Isaac Bashevis Singer (fragment powieści Sztukmistrz z Lublina, 1960)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Skorupski Jan Stanisław. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Skorupski Jan Stanisław. Pokaż wszystkie posty
01 października 2013
szeptał w ciemności. . .
Nie wytrzymała
w łóżku i poszła do niego w szlafroku i rannych pantoflach błagać,
aby porzucił narzucone przez siebie samego więzienie.
Lecz Jasza odpowiedział:
– Bestię należy trzymać w klatce.
– Zabijasz się.
– Lepiej siebie niż innych.
Estera wróciła do łóżka, a Jasza na swój siennik.
– Gdzie jesteś, Magda? – szeptał w ciemności. – Co się stało z twoją umęczoną duszą? Czy ona wie, że tęsknię za nią i pokutuję? Czy też jest tak jak u Eklezjasty: „Ale umarli o niczym nie wiedzą”.
– Bestię należy trzymać w klatce.
– Zabijasz się.
– Lepiej siebie niż innych.
Estera wróciła do łóżka, a Jasza na swój siennik.
(...)
W myśli wzywał dusze umarłych i błagał, aby dały
mu jakiś znak.– Gdzie jesteś, Magda? – szeptał w ciemności. – Co się stało z twoją umęczoną duszą? Czy ona wie, że tęsknię za nią i pokutuję? Czy też jest tak jak u Eklezjasty: „Ale umarli o niczym nie wiedzą”.
Isaac Bashevis Singer (fragment powieści Sztukmistrz z Lublina, 1960)
nie mieć nawet złych myśli. . .
– Niemniej, człowiek się boi.
– Człowiek pozbawiony lęku byłby gorszy od zwierzęcia.
– I tak jest gorszy.
– Mógłby być lepszy. To zależy od niego.
– Jak? Co powinniśmy zrobić?
– Nikogo nie krzywdzić. Nie mówić źle o nikim. Nie mieć nawet złych myśli.
– Co to pomoże?
– Gdyby każdy tak postępował, nawet nasz świat byłby rajem.
– To się nigdy nie stanie.
– Każdy z nas musi czynić wszystko, na co go stać.
– Człowiek pozbawiony lęku byłby gorszy od zwierzęcia.
– I tak jest gorszy.
– Mógłby być lepszy. To zależy od niego.
– Jak? Co powinniśmy zrobić?
– Nikogo nie krzywdzić. Nie mówić źle o nikim. Nie mieć nawet złych myśli.
– Co to pomoże?
– Gdyby każdy tak postępował, nawet nasz świat byłby rajem.
– To się nigdy nie stanie.
– Każdy z nas musi czynić wszystko, na co go stać.
Isaac Bashevis Singer (fragment powieści Sztukmistrz z Lublina, 1960)
owziąwszy tę decyzję. . .
Acz ogarnięty niepokojem, Jasza nie mógł wyzbyć się
dumy i próżności. „Najlepszym rozwiązaniem jest śmierć! Skończę
z tym. Może nawet tej nocy!”.
Uspokoił się nagle, powziąwszy tę decyzję. Jak gdyby przestał myśleć.
Uspokoił się nagle, powziąwszy tę decyzję. Jak gdyby przestał myśleć.
Isaac Bashevis Singer (fragment powieści Sztukmistrz z Lublina, 1960)
30 września 2013
wpatrywała się w nicość; nawet nie w samą siebie. . .
Wysiadłszy z dorożki, uspokoił się trochę. Wszedł z wolna na
schody, opierając się o poręcz. Nie miał ani klucza do mieszkania,
ani wytrychu. Jeśli Magdy nie ma w domu, będzie musiał czekać na
klatce schodowej. Ale nie, stróż Antoni też miał klucz. Jasza, zanim
zapukał, przyłożył ucho do drzwi. Wewnątrz panowała zupełna cisza.
Zapukał, ledwo jednak dotknął klamki, drzwi się otworzyły. Gdy
wszedł do frontowego pokoju, oczom jego przedstawił się okropny
widok: Magda zwisała z sufitu, pod nią leżało wywrócone krzesło.
Natychmiast zrozumiał, że nie żyje. Nie krzyknął, nie wybiegł, lecz
stał jak wryty i gapił się na nią. Miała na sobie jedynie halkę. Jej
bose stopy zsiniały. Nie widział twarzy, tylko szyję i opadający na
nią węzeł włosów. Wyglądała jak ogromna lalka. Chciał się ruszyć,
odciąć ją i nadal stał bezradnie. Gdzie jest nóż? Musi sprowadzić
pomoc! Wiedział o tym, wstydził się jednak spotkać z sąsiadami.
Wreszcie otworzył drzwi i zawołał:
– Pomocy!
(...)
Nie od razu zbliżył się do łóżka, zatrzymując się na progu sypialni.
