(...)
Zresztą wypada
zaznaczyć, że ujęliśmy tu sprawę krańcowo: w olbrzymiej części wypadków ludzie z tej "mądrej" kategorii
kończą bynajmniej nie tak tragicznie; najwyżej pod koniec życia psuje im się mniej lub więcej wątroba, i to
wszystko. Zawsze jednak zanim się poddadzą i ukorzą, ludzie ci nieraz nadzwyczaj długo popełniają różne
ekstrawagancje, poczynając od młodości, kończąc na wieku rezygnacji, a wszystko dlatego, że koniecznie
pragną być oryginalni. Zdarzają się także dziwne wypadki: pragnąc być oryginalnym, niejeden uczciwy
człowiek gotów jest popełnić nawet czyn niegodziwy; a bywa i tak, że ten i ów spośród tych nieszczęśliwców
nie tylko jest uczciwy, ale nawet dobry, jest opiekunem rodziny, utrzymuje i żywi swoją pracą nawet obcych, nie
tylko swoich bliskich, i cóż? - przez całe życie nie może się uspokoić! Bynajmniej nie uspokaja i nie cieszy go
myśl, że jako człowiek tak dobrze spełnił swoje obowiązki, przeciwnie nawet, to go właśnie irytuje: "Więc na to
zmarnowałem całe życie, więc to mi krępowało ręce i nogi, więc to mi przeszkodziło wynaleźć proch. Gdyby nie
to, byłbym na pewno odkrył Amerykę albo wynalazł proch; nie wiem dokładnie co, ale na pewno coś bym
odkrył albo wynalazł!" Najbardziej charakterystyczne w tych panach jest to, że przez całe życie w żaden sposób
nie mogą stwierdzić na pewno, co właściwie mają odkryć i co przez całe życie gotowi są wynaleźć: proch czy
Amerykę? Ale ich cierpień i tęsknoty do odkryć i wynalazków doprawdy wystarczyłoby dla niejednego
Kolumba albo Galileusza.
(...)
Głębokie i trwałe poczucie tego, że jest człowiekiem bez talentu, a
jednocześnie przemożna chęć upewnienia się, że jest człowiekiem najbardziej samoistnym, silnie zraniły mu
serce, i to jeszcze w chłopięcych prawie latach. Był to młody człowiek pełen zawistnych i gwałtownych
pragnień, a przy tym jak gdyby urodzony już z roztrzęsionymi nerwami. Gwałtowność swoich pragnień brał za
ich siłę. Przy swojej namiętnej chęci odznaczenia się gotów był nieraz do iście szaleńczego skoku; gdy jednak
sprawa dochodziła już do tego skoku, bohater nasz okazywał się zawsze zbyt mądry, żeby się na to zdecydować.
To go zabijało. Może nawet przy sposobności zdecydowałby się na jakiś wybitnie podły uczynek, byle
urzeczywistnić chociaż cząstkę swoich marzeń; ale jakby umyślnie, gdy przyszło co do czego, okazywał się zbyt
uczciwy, aby popełnić jakiś wybitnie podły uczynek. (Na jakiś nie zanadto podły uczynek zawsze był zresztą
gotów się zgodzić.) Z obrzydzeniem i nienawiścią patrzył na ubóstwo i na upadek swojej rodziny. Nawet do
matki odnosił się wyniośle i z pogardą, mimo iż sam doskonale rozumiał, że reputacja i charakter jego matki
stanowiły na razie główny punkt oparcia w jego karierze. Obejmując posadę u Jepanczyna powiedział sobie od
razu: "Jak być podłym, to być podłym aż do końca, byle tylko wygrać" - i prawie nigdy nie był podłym aż do
końca. Bo i dlaczego sobie wyobraził, że koniecznie musi postępować podle?
Fiodor Dostojewski (fragment powieści Idiota, 1869)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz