Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Puszkin Aleksander. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Puszkin Aleksander. Pokaż wszystkie posty

30 listopada 2013

do poety. . .

Poeto! za nic miej pospólstwa wzgląd i łaski,
Zachwytów minie krzyk i chwały jednodniowej,
Usłyszysz głupca sąd, śmiech tłumu albo wrzaski,
Lecz ty, jak kamień, bądź spokojny i surowy.

Tyś król - pozostań sam. Nie chyląc dumnej głowy,
Wolności drogą idź za wolnej myśli blaskiem,
Owoce lubych dum w kształt doskonaląc nowy -
I wzniosły pełniąc trud wzgardź laurem i oklaskiem.

Tyś sam nagrodą swą i dzieł najwyższym sądem,
Ty najsurowszym sam oceniasz je poglądem.
Czyś swoim dziełom rad, twórco z wejrzeniem srogim?

Rad jesteś? Niech więc tłum znieważa je zawzięty,
Niech pluje w ołtarz twój, gdzie ogień płonie święty,
I niech uciechę ma kołysząc twym trójnogiem.

                                                                Aleksander Puszkin
   
   
   

08 lipca 2013

biesy. . .

Pędzą chmury, walą chmury,
Niewidomie księżyc mży,
Na śnieg lotny prósząc z góry;
Mętne niebo, mętne mgły.
Jadę, jadę w dal bezbrzeżną,
Dzyń-dzyń-dzyń dzwoneczka dźwięk,
Strasznie, strasznie w tę noc śnieżną!
Rośnie pustka, rośnie lęk.

"Jazda, stary!" - "Dobrodzieju,
Konie ledwie zipią już,
Zamieć mi powieki skleja,
Drogi zmiotło, ani rusz.
Wokół mrok, choć wykol oczy;
Co tu robić? Będzie źle!
Bies nas, widać, w polu toczy
I kołuje nami w mgle.

Widzisz? Widzisz? W pustce białej
Wyje, wije się  plwa
Teraz konie oszalałe
Prosto w otchłań jaru pcha.
Tutaj słupem niebywałym
Śmignął mi na jeden mig,
Tam świetlikiem błysnął małym
I we ćmie przepastnej znikł."

Pędzą chmury, walą chmury,
Niewidomie księżyc mży,
Na śnieg lotny prósząc z góry;
Mętne niebo, mętne mgły.
Znów od rowu do parowu,
Sił już braknie, dzwonek zmilkł,
Konie stoją... 'Cóż tam znowu?"
"Kto ich wie: czy pień, czy wilk?"

Zamieć wyje, zamieć płacze,
Czujne konie chrapią, rżą,
Teraz już daleko skacze,
Tylko ślepia błyskiem drżą.
Konie znowu się zerwały,
Dzyń-dzyń-dzyń śród śnieżnych wydm;
Widzę - na równinie białej
Zebrał się korowód widm.

Niezliczone, uprzykrzone,
w blasku mdłym miesięcznych mżeń
Biesy kręcą się szalone,
Jako liście w słotny dzień.
Skąd ich tyle? Dokąd pędzą,
Zawodzące straszną pieśń?
Czy to czart się żeni z jędzą?
Czy obożę zmarło gdzieś?

Pędzą chmury, walą chmury,
Niewidomie księżyc mży,
Na śnieg lotny prósząc z góry;
Mętne niebo, mętne mgły.
Pędzą biesy rój za rojem
W nieprzejrzany śnieżny dym,
Rozdzierając serce moje
Rozpaczliwym jękiem swym.

                                              Aleksander Puszkin
 
 
 








28 grudnia 2012

wierzył, że kiedyś bliźnia dusza. . .

VIII (Rozdział 2)

Wierzył, że kiedyś bliźnia dusza
Musi się złączyć z nim - i trwa
Tęskniąca, smutna; że w katuszach
Upragnionego czeka dnia;
Wierzył, że druh wypróbowany
Za druha da się skuć w kajdany,
Że się nie cofnie jego dłoń,
Oszczercy wytrącając broń;
Że są gdzieś, losem przeznaczeni,
Wybrańcy-przyjaciele, ród,
Co świeci, jak słoneczny wschód,
Blaskami niezwyciężonemi,
Ród wieczny, święty; przyjdzie czas,
Że szczęściem opromieni nas.

IX (Rozdział 2)

Współczucie, dobra ukochanie,
Oburzonego serca gniew
I słodkie sławy pożądanie
Już wcześnie w nim burzyły krew.
Z lirą się w drogę swą wybierał...
Niebo Goethego i Schillera
Wznieciło w nim poezji żar
I płomień duszy, bogów dar,
Wysokim muzom ofiarował.
Szczęśliwy! nie zawstydził ich.
Na zawsze w dumnych pieśniach swych
Uczucia wzniosłe zaczarował:
Prostoty godnej rzewny wdzięk,
Dziewicze sny i czysty dźwięk.

