Lekarzowi, dobrodziejowi mojemu,
Doktorowi Jarosławowi Neczaj-Hruzewiczowi
Drogi Panie Redaktorze,
rękopis w spóźnionej porze
wysyłam za miesiąc Grudzień,
wierząc, że mi jakoś ujdzie.
Onego spóźnienia powód
tłumaczy się złą chorobą,
co mnie od tygodni trapi,
a nad łóżkiem wisi napis:
"K. I. Gałczyński. Poeta.
Szaleństwo. Ścisła dieta".
Szczeblując do gwiezdnych powal,
niejeden liryk zwariował,
liryk, ten srebrzysty atom...
Odpuśćmy grzechy wariatom.
A ty, panie czytelniku,
nie chełp się ze swą podwiką,
żeście zdrowi i rumiani!
Wszyscyśmy blisko otchłani
i każdemu z woli Boga
powinąć się może noga,
lecz wiedz: diabeł spęta w lesie,
Jezus na światłość wyniesie.
A światłość już niedaleko:
w Grudniu się narodzi Dziecko,
co jednym wzniesieniem dłoni
świat ku światłości nakłoni.
Spójrzcie, jak pierzchają cienie!
Płynie Boże Narodzenie!
W purpurze, w złocie, w lazurze
Anioł dmie w trąbę na chmurze;
radość, radość niedaleko,
radość, co pychę uśmierca...
"Jezu cichy i pokornego serca,
uczyń serca nasze według serca Twego"
1938
Konstanty Ildefons Gałczyński
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gałczyński Konstanty Ildefons. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gałczyński Konstanty Ildefons. Pokaż wszystkie posty
22 grudnia 2016
31 lipca 2015
dziwny wypadek na rogu nowowiejskiej. . .
Szło ich prawie czterdziestu.
Normalnie. Przy niedzieli.
I nagle jeden westchnął.
I wszyscy przystanęli.
Bo ogarnął ich zachwyt,
ze księżyc świecił niebu.
Więc patrzeli nań, jakby
sroka patrzała w rebus.
Księżyc ma ten styl pracy,
no - że schodzi i świeci,
lecz poeci są tacy.
Eech, poeci, poeci.
Konstanty Ildefons Gałczyński (1949)
Normalnie. Przy niedzieli.
I nagle jeden westchnął.
I wszyscy przystanęli.
Bo ogarnął ich zachwyt,
ze księżyc świecił niebu.
Więc patrzeli nań, jakby
sroka patrzała w rebus.
Księżyc ma ten styl pracy,
no - że schodzi i świeci,
lecz poeci są tacy.
Eech, poeci, poeci.
Konstanty Ildefons Gałczyński (1949)
27 marca 2013
kajak i kretyn. . .
bajka
Kretyn spływał w kajaku na rzece,
Uśmiechnięty, szczęśliwy jak świnia,
A że kretyn był, więc z istoty rzeczy
Za każdym kilometrem kretyniał.
Niebo było czyste, bez chmurek,
Rzeka niebieska i krzywa.
I wołali źli ludzie, co się wspięli na pagórek:
- Ach, spójrzcie, to kretyn spływa.
Na brzeg wyszła żona w wianku z konwalii,
Wyszedł szwagier z całą rodziną
I płakali, i ręce załamywali,
A kretyn płynął i płynął.
Sens moralny, że słońce wszystkim świeci jednako,
Niech się nikt nie wywyższa, niestety!
Bo nie tylko profesor może spływać w kajaku,
Ale również zwyczajny kretyn.
1934
Konstanty Ildefons Gałczyński
Kretyn spływał w kajaku na rzece,
Uśmiechnięty, szczęśliwy jak świnia,
A że kretyn był, więc z istoty rzeczy
Za każdym kilometrem kretyniał.
Niebo było czyste, bez chmurek,
Rzeka niebieska i krzywa.
I wołali źli ludzie, co się wspięli na pagórek:
- Ach, spójrzcie, to kretyn spływa.
Na brzeg wyszła żona w wianku z konwalii,
Wyszedł szwagier z całą rodziną
I płakali, i ręce załamywali,
A kretyn płynął i płynął.
Sens moralny, że słońce wszystkim świeci jednako,
Niech się nikt nie wywyższa, niestety!
Bo nie tylko profesor może spływać w kajaku,
Ale również zwyczajny kretyn.
1934
Konstanty Ildefons Gałczyński
Subskrybuj:
Posty (Atom)