Trzecia godzina. Trzecia to zawsze za późno, albo za wcześnie, na to, co się chce robić. Dziwna pora popołudnia. A dziś zupełnie nieznośna.
Zimne słońce rozjaśnia kurz na szybach. Blade niebo,zmącone białością. Rano rynsztoki były zamarznięte.
Trawię z trudem, przy kaloryferze, wiem z góry, że dzień jest stracony. Nic mi się nie uda dobrze zrobić, może dopiero z zapadnięciem nocy. To z powodu słońca; wyzłacanie wyraźnie brudne białe mgły, wiszące w powietrzu nadbudową, wlewa się do pokoju, jasne, blade, rozpościera na stole cztery matowe i fałszywe plamy.
Jean-Paul Sartre (Mdłości, 1938)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz