Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lampedusa Giuseppe Tomasi di. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lampedusa Giuseppe Tomasi di. Pokaż wszystkie posty

28 września 2013

płomienie przez rok, popiół przez. . .

Miłość. Zapewne, miłość… Ogień i płomienie przez rok, popiół przez trzydzieści lat.

Giuseppe Tomasi di Lampedusa 
(fragment powieści Lampart, 1958)
   
  
  

nas nauczyć dobrych manier. . .

Chcą nas nauczyć dobrych manier, ale nie uda im się to, bo jesteśmy bogami.

Giuseppe Tomasi di Lampedusa 
(fragment powieści Lampart, 1958)
   
   
   

licząc z grubsza żyłem, naprawdę żyłem w sumie dwa... co najwyżej trzy lata. . .

W mroku, który go ogarnął, próbował wyliczyć, ile czasu żył naprawdę. Jego mózg nie rozwiązywał już najprostszego rachunku: trzy miesiące, dwadzieścia dni, razem sześć miesięcy, sześć razy osiem - osiemdziesiąt cztery, czterdzieści osiem tysięcy... 840 000... Otrząsnął się: "Mam siedemdziesiąt trzy lata, z czego licząc z grubsza żyłem, naprawdę żyłem w sumie dwa... co najwyżej trzy lata. A cierpienia, nuda - ile tego było? Nie warto się silić na obliczenia': cała reszta - siedemdziesiąt lat!"

Giuseppe Tomasi di Lampedusa 
 (fragment powieści Lampart, 1958)
   
 
      

wyglądał jak absurdalna karykatura świętej agaty, domagającej się zwrotu swoich odciętych piersi. . .

Wzgardził stołem z napojami, który stał po prawej stronie połyskując srebrem i kryształami, i skierował się w lewo, ku słodyczom. Tam z kolei porozstawiane były olbrzymie baby koloru bułanych koni, śnieżne od kremu zaspy Monte Bianco, baignets Dauphin upstrzone na biało migdałami i na zielono pistacją, wzgóreczki profitrolek z czekoladą, kasztany w cukrze, brązowawe jak humus równin katańskich, z których zresztą przysyłano je okrężną drogą, parfety różowe, parfety szampańskie, parfety dereszowate, które rozpadały się z chrzęstem pod łopatką, stosy kandyzowanych wiśni, żółte krążki ananasów, "triumfy łakomstwa" z matową zielenią siekanej pistacji oraz nieskromne ciastka ,,panieńskie". Tych don Fabrizio kazał sobie nałożyć i gdy już trzymał je na talerzu, wyglądał jak absurdalna karykatura świętej Agaty, domagającej się zwrotu swoich odciętych piersi. "Że też święte oficjum, kiedy jeszcze mogło, nie zabroniło wyrobu tych słodyczy! «Triumfy łakomstwa» (łakomstwo - grzech śmiertelny!), «piersi świętej Agaty» sprzedawane przez klasztory i zjadane przez obżartuchów! No..." Wyruszył na poszukiwanie jakiegoś miejsca w tej pachnącej winem, wanilią i pudrem sali.

Giuseppe Tomasi di Lampedusa 
 (fragment powieści Lampart, 1958)
   
 
      

nieświadomi aktorzy, którym reżyser dał role julii i romea, ukrywając kryptę i truciznę, te akcesoria z góry przewidziane w dramacie. . .

Tancredi i Angelika właśnie ich mijali; jego prawa ręka w rękawiczce obejmowała ją w talii, ich wyciągnięte ramiona splecione były ze sobą, oczy wpatrzone w oczy. Czerń jego fraka w połączeniu z jej różową sukienką tworzyła rzadko spotykane arcydzieło. Był to widok najbardziej ze wszystkich porywający i wzniosły, ta para młodziutkich zakochanych, którzy ze sobą tańczą, ślepi na swoje wady, głusi na upomnienia losu, pełni złudzeń, że cała droga ich życia będzie równie gładka jak posadzka salonu; nieświadomi aktorzy, którym reżyser dał role Julii i Romea, ukrywając kryptę i truciznę, te akcesoria z góry przewidziane w dramacie. Ani on, ani ona nie byli dobrzy, byli pełni wyrachowania, każde z nich miało swoje ukryte cele, ale obydwoje wyglądali tak miło i wzruszająco w tej chwili, gdy te ich nie takie znowu niewinne, ale naiwne ambicje przesłaniały słowa radosnej tkliwości, które on szeptał jej do ucha, i wonność jej włosów, wzajemny uścisk ich ciał przeznaczonych śmierci.

Giuseppe Tomasi di Lampedusa 
 (fragment powieści Lampart, 1958)
   
 
      

złotych stallach bogowie spoglądali w dół uśmiechnięci i okrutni jak letnie niebo. . .

Tłum tańczących, między którymi znajdowało się tak wiele osób bliskich jego krwi, jeżeli nie sercu, wydał mu się w końcu czymś nierealnym, jak wspomnienie rzeczy minionych, które jest jeszcze bardziej nieuchwytne niż to, co widzimy we śnie. Na plafonie rozparci w złotych stallach bogowie spoglądali w dół uśmiechnięci i okrutni jak letnie niebo. Uważali się za nieśmiertelnych - bomba wyprodukowana w Pittsburgu miała przekonać ich w 1943 roku, że tak nie jest.

Giuseppe Tomasi di Lampedusa 
 (fragment powieści Lampart, 1958)
   
 
      

mieszkanki puszcz brazylijskich nawróciły się na katolicyzm. . .

  Trudno w to uwierzyć, ale otrząsnął się z owej halucynacji na skutek wrażenia czysto religijnej natury; oto ponad stadkiem tych wystrojonych w krynoliny małpek ulatywały nieustannie i monotonnie słowa wzywające boskiego imienia:
   - O Mario Przenajświętsza, jaki piękny pałac!
   - O Mario, co to za piękny mężczyzna z tego pułkownika Palia vicino!
   - O Mario, jak mnie bolą nogi!
   - O Mario, jaka ja głodna! Kiedy nareszcie otworzą bufet?!
   Imię Najświętszej Dziewicy, przywoływane przez ten dziewiczy chór, wypełniało cały korytarz i na powrót zmieniało małpki w kobiety, bowiem, jak dotychczas, nic jeszcze o tym nie słyszano, by ogoniaste mieszkanki puszcz brazylijskich nawróciły się na katolicyzm.

Giuseppe Tomasi di Lampedusa 
 (fragment powieści Lampart, 1958)