                                  Aleksander Puszkin
                                  (fragment poematu dygresyjnego Eugeniusz Oniegin, 1831)

i oto nagle od zarządcy. . .

LII (Rozdział 1)

I oto nagle od zarządcy
Dostaje list, że z wujkiem źle,
Że wujek jest umierający
I że się z nim pożegnać chce.
Oniegin powziął plan niezwłoczny
I wnet karetą ekstrapoczty
Popędził na wieś. Ziewał, zły,
Że będzie musiał ronić łzy,
Udawać, wzdychać - wprawdzie z zyskiem,
Lecz (jak z początku rzekłem już)
W udręce nudy. Ale cóż?
Przyjechał - było już po wszystkiem.
Na stole sztywny leżał trup:
Dla chciwej ziemi świeży łup.

                                  Aleksander Puszkin
                                  (fragment poematu dygresyjnego Eugeniusz Oniegin, 1831)




jak często w letnią noc, nad newą. . .

XLVII (Rozdział 1)

Jak często w letnią noc, nad Newą,
Gdy zapatrzone w rzeki dno
Jaśnieje przezroczyste niebo,
A gładkich wód wesołe szkło
Lic nie odbija Diany boskiej,
My, wspominając swe miłostki,
Swą miłość dawną - my, bez słów,
I czuli i beztroscy znów,
O, jakżeśmy się upajali
Łaskawej nocy świeżym tchem!
Jak więzień, przeniesiony snem
W zielony las, szumiący w dali,
Tak myśmy, za marzeniem w ślad,
Gonili wiosnę młodych lat.

                                  Aleksander Puszkin
                                  (fragment poematu dygresyjnego Eugeniusz Oniegin, 1831)

a gdzież oniegin? snem zmorzony. . .

XXXV (Rozdział 1)

A gdzież Oniegin? Snem zmorzony,
Do domu jedzie. A już znów,
Łoskotem bębna obudzony,
Petersburg rześki wstał i zdrów.
Wstał kupiec, idzie kramarz dziarski,
Ruch na postoju dorożkarskim,
„Ochtianka" spieszy niosąc dzban,
Śnieg chrzęści... Pełno gwaru, zmian,
Poranek mile szumi, dźwięczy,
Z komina wschodzi dymu słup,
Pod niebo modry wznosząc czub,
i piekarz, akuratny Niemczyk
W kołpaku białym, już nie raz
Odmykał swoje wasisdas.

XXXVI (Rozdział 1)

Lecz on, po balu pełnym wrzawy,
Dzień zmienił w noc, jak wszystkie dni:
Rozkoszy dziecko i zabawy
W błogości niezmąconej śpi.
Obudzi się - południe minie
I czas wiadomym trybem spłynie,
Dziś, jutro, wczoraj - życie wre,
Jednako nudne, chociaż pstre.
Lecz choć rozkoszą mu po brzegi
Napełnił czarę dobry los,
Choć młody, wolny był, bez trosk -
Czy był szczęśliwy mój Oniegin?
W tym wirze uciech, zwycięstw, uczt
Czy znalazł się do szczęścia klucz?

XXXVII (Rozdział 1)

Nie! Wcześnie w nim uczucia zwiędły
I znudził konwenansów szych.
Dla kobiet stał się obojętny,
Nie trwonił już zapałów swych.
W miłości go zmęczyły zdrady,
W przyjaźniach - uczty i biesiady,
Bo trudno przecież dzień za dniem
Pasztety, sery, drób i krem
Zalewać sokiem gron ożywczym
I sypać ostrych słówek sól,
Gdy w sercu mdło, a w głowie ból...
I choć z natury był porywczy,
Lecz pistoletów ani szpad
Nie żądał już, gdy w furię wpadł.

                                  Aleksander Puszkin
                                  (fragment poematu dygresyjnego Eugeniusz Oniegin, 1831)



bywało, jeszcze jest w szlafroku. . .

XV (Rozdział 1)

Bywało, jeszcze jest w szlafroku,
A już mu bileciki ślą.
Co? Zaproszenia? Bez uroku:
Na dziś - w trzech domach mieć go chcą.
Tu bal, tam raut, a tam wieczorek,
I gdzie pofrunie mój amorek?
Od czego zbytnik zacznie dziś?
Drobnostka, wszędzie zdąży iść.
Tymczasem - w modnym boliwarze
I w spacerowym stroju chic,
Zażywa, jak codziennie zwykł,
Przejażdżki miłej po bulwarze,
Aż dźwięczny ozwie się breguet
I sygnał da, że obiad wnet.

