20 listopada 2012

podobałoby mu się jakieś ponure, odludne miejsce. . .

Niekiedy miał wielką ochotę pójść sobie dokądkolwiek, zniknąć stąd zupełnie; nawet podobałoby mu się jakieś ponure, odludne miejsce, żeby tylko był sam ze swoimi myślami i żeby nikt nie wiedział, gdzie on się znajduje. Albo żeby przynajmniej był u siebie w domu na tarasie, w zupełnej samotności, bez Lebiediewa i jego dzieci; żeby mógł rzucić się na kanapę, wetknąć twarz w poduszkę i przeleżeć w ten sposób cały dzień, całą noc i jeszcze dzień. Chwilami znowu śniły mu się góry, a zwłaszcza jedno miejsce w górach, które zawsze lubił wspominać i gdzie lubił chodzić, kiedy jeszcze tam mieszkał, i patrzeć stamtąd w dół na wioskę, na ledwo migoczącą w dole nitkę wodospadu, na białe chmury, na stary, opuszczony zamek. O, jakżeby chciał się tam teraz znaleźć i myśleć tylko o jednym! - o, całe życie tylko o tym! - wystarczyłoby tego nawet na tysiąc lat! I niechby, niechby tutaj wszyscy o nim zapomnieli. O, tak nawet trzeba, tak nawet lepiej, gdyby go wcale nie znali i całe to spotkanie było tylko snem. Czyż zresztą nie wszystko jedno, we śnie czy na jawie!

Fiodor Dostojewski (fragment powieści Idiota, 1869)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz