— Nie myśl że tylko dlatego. Ja cię kocham. To tylko podnieca moją miłość, nie wiem jak to wyrazić: chciałabym cię duchowo pożreć. Tak niedawno to było, a już jestem zła: już teraz chciałabym cię męczyć. Jesteś jedynym na świecie całym. Któż mógł mi dać to. — Wiosenny wietrzyk, ciepły i łagodny jak pocałunek dziecka, muskał ich twarze, gdy spojrzeli na siebie głębokim, bydlęco-tragicznym spojrzeniem, w którym była śmiertelna trwoga o trwałość tych uczuć, tego całego świństwa. Wiedzieli, że rozpoczęli zabawę niebezpieczną, ale stawka, to jest życie całe, nie przewyższała tego co być jeszcze mogło. W najgorszym razie śmierć. A czyż nie gorszą jeszcze byłaby nuda normalnego życia w jakimś „cichym domku", bez tej właśnie kombinacji uczuć?
Stanisław Ignacy Witkiewicz, ps. Witkacy (fragment powieści Pożegnanie jesieni, 1927)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz