Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hemingway Ernest. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hemingway Ernest. Pokaż wszystkie posty

07 marca 2014

słyszysz, jak pada?. . .

– Słyszysz, jak pada?
– Leje porządnie.
– I zawsze będziesz mnie kochał, prawda?
– Tak.
– Deszcz temu nie przeszkodzi?
– Nie.
– To dobrze. Bo ja się boję deszczu.
(...)
-Powiedz.
-Nie.
-Proszę cię.
-No, dobrze. Boję się deszczu, bo czasem widzę się w nim nieżywą.
-Ech!
-A czasem znów widzę ciebie nieżywego w deszczu.

Ernest Hemingway (fragment powieści Pożegnanie z bronią, 1929)
   
   
   

28 lipca 2013

to będzie właśnie takie. jak łyk chłodnej wody. . .

   Nie bardzo dobrze to znosisz Jordan — powiedział do siebie. — Nie, nie bardzo. Ale kto to dobrze znosi? Nie wiem i naprawdę nic mnie to w tej chwili nie obchodzi. Ty w każdym razie nie. Właśnie. Wcale. Och, wcale a wcale. Chyba teraz już można? Jak myślisz?
   Nie, nie można. Bo jest jeszcze coś, co możesz zrobić. Dopóki wiesz, o co chodzi, musisz to zrobić. Dopóki jeszcze pamiętasz, co to jest, musisz czekać. No, niech już przyjdą. Niech przyjdą. Niech przyjdą! 
   Pomyśl sobie, że tamci już są daleko. Pomyśl, jak kłusują przez las. Pomyśl, jak przeprawiają się przez strumień. Pomyśl, jak jadą przez wrzosy. Pomyśl, jak wjeżdżają na wzgórze. Pomyśl, że dziś wieczorem będą bezpieczni. Pomyśl, jak będą jechali przez całą noc. Pomyśl, że się jutro ukryją. Myśl o nich. Do diabła, myśl o nich. Ale dalej już nie mogę iść myślą za nimi — powiedział.
    Pomyśl o Montanie. Nie mogę. Pomyśl o Madrycie. Nie mogę. Pomyśl o łyku chłodnej wody. Dobrze. To będzie właśnie takie. Jak łyk chłodnej wody. Kłamiesz. To będzie po prostu nicość. Tylko tyle. Po prostu nicość. Więc to zrób. Więc to zrób. Zrób! Zrób teraz. Teraz już możesz. No, zrób teraz. Nie. Musisz czekać. Na co? Wiesz dobrze. No to czekaj.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

notre petit possible. . .

— Nie. Rien á faire. Rien. Faut pas penser. Faut accepter.
 — Bon. Nous ferons notre petit possible — i odłożył słuchawkę.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   

— Nic się nie da zrobić. Nic. Nie trzeba [o tym] myśleć. Trzeba [to] przyjąć. 
— Dobrze. Zrobimy ile się da.
    

humanistyczność życzliwej interwencji. . .

Mam nadzieję, że wszyscy będą się zawsze do mnie zwracali. — To była prawda, aczkolwiek zwrócił się do niego kapral. Jednakże Karkow wierzył w dobroczynne skutki własnej dostępności i w humanistyczność życzliwej interwencji. Była to jedyna rzecz, do której nie odnosił się cynicznie.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

27 lipca 2013

onan. . .

Kto to w Biblii miotał swoje nasienie na ziemię? Onan. No i co się z nim stało? — pomyślał. — Nie pamiętam, żebym później jeszcze coś słyszał o Onanie.
Uśmiechnął się w ciemnościach.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

wolnościowej dyscyplinie. . .

— Wy wszyscy powinniście przejść do Republiki i wstąpić do wojska — oświadczył oficer. — Za dużo jest tej całej głupiej partyzantki. Wszyscyście powinni tu przyjść i poddać się naszej wolnościowej dyscyplinie. A potem, jak byśmy chcieli wysyłać partyzantów, robilibyśmy to w miarę potrzeby.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

jesteś tak brzydki. . .

— Jesteś tak brzydki, że potrafiłbyś być zazdrosny nawet o ropuchę(...)

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

nic, co ostatnie, nie jest udane. . .

Nieważne. Nie można bez końca robić tych rzeczy. Ale też nie ma się wcale żyć wiecznie. Może całe moje życie przeżyłem w ciągu trzech dni? — pomyślał. — Jeżeli tak, to szkoda, że nie spędziliśmy inaczej tej ostatniej nocy. Ale ostatnie noce nigdy nie są udane. Nic, co ostatnie, nie jest udane. I owszem, czasem ostatnie słowa.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

idiotyczna historia jak tamten świat. . .

Chciałbym, żeby zamiast mnie był tutaj dziadek. No, może jutro wieczorem będziemy już razem. Gdyby istniała taka idiotyczna historia jak tamten świat, a jestem pewien, że nie istnieje — myślał — to oczywiście chętnie bym z nim pogadał. Bo jest mnóstwo rzeczy, których chciałbym się dowiedzieć.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

26 lipca 2013

umrzeć stojąc. . .

— Jest jeszcze jedno hasło, które się tu nadaje — powiedział Joaquin wydobywając je jak talizmany. — La Pasionaria mówi, że lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

niczego sobie nie wmawiaj na temat miłości. . .

I jeszcze jedno. Nigdy niczego sobie nie wmawiaj na temat miłości. Po prostu większość ludzi nie ma szczęścia tego przeżyć. Sam nigdy jeszcze tego nie miałeś, a teraz masz. To, co masz z Marią — obojętne, czy będzie trwało przez dziś i kawałek jutra, czy przez całe długie życie — jest najważniejszą sprawą, jaka może się zdarzyć ludzkiej istocie. Zawsze znajdą się tacy, którzy będą twierdzili, że to nie istnieje, ponieważ sami nie mogą tego zaznać. Ale ja ci powiadam, że to jest prawdziwe, że to już masz i że spotkało cię wielkie szczęście, nawet gdyby ci jutro przyszło umrzeć.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

22 lipca 2013

wielkiego słowa „kurwa". . .

(...)zrobił się taki harmider, że nie można było rozróżnić żadnych słów oprócz jednego wielkiego słowa „kurwa", które grzmiało ponad wszystkimi innymi, dopóki nie przywrócono spokoju.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

przeciwko temu wszystkiemu, co sam musisz robić. . .

Przystąpiłeś do tego wiedząc, o co walczysz. Walczysz właśnie przeciwko temu wszystkiemu, co sam musisz robić i co trzeba robić, żeby mieć jakąś szansę zwycięstwa. Musisz więc teraz użyć tych ludzi, których lubisz, w taki sam sposób, jak się używa żołnierzy, do których nie żywi się żadnych uczuć, jeżeli ma się osiągnąć powodzenie.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

od słońca padającego na zamknięte powieki. . .

Potem był zapach rozgniatanych wrzosów, szorstkość przygiętych łodyg pod jej głową i słońce świecące w zamknięte oczy, a on zapamiętał na zawsze wygięcie jej szyi, gdy odchyliła głowę w tył, między korzenie wrzosu, lekkie, mimowolne drganie warg, trzepotanie powiek zaciśniętych mocno przed światłem słońca, przed wszystkim — a dla niej wszystko było czerwone, pomarańczowe, złotoczerwone od słońca padającego na zamknięte powieki, i wszystko miało tę barwę — całe spełnienie, posiadanie, osiągnięcie — wszystko było tej barwy, oślepiające tą barwą. Dla niego było to mrocznym przejściem prowadzącym do nikąd, znowu do nikąd i znowu do nikąd, i jeszcze raz do nikąd, wciąż i na zawsze do nikąd, gdy leżał ciężko na łokciach wpartych w ziemię — do nikąd, w mrok, w nieskończoną nicość i ciągle w tę niewiadomą nicość, teraz i na zawsze do nikąd, i znowu nieznośnie, raz jeszcze do nikąd — aż wreszcie ponad wszelką wytrzymałość, coraz mocniej, mocniej, mocniej, nagle, piekąco, wciąż w nicość, i wtem nicość znikła, czas się zatrzymał, oboje znaleźli się poza czasem i wtedy uczuł, że ziemia poruszyła się i usunęła spod nich.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

skręcone ciała. . .

„No, to klękajmy" — powiedział pierwszy civil i uklękli we czterech, jacyś niezgrabni z tymi głowami opartymi o mur a rękami przy bokach, i Pablo przeszedł za nimi i każdemu po kolei strzelił w tył głowy z pistoletu. Szedł od jednego do drugiego i przykładał mu lufę do głowy, a kiedy strzelił, tamten osuwał się na ziemię. Jeszcze słyszę te strzały, ostre, a jednak zgłuszone, i widzę szarpnięcie lufy i głowę człowieka opadającą w przód. Jeden trzymał głowę nieruchomo, kiedy jej dotknął pistolet. Jeden wyciągnął głowę i przycisnął czoło do muru. Jeden dygotał na całym ciele i głowa mu się trzęsła. Tylko jeden zasłonił sobie oczy rękami i to był już ostatni, i kiedy Pablo odwrócił się od nich i podszedł do nas z pistoletem w ręku, pod murem zostały cztery skręcone ciała.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

21 lipca 2013

pełne takiej drążącej, bolesnej, mocno tulonej samotności. . .

Gdy tak leżeli, to, co dotąd było zakryte, zostało odsłonięte. Tam, gdzie przedtem czuli szorstkość materiału, wszystko było samą gładkością, twardym, krągłym uściskiem i smukłym, ciepłym chłodem, chłodnym z wierzchu, a ciepłym od środka, smukłe i lekkie, mocno objęte i obejmujące, samotne, przywarte każdym zarysem ciała, szczęśliwe, młode i rozkochane, ciepłe i gładkie, pełne takiej drążącej, bolesnej, mocno tulonej samotności(...)

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)
   
   
  

20 lipca 2013

człowiek musi odpowiadać przed samym sobą. . .

— A wyście kogoś zabili? — zapytał Robert Jordan pod wpływem nastroju
— Tak. Kilka razy. Ale bez przyjemności. Dla mnie to grzech zabić człowieka. Nawet tych faszystów, których musimy zabijać. Dla mnie jest wielka różnica między niedźwiedziem a człowiekiem i nie wierzę w te cygańskie bajania o braterstwie ze zwierzętami. Nie. Ja tam jestem przeciwny wszelkiemu zabijaniu ludzi.
 — A jednak zabijaliście. 
— Tak. I jeszcze będę. Ale jeżeli przeżyję, postaram się żyć nie robiąc nikomu krzywdy, tak żeby mi to zostało wybaczone.
 — Przez kogo?
 — Kto to wie? Kto wybacza, jeżeli już tutaj nie mamy Boga ani Jego Syna, ani Ducha Świętego? Ja nie wiem.
 — Wy nie wierzycie w Boga?
 — Nie, człowieku. Pewnie, że nie. Gdyby był Bóg, nigdy nie pozwoliłby na to, com widział własnymi oczami. Niech tamci mają sobie Boga.
 — Twierdzą, że Bóg jest ich.
— Jasne, że mi Go brak, jako żem się wychował w religijności. Ale teraz człowiek musi odpowiadać przed samym sobą.

Ernest Hemingway (fragment powieści Komu bije dzwon, 1940)