Gdzie mam się podziać w tym styczniu przeklętym?
Otwarte miasto czepia się obrzydle...
Może mnie upił widok drzwi zamkniętych?
- Wyć się chce: wszędzie zasuwy i rygle.
I te pończochy rozszczekanych przecznic,
I te spiżarnie wykrzywionych ulic:
Zza wszystkich rogów wrogów niebezpiecznych
I w każdym kącie końca oczekuję.
I w dół porosły brodawkami mroku,
Ślizgam się, brnąc ku pompie oblodzonej,
I łykam martwe powietrze w rytm kroków,
I gorączkują się gwarne gawrony.
A ja na ziemi jęczę i złorzeczę,
Potknąwszy się o czyjś zgubiony chodak:
- Niech ktoś przeczyta! doradzi! uleczy!
Niech choć zagadnie na kolczastych schodach!
Osip Mandelsztam
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mandelsztam Osip. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mandelsztam Osip. Pokaż wszystkie posty
16 stycznia 2016
zmierzch wolności. . .
Wolności zmierzch uczcijmy pieniem bratnim,
Rok zmierzchu, wielki rok zaćmienia.
Już zapadają ciężkie pętle matni
W kipiel wód nocnych, w czeluść cienia.
Słońce - lud, sędzi nasz ostatni -
Wychynie z głębi wśród milczenia.
Brzmienia przemożnego sławę głośmy,
Co z bólem dźwignie ludu wódz na barkach.
Wysławmy uścisk władzy, mus nieznośny,
I ciężar, który legnie nam na karkach.
Kto serce ma, ten pojmie znak bezgłośny -
To na dno idzie wieku barka.
Nawet jaskółek mimolotne stada
Sprzęgliśmy w huf, w kohorty wojownicze
I już nie widać słońca, bo gromada
Rwie się do lotu, kwili, krzyczy.
Słońce w tę sieć, jak mrok zapada
I glob urywa się z kotwicy.
Spróbujmy więc. Szeroki, nieporadny,
Skrzypliwy obrót rudla. Byle dalej.
I ziemia płynie już, otchłanie radląc.
Odwagi, bracia. I w letejskiej fali
Wspomnimy przecie, że to nam wypadło,
Byśmy za ziemię dziesięć niebios dali.
MOSKWA, MAJ 1918
Osip Mandelsztam
Rok zmierzchu, wielki rok zaćmienia.
Już zapadają ciężkie pętle matni
W kipiel wód nocnych, w czeluść cienia.
Słońce - lud, sędzi nasz ostatni -
Wychynie z głębi wśród milczenia.
Brzmienia przemożnego sławę głośmy,
Co z bólem dźwignie ludu wódz na barkach.
Wysławmy uścisk władzy, mus nieznośny,
I ciężar, który legnie nam na karkach.
Kto serce ma, ten pojmie znak bezgłośny -
To na dno idzie wieku barka.
Nawet jaskółek mimolotne stada
Sprzęgliśmy w huf, w kohorty wojownicze
I już nie widać słońca, bo gromada
Rwie się do lotu, kwili, krzyczy.
Słońce w tę sieć, jak mrok zapada
I glob urywa się z kotwicy.
Spróbujmy więc. Szeroki, nieporadny,
Skrzypliwy obrót rudla. Byle dalej.
I ziemia płynie już, otchłanie radląc.
Odwagi, bracia. I w letejskiej fali
Wspomnimy przecie, że to nam wypadło,
Byśmy za ziemię dziesięć niebios dali.
MOSKWA, MAJ 1918
Osip Mandelsztam
10 października 2015
leningrad. . .
I znów w mieście, co do krwi znajome mi jest,
Do dziecięcych obrzmiałych gruczołów, do łez.
Wróciłeś, więc spiesznymi łykami pij tran
Z leningradzkich, nad rzeką palących się lamp.
Rozpoznawaj złowrogie mgły grudnia tam, gdzie
W czarnym dziegciu jak żółtko rozbełtał się dzień...
Petersburgu, ja nie chcę umierać, nie czas -
Jeszcze przecież mój numer telefonu znasz...
Petersburgu, mam jeszcze adresy, gdzie wciąż
Zmarli na mnie czekają i słyszę ich głos.
Czyjeś kroki po schodach kuchennych się pną,
Dzwonek z mięsem wyrwany uderza mnie w skroń,
Całą noc czekam gości, aż uśpi mnie świt,
Zakutego w kajdany łańcuszków u drzwi.
grudzień 1930
Osip Mandelsztam (tłum. Stanisław Barańczak)
Do dziecięcych obrzmiałych gruczołów, do łez.
Wróciłeś, więc spiesznymi łykami pij tran
Z leningradzkich, nad rzeką palących się lamp.
Rozpoznawaj złowrogie mgły grudnia tam, gdzie
W czarnym dziegciu jak żółtko rozbełtał się dzień...
Petersburgu, ja nie chcę umierać, nie czas -
Jeszcze przecież mój numer telefonu znasz...
Petersburgu, mam jeszcze adresy, gdzie wciąż
Zmarli na mnie czekają i słyszę ich głos.
Czyjeś kroki po schodach kuchennych się pną,
Dzwonek z mięsem wyrwany uderza mnie w skroń,
Całą noc czekam gości, aż uśpi mnie świt,
Zakutego w kajdany łańcuszków u drzwi.
grudzień 1930
Osip Mandelsztam (tłum. Stanisław Barańczak)
Subskrybuj:
Posty (Atom)