Kobiety przykryły twarz martwej szalem. Zawahał się przez chwilę,
po czym podszedł i podniósł szal. Nie znalazł Magdy, lecz figurę
uformowaną z jakiejś nieżywej substancji, z wosku czy parafiny:
wszystko wydawało się obce, nos, usta. Tylko wystające kości policzkowe utrzymały pewne podobieństwo. Uszy były białe jak kość,
powieki zmarszczone, jak gdyby gałki oczne już się zapadły. Na gardle widniała sinobrązowa pręga po sznurze. Usta milczały, mimo
że krzyczała – był to krzyk, którego żaden śmiertelnik długo by nie
zniósł. Opuchnięte i spieczone usta wołały: „Patrz, co mi zrobiłeś!
Patrz! Patrz!”. Jasza chciał przykryć jej twarz, ale ręce miał jak sparaliżowane i nie mógł się poruszyć. Prawdopodobnie to ta sama Magda, która kłóciła się z nim tego ranka, która później przyniosła mu
garnek wody ze studni; tamtą Magdę mógł jednak prosić o wybaczenie i ugłaskać ją. Ta, która leżała bezwładnie na łóżku, przeszła do
wieczności, odcięła się zarówno od dobra, jak i od zła. Przekroczyła
przepaść, przez którą nie można przerzucić mostu. Jasza dotknął jej czoła. Nie było ani zimne, ani ciepłe, nie miało w ogóle temperatury.
Po czym Jasza podniósł jej jedną powiekę. Źrenica była jak u osoby
żywej, ale wpatrywała się w nicość; nawet nie w samą siebie.
Isaac Bashevis Singer (fragment powieści Sztukmistrz z Lublina, 1960)
jedyne, co umieją, to buntować się co kilka lat i brzęczeć kajdanami. . .
Jakoś się ubrał. Przechodząc korytarzem, usłyszał przez zamknięte
drzwi, że Magda szoruje garnek. Zszedł, kuśtykając po schodach,
czując przy każdym kroku ból. Ledwo doszedł do zakładu fryzjerskiego, ale nie było tam nikogo. Wołał, tupał zdrową nogą, walił
w ścianę, nikt się jednak nie zjawił. „Zostawiają wszystko i gdzieś
sobie idą – mruknął do siebie. – To cała Polska. I jeszcze narzekają,
że kraj się rozpada. Pewnie ten próżniak poleciał grać w karty. Ano,
będę musiał iść do niej nieogolony. Niech zobaczy, w jakim jestem
stanie”. Czekał na dorożkę, żadna jednak nie nadjeżdżała. „Taki to
kraj – mruczał – jedyne, co umieją, to buntować się co kilka lat
i brzęczeć kajdanami”.
Isaac Bashevis Singer (fragment powieści Sztukmistrz z Lublina, 1960)
czy powinno się odmówić kadisz?. . .
Jasza tłumaczył słowa hebrajskie i rozważał każde z nich. „Czy tak
jest naprawdę? – pytał sam siebie. – Czy Bóg jest istotnie tak dobry?”. Zbyt był słaby, aby sam sobie odpowiedzieć. Przez chwilę nie
słyszał kantora. Trochę drzemał, chociaż oczy miał otwarte. Niebawem zbudził się, słysząc, że kantor mówi: – „I do Jeruzalem, miasta
Twego, wróć w swym miłosierdziu i bądź w nim, jako rzekłeś...”.
„No, mówią to już od dwóch tysięcy lat – pomyślał Jasza – a tymczasem Jeruzalem wciąż jest pustkowiem. Z pewnością będą to powtarzać przez następne dwa tysiące lat, nie, dziesięć tysięcy”.
Zbliżył się rudobrody szames.
– Jeśli chce pan się modlić, przyniosę panu tałes i tefilin. To będzie kosztować kopiejkę.
Jasza chciał odmówić, natychmiast jednak sięgnął do kieszeni i wyjął monetę. Szames zamierzał wydać resztę, ale Jasza powiedział:
– Proszę sobie zatrzymać.
– Dziękuję.
Jasza poczuł ochotę do ucieczki. Nie nosił tefilin od Bóg wie ilu lat. Nigdy nie włożył tałesu. Zanim jednak spróbował wstać, szames był już z powrotem, niosąc tałes i tefilin. Podał mu również modlitewnik.
– Czy powinno się odmówić Kadisz?
– Kadisz? Nie.
„No, mówią to już od dwóch tysięcy lat – pomyślał Jasza – a tymczasem Jeruzalem wciąż jest pustkowiem. Z pewnością będą to powtarzać przez następne dwa tysiące lat, nie, dziesięć tysięcy”.
Zbliżył się rudobrody szames.
