Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eco Umberto. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eco Umberto. Pokaż wszystkie posty

29 listopada 2015

a ja żyję w. . .

Jestem  Bogiem,  ta  sama  samotność,  ta  sama  pycha,  ta  sama  rozpacz,  że nie  jestem  jednym  ze  swoich  stworzeń  –  jak  wszyscy.  Wszyscy  żyją  w  moim świetle,  a  ja  żyję  w  nieznośnym  iskrzeniu  moich  mroków.

Umberto Eco (fragment powieści Wahadło Foucaulta, 1988)
   
   
   

świata terminów. . .

(...)nie  jesteś  w  stanie  uwolnić  się  od  tego  świata terminów,  w  którym  się  obracasz.

Umberto Eco (fragment powieści Wahadło Foucaulta, 1988)
   
   
   

po barach, by unicestwiać. . .

Nigdy   już  nie  ruszę  po  barach,  by  unicestwiać  nieprzyjacielskie  okręty świetlistymi pociskami,  dopóki  potwór  nie  unicestwi  ciebie.

Umberto Eco (fragment powieści Wahadło Foucaulta, 1988)
   
   
   

numinosum. . .

A  chodzi  o  to,  że  doświadczenie  Numinosum  nie  może  trwać  zbyt  długo,  gdyż  prowadzi do  pomieszania  zmysłów.

Umberto Eco (fragment powieści Wahadło Foucaulta, 1988)
   
   
   

nieruchomy przez całą wieczność punkt stały. . .

   Wiedziałem wszak,  że  Ziemia  obraca  się,  a  ja  wraz  z  nią,  i  że  Saint-Martin-des-Champs  i  cały  Paryż  wraz ze  mną,  że  wszystko  dokonuje  wspólnych  obrotów  pod  Wahadłem,  które  w  istocie  nigdy  nie zmienia  płaszczyzny  swego  ruchu,  bo  gdzieś  tam  nad  punktem  zawieszenia,  w  nieskończonym, idealnym   przedłużeniu   sznura   ku   najdalszym   galaktykom   trwa   nieruchomy   przez   całą wieczność  Punkt  Stały.
[...]
   –  To  wahadło  Foucaulta  –  oznajmił.  –  Pierwsze  doświadczenie  przeprowadzono  w  1851 roku  w  piwnicy,  potem  w  Obserwatorium,  a  potem  pod  kopułą  Panteonu,  na  sznurze  długości sześćdziesięciu  siedmiu  metrów  i  z  kulą  ważącą  dwadzieścia  osiem  kilogramów.  Wreszcie  w 1855  roku  znalazło  się  tutaj  w  zmniejszonej  postaci  i  zwiesza  się  z  tej  dziury  w  połowie krzyżowego  sklepienia.
[...]
      –  Ziemia  obraca  się,  ale  punkt  –  nie.  Jeśli  ci  się  to  podoba,  tak  już  jest,  jeśli  nie  –  nie warto  suszyć  sobie  głowy.  W  porządku?
   –  Nie  moja  sprawa. Nieszczęsna.  
   Miała  nad  głową  jedyny  stały  punkt  w  kosmosie,  jedyną  ucieczkę  od przekleństwa  panta  rei,  i  uważała,  że  to  sprawa  Jego,  nie  zaś  jej.  I  rzeczywiście,  zaraz potem  para  oddaliła  się  –  on  wykształcony  na  jakimś  podręczniku,  który  przytłumił  w  nim zdolność  do  przeżycia  zadziwienia,  ona  zaś  bierna,  niedostępna  dreszczowi  nieskończoności, a  żadne  z  nich  nie  zarejestrowało  w  swej  pamięci  przerażającego  doświadczenia,  jakim  było to  spotkanie  –  pierwsze  i  zarazem  ostatnie  –  z  Jednym,  z  Ein  Sof,  z  Niewypowiedzianym. Jakże  nie  paść  na  kolana  przed  ołtarzem  pewności?

Umberto Eco (fragment powieści Wahadło Foucaulta, 1988)
   
   
   

13 listopada 2015

słowa, które dają moc, i inne, które sprawiają jeszcze większe opuszczenie. . .

   Odprowadzono pojmanych, jedno milczące i przygnębione, drugie w łzach, kopiące i krzyczące niby zwierzę prowadzone na ubój. Ale ani Bernard, ani łucznicy, ani ja sam nie pojmowaliśmy, co mówiła w swoim języku wieśniaczym. Choć więc mówiła, była jak niema. Są słowa, które dają moc, i inne, które sprawiają jeszcze większe opuszczenie, a takie są właśnie słowa pospolitego języka prostaczków, albowiem Pan nie dał im biegłości w wysławianiu się w powszechnym języku wiedzy i władzy.

Umberto Eco (fragment powieści Imię Róży, 1980)
   

     

dzieci tych czasów ... będą nękane na targu kupna i sprzedaży. . .

   — I właśnie to będzie moment, kiedy — grzmiał Jorge — Antychryst dokona swojej bluźnierczej paruzji, małpa, która chce być Panem Naszym. W tych czasach (a właśnie są teraz) obalone będą wszystkie królestwa, zapanuje niedostatek, nędza i brak środków do życia, a zimy będą niezwykle mroźne. Dzieci tych czasów (a właśnie są teraz) nie będą miały nikogo, by zarządzał ich dobrami i przechował w spiżarniach pożywienie, i będą nękane na targu kupna i sprzedaży. Błogosławieni, którzy już nie będą żyli albo, żyjąc, zdołają przeżyć! Przyjdzie wówczas syn zguby, przeciwnik, który pyszni się i nadyma, ukazując liczne cnoty, by wciągnąć w pułapkę całą ziemię i wziąć górę nad sprawiedliwymi.

Umberto Eco (fragment powieści Imię Róży, 1980)
   

     

lewica nosicielką mroków. . .

Ze wszystkich stron pojawi się wówczas obrzydliwość i strapienie. Antychryst weźmie szturmem zachód i zniszczy drogi handlowe, będzie miał w dłoniach miecz i płonący ogień, a w szaleństwie gwałtu będzie palił płomieniem; jego siłą będzie bluźnierstwo, oszustwo jego dłonią, prawica ruiną, lewica nosicielką mroków.

Umberto Eco (fragment powieści Imię Róży, 1980)
   

     

22 października 2015

własną prawdą góruje nad rzeczywistością. . .

(...)umysł płonie zanurzony w otchłań tego, czego dotyka w tej chwili widząc, że własnym pragnieniem i własną prawdą góruje nad rzeczywistością, którą przeżył i przeżywa. I patrzy oszołomiony na swój upadek.

Umberto Eco (fragment powieści Imię Róży, 1980)
   

     

oblicze kogoś, kto ogląda rzeczy, które nie są z tego świata. . .

(...)spojrzałem skazanemu prosto w twarz, którą czasem przesłaniał tłum przede mną. I ujrzałem oblicze kogoś, kto ogląda rzeczy, które nie są z tego świata, oblicze przywodzące mi na myśl posągi świętych w zachwyceniu wizją.

Umberto Eco (fragment powieści Imię Róży, 1980)
   

     

o rzece potężnej i majestatycznej. . .

Pomyśl o rzece potężnej i majestatycznej, która milami płynie między mocnymi wałami, i wiesz dobrze, gdzie jest rzeka, gdzie grobla, gdzie stały ląd. W pewnym miejscu rzeka, ze znużenia, wskutek tego, że płynie zbyt długo i za dużo drogi przebyła, że zbliża się do morza, które unicestwia w sobie wszystkie rzeki, sama nie wie już, czym jest. Staje się deltą. Pozostaje być może główny nurt, ale jest wiele rozgałęzień we wszystkich kierunkach, a niektóre nawet wpływają z powrotem jedno do drugiego, i nie wiadomo, co skąd płynie, a czasem, co jest jeszcze rzeką, a co już morzem...

Umberto Eco (fragment powieści Imię Róży, 1980)
   

     

17 sierpnia 2014

czym jestem?. . .

Czym jestem? Kiedy mówię „ja" w sensie „Robert de la Grive", robię to w tej mierze, w jakiej jestem pamięcią o wszystkich chwilach minionych, sumą wszystkiego, co w tej pamięci pozostało. Kiedy mówię , ja" w sensie „to coś, co znajduje się w tym momencie tutaj, a nie jest masztem głównym ani tym koralem", wówczas stanowię sumę wszystkiego, czego doznaję w tej chwili. Czymże jest jednak wszystko, co czuję w tej chwili? To ogół tych relacji między domniemanymi nie dającymi się podzielić cząstkami, które ułożyły się w system relacji w tym szczególnym porządku, jakim jest moje ciało.

Umberto Eco (fragment powieści Wyspa Dnia Poprzedniego, 1994)
   
    
   

jakże długo mnie nie było i jakże długo nie będzie!. . .

   Umrę niechybnie - mówił teraz sobie - jeśli nie rychło od Ryby Kamiennej, to później, jest bowiem widomym, że z tego okrętu już się nie wydostanę, gdyż straciłem przecież - wraz ze Szklaną Personą - sposób, ażeby zbliżyć się bezpiecznie do rafy. I czym się tak łudziłem? Umarłbym też, nawet gdybym nie trafił na ten wrak. Wszedłem w życie wiedząc, że trzeba będzie je opuścić. Jak powiedział Saint-Savin, człowiek wciela się w swoją rolę, jeden na krócej, drugi na dłużej, a potem schodzi ze sceny. Widziałem, jak wielu odchodzi przede mną, inni zobaczą, jak ja odchodzę, a potem odegrają to samo widowisko przed swoimi następcami.
   Poza tym, jakże długo mnie nie było i jakże długo nie będzie! W otchłani lat zajmuję bardzo mało miejsca. Ten króciutki interwał nie pozwoli mi odróżnić się od nicości, w którą się zanurzę. Przyszedłem na świat dlatego tylko, że potrzebny byłem do kompletu. Moja rola była tak mała, że nawet gdybym nie wychodził zza kulis, wszyscy i tak oceniliby, iż komedia była bez zarzutu. To jak podczas burzy: jedni toną od razu, inni rozbijają się o skały, jeszcze inni unoszą się na kawałku drewna, ale nawet ci nie za długo, Życie gaśnie samo z siebie jak świeca, która spaliła swą materię. I powinniśmy się byli już do tego przyzwyczaić, gdyż podobnie jak świeca, zaczęliśmy tracić nasze atomy, gdy tylko zostaliśmy zapaleni.
   Zgoda - rozważał dalej Robert - znajomość tych spraw to żadna wielka wiedza. Winniśmy to wiedzieć od chwili przyjścia na świat, lecz zwykle zastanawiamy się zawsze i wyłącznie nad śmiercią innych. O tak, wszyscy mamy dość siły, by znosić nieszczęścia innych. Potem przychodzi chwila, że myślimy o śmierci, kiedy nieszczęście stało się naszym udziałem, i wówczas spostrzegamy, iż ni słońcu, ni śmierci nie można patrzeć prosto w twarz. Chyba że miało się dobrych mistrzów.
   Miałem takich. Ktoś powiedział mi, że w istocie rzeczy niewielu zna śmierć. Zwykle odkrywamy ją z głupoty albo nawyku, nie zaś z wyboru. Umiera się, bo nic innego nie można uczynić. Tylko filozof potrafi myśleć o śmierci jako obowiązku, który należy wypełnić ochoczo i bez lęku, póki bowiem jesteśmy, śmierci jeszcze nie ma, a kiedy przychodzi śmierć, nas już nie ma. Po cóż spędziłbym tyle czasu na rozmowach o filozofii, jeślibym nie umiał teraz uczynić z mej śmierci arcydzieła mego życia?

Umberto Eco (fragment powieści Wyspa Dnia Poprzedniego, 1994)
   
    
   

przy wszystkich swoich przymiotach, mają też wady. . .

Z drugiej strony Robert winien wiedzieć, że romanse, przy wszystkich swoich przymiotach, mają też wady. Podobnie jak medycyna naucza też o truciznach, metafizyka mąci niestosownymi subtelnościami dogmaty religijne, etyka zaleca hojność (która nie wszystkim przypada do smaku), astrologia sprawuje pieczę nad zabobonem, optyka zwodzi, muzyka skłania do miłostek, geometria zachęca do niesprawiedliwego podziału posiadłości, matematyka do skąpstwa - tak Sztuka Romansu, uprzedzając wprawdzie, że dostarcza nam złudzeń, otwiera bramę w Pałacu Absurdu, a jeśli tę bramę lekkomyślnie przekroczymy, zamyka się ona za naszymi plecami.

Umberto Eco (fragment powieści Wyspa Dnia Poprzedniego, 1994)
   
    
   

dolor. . .

(...)dolor non color, liczy się ból, a nie kolor.

Umberto Eco (fragment powieści Wyspa Dnia Poprzedniego, 1994)
   
    
   

swoją odzyskaną samotność. . .

Kiedy Robert tak rozmyślał, wtorkowe słońce świeciło mu już w plecy, a chwila śmierci ojca Kacpra Wanderdrossela oddalała się coraz bardziej. Zmierzch za ciemną zielenią Wyspy i styksowym morzem nadawał niebu barwę oczu człowieka chorego na żółtaczkę. Robert uznał, że przyroda zasmuca się wraz z nim i, jak zdarza się czasem komuś pozbawionemu na zawsze najdroższej osoby, stopniowo przestawał opłakiwać jej nieszczęście, opłakując swoje i swoją odzyskaną samotność.

Umberto Eco (fragment powieści Wyspa Dnia Poprzedniego, 1994)
   
    
   

fovebat aquas. . .

W tym momencie nad otchłanią była jeszcze ciemność, a spiritus Dei fovebat aquas, lecz nie mogło chodzić o wody, które my znamy, te bowiem podzielił Bóg drugiego dnia, oddzielając wody ponad firmamentem (z którego nadal padają nam na głowy deszcze) od wód poniżej firmamentu, to jest rzek i mórz.

Umberto Eco (fragment powieści Wyspa Dnia Poprzedniego, 1994)
   
    
   

13 sierpnia 2014

lepiej niż pieniądze. . .

Wyznaczymy mu pensję, nic bowiem lepiej niż pieniądze nie podtrzymuje dobrych skłonności.

Umberto Eco (fragment powieści Wyspa Dnia Poprzedniego, 1994)
   
    
   

nad sztuką umierania. . .

- Bynajmniej. Nie mówię ci, byś gotował się do przyszłego życia, lecz byś dobrze użył tego, które ci dano, i kiedy przyjdzie ta jedyna śmierć, z jaką będziesz miał do czynienia, umiał godnie ją przyjąć. Trzeba przedtem medytować, i to wielekroć, nad sztuką umierania, by w stosownej chwili zrobić to dobrze.

Umberto Eco (fragment powieści Wyspa Dnia Poprzedniego, 1994)
   
    
   

pcha ich do najzuchwalszych czynów. . .

   Robert odkrył, że ma charakter melancholiczny, i zwierzył się z tego Saint-Savinowi.
   - Raduj się - odparł przyjaciel - bo melancholia nie jest osadem krwi, lecz jej kwiatem, i rodzi bohaterów, ponieważ pcha ich do najzuchwalszych czynów, jako że jest bliska szaleństwu.

Umberto Eco (fragment powieści Wyspa Dnia Poprzedniego, 1994)