- Po co pan to mówi tutaj ? - zawołała raptem Agłaja. - Po co pan to im mówi? Im! Im! Wydawało się, że była w najwyższym stopniu oburzona: z jej oczu sypały się iskry. Książę stał przed nią i milczał; nagle zbladł. - Nie ma tu nikogo, kto by wart był takich słów! - wybuchnęła Agłaja. - Wszyscy tu obecni, wszyscy bez wyjątku, nie są warci pańskiego małego palca ani umysłu, ani serca. Pan jest uczciwszy od nich wszystkich, szlachetniejszy, lepszy, zacniejszy i mądrzejszy! Są tu ludzie niegodni tego, by schylić się i podnieść chustkę, którą pan teraz upuścił... Więc po co się pan upokarza i stawia siebie niżej od wszystkich? Dlaczego pan wszystko w sobie wykoślawił, dlaczego w panu nie ma dumy?
- O Boże, kto by to pomyślał! - zawołała Lizawieta Prokofiewna.
- Niech żyje biedny rycerz! Hura! -krzyknął z entuzjazmem Kola.
- Proszę milczeć!... Jak śmią mnie tu obrażać, w twoim domu! - rzuciła się Agłaja w stronę Lizawiety Prokofiewny w takim już histerycznym rozdrażnieniu, kiedy nie zwraca się na nic uwagi i przekracza się wszelkie granice.
Fiodor Dostojewski (fragment powieści Idiota, 1869)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz