nowej wiosny i żyją kolejny rok, albo też się jej wcale nie doczekują. Tak właśnie umarł mój tatuś, tak samo umarł Hubert. A wcale nie byli starzy, mieli zamiar czegoś jeszcze dokonać, a dopiero potem trochę odpocząć. Jednakże byli zmęczeni, mieli dobre serca, a dobre serce rozdaje się pospiesznie, aż nic z niego nie pozostaje...

Ota Pavel
   
   
   

dziesiątki razy chciałem odebrać sobie życie. . .

Kiedy tam tak powoli umierałem, widziałem przede wszystkim rzekę, która w moim życiu znaczyła najwięcej i którą kochałem. Kochałem ją do tego stopnia, że zawsze przed łowieniem nabierałem jej wody w muszlę dłoni i całowałem ją, jak się całuje kobietę. Potem resztę wody rozbryzgiwałem po twarzy i dopiero wtedy składałem wędkę. Przede mną płynęła rzeka. Niebo człowiek widzi, las może przepatrzeć, ale prawdziwej rzeki nigdy się nie przejrzy. Do prawdziwej rzeki zagląda się jedynie wędką.
(...) 
   Dziesiątki razy chciałem odebrać sobie życie, gdy już nie mogłem dłużej wytrzymać, ale nigdy tego nie zrobiłem. Pewnie w podświadomości pragnąłem jeszcze jeden raz pocałować usta rzeki i łowić srebrne ryby. To właśnie jako rybak nauczyłem się cierpliwości, a wspomnienia pomagały mi żyć.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

pięknie jest być błogosławiącym chrystusem. . .

Epilog

   Dostałem pomieszania zmysłów na zimowej olimpiadzie w Innsbrucku.
(...) 
   Ten pierwszy okres nie był dla mnie osobiście straszny, był straszny dla moich bliskich, którzy mnie obserwowali. Właściwie to czułem się błogo i wykonywałem wszystko z pasją i przekonaniem. Czasem to nawet było przyjemne, pięknie jest być błogosławiącym Chrystusem.
   Najgorzej, gdy za pomocą proszków doprowadzą człowieka do stanu, w którym zdaje sobie sprawę, że jest wariatem. Oczy zasnuwa smutek, człowiek już wie, że nie jest Chrystusem, ale biedakiem, któremu brak zdrowych zmysłów, czyniących z człowieka człowieka. Siedzieć trzeba za wzmocnionymi kratami, choć nikogo się nie zabiło i nikogo nie skrzywdziło. Jest się skazanym bez sądu. Ludzie na zewnątrz sobie żyją i zaczyna się im zazdrościć.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

pęka firmament i sypie się ciemność. . .

Na starym kościele Świętego Wawrzyńca w Nezabudicach dzwoniono na południe. Bim! Bam! Była dwunasta. Bim! Bam! Spektakl się rozpoczyna. Pęka firmament i sypie się ciemność. I zaświtało mi: święci schodzą na ziemię! Na lasy i rzeki spadają błyskawice prosto ze strzelb nieznanych strzelców niebieskich. Któryś tam grzmoci w miedziane talerze. Z nieba runęły strugi. Wzburzyła się rzeka, po wodzie płyną bąble wielkie jak pięści. Drzewa się chwieją, oblatuje je strach, że mogą się złamać i umrzeć.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

w prima sort gospodzie na kółkach. . .

Karp został owinięty mokrą szmatą i spowity pieluszką, którą nabyliśmy od wieśniaczki. Mnie się widzi, że jest już kompletnie urżnięty i że najchętniej wyskoczyłby na młyńskie podwórze, by zatańczyć na ogonie i zaśpiewać: "Jam ci jest ten karp z rzeki Neżarki."
(...)
"Jam ci jest ten karp z rzeki Neżarki." Kiedy dopłynął na miejsce, rozpowiadał wśród karpi, że był w prima sort gospodzie na kółkach, gdzie dawano za darmo śliwowicę, a także rum.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

pięć lat spędziłem w zakładzie dla chorych psychicznie. . .

A później przez długi czas już w ten sposób z braciszkami nie wypuszczałem się na ryby. Horoskop się sprawdził. Pomieszania zmysłów dostałem ja, pięć lat spędziłem w zakładzie dla chorych psychicznie.
Ryb tam nie ma.
Jedynie królowie, cesarze, Napoleony, Chrystusy, Afrodyty, księżne Libusze i Dziewice Orleańskie.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

rzecz, co jest wspaniała, a przy tym gówno warta. . .

   - To jest pumperdentlich. Tatuś nigdy dokładnie nie wiedział, co to słowo znaczy, ale z lubością się nim posługiwał. Jest to podobno coś takiego, jakby szła piękna dama w sukni balowej lub fantastycznym futrze i wszystkim gały na wierzch wychodzą, a ona naraz wdepnie w gówno.
(...)
   Mnie cała ta historia przyniosła tę jedyną korzyść, że cokolwiek zrozumiałem znaczenie słowa pumperdent1ich. To taka rzecz, co jest wspaniała, a przy tym gówno warta.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

głupcy i ubodzy duchem. . .

Milczałem. Który to już raz pomyliłem się w życiu. Najwspanialsi ludzie są zawsze najskromniejsi. Jedynie głupcy i ubodzy duchem czują potrzebę mówienia o sobie, żeby urosnąć we własnych oczach.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

żółtą pigułką od niebiańskich psychiatrów. . .

Dopiero słońce przywróciło nam dobry humor. Można powiedzieć, że słońce jest często wielką żółtą pigułką od niebiańskich psychiatrów, która rozpędza smutek i wytwarza różowy nastrój. Słońce działa niekiedy skuteczniej niż szwajcarskie proszki noveril czy amerykański aventyl HCl. Słońce jest także żółtym ręcznikiem frotte, który nas samoczynnie wyciera, do sucha. Słońce również dostaje się nam do krwi, by ogrzać nasze serca, kiedy są zimne jak psi nochal.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

znalazł sobie na świecie kącik. . .

Był do swojego miejsca przywiązany. Kiedy przepływaliśmy tędy w rok później, siedział na tym samym miejscu, nie przesunął się nawet o piędź. I znów jazgotała i klekotała aparatura i pachniała kawa, a hebanowi Brazylijczycy uwijali się na plantacjach. I tak się to powtarzało. Siedzi tam pewnie do dziś, znalazł sobie na świecie kącik; gdzie jest szczęśliwy, gdy tymczasem inni wierzą, że ten kącik czeka ich w niebie.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

na mogiłach zamordowanych mężczyzn i chłopców. . .

Rosły tu wszędzie kartofle, kwitły drobne białe kwiatuszki. Kartofle rosły i na mogiłach zamordowanych mężczyzn i chłopców, a gdy kobiety je wykopały, bulwy były podobne do ludzkich serc. Nikt tych kartofli nie brał do domu. Każdy się bał.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

do nieba według innego porządku. . .

Od tego dnia przeszło kawał czasu. Co też porabia Hugo? Pewnie zamiast chleba wozi na wózku umarłych na spalenie, a ci umarli mają wytatuowane numery, które już nie przydadzą się ani na ziemi ani w niebie. Pan Bóg podobno bierze do nieba według innego porządku.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

pójdę, wszystko będzie z nami kwit. . .

Kiedy stąd, kochanie, pójdę, wszystko będzie z nami kwit,
ale nigdy nie zapomnę, żem aż tak ci szybko zbrzydl.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

śmierć pięknych saren. . .

Na kępie nad rzeką pięło się w górę zbocze i było to zbocze niezwykłe: nie leżał tu ani jeden kamień, jakich mnóstwo bywa na takim stoku, ale na polankach pomiędzy potężnymi dębami rosła soczysta miękka murawa; tu przychodziła zwierzyna paść się, tędy biegła do wodopoju. Właściwie był to piękny ogród czy też park zamkowy, ale tak naprawdę był to ogród śmierci, można tam było umieścić napis: "Śmierć pięknych saren."

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

25 grudnia 2014

ze strachu zesrał się w autobusie. . .

A najsmutniejsza była opowieść o tym, jak podczas wojny wiózł naszego psa Burka i kota starej pani Lowy autobusem do Pragi, aby je tam oddać, bo Żydzi nie mogli posiadać zwierząt. Kot ze strachu zesrał się w autobusie i tatuś musiał wysiąść i umyć go w śniegu - autobus, oczywiście, odjechał!. Przez cale przedpołudnie nosił zwierzęta po Pradze i wyciągał je z pudelka, aby pokazać im Zamek i miejsce na Rynku Staromiejskim, gdzie ścięto dwudziestu siedmiu czeskich panów. Oddał również Burkowi i temu kotu swój podwieczorek i był potem głodny.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

z przodu fintifluszka, a z tyłu dupę. . .

(...)znalazła mojego niezrównanego tatuńcia wśród prosiąt. Właśnie je karmił. Wyszczerzył do mamusi zęby, niewiele się już różnił od tych swoich wychowanków. Mamusia wyciągnęła go z chlewa, wyszorowała w szafliku do parzenia prosiąt, umyła mu wszystko - z przodu fintifluszka, a z tyłu dupę.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

23 grudnia 2014

cudownie jasne, a więc niedobrze. . .

Ale noce były cudownie jasne, a więc niedobrze. Księżyc świecił pełnym blaskiem, czyli raczej dla poetów, a węgorze, nocne drapieżniki, bały się i nie brały.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)
   
   
   

być bambasem. . .

A żyli w tamtych stronach wspaniali ludzie, jak na przykład włóczęga Bambas. Od wiosny do zimy nie pracował, łowił ryby przy Diabelskiej Skale. Na każdy dzień miał w płóciennym woreczku przygotowaną porcję: pięć kostek cukru z zimowych miesięcy, kiedy trochę pracował. Jego życie urzekało mnie nawet w późniejszych latach; kiedy inni życzyli mi, abym został pisarzem albo lotnikiem, ja chciałem być Bambasem.

Ota Pavel (fragment powieści Śmierć pięknych saren, 1971)