Umrę niechybnie - mówił teraz sobie - jeśli nie rychło od Ryby Kamiennej,
to później, jest bowiem widomym, że z tego okrętu już się nie wydostanę,
gdyż straciłem przecież - wraz ze Szklaną Personą - sposób, ażeby zbliżyć
się bezpiecznie do rafy. I czym się tak łudziłem? Umarłbym też, nawet
gdybym nie trafił na ten wrak. Wszedłem w życie wiedząc, że trzeba
będzie je opuścić. Jak powiedział Saint-Savin, człowiek wciela się w swoją
rolę, jeden na krócej, drugi na dłużej, a potem schodzi ze sceny.
Widziałem, jak wielu odchodzi przede mną, inni zobaczą, jak ja odchodzę,
a potem odegrają to samo widowisko przed swoimi następcami.
Poza tym, jakże długo mnie nie było i jakże długo nie będzie! W otchłani lat zajmuję bardzo mało miejsca. Ten króciutki interwał nie pozwoli mi
odróżnić się od nicości, w którą się zanurzę. Przyszedłem na świat dlatego
tylko, że potrzebny byłem do kompletu. Moja rola była tak mała, że nawet
gdybym nie wychodził zza kulis, wszyscy i tak oceniliby, iż komedia była
bez zarzutu. To jak podczas burzy: jedni toną od razu, inni rozbijają się o
skały, jeszcze inni unoszą się na kawałku drewna, ale nawet ci nie za
długo, Życie gaśnie samo z siebie jak świeca, która spaliła swą materię. I
powinniśmy się byli już do tego przyzwyczaić, gdyż podobnie jak świeca,
zaczęliśmy tracić nasze atomy, gdy tylko zostaliśmy zapaleni.
Zgoda - rozważał dalej Robert - znajomość tych spraw to żadna wielka
wiedza. Winniśmy to wiedzieć od chwili przyjścia na świat, lecz zwykle
zastanawiamy się zawsze i wyłącznie nad śmiercią innych. O tak, wszyscy
mamy dość siły, by znosić nieszczęścia innych. Potem przychodzi chwila,
że myślimy o śmierci, kiedy nieszczęście stało się naszym udziałem, i
wówczas spostrzegamy, iż ni słońcu, ni śmierci nie można patrzeć prosto
w twarz. Chyba że miało się dobrych mistrzów.
Miałem takich. Ktoś powiedział mi, że w istocie rzeczy niewielu zna śmierć.
Zwykle odkrywamy ją z głupoty albo nawyku, nie zaś z wyboru. Umiera się,
bo nic innego nie można uczynić. Tylko filozof potrafi myśleć o śmierci jako
obowiązku, który należy wypełnić ochoczo i bez lęku, póki bowiem
jesteśmy, śmierci jeszcze nie ma, a kiedy przychodzi śmierć, nas już nie
ma. Po cóż spędziłbym tyle czasu na rozmowach o filozofii, jeślibym nie
umiał teraz uczynić z mej śmierci arcydzieła mego życia?
Umberto Eco (fragment powieści Wyspa Dnia Poprzedniego, 1994)