XXV (Rozdział 1)

Można rozumnym być człowiekiem,
A przecież o paznokcie dbać.
Zwyczajom, które rządzą wiekiem,
Musimy za wygraną dać.
W obawie krytyki zawistnej
Oniegin był pedantem istnym
W noszeniu się. Powiedziałbym,
Że manię miał na punkcie tym.
Mógł trzy godziny w swym pokoju
Przed lustrem mierzyć nowy frak,
Wychodząc zaś, wyglądał jak
Zalotna Wenus w męskim stroju,
Gdy nocą, która szalem tchnie,
Bogini na redutę mknie.

                                  Aleksander Puszkin
                                  (fragment poematu dygresyjnego Eugeniusz Oniegin, 1831)




eugeniusz oniegin. . .

XLIX (Rozdział 7)

Kimkolwiek jesteś, czytelniku,
Czy przyjacielem mym, czy wrogiem,
W miłym rozstańmy się okrzyku:
Bądź zdrów! Nic więcej dać nie mogę
Nad skromny wiersz: cokolwiek chciałeś
Znaleźć w tej książce, czy burzliwe
Wspomnienia, czy obrazy żywe,
Czy odpoczynku w niej szukałeś,
Czy ciętych słów, czy uchybienia
Stylistycznego, daj ci Bóg,
Byś dla rozrywki, dla marzenia,
Dla serca lub wątroby mógł
Okruszki znaleźć choć ubogie.
Żegnaj - i każdy w swoją drogę!

Żegnaj, pielgrzymie osobliwy,
I ty, mój wierny ideale,
Żegnaj mi, skromny, lecz godziwy
Trudzie mój - tyś mi dawał stale
Możność gawędy śród przyjaciół,
Niepamięć o zgiełkliwym świecie,
Wszystko, co miłe jest poecie.
Długo się romans mój bogacił
Od chwili, gdy Tatiana żywa
Naszła mnie jak w obłocznym śnie,
A z nią Oniegin. Perspektywa
Powieści kryła się we mgle
I patrząc wskroś magiczny kryształ,
Jeszczem niewiele z niej korzystał.

LI (Rozdział 7)

A ci, co chętnie mnie słuchali,
Na pierwsze schodząc się czytanie.
Jednych już nie ma, inni - w dali,
Jak rzekł Saadi w Gulistanie.
Bez nich tu rósł Oniegin młody,
A ta, na której wzorowany
Ideał drogiej mi Tatiany...
O, jakież los wyrządził szkody!
Szczęśliwy ten, kto w życia święto
Nie dopił wina aż do dna,
Kto powieść życia rozpoczętą
Potrafił przerwać tak jak ja,
Kto się z powieścią, kto się z winem
Rozstał, jak ja z mym Onieginem.

                                  Aleksander Puszkin
                                  (fragment poematu dygresyjnego Eugeniusz Oniegin, 1831)


20 listopada 2012

po piasku i kamieniach. . .

Żył na świecie rycerz biedny,
Małomówny, prosty, twardy,
Z twarzy chmurny był i szpetny,
Duchem śmiały i otwarty.
Miał on kiedyś przywidzenie
Ponad rozum i pojęcie
I głębokie zachwycenie
Tkwiło w sercu i pamięci.
Od tej chwili duszą spłonął,
Na kobiety patrzeć przestał
I do żadnej, aż do zgonu,
Już się słowem nie odezwał.
Szyi szarfą nie okręcał,
Lecz różańcem, a przyłbica,
Gęstą kratą nasunięta,
Osłaniała jego lica.
Cudownemu wierny snowi,
Tchnąć miłością czystą, jasną, A. M. D. na tarczy swojej
Rycerz krwią nakreślił własną.
I w pustyniach Palestyny,
Gdy po piasku i kamieniach
W bój pędzili paladyni,
Sławiąc damy swe z imienia,
- Lumen coeli! Sancta Rosa! - Krzyczał, dziki, opętany, Gromem wpadał w bój - i groza
Z nóg waliła muzulmany.
Gdy w rodzinne wrócił strony,
Wiódł surowe dni, jak więzień,
Wciąż milczący, wciąż strapiony,
Aż samotnie zmarł w obłędzie.

                                    Aleksander Puszkin

22 października 2012

cóż tobie imię moje. . .

Cóż tobie imię moje powie?
Umrze jak smutny poszum fali,
Co pluśnie w brzeg i zmilknie w dali,
jak nocą głuchą dźwięk w dąbrowie,

Skreślone w twoim imonniku,
Zostawi martwy ślad, podobny
Do hieroglifów płyt nagrobnych
W niezrozumiałym języku.

Cóż po nim? Pamięć jego zgłuszy
Wir wzruszeń nowych i burzliwych
I już nie wskrzesi w twojej duszy
Uczuć niewinnych, wspomnień tkliwych.

Lecz gdy ci będzie smutno - wspomnij,
Wymów je szeptem jak niczyje
I powiedz: ktoś pamięta o mnie,
Jest w świecie serce, w którym żyję.

                                                      Aleksander Puszkin