– Jeśli chce pan się modlić, przyniosę panu tałes i tefilin. To będzie kosztować kopiejkę.
Jasza chciał odmówić, natychmiast jednak sięgnął do kieszeni i wyjął monetę. Szames zamierzał wydać resztę, ale Jasza powiedział:
– Proszę sobie zatrzymać.
– Dziękuję.
Jasza poczuł ochotę do ucieczki. Nie nosił tefilin od Bóg wie ilu lat. Nigdy nie włożył tałesu. Zanim jednak spróbował wstać, szames był już z powrotem, niosąc tałes i tefilin. Podał mu również modlitewnik.
– Czy powinno się odmówić Kadisz?
– Kadisz? Nie.
Isaac Bashevis Singer (fragment powieści Sztukmistrz z Lublina, 1960)
zagadka, która jeśli nie zostanie rozwiązana od razu, godzinami potrafi zwodzić. . .
Jasne, że zamek
nie jest skomplikowany, ale ma w sobie coś, z czym Jasza nie mógł
sobie dać rady. Jak dziecinna zagadka, która jeśli nie zostanie rozwiązana od razu, godzinami potrafi zwodzić. Potrzebował narzędzia,
które sięgnęłoby do samego wnętrza zamka.
Isaac Bashevis Singer (fragment powieści Sztukmistrz z Lublina, 1960)
czy urodził się tylko po to, by wykonać kilka salt i oszukać pewną liczbę kobiet?. . .
"O czym
oni gadają z takim zapałem? – zastanawiał się Jasza. – Dlaczego tak
im oczy błyszczą? A ten stary z siwą kozią bródką i omszałymi workami pod oczami, dlaczego przypiął sobie różę do klapy?”. Na oko
Jasza był im równy, jednak dzieliła ich jakaś bariera. Co to takiego?
Nigdy nie znalazł na to jasnej odpowiedzi. Z jego ambicją i żądzą
życia sąsiadował smutek, poczucie marności wszystkiego, winy,
której nie można odkupić ani zapomnieć. Jaki sens ma życie, skoro
człowiek nie wie, dlaczego się urodził ani dlaczego umiera. Jakie
znaczenie miały piękne słowa o pozytywizmie, reformie przemysłowej i postępie, skoro śmierć niweczyła wszystko? Pomimo swojej
żywotności Jasza stale znajdował się na krawędzi melancholii. Gdy
tylko tracił ochotę na nowe sztuczki i nowe miłostki, wątpliwości
osaczały go jak szarańcza. Czy urodził się tylko po to, by wykonać
kilka salt i oszukać pewną liczbę kobiet? Z drugiej strony, czy on,
Jasza, potrafi czcić Boga, którego ktoś wymyślił? Czy potrafiłby
siedzieć jak ów Żyd z głową posypaną popiołem i lamentować nad
świątynią zniszczoną dwa tysiące lat temu? I czy potrafi uklęknąć
i przeżegnać się przed owym Jezusem z Nazaretu, który podobno
zrodził się z Ducha Świętego i był nie byle kim, bo jedynym synem
Boga?
Isaac Bashevis Singer (fragment powieści Sztukmistrz z Lublina, 1960)
29 września 2013
mieli swego boga, swych świętych i przywódców, on miał tylko wątpliwości. . .
Jasza, choć tak jak jego ojciec i dziadek tu się urodził, pozostał
obcym, nie tylko dlatego, że odrzucił swe żydostwo, lecz także dlatego, że wszędzie czuł się obco, zarówno tu, jak i w Warszawie, po-
śród Żydów i gojów. Wszyscy mieli uregulowane życie i domy, on
zaś był w ciągłych rozjazdach. Mieli dzieci i wnuki, on ich nie miał.
Mieli swego Boga, swych świętych i przywódców, on miał tylko
wątpliwości. Dla nich śmierć oznaczała raj, dla niego tylko strach.
Co się dzieje po zakończeniu życia? Czy istnieje coś takiego jak
dusza? Co się z nią dzieje po opuszczeniu ciała? Od dziecka słuchał
opowieści o dybukach, duchach, wilkołakach i chochlikach. On sam
doświadczył rzeczy nie dających się wytłumaczyć prawami natury,
ale co to znaczyło? Gubił się w tym wszystkim coraz bardziej i zamykał w sobie. Szalały w nim żywioły, namiętności napełniały przerażeniem.
Isaac Bashevis Singer (fragment powieści Sztukmistrz z Lublina, 1960)
istniał według niego stwórca, lecz nikomu się nie objawiał, nie udzielał żadnych wskazówek, co wolno, a czego nie wolno. . .
Nie, nie był analfabetą. Jego ojciec był człowiekiem uczonym,
a Jasza studiował nawet Talmud jako chłopiec. Po śmierci ojca radzono mu kontynuować naukę, on tymczasem wstąpił do cyrku. Był
pół-żydem – ani żydem, ani chrześcijaninem. Wypracował sobie
swoją własną religię. Istniał według niego Stwórca, lecz nikomu się
nie objawiał, nie udzielał żadnych wskazówek, co wolno, a czego nie
wolno. Ci, którzy przemawiali w Jego imieniu, kłamali.
Isaac Bashevis Singer (fragment powieści Sztukmistrz z Lublina, 1960)
kiedy byliście w niebie?. . .
Jasza, jak każdy sztukmistrz, nie cieszył się poważaniem społeczności. Nie nosił brody, a do synagogi chodził tylko w święta Rosz
Haszana i Jom Kippur, a i to jeśli przebywał wtedy w Lublinie. Za
to Estera nosiła zwyczajową chustkę na głowie i prowadziła kuchnię
koszerną; przestrzegała szabasu i wszystkich nakazów. Jasza spędzał
szabas na rozmowach i paleniu papierosów w towarzystwie muzykantów. Poważnym moralistom, którzy usiłowali go sprowadzić na drogę cnoty, odpowiadał zawsze: „Kiedy byliście w niebie? Jak wyglądał Bóg?”
Isaac Bashevis Singer (fragment powieści Sztukmistrz z Lublina, 1960)
20 października 2011
sonet o tym czego nie lubię. . .
chcę by to było „disco-polo”
tylko poprawne stylistycznie
jasne i proste logistycznie
z wyraźnie określoną rolą
krótkie i zwięzłe przedstawienie
z tematem nie zawsze ciekawym
lecz ważnym dla myśli łaskawym
z konkluzją najlepiej na mgnienie
nie chciej szokować amplitudą
lub mieszać obleśność z cierpieniem
przestrzegam zatem przed ułudą
niełatwo mierzyć swoją miarą
niektórzy mnie nęcą zbawieniem
sympatię chcą zastąpić karą
Zurych, 11 stycznia 1995
Jan Stanisław Skorupski
tylko poprawne stylistycznie
jasne i proste logistycznie
z wyraźnie określoną rolą
krótkie i zwięzłe przedstawienie
z tematem nie zawsze ciekawym
lecz ważnym dla myśli łaskawym
z konkluzją najlepiej na mgnienie
nie chciej szokować amplitudą
lub mieszać obleśność z cierpieniem
przestrzegam zatem przed ułudą
niełatwo mierzyć swoją miarą
niektórzy mnie nęcą zbawieniem
sympatię chcą zastąpić karą
Zurych, 11 stycznia 1995
Jan Stanisław Skorupski
18 października 2011
sonet o wielu barwach lipca. . .
czas przestał już dla nich pracować
i chwasty zaczęły kiełkować
zakwitły niebieskie bławatki
znów lato pachniało barwami
lwie paszcze powabnie zmarszczone
ogniste i biało-czerwone
nęciły złotymi miodami
zleciały się osy i pszczoły
na płatkach brzęczały im trzmiele
że lipiec jest taki wesoły
natura jest fenomenalna
wytrwale dokładna w swym dziele
łaskawa i czasem fatalna
Mergoscia, 23 lipca 1995
Jan Stanisław Skorupski
namiastka hymnu. . .
Jeszcze Polska nie zginęła
póki my żyjemy
co myśl wolna rozwinęła
pracą osiągniemy
radość i troska
Rzeczpospolita Polska
przed i za przełomem
naszym wspólnym domem
kraj odrodzony
sztandar biało-czerwony
tarcza z Białym Orłem
narodowym godłem
nam nie trzeba zlitowania
mamy ląd i morze
niebo też do szybowania
szczęść nam Panie Boże
przede wszystkim czysta woda
i powietrze lżejsze
naszym skarbem jest przyroda
zdrowie najważniejsze
mówił ojciec do swej Basi
rzućmy w grób szykany
wszyscy obcy odtąd nasi
cały lud zbratany
Grunwald, 15 lipca 1990 roku
Jan Stanisław Skorupski
póki my żyjemy
co myśl wolna rozwinęła
pracą osiągniemy
radość i troska
Rzeczpospolita Polska
przed i za przełomem
naszym wspólnym domem
kraj odrodzony
sztandar biało-czerwony
tarcza z Białym Orłem
narodowym godłem
nam nie trzeba zlitowania
mamy ląd i morze
niebo też do szybowania
szczęść nam Panie Boże
przede wszystkim czysta woda
i powietrze lżejsze
naszym skarbem jest przyroda
zdrowie najważniejsze
mówił ojciec do swej Basi
rzućmy w grób szykany
wszyscy obcy odtąd nasi
cały lud zbratany
Grunwald, 15 lipca 1990 roku
Jan Stanisław Skorupski
Subskrybuj:
Posty (